Łączy nas tradycja

Halina Pelcowa

W czasie XXVII Festiwalu Muzyki Ludowej „Mikołajki Folkowe” Studenckie Koło Naukowe Etnolingwistów UMCS po raz kolejny zorganizowało spotkanie z Żywymi Książkami. Uczestnicy wydarzenia mogli porozmawiać m.in. z prof. dr hab. Haliną Pelc – językoznawcą, dialektologiem, socjolingwistą, regionalistą, autorką wydawanego od 2012 r. Słownika gwar Lubelszczyzny.
O kulturze ludowej, miejscu gwary we współczesnym świecie, przemianach wsi i opracowywaniu materiałów dialektologicznych rozmawiała z naszym gościem Sara Akram.

Sara Akram: Spotkaliśmy się dziś na festiwalu Mikołajki Folkowe. Jaką rolę takie wydarzenia odgrywają we współczesnym świecie?
Halina Pelc: Nie będzie nadużyciem, jeśli powiem, że zawsze kibicuję Mikołajkom Folkowym, a uczestnictwo w tym festiwalu to dla mnie duże przeżycie. Takie wydarzenia są potrzebne, ponieważ przybliżają uczestnikom kulturę ludową, tradycję i nasze dziedzictwo. Nie mogę zgodzić się z niektórymi opiniami, które często pojawiają się w internecie czy mediach. Kultura ludowa bywa tam przedstawiana jako coś o niewielkiej wartości. Takie stwierdzenia są nie do  zaakceptowania. Najgorsze jest to, że jeżeli takie opinie czyta młody człowiek, to może uznać je za prawdę. Kultura ludowa jest czymś wspaniałym, a Mikołajki Folkowe świetnie ukazują jej charakter. Przybliżają ją zarówno młodym, jak i starszym odbiorcom. Przykre jest to, że we współczesnym świecie niektórzy ludzie nie przyznają się do związków ze wsią. Często nie utożsamiają się z ludowością, z którą kiedyś mogli mieć wiele wspólnego. Festiwale takie jak Mikołajki Folkowe mogą im przypomnieć tamte związki i przywołać dobre wspomnienia. Dzięki temu ludowość nie będzie dla nich czymś wstydliwym.

Jak Pani postrzega kulturę ludową? Czy ona dziś zanika, czy nadal jest żywa? A może współczesna kultura ludowa jest rekonstruowana?
Uważam, że kultura ludowa wynika z tradycji, jest to nasze dziedzictwo. Inaczej tego nie można ująć. Patrząc na kulturę ludową, musimy dostrzegać wszystkie jej aspekty. Pierwszym z nich jest język. Przejawem funkcjonowania kultury ludowej jest przede wszystkim korzystanie z gwary, bo musimy pamiętać, że język jest jednym z tych komponentów kultury, które mówią o wspólnotowości oraz o łączności pokoleń i grup. Gwary i dialekty ukazują także odmienność regionów. Kultura ta łączy w sobie trzy elementy: chrześcijaństwo, pogaństwo, a także wierzenia, przysłowia i gusła, wynikające z oswajania świata i czynienia go sobie przyjaznym. Ma to głębokie umocowanie w przeszłości i ukazuje postrzeganie świata przez naszych przodków. To specyficzne rozumienie rzeczywistości współtworzą zwyczaje, obyczaje, obrzędy, wierzenia i język. To wszystko składa się na językowy obraz ludowy. Jednakże identyfikacja i opis tego postrzegania nie zamykają obszaru zagadnień związanych z ludowością. Gdy mówimy o tym, jak nasi przodkowie widzieli to, co ich otaczało, nasuwa się pytanie: czy my chcemy utożsamiać się z tym ludowym obrazem świata? Jeżeli potrzeba identyfikacji rzeczywiście funkcjonuje, to wchodzimy już w obszar tradycji, z której wyrośliśmy, do której wracamy, i której nie chcemy porzucać. Mimo że świat się zmienia, tradycja jest czymś, co łączy nas z naszymi antenatami, poprzednim pokoleniem i miejscem, z którego pochodzimy. Zawsze pytam swoich studentów, kim byliby, gdyby nie mieli rodziny i swoich przodków? Jeżeli nie mamy korzeni, jesteśmy nikim. Dzięki kulturze ludowej w sposób naturalny wtapiamy się w tradycję. Powinniśmy się wczuwać w tę kulturę i mentalność, a także się z nią identyfikować. Wszystkie elementy powinny mieć swój czas i miejsce, a także odniesienie do dawnej i współczesnej rzeczywistości.

Czy uważa Pani, że dziś wielu ludzi uważa kulturę ludową za coś przestarzałego i nie chce się z nią utożsamiać?
Niestety często tak jest. Pisałam o tym w artykule [Gwara – Dziedzictwo ciągle żywe czy już zapomniane?, „Język Polski” 2016, XCVI/3, s. 5-14]. Gwara to taki niepotrzebny bagaż, którego człowiek się wyzbywa, przeprowadzając się ze wsi do miasta. Potem nie chce się z nią już utożsamiać, ale po latach ten bagaż powraca, bo człowiek wraca do tego, co kiedyś zostawił. Wtedy dopiero zaczyna dostrzegać wartość i piękno mowy, którą dawno porzucił. To, jak podchodzimy do gwary, zależy od miejsca i środowiska, w którym żyjemy, ale także od naszej własnej woli. Przez wiele lat mieszkałam w Świdniku i pamiętam rozmowę z lekarzem, który wspominał czasy, kiedy Świdnik dopiero uzyskał prawa miejskie. Kiedy wówczas rozmawiał z ludźmi, to nikt nie przyznawał się do pochodzenia ze wsi. Przyjezdni twierdzili, że pochodzą z dużych miast, jak Katowice, Warszawa czy Lublin. Po latach spotkał się z tymi samymi ludźmi i okazało się, że nagle zaczęli wspominać swoje rodzinne wsie. Ciekawe spostrzeżenia mam też z Uniwersytetu Trzeciego Wieku w Świdniku, gdzie prowadzę zajęcia. Często słyszę, że przychodzący tam ludzie wspominają gwarę swoich rodzinnych wsi. Jest to taki powrót do korzeni. Okazuje się, że wcześniej czy później każdy wraca pamięcią do mowy swoich rodzinnych okolic. Ja urodziłam się w Szczebrzeszynie i zawsze chętnie o tym mówię. Później wraz z moimi rodzicami przeprowadziliśmy się na wieś i bardzo miło wspominam wiejskie krajobrazy, których dziś już nie ma. Jest w tym pewna nostalgia, tęsknota za tym, co było.

Widzę, że Pani Profesor przyniosła swój Słownik gwar Lubelszczyzny [tom V słownika Świat roślin został wydany w Lublinie w 2017 r. – przyp. red.]. Jak taki słownik powstaje?
Jest to bardzo pracochłonne. Podjęłam się tego, ponieważ miałam bardzo dużo materiałów. Pięć razy objechałam Lubelszczyznę przy różnych okazjach. Docierało też do mnie wiele wiadomości od ludzi z regionu z prośbą, aby przyjechać i napisać coś o danym terenie. Często były to wyjazdy rodzinne z mężem i z dzieckiem. W pewnym momencie doszłam do wniosku, że trzeba zebrane materiały gwarowe opracować. Nie chciałam, żeby był to tradycyjny słownik – słowo, jego znaczenie... Ostatecznie zdecydowałam się na połączenie aspektu dialektologicznego, etnolingwistycznego, socjolingwistycznego, kartograficznego i ikonograficznego z bogatymi wypowiedziami mieszkańców wsi. W słowniku umieściłam też informacje geograficzne, gramatyczne i odniesienia do innych nazw, np. przy kaczeńcu – są to nazwy: ikniat, kniat, likwiat, łatacz, łatać, łataj, łatoń, wole oczy, żabie oczka, żabie oczko, żółtacz. Materiały, które ostatecznie trafiają do druku, najpierw spisuję, później łączę i próbuję z tego stworzyć hasło. Cenne są również mapy i zdjęcia oddające uroki lubelskich wsi. Tworzenie takiego słownika jest bardzo trudne, jednak daje dużo satysfakcji. Moim mottem są słowa Jana Pawła II: „Ucząc się nowej nadziei, idziemy poprzez ten czas ku ziemi nowej. I wznosimy ciebie, ziemio dawna, jak owoc miłości pokoleń…” – z Pamięci i tożsamości.

Słownik, o którym mówimy, jest formą ochrony naszej tradycji, która może zanikać. Czy uważa Pani, że w obecnych czasach powinniśmy zintensyfikować działania służące pielęgnowaniu kultury ludowej?
Oczywiście, że tak! Na naszych oczach zmienia się nie tylko krajobraz, ale i mentalność ludzi, ich zachowania językowe, kulturowe, obyczajowe. Współczesna wieś to już nie jest to samo miejsce, co kiedyś. Wszystko się zmienia. Dzisiaj jedzie się na wieś i okazuje się, że w gospodarstwie nie ma stodoły, nie ma kur i niczego, co byłoby typowo wiejskie. Może dojść do tego, że dziecko trzeba będzie wieźć do skansenu, żeby zobaczyło, jak wygląda obora czy krowa. Kultura ludowa, tradycje, zwyczaje, język i obrzędy powoli zanikają. Dlaczego? Wciąż trwa wymiana pokoleń. Stare zwyczaje odchodzą w zapomnienie i dlatego przekaz pokoleniowy musi być silny i wyrazisty, aby współcześni młodzi ludzie zrozumieli, że nasza kultura, tradycja i dziedzictwo to elementy, które należy chronić i o których nie wolno zapominać. Jeżeli starsze pokolenie odejdzie, nie ucząc swoich następców szacunku do przeszłości, młodzież nie będzie znała zwyczajów swoich przodków. Teraz żyje jeszcze pokolenie, które wychowało się w kulturze ludowej. Należy o tym pisać nie tylko w internecie, ale też w książkach. Trzeba przekazywać piękno starych tradycji młodemu pokoleniu w trosce o ich ochronę przed zapomnieniem.

Serdecznie dziękuję za rozmowę.

Transkrypcja Piotr Kula
Opracowanie Damian Gocół na podstawie materiałów Pracowni „Archiwum Etnolingwistyczne” UMCS

Skrót artykułu: 

W czasie XXVII Festiwalu Muzyki Ludowej „Mikołajki Folkowe” Studenckie Koło Naukowe Etnolingwistów UMCS po raz kolejny zorganizowało spotkanie z Żywymi Książkami. Uczestnicy wydarzenia mogli porozmawiać m.in. z prof. dr hab. Haliną Pelc – językoznawcą, dialektologiem, socjolingwistą, regionalistą, autorką wydawanego od 2012 r. Słownika gwar Lubelszczyzny.
O kulturze ludowej, miejscu gwary we współczesnym świecie, przemianach wsi i opracowywaniu materiałów dialektologicznych rozmawiała z naszym gościem Sara Akram.

Fot. D. Głębowicz: Mikołajki Folkowe 2017

Dział: 

Dodaj komentarz!