Kultura ludowawa albo biesiadna?

[folk a sprawa polska]

Mam wrażenie, że dawno nic tak nie rozgrzało emocji przedstawicieli środowiska folkowego / interpretującego tradycję, jak nowa wersja filmu „Chłopi”. Nie tyle zresztą sam film, ile wykorzystana w nim muzyka. Napisana przez Łukasza L.U.C.-a Rostkowskiego, jest swobodnym zlepkiem różnych skojarzeń i inspiracji – najmniej może tych lokalnych. Nie podkręcając emocji, warto jednak na tę sprawę zwrócić uwagę.

Bo oczywiście z jednej strony pojawia się racja, że artyście wolno wiele (wszystko?) w ramach twórczej kreacji. Z drugiej – konsekwencją powyższego jest, górnolotnie mówiąc, artystyczna odpowiedzialność, a w praktyce także krytyka (również miażdżąca), jako możliwa realna odpowiedź innych na nietrafione poszukiwania. Pojawia się opinia , że to nie film dokumentalny, że autorowi może chodzić o jakiegoś rodzaju muzyczny świat wyobrażony. Nie bez znaczenia zdaje się sugerowane przez obrońców filmu (i pochodzącej z niego muzyki) pragmatyczne przekonanie, że np. bałkańskie rytmy mają większą szansę u tzw. szerokiej publiczności kinowej niż polska muzyka ludowa. Nasuwa się jednak pytanie, czy ktoś powyższe kiedyś (i w jaki sposób) sprawdził, czy to tylko efektowna teoria. I czy muzyka – pozostańmy przy tej retoryce – mniej atrakcyjna nie ma prawa bytu? Zwłaszcza w takim kontekście. Całej tej burzy smaczku dodają niektóre, przyznajmy, konsternujące wypowiedzi samego kompozytora, który między słowami przyznaje się do bezradności w poszukiwaniu polskiej muzyki ludowej – i do jej nieznajomości. Jeszcze inną sprawą jest to, że kiedy L.U.C. mówi: „Zaproszono mnie do tego projektu nie po to, żebym odegrał dźwięki stworzone przez kapele łowickie, tylko żebym stworzył coś, czego nie było” – to z jednej strony pobrzmiewa mi w tym zdaniu szczera prawda, ale z drugiej – jednak jakaś pycha. Ale może to normalne (piszę bez ironii) u artystów mających wielkie aspiracje? 

Ludowa (okołoludowa) tematyka stała się ostatnio szalenie modna (to chyba odpowiednie słowo?). Jeśli na przykład chodzi o literaturę – powstają liczne książki historyczne, monograficzne, eseje i fabuły dotyczące losów chłopów w przeszłości. Wydane w ostatnich miesiącach i latach tego typu tytuły tworzą już sporą biblioteczkę. Można wręcz odnieść wrażenie, że na naszych oczach powstaje nowa – by posłużyć się tytułem jednej z głośniejszych książek tego nurtu – Ludowa historia Polski. Ile w tej literaturze prawdy, a ile domniemań, kreacji, nowej chłopomanii? Opinii jest wiele i nie jest tu moim celem – ani moją kompetencją – recenzowanie tego zjawiska. Trudno go jednak nie dostrzec. 

Trudno również nie zarejestrować faktu, że ludowe / wiejskie / dawne tradycje stają się tematem atrakcyjnym dla telewizji na wielu poziomach. Latem 2023 roku TVP zapraszała na imprezę Cztery Strony FolkuMiędzynarodowy Festiwal Muzyczny w Żywcu. Co w jego ramach? „Niezwykłe spotkanie muzycznych kultur, tradycji i stylów […], dwa wyjątkowe wieczory z muzyką korzeni na żywo”. A konkretnie? „Gwiazdy światowego formatu, utalentowani młodzi artyści z różnych kontynentów, a także najpopularniejsi polscy artyści czerpiący z folkowych tradycji”. Kto zatem? Wśród gości specjalnych: Karolina Lizer, grupa InoRos i Kapela Pieczarki. Drugi koncert „upłynie pod znakiem polskiej muzyki regionalnej. Wystąpią: FiśBanda, Basia Gąsienica-Giewont, Ania Gąsienica-Byrcyn, Zazula, Kapela Ciupaga, Ania Adamowska-Czupryn, Tulia, Staszek Karpiel -Bułecka, Agnieszka Cudzich, Mateusz Ziółko, ZPiT Bytów, Weronika Korthals, Tęgie Chłopy oraz Halina Mlynkova”. Hasło folk przestaje więc być obce masowemu widzowi. Przybiera realne wyobrażenie wspomnianych powyżej artystów. W jeszcze innym telewizyjnym przedsięwzięciu „do tańca i wspólnego śpiewu widzów Dwójki” zaprosili artyści „Biesiady ludowej” w Tomaszowie Mazowieckim: Cleo, Weź nie pytaj, Rafał Brzozowski czy Piersi. Do tego zestaw klasyczny: „warsztaty kulinarne, poczęstunki, animacje dla dzieci, malowanie buziek, warsztaty manualne prowadzone przez uznanych rękodzielników, a także liczne stoiska z regionalnymi wyrobami”. Cały ten folk. Nie, ja nie narzekam. Ja jedynie odnotowuję. 

Ot, choćby jeszcze widowisko „Na polską nutę, czyli biesiada nad biesiadami”. Wystąpili m.in. Katarzyna Cerekwicka, Krystyna Giżowska, Tulia, Kasia Jamróz, Józefina, Antek Smykiewicz, Tadeusz Seibert, a także Gang Marcela, grupa Weź nie pytaj i Kapela Ciupaga. W zapowiedzi czytamy, że „gwiazdy estrady wspólnie z widzami będą śpiewać, tańczyć, prezentować urodę regionalnych strojów, dzielić się lokalnymi tradycjami i etnograficznymi ciekawostkami. Nauczymy się krakowiaka, krzesanego czy mazura, bo wszak każdy region Polski ma takie melodie, przy których nogi same rwą się do tańca. Muzycznym szlakiem przez Polskę z lekkością i humorem poprowadzą widzów gospodynie: Anna Popek i Aneta Legierska. O oprawę muzyczną zadba Kukla Band pod batutą Zygmunta Kukli”. Źle to czy dobrze? Może każdy ma swoją odpowiedź. 

Ja od takich form uciekam, bo interesują mnie rzeczy nieco inne. A piękne płyty w ostatnim czasie wydali choćby Marcin Pospieszalski, TRANSatlantyk, duet Wspak, Bastarda wraz z Katariną Aleksić i Branislavą Podrumac. Może będzie okazja do nich kiedyś powrócić? Albo do, zgoła niezwykłego, Śpiewnika Orkiestry św. Mikołaja. Ważnych przedsięwzięć jest mnóstwo. Czasami trzeba tylko nieco się wysilić, żeby je znaleźć.

Tomasz Janas

Sugerowane cytowanie: T. Janas, Kultura ludowawa albo biesiadna, "Pismo Folkowe" 2023, nr 169 (6), s. 25.

 
Skrót artykułu: 

Mam wrażenie, że dawno nic tak nie rozgrzało emocji przedstawicieli środowiska folkowego / interpretującego tradycję, jak nowa wersja filmu „Chłopi”. Nie tyle zresztą sam film, ile wykorzystana w nim muzyka. Napisana przez Łukasza L.U.C.-a Rostkowskiego, jest swobodnym zlepkiem różnych skojarzeń i inspiracji – najmniej może tych lokalnych. Nie podkręcając emocji, warto jednak na tę sprawę zwrócić uwagę.

Autor: 
Dział: 

Dodaj komentarz!