W powodzi złych i ponurych wiadomości, napływających do nas codziennie z całego świata, trudno czasami znaleźć jakiekolwiek krzepiące sygnały. Warto więc chyba cieszyć się choć drobiazgami (choć może to nie drobiazgi?). Ot, w lutowym notowaniu World Music Charts Europe najnowsza płyta Kapeli ze Wsi Warszawa i Bassałyków „Sploty” zadebiutowała (!) na pierwszym miejscu. To znaczy pojawiła się „znikąd” na czele tego jakże prestiżowego zestawienia. Na sąsiedniej, nie mniej znaczącej, również lutowej, liście – Transglobal World Music Chart „Sploty” zajęły miejsce trzecie. Oczywiście, nie pierwszy to przypadek, kiedy nowe albumy krajowych wykonawców zyskują uznanie u międzynarodowego grona fachowców, którzy decydują o kształcie poszczególnych list. Bywała już na nich sama Kapela, pojawiali się i inni artyści. Po pierwsze jednak: świetnie, że ten sukces się pojawił; po drugie: dobrze, że jest tak (jednak) spektakularny, po trzecie: znaczące, że pojawia się w momencie wydania przez zespół płyty z muzyką eksplorującą również nowe, nierozpoznane przezeń dotąd przestrzenie. Dodajmy dla porządku, że choć piszemy tu o, powiedzmy, listach przebojów, to nie są one wyrazem zwyczajowej komercyjnej pogoni. Jak to kiedyś pisano, World Music Charts Europe powstała właśnie po to, by stanowić „alternatywę dla rankingów show businessu, a stworzona została w ramach działalności misyjnej, edukacyjnej Europejskiej Unii Nadawczej EBU”.
Jeszcze ważniejszą pozycję niż dotąd w nagraniach Kapeli ze Wsi Warszawa odgrywa tym razem Activator Mario Dziurex – od dekad producent nagrań zespołu, tym razem jeden z głównych twórców całości. Do tego trio Bassałyki (nie wchodząc w dalsze biograficzne szczegóły, wspomnijmy, że w jego składzie znajduje się m.in. Michał Marecki, który współtworzył też inną ze świetnych ubiegłorocznych płyt – „Wesele” tria GMM). Zatem poza folkowym, etnicznym – a koniec końców i ludowym – źródłem istotny jest tu wątek dubowo-reggae’owy, nowoczesna produkcja, a wreszcie szeroko rozumiane elektroniczne tło.
Elektronika pojawiła się ostatnio w jeszcze jednym społecznie nośnym kontekście. Nigdy nie oglądałem festiwalu Eurowizji, choć, oczywiście, wiem, czym jest – zdarzyło mi się zobaczyć i przyswoić kilka urywków. Nie ma przy tym w owym „nieoglądaniu” żadnego poczucia lepszości czy wyniosłości. Ot, po prostu nie moja estetyka, nie mój „klimat”, nie mój sposób rozumienia/słuchania muzyki. Tegoroczna edycja, na etapie tzw. krajowych preselekcji, miała jednak, oczywiście, swój ważny i intrygujący folkowy wątek. Tak, wiem, że były w przeszłości folkowe, quasi-folkowe czy pseudofolkowe propozycje, ale zakładam, że wolno chyba większość z nich wziąć w nawias i kulturalnie przemilczeć.
Tu nawiasem wspomnieć wypada, że przypadek łączenia ludowej pieśni albo tradycyjnej kultury wokalnej z elektroniką – który tak wdzięcznie łączy najnowszą emanację Kapeli ze Wsi Warszawa i duet Swada & Niczos – ma już przecież na krajowej scenie również dość długą (przepraszam wrażliwych) tradycję. Nie czas tu i miejsce na skrótowe choćby opowiedzenie tej historii, choć może warto by to niebawem uczynić. Rzucam więc tu jedynie pierwsze z brzegu – a raczej pierwsze z góry – przykłady: Jacaszek z Vocal Varshe, Naphta, Niewte, by poprzestać na tych kilku wybitnych kreacjach, a było/ jest przecież naprawdę wielu innych.
Sam nie jestem apos to ł em tej metody interp retow ania tradycji, bowiem zawsze starałem się unikać pos trzegania folkowej sztuki zgodnie ze stylistycznymi tendencjami. Sztuka ma poruszać. A kiedy tak się dzieje, jak w przypadku wszystkich wspomnianych artystów, wtedy jest „moja” – narzędzia pozostają tylko (może aż) narzędziami.
Szkoda jedynie, że w tradycyjnie już żałosnej dość perspektywie krajowego odbioru, w tak zwanej reakcji „szerokiego widza” – jak to kiedyś poetycko określono – propozycja Swady i Niczosa budzi emocje raczej nie z uwagi na swe, niewątpliwe, walory artystyczne, a z powodów, w gruncie rzeczy, politycznych czy światopoglądowych (światooglądowych), dowodząc nie po raz pierwszy miernego zainteresowania publiczności kwestiami sztuki jako takiej, w zamian nadmiernego ekscytowania się przyziemną internetową burzą.
I znów, zamiast refleksji, zaciekawienia, przecież niekoniecznie zachwytu (byleby choć odrobiny zrozumienia tych fenomenów) powraca głuchym echem toczące się pytanie: „Kto na to pozwolił?”. Czy można reprezentować Polskę, śpiewając gwarą podlaską? Tyle tych naszych praw i powinności, że znów słabo się robi.
Z pewnością wolno (a może nawet należałoby) posłuchać muzyki, którą proponują Swada & Niczos, jako i tej, którą grają Kapela ze Wsi Warszawa & Bassałyki.
Tomasz Janas
W powodzi złych i ponurych wiadomości, napływających do nas codziennie z całego świata, trudno czasami znaleźć jakiekolwiek krzepiące sygnały. Warto więc chyba cieszyć się choć drobiazgami (choć może to nie drobiazgi?).