Krym i Tatarstan

Karolina Cicha, Bart Pałyga

Po kilkuletniej przerwie doczekaliśmy się drugiego wspólnego albumu Karoliny Cichej i Barta Pałygi. Przy produkcji swojej najnowszej płyty duet wykonał tytaniczną pracę etnograficzną. Tym razem muzycy udali się na Krym i do Tatarstanu w poszukiwaniu tradycyjnej muzyki Tatarów. Z pewnością dużą trudność musiało sprawić samo poszukiwanie bazy źródłowej, którą muzycy mogli wykorzystać. Twórczość tatarska doczekała się niewielkiej liczby opracowań. Może to być spowodowane uwarunkowaniami historycznymi. Jak wskazuje Helen M. Faller w pracy pod tytułem Nation, Language, Islam: Tatarstan’s Sovereignty Movement, kultura tatarska została zepchnięta na margines i sprowadzona do kilku możliwych sposobów realizacji[1].

Te niedogodności okazały się jednak do przeskoczenia, czego efektem jest powstający blisko trzy lata album duetu pt. "Płyta tatarska". Cicha i Pałyga dokonali czegoś niezwykłego, udało im się bowiem wskrzesić tradycję muzyczną zanikłą kilka wieków temu. Muzyka tatarska, prawdopodobnie wraz z zanikiem języka tatarskiego, w Polsce nie przetrwała nawet w szczątkowej postaci. Ta restytucja ma nie tylko artystyczny, ale również rekonstrukcyjny i kulturowy wymiar.

O charakterystycznej brzmieniowości albumu stanowi materiał melodyczny, który opiera się na skalach charakterystycznych dla muzyki tatarskiej, takich jak skale pentatoniczne półtonowe i bezpółtonowe. Ta jednorodność barwowa i bliskość tonalna, jaka zachodzi pomiędzy poszczególnymi utworami (jak w przypadku "Dahdan da endi bir kozu" i "Arnawutlar"), powoduje, iż trudno czasami odnaleźć momenty przejścia pomiędzy kolejnymi trackami na płycie. Dodatkowym aspektem utrwalającym taki przekaz wydaje się rytmika, osadzona w prostych schematach i brzmieniowo realizowana przez instrument mający imitować dźwięk końskich kopyt. Nie oznacza to jednak, że album jest nudny, bądź mało różnorodny. Diabeł tkwi w szczegółach.

Na "Płycie tatarskiej" możemy odnaleźć mnóstwo brzmieniowych niuansów, które podkreślają bądź punkty kulminacyjne poszczególnych utworów, bądź stanowią o ich kolorycie. I tak w otwierającym album wcześniej wspomnianym "Dahdan da endi...", jedynym utworze w tempie szybkim, o brzmieniu decydować będą akordeon, bęben oraz charakterystyczne dla tradycji Wschodu dutar i saz. W trzygłosowym Bahczalardzie za akompaniament służy z kolei kobyz, kazachski instrument strunowy smyczkowy. Po raz pierwszy możemy doświadczyć śpiewu gardłowego, który znany jest przede wszystkim za sprawą muzyki mongolskiej. "Tawga bardim", o podobnej do wcześniejszych utworów prostej, dwuakordowej harmonice, łączy w sobie brzmienia drumli i śpiewu alikwotowego. Pomimo określonego, jakby nie patrzeć, ograniczonego liczbowo zasobu środków brzmieniowych Cicha i Pałyga starają się uzyskać jak najszersze spektrum możliwości barwowych.

Jednym z ciekawszych momentów na płycie jest jej finałowy utwór. Kiedy słucha się albumu po raz pierwszy, można odczuć lekkie zdziwienie, słysząc... język polski. "Jesteśmy, jesteśmy" jest swoistym podsumowaniem całego albumu: wcześniejsze utwory przez nieznany polskim odbiorcom język wprowadzają słuchacza w świat muzyki Tatarów, ale pozbawiają go możliwości zrozumienia treści. Z jednej strony przez większość czasu słyszymy pieśni tatarskie w ich naturalnym kontekście językowym, z drugiej zaś finał pozwala nam na próbę rekonstrukcji tego, o czym mogli myśleć i śpiewać Tatarzy w czasie, w którym te pieśni powstawały.

I tak Karolina Cicha po raz kolejny próbuje eksplorować to, co stanowi, czy raczej powinno stanowić, aspekt mozaiki muzycznej okolic Podlasia. Tym, co jednak odróżnia "Płytę tatarską" od wcześniejszych albumów, jest bardziej tradycyjny, czasami niemal rekonstrukcyjny charakter. Trudno uznać ten album za próbę rekonstrukcji muzycznej, jednak nie da się nie zwrócić uwagi na fakt, że Cicha i Pałyga odchodzą od wcześniejszych eksperymentów muzycznych – tak formalnych znanych z Wieloma językami, jak i brzmieniowych charakterystycznych dla "Poland – Pakistan. Music Without Borders "oraz "Yiddishlandu".

"Płyta tatarska" sprawia radość nie tylko z powodu bardzo przemyślanej muzyki, czasami niemal mantrycznej w swojej jednorodności, ale również z przyczyn pozamuzycznych. Uzupełnia bowiem lukę w obrazie kultury tatarskiej, która w Polsce kojarzy się przede wszystkim z tradycyjną kuchnią oraz wspólną, kilkusetletnią historią. Pozwala nam spojrzeć na ten wyjątkowy dla tatarsko-polskiej kultury aspekt, który dotychczas był nam nieznany.

 

[1] H.M. Faller, Nation, Language, Islam: Tatarstan’s Sovereignty Movement, Budapeszt – Nowy Jork 2011, s. 58.

Skrót artykułu: 

Po kilkuletniej przerwie doczekaliśmy się drugiego wspólnego albumu Karoliny Cichej i Barta Pałygi. Przy produkcji swojej najnowszej płyty duet wykonał tytaniczną pracę etnograficzną. Tym razem muzycy udali się na Krym i do Tatarstanu w poszukiwaniu tradycyjnej muzyki Tatarów. Z pewnością dużą trudność musiało sprawić samo poszukiwanie bazy źródłowej, którą muzycy mogli wykorzystać. Twórczość tatarska doczekała się niewielkiej liczby opracowań. Może to być spowodowane uwarunkowaniami historycznymi. Jak wskazuje Helen M. Faller w pracy pod tytułem Nation, Language, Islam: Tatarstan’s Sovereignty Movement, kultura tatarska została zepchnięta na margines i sprowadzona do kilku możliwych sposobów realizacji.

Dział: 

Dodaj komentarz!