Kresy - tradycja różnorodności

Jednym ze skutków uwolnienia przepływu informacji w Polsce od ciężaru socjalistycznej cenzury i propagandy stało się poznawanie przez młode pokolenie prawdy o kulturowej przeszłości własnego kraju. Okazało się, że polska kultura nie jest monolitem, lecz że składa się na nią wiele wątków, przez lata zapomnianych lub celowo przemilczanych dla dobra wizerunku jednonarodowego państwa komunistycznego. Dwa z tych wątków, ukraiński i żydowski, łączy wspólne pojęcie odkryte na nowo i bardzo inspirujące - kresy.

Nie można powiedzieć, że do czasu drugiej wojny światowej współżycie Ukraińców i Żydów wśród Polaków było wielonarodową sielanką, ale mimo wszystko ogólna zasada "żyj i daj żyć innym" była raczej zachowywana - a to już dużo. Wydaje się, że dopiero działania komunistów i hitlerowców obudziły w ludziach demony, obnażyły nienawiść i tak zdestabilizowały ów trójnarodowy układ, że do dziś wiele osób nie może poradzić sobie z przeszłością i wrócić do rzeczywistości. Z perspektywy tych wydarzeń, masowych morderstw i przesiedleń, krzywd, które wyobrazić sobie trudno, rachunków, których nigdy nic nie wyrówna, wspólna kulturowa przeszłość może wydawać się czymś niechcianym, o czym wygodniej nie myśleć.

Zupełnie inaczej do tych problemów podchodzą ludzie młodzi, których w większości ciekawi właśnie to, co było przed wojenną zawieruchą. Stosunek młodych Polaków do kultury ukraińskiej i żydowskiej cechuje akceptacja i nostalgia, tęsknota za egzotyką, która była trochę obca, ale jednocześnie skazana przecież na swojskość tak, jak jednocześnie obce i swojskie były niegdyś dzielnice żydowskie w polskich miastach. Współczesne zmiany w stosunku Polaków do kultury ukraińskiej i żydowskiej można wyjaśnić właśnie poprzez pojęcie "kresów".

Dosłownie słowo to oznacza po prostu "rubieże", "pogranicze". Kresami utarło się nazywać tereny, które kilkaset lat temu należały do ówczesnego państwa polskiego, a które teraz w większości należą do Ukrainy. Kresy zamieszkiwała głównie ludność nie-polska, przede wszystkim pochodzenia ukraińskiego. Mieszkały tam także diaspory cygańskie, żydowskie i ormiańskie oraz mniejszości narodów graniczących z tymi terenami: współczesnych Węgrów, Rumunów i Słowaków. Był to więc obszar wielokulturowy, bez autonomii, bez własnej władzy politycznej i wojskowej. Ludzie go zamieszkujący nie mieli wyraźnej tożsamości narodowej tak, jak ją teraz pojmujemy. Byli bardziej związani ze swoim otoczeniem, górami, równinami, szlakami handlowymi, zmianami pór roku, niż z państwami, których granice były przecież niewyobrażalne - państwami, które narzucały swoje panowanie.

Dzisiaj, po wielu zmianach na mapie Europy i w umysłach ludzi, słowo "kresy" rozumiane jest w Polsce nie tylko dosłownie. Często, zgodnie z tradycją, używane jest ono w odniesieniu do wschodnich terenów Polski z okresu międzywojennego lub do współczesnych wschodnich granic naszego kraju. Jest jednak jeszcze jedno znaczenie słowa "kresy", dość świeże, bardziej uniwersalne i metaforyczne. Kresy jako odrębny, trochę tajemniczy i nie do końca poznany obszar, gdzie mogą harmonijnie współżyć ludzie o zupełnie odmiennych kulturach, przez co dzieją się tam różne ciekawe rzeczy, które nie mogłyby dziać się gdzie indziej. To właśnie nazywam tradycją kresów - przekazywaną z pokolenia na pokolenie sztukę współżycia z "obcymi", tolerowanie ich, ale bez izolacji, akceptowanie, ale bez asymilacji, dostrzeganie pozytywnych wartości spotkania z "innymi" ludźmi przy zachowaniu tożsamości obu stron.

Takie rozumienie kresów nie wynika z historii, ale z przekonania, że mimo politycznych waśni przez wieki Polacy, Żydzi i Ukraińcy razem mieszkali i znajdowali wspólny język. Symbolem może być tu kresowe miasteczko, o którym mówi się, że przy jego rynku stal kościół, cerkiew i bożnica - takie miasteczka wciąż są na wschodzie Polski (np. Szczebrzeszyn). Innym symbolem jest obchodzenie świąt Bożego Narodzenia na obszarach zamieszkałych przez ludność katolicko-prawosławną. Mieszkańcy tych terenów lubią powtarzać, że wówczas święta trwały dwa tygodnie - najpierw obchodzono święta katolickie, a potem prawosławne. Są wsie, gdzie tak dzieje się do dziś.

Dochodzimy tu do punktu krytycznego naszych rozważań: czy narody te w istocie żyły ze sobą we względnej harmonii, czy też jest to jedynie przekonanie, "pozytywny stereotyp"? Wątpliwość tę można skwitować innym pytaniem: a jakie to ma znaczenie? Czy jeżeli Żydzi, Ukraińcy i Polacy naprawdę przez wieki sąsiadowania czuli do siebie skrywaną niechęć, to znaczy, że jest ona wpisana w nasz genotyp? Choć to może zabrzmi jak herezja, ale od znajomości historycznych faktów dla naszej przyszłości ważniejsza jest nasza subiektywna wizja historii.

Nie wiem, czy harmonijne istnienie wielu kultur na Kresach było faktem, czy też należy je traktować tylko jako mityczna "Arkadię", w którą niektórzy jedynie chcą wierzyć. Najważniejsze jest to, że tak rozumiane kresy służą za pozytywny punkt odniesienia, pozytywny wzór, który można naśladować i że pragnie go uznawać coraz więcej młodych Polaków. Chcą oni wierzyć, że istniała kiedyś w Polsce tradycja różnorodności, szukają jej śladów i starają się ją kontynuować. A jeżeli nie istniała, to starają się ją wymyślić, "wykonfabulować".

Ta determinacja w wierze w pozytywną przeszłość wynika z faktu, że po II wojnie światowej Polacy doznali czegoś w rodzaju "przerwy w życiorysie" jeżeli chodzi właśnie o świadomość kultury ukraińskiej i żydowskiej. Lata okupacji hitlerowskiej i rządów komunistycznych spowodowały, ze polscy Żydzi i Ukraińcy albo zostali wymordowani albo wygnani i przesiedleni - jedyne pozostałości ich kultur, to architektura, cmentarze, wspomnienia, przy czym dopiero od kilkunastu lat o niektórych sprawach mówi się otwarcie w mediach i nawet osoba niedociekliwa może uzyskać na ich temat w miarę rzetelne informacje. Istnieje więc luka pomiędzy bogatą, ale niedostępną nam wielokulturową przeszłością, a tym, co mamy do dyspozycji - fotografiami, resztkami zabudowań czy archiwalnymi nagraniami. Lukę tę wypełniają przeżycia, do których nie można zbyt często powracać. Tę właśnie lukę wypełniamy więc wiarą w mityczne kresy i tworami wyobraźni, które z tej wiary wypływają. Jeżeli są to konfabulacje, to należy je traktować jako zdrową reakcję psychiki, która w ten sposób leczy swoje rany.

Kultywowanie tradycji różnorodności w praktyce wygląda tak, że "podmioty kulturalne" takie, jak zespoły muzyczne, ośrodki kultury czy teatry traktują kresy jako źródło artystycznej inspiracji. Widać to szczególnie w muzyce folkowej, ponieważ to właśnie muzyka jest we współczesnym świecie najbardziej nośnym i uniwersalnym odbiciem kulturowych różnic. Wiele młodzieżowych zespołów folkowych celowo miesza ze sobą różne muzyczne tradycje lokalne starając się stworzyć nową jakość, która będzie pomostem miedzy teraźniejszością a przeszłością, między "tu/teraz" a "tam/wtedy". "Kresowość" ma tutaj czasem formę odruchu zwykłego łączenia różnych motywów w ramach jednej stylistyki, a czasami potrzeby świadomego skonstruowania odrębnego świata i nadania mu poetyckiej autonomii, jak to zdarzyło się Orkiestrze św. Mikołaja z ich "Krainą Bojnów".

Wielokulturowa "hybrydowość" kresów jest postrzegana jako cecha unikalna i cenna. Zdaje się ona współbrzmieć nie tylko z potrzebą poczucia wspólnoty skierowaną w przeszłość, ale także z wyzwaniami jakie niesie ze sobą potęga współczesnych środków fizycznego transportu i przekazu informacji. Sytuacja człowieka końca dwudziestego wieku pod wieloma względami przypomina bowiem sytuację mieszkańca starego Lwowa czy kresowych miasteczek, gdzie mieszały się języki i tradycje. Dzięki podróżom, czasopismom, książkom, albumom, telewizji, płytom CD i tym podobnym jesteśmy w stanie zajrzeć w najintymniejsze zakątki życia zupełnie nam obcych przecież społeczności. Jednym ze sposobów zrozumienia, "strawienia" wchłoniętych w ten sposób informacji i obrazów jest próba znalezienia dla nich w sobie neutralnej przestrzeni, w której mogłyby one utworzyć jakiś harmonijny kolaż.

Oczywiście nie wszystkie obrazy i nie zawsze dają się ze sobą łączyć. Nie chodzi o to, aby tworzyć "na siłę" postmodernistyczne wydzieranki, które w efekcie mogą przynieść jedynie ironiczny dystans i przekonanie o całkowitej względności naszych doświadczeń i postrzeżeń. Może się jednak zdarzyć tak, że niektóre wspomnienia naszych fizycznych i medialnych podróży nagle ułożą się w wizję jakiejś spójnej "krainy", której będziemy mogli dać wyraz w muzyce, literaturze, filmie czy malowanych obrazach. Wtedy to pojęcie "kresów" - już nie tylko tych ukraińsko-polsko-żydowskich - może przyjść nam w sukurs.

Skrót artykułu: 

p>Jednym ze skutków uwolnienia przepływu informacji w Polsce od ciężaru socjalistycznej cenzury i propagandy stało się poznawanie przez młode pokolenie prawdy o kulturowej przeszłości własnego kraju. Okazało się, że polska kultura nie jest monolitem, lecz że składa się na nią wiele wątków, przez lata zapomnianych lub celowo przemilczanych dla dobra wizerunku jednonarodowego państwa komunistycznego. Dwa z tych wątków, ukraiński i żydowski, łączy wspólne pojęcie odkryte na nowo i bardzo inspirujące - kresy.

Dział: 

Dodaj komentarz!