Krajobraz po zmianie

[folk a sprawa polska]

Kilkanaście lat temu, w pierwszym numerze Czasu Kultury, który poświęcony był w znacznej mierze muzyce folkowej, przytoczyłem słowa jeszcze o dekadę wcześniejszego tekstu Sławomira Gołaszewskiego, zatytułowanego wówczas (bodaj w 1989 roku) znamiennie "Dlaczego w Polsce nie ma muzyki folk?". Ów tekst (a przynajmniej niektóre jego fragmenty) był na tyle interesujący, że moim zdaniem warto i dziś powrócić do pojawiających się tam pytań i refleksji…

Oczywiście, potencjalny polemista wykrzyknie od razu, że przecież dziś w Polsce jest muzyka folk - i będzie miał rację. Tyle, że taka konstatacja nie wyczerpuje jeszcze problemu. Nie chodzi bowiem tylko o to, że muzyka jest, ani nawet o to jak ją oceniamy. Istotną kwestią jest jeszcze jej - mówiąc najogólniej - społeczny czy wspólnotowy wymiar. Wydaje się, że są to rzeczy nie bez znaczenia.

Gołaszewski pisał we wspomnianym artykule "W Polsce znaczenie takich słów jak 'wspólnota' czy 'przesłanie' dawno już zostało zapomniane" i kawałek dalej: "Jakże to u nas znamienne. Rezygnacja ze znaków własnej kultury. Rezygnacja ze świadectwa pozostawionego przez poprzedników. Rezygnacja z własnej tradycji. Z tego, co moje i twoje. Co własne. A wszystko dlatego, że gdzieś tam ktoś inny, nawiązując do własnej tradycji, nie rezygnuje z niej. I potrafi o niej opowiedzieć. I potrafi nią zainteresować".

Warto więc zobaczyć jaką drogę przez te ponad dwie dekady przeszliśmy (nie lubię pisać w liczbie mnogiej, tym razem jednak nie potrafię się powstrzymać). Oczywiście, na temat tego jak definiować ową wspomnianą "wspólnotę", jak rozumiemy "przesłanie" i z jaką intensywnością się w nie angażujemy - zapewne moglibyśmy się długo spierać, a przynajmniej dyskutować. I pewnie warto to robić. Najistotniejsze jednak, że dla wielu ludzi nie są to kwestie abstrakcyjne. Że dziś nie dałoby się tak łatwo mówić o rezygnacji z dziedzictwa przodków, że dziś nasze źródła są ważną inspiracją - a wzbogaca nas dodatkowo lekcja innych kultur.

Oczywiście zmianę, jaka zaszła przez ponad dwie dekady, chyba najlepiej widać na tych najważniejszych folkowych festiwalach, w rodzaju Nowej Tradycji i Mikołajek Folkowych, ale też w mozolnej i twórczej pracy domów tańca, a wreszcie coraz częściej podczas klubowych koncertów. Tę nową jakość "bycia wobec" tradycji najbardziej spektakularnie widać podczas dużych, plenerowych imprez czy festiwali gromadzących szeroką, czasem z pozoru przypadkową publiczność. Twierdzę jednak, że gdyby nie ta praca u podstaw, prowadzona od lat przez grono zapaleńców i wielbicieli muzyki tradycyjnej, dziś niemożliwe byłyby festiwale takie jak np. poznański Ethno Port. I dlatego, że folkowi muzycy, twórcy, animatorzy, organizatorzy wypracowali dla takiej muzyki ważne miejsce w polskim artystycznym krajobrazie. Ale i z tej przyczyny, że również wspomniana publiczność jest - tak naprawdę - coraz mniej przypadkowa. Słuchacze wiedzą czego szukają, wiedzą gdzie szukać i w ten najbardziej elementarny sposób tworzą z artystami wspólnotę, opartą na wzajemnym przeżyciu, na odnajdywaniu fundamentalnego przesłania.

Znów - najbanalniejszym przykładem niech będzie tegoroczny Ethno Port, który z pewnością nie był najlepszy w swej historii, a zarazem - czy mimo to - pozwolił publiczności na przeżycia niezwykłe, nawet wobec muzyki (jak to się czasem mówi) niełatwej. Bo oczywiście można zrozumieć ekstatyczny szał na koncercie Balkan Beat Box. Ale frenetyczna owacja towarzysząca bułgarskiemu zespołowi Na Visoko, złożonemu z dziewięciu śpiewających a capella pań nie jest już zjawiskiem tak oczywistym. Zresztą niemniejszy entuzjazm wzbudziły zmuszające także do wielkiego skupienia koncerty Titi Robina czy zespołu Arifa. Bo coś się jednak między nami zmieniło - mimo powszechnego sceptycyzmu - na lepsze.

Pewne sądy się wszakże nie zmieniają. Cóż bowiem jeszcze pisał ponad dwie dekady temu Sławomir Gołaszewski? "Wciąż jednak pozostaje aktualna wątpliwość, czy w dzisiejszych czasach kultura obrazu jest kulturą dominującą? Czy wyobraźnia naprawdę już nie ma szans? Czy w świecie wideoklipów możliwy jest jeszcze autentyczny, żywy, oryginalny i źródłowy przekaz?

Jakkolwiek by nie odpowiedzieć na każde z tych pytań, w niczym nie zmieni to wagi i ważności indywidualnych aktów twórczych. Bowiem każdy, kto bierze na siebie wiele różnorodnych ról, godzien jest najwyższego szacunku i uznania".

Nic dodać, nic ująć.

Skrót artykułu: 

Kilkanaście lat temu, w pierwszym numerze Czasu Kultury, który poświęcony był w znacznej mierze muzyce folkowej, przytoczyłem słowa jeszcze o dekadę wcześniejszego tekstu Sławomira Gołaszewskiego, zatytułowanego wówczas (bodaj w 1989 roku) znamiennie "Dlaczego w Polsce nie ma muzyki folk?". Ów tekst (a przynajmniej niektóre jego fragmenty) był na tyle interesujący, że moim zdaniem warto i dziś powrócić do pojawiających się tam pytań i refleksji…

Autor: 

Dodaj komentarz!