Koncert zespołu TeChytrze

Dnia 13 kwietnia 2018 r. w Studiu Muzycznym Radia Lublin odbył się koncert zespołu TeChytrze. W skład siedmioosobowej grupy wchodzi kwartet wokalny: Renata Krawczyk, Weronika Nowacka, Lidia Szpulka, Anna Trawicka oraz trio instrumentalne: Roman Chraniuk (kontrabas), Jakub Miarczyński (perkusja), Jacek Steinbrich (gitara). TeChytrze w swoich aranżacjach inspiruje się bluesem, jazzem, punkiem, muzyką współczesną, a nawet klasyczną. Wynika to zapewne ze współpracy samego twórcy zespołu Jacka Steinbricha z różnymi grupami muzycznymi, począwszy od free jazzu, a skończywszy na surf-psychodelii. Sam zespół określa swoją twórczość jako połączenie dwóch odległych tradycji, polskiej i amerykańskiej. Ludowość została zachowana w tekście poszczególnych pieśni i charakterystycznym „białym śpiewie” żeńskiego kwartetu. Dziewczyny wykonują utwory w jednogłosie, w skali altowej. Natomiast tradycyjna muzyka amerykańskiego południa słyszalna jest w partii tria instrumentalnego. Zespół TeChytrze jest młodą grupą, gdyż powstał wiosną 2017 r.
Przed koncertem słowo wstępu wygłosiła Magdalena Fijałkowska. We wprowadzeniu zasygnalizowała, że prym będą wiodły pieśni z terenów Lubelszczyzny. Zespół zaprezentuje je w zupełnie nowych, odmiennych aranżacjach, łączących odległe kultury muzyczne: „oni połączą wszystko. Ale będzie i egzotycznie, i bardzo lokalnie”.
Utwór, którym zespół rozpoczął koncert, to pieśń „Nie pojadę”. W czasie jego wykonania w lubelskim studiu nastąpiło ożywienie tradycyjnego śpiewokrzyku. Co ciekawe, aranżacja jest również numerem jeden na debiutanckiej płycie zespołu.
Po tym utworze zespół powitał zgromadzonych w Radiu Lublin oraz przy odbiornikach: „bardzo nam miło widzieć was w studiu Radia Lublin, serdecznie pozdrawiamy radiosłuchaczy także, bo wiemy, że koncert jest transmitowany. Nazywamy się TeChytrze, śpiewamy pieśni tradycyjne w tekstach, z melodią mniej tradycyjną. I zagramy numer punkowy jako drugi”. Zapowiedziany utwór to „Wilcy w orzechach z leszczyny”. Lidia Szpulka wyjaśniła, że teksty wszystkich pieśni są oryginalne, aczkolwiek w tej nastąpiła zmiana w kolejności zwrotek. Utwór bowiem wyjątkowo zaczyna się od ostatniej strofy.
Jako trzeci został wykonany „Rozbrat”. Jest to rodzaj żałobnej pieśni, której tekst skłania ku refleksji. Dzięki bluesowemu akompaniamentowi zyskał nowy wymiar. Wprowadzony został pewien „muzyczny dystans”, który rozmył przygnębienie wynikające z samej istoty śmierci.
Kolejny utwór w prezentacji zespołu to czysto instrumentalny „Surf Zalewski”. Na pierwszy plan wysuwa się gitara Jacka Steinbricha, który w swojej grze momentami koresponduje z muzyką żydowską. W tle spokojne, ostinatowe brzmienie kontrabasu i perkusji.
Po tym utworze muzycy płynnie przeszli do pieśni weselnej, której nie ma niestety na płycie zespołu. Następna kompozycja w repertuarze koncertowym była dawniej śpiewana przez dziewczęta przed burzą lub w jej trakcie. A treść brzmi: „Pada deszczyk, pada”. To kolejny utwór, którego nie odnajdziemy na debiutanckiej płycie zespołu. Jednakże intrygujące wykonanie może zachęcić do przyjścia na koncert TeChytrze i usłyszenia go na żywo.
Na siódmy utwór zespół wybrał „A ja ni mam”. To przyśpiewka o relacjach damsko-męskich w podobnym znaczeniu jak „Wilcy w orzechach z leszczyny”. Jest jednak utrzymana w umiarkowanym tempie.
„Pozostaniemy przy piosenkach miłosnych i zaśpiewamy jedną z naszych ulubionych, pieśń o Barbarze i Bartku”. Tymi słowami zespół TeChytrze zapowiedział swój ósmy utwór. Zaprezentowali go z bardzo oryginalnym i zaskakującym tekstem. Pomimo że jest to pieśń o funeralnym brzmieniu, niesie ze sobą pozytywne zakończenie opowiadanej historii.
„Pozwolimy sobie na jeszcze jedną historię o miłości i śmierci, która też kończy się zwycięstwem miłości. Na skraju wioski stała chatka, stara już i pochylona. Zamieszkiwała ją biedna wdowa, co miała syna Leona. A Leon był biedny, nic nie posiadał, oprócz pięknej urody. Jednak się szczęście doń uśmiechało z bogatej bardzo zagrody. Bo w wymienionej zagrodzie żyła Halina, co pokochała ponad swe życie bardzo pięknego Leona. Leon w niej także się bardzo kochał, ale oświadczyć się nie mógł. Rodzice by go wyśmiali i wyrzucili za próg”. Opowieścią o dwojgu młodych ludzi z różnych rodzin septet wykonawców zasygnalizował nastrój i treść kolejnego żywiołowego utworu „O Leonie i Halinie”. To trzecia pieśń spoza repertuaru nagranego na płycie przez zespół TeChytrze.
„Chcielibyśmy w tym miejscu powiedzieć, że nie oszukujemy. Każdy z tych tekstów rzeczywiście był śpiewany przez nasze prababcie. To są prawdziwe teksty tradycyjne, ludowe, choć czasami, gdy je wyczytujemy i wyśpiewujemy, to nie chce nam się w to wierzyć. A następna piosenka opowiadać będzie o tym, czego nie ma… i o wróżeniu”. „Nie było i nie ma na świecie człowieka” – tymi słowami rozpoczyna się pieśń. To kolejny utwór spoza debiutanckiej płyty zespołu.
Po tej kompozycji zespół przedstawił raz jeszcze wszystkich występujących na scenie. Nastąpiła prezentacja utworu instrumentalnego „My też” w wykonaniu samego trio: gitara, kontrabas i perkusja. Widoczne było połączenie jazzu i rocka. Popisowe solo gitary elektrycznej mieszało się ze stałym motywem rytmicznym pozostałych instrumentów.
Dla radiosłuchaczy był to ostatni utwór przed końcem transmisji. Natomiast dla pozostałego w studiu audytorium muzycy przygotowali jeszcze jedną piosenkę na zakończenie, tj. „Oj lulaj”. To kołysanka, w której zespół rezygnuje z tradycyjnej gwary na rzecz współczesnej polszczyzny.
Niekończące się oklaski były dowodem na to, że utwory przypadły do gustu słuchaczy. Na bis zespół zagrał pieśń „O Leonie i Halinie”.
Po koncercie można było zakupić płytę z autografami poszczególnych członków grupy. Jednym z najlepiej ocenianych utworów był „Rozbrat”. Słuchacze wychodzili w bardzo entuzjastycznym nastroju. Wśród zaprezentowanych różnorodnych gatunków z pewnością każdy znalazł coś dla siebie. Warto zauważyć, że większość słuchaczy było w podeszłym wieku, choć młodych wcale nie brakowało. Można więc śmiało stwierdzić, że muzyka zespołu nie tylko łączy różne kultury, ale również pokolenia. Zespół wpisuje się w nurt ożywiania muzyki tradycyjnej i adaptowania jej do języka współczesności. Wydawać się może, że jest nieokreślony, o niesprecyzowanym kierunku. Potrafi jednak chytrze połączyć odległe elementy i trafić do serca miłośnika niejednego gatunku.

Agata Trytek

Skrót artykułu: 

Dnia 13 kwietnia 2018 r. w Studiu Muzycznym Radia Lublin odbył się koncert zespołu TeChytrze. W skład siedmioosobowej grupy wchodzi kwartet wokalny: Renata Krawczyk, Weronika Nowacka, Lidia Szpulka, Anna Trawicka oraz trio instrumentalne: Roman Chraniuk (kontrabas), Jakub Miarczyński (perkusja), Jacek Steinbrich (gitara). TeChytrze w swoich aranżacjach inspiruje się bluesem, jazzem, punkiem, muzyką współczesną, a nawet klasyczną. Wynika to zapewne ze współpracy samego twórcy zespołu Jacka Steinbricha z różnymi grupami muzycznymi, począwszy od free jazzu, a skończywszy na surf-psychodelii. Sam zespół określa swoją twórczość jako połączenie dwóch odległych tradycji, polskiej i amerykańskiej.

Autor: 
Dział: 

Dodaj komentarz!