Kolędować obcemu

Przemysław Łozowski

Fot. w tekście: 1) The SuperTonic Orchestra (fot. z arch. P. Łozowskiego); 2) Kolędowanie w Dublinie (fot. z arch. P. Łozowskiego); 3) Warsztaty muzyczne Przemysława Łozowskiego w czasie festiwalu Na rozstajnych drogach, Zdziłowice 2015 (fot. A. Kusto)

Przemek Łozowski dziś mieszka w Dublinie, ale pochodzi z Lublina, gdzie brał udział w wielu projektach muzycznych związanych z muzyką folkową, tradycyjną i etniczną. Od zawsze śpiewa, aranżuje i komponuje. Jest założycielem Navan Road Music & Arts Society, The SuperTonic Orchestra i The Dulcis Polonia Choir oraz szefem polonijnej szkoły w Droghedzie. O animowaniu kultury muzycznej na emigracji i powrotach do Borówka na Zamojszczyźnie rozmawiała z artystą Agata Kusto.

Agata Kusto: Skąd wziął się pomysł kolędowania w Dublinie – mieście i to nie polskim?
Przemysław Łozowski: Pomysł z kolędowaniem w Droghedzie i Dublinie zrodził się, kiedy dowiedziałem się, że nie będę w Polsce w czasie Świąt Bożego Narodzenia. Trzy lata temu powołałem w kraju fundację na rzecz m.in. społeczności i tradycji lokalnych o nazwie „Borówek 27” (to jest adres wioski, gdzie urodziła się moja mama i mieszkali dziadkowie). W ubiegłym roku wraz z przyjaciółmi umówiliśmy się przez Łukasza Majkuta, który jest pracownikiem Gminnego Ośrodka Kultury w Żółkiewce, że odwiedzimy kilku gospodarzy z okolicy z tzw. Herodami. Wtedy z Andrzejem Samborskim (Herod), Joanną Belzyt (Marszałek), Ewą Rydzewską (Ciocia z Ameryki), Michałem Szulcem (Żyd), Bartłomiejem Stańczykiem (Żołnierz), Kubą Stańczykiem (Diabeł) i Aledem Llionem (Śmierć) przypomnieliśmy tę piękną tradycję. W tym roku, jak już wspomniałem, nie udało mi się spędzić świąt w Polsce, więc zaproponowałem zaprzyjaźnionym rodzicom z polskiej sobotniej szkoły Wspólna Wyspa, którą założyłem w Droghedzie, i znajomym, aby coś tutaj sprowokować. Przyznam, że nie bardzo wiedzieli, o co mi chodzi, ale udało się przygotować kilka pastorałek oraz oracji, z którymi odwiedziliśmy zaprzyjaźnione rodziny z dziećmi w Droghedzie, a potem w Dublinie. Była ogromna radość i zaskoczenie, gdyż już niestety nie we wszystkich regionach w Polsce można spotkać tę piękną tradycję. Tym razem w rolę kolędników wcielili się: Marcin Fabisiak (Herod), Alina Fabisak (Śmierć), Anna Traczyk (Diabeł), Andrzej Krempowicz (Żołnierz), Kinga Giero (Żołnierz), Emilka Fabisiak (Aniołek), Marzena Strońska (Ciocia z Ameryki), Przemysław Łozowski (Marszałek).

Jak wygląda Twoja praca jako animatora muzyki w tym mieście, bo chyba kolędowanie było konsekwencją wcześniejszych działań?
Obecnie moja praca w Irlandii opiera się główie na działalności społecznej. Od 2009 roku współtworzyłem kilka szkół polonijnych w Dublinie, Wspólną Wyspę Drogheda czy Polską Szkołę w Swords. Organizuję zajęcia artystyczne dla dzieci w Poskiej Bibliotece w Dublinie, powołałem do istnienia zespół The SuperTonic Orchestra, chór polonijny The Dulcis Polonia Choir. Obecnie w Droghedzie zacząłem prowadzić dziecięcą orkiestrę. Oczywiście konsekwencją moich wcześniejszych i obecnych działań jest to, że udało mi się namówić osoby do akcji pn. Herody.

Bywasz często w Polsce, nie opuszczasz ważnych imprez fokowych, prowadzisz warsztaty muzyki tradycyjnej. Ciągle ładujesz akumulatory. Potrzebujesz tego kontaktu?
Do Irlandii wyjechałem w październiku 2007 roku. Nie była to łatwa decyzja. Od kilku lat dzięki życzliwości przyjaciół jestem zapraszany do wspaniałych projektów, w których występuję w roli prowadzącego. Tak jest podczas festiwalu Rozstajne Drogi organizowanego przez Martę i Krzysztofa Butrynów, Jarmarku Jagiellońskiego w Lublinie, gdzie na zaproszenie Ewy Grochowskiej współtworzę Orkiestrę, czy festiwalu Singerowskiego, gdzie dzięki Witkowi Dąbrowskiemu również jestem odpowiedzialny za zespół muzyczny. Oczywiście, ogromnie ważne jest dla mnie zarówno bywanie w Polsce, jak i zapraszanie przyjaciół do Irlandii.

Skąd wziął się pomysł na zespół The SuperTonic Orchestra? Czy działacie w stałym składzie od początku istnienia?
Zespół The SuperTonic Orchestra zaczął powstawać jesienią 2010 roku. Na początku szukałem możliwości kontaktu z innymi muzykami i pogrania „tego, co mi w duszy gra”. Pierwszy skład, jaki udało mi się zorganizować, stanowili Polacy, m.in. Magda Wójcicka (obecnie Kunc) – wokal, skrzypce; Marek Błaszyk – saksofon, klarnet; Eryk Kunc – puzon; Krystian Szmul – gitara; Karol Kość – gitara basowa; Paweł Kiełbasa, Andrzej Habdas – perkusja. Obecnie na płycie, którą nagraliśmy wiosną 2016 roku w Polskim Radiu Opole dzięki zaproszeniu Marzeny i Jacka Mielcarków, zagrali i zaśpiewali: Katarzyna Tercz – wokal (gościnnie); Aneta Moran – saksofon altowy; Andrzej Krempowicz – wokal; Marek Błaszyk – klarnet; Ximo Tur – puzon; Marcin Natorski – wokal, gitara; Marco Santaroni – kontrabas; Chris Hokamp – perkusja. W zespole gra również Marco Francescangeli na saksofonie i klarnecie. Skład jest międzynarodowy i cieszy mnie to, że muzyka polska jest inspiracją do muzycznej przygody.

Wydaliście ostatnio płytę. Opowiedz o jej powstaniu.
Kiedyś Ania Broda zaprosiła mnie do wspólnego projektu z Jackiem Mielcarkiem, któremu wspomniałem o tym, iż założyłem orkiestrę w Dublinie. Gdy się zgadaliśmy, zaproponował mi, abyśmy przyjechali do Opola i zagrali koncert rejestrowany w radiu. Materiał został nieznacznie zmiksowany, a my postanowiliśmy go wydać. Produkcji całego przedsięwzięcia podjął się Marcin Natorski. Jest to dla mnie bardzo miłe podsumowanie pracy zespołu i uchwycenie wyjątkowej chwili podczas koncertu. Obecnie staramy się promować naszą działalność i wydanie płyty. 1 października odbyła się pierwsza edycja festiwalu Tracing The Roots w Dublinie, na którym zagrała Orkiestra Świętego Mikołaja z Lublina. 4 lutego gramy koncert w Londynie na zaproszenie Polish Jazz Cafe Posk.

A Twoje muzyczne marzenia?
Jeżeli chodzi o moje marzenia, to oprócz jak największej ilości koncertów, m.in. z The SuperTonic Orchestra, chciałbym, aby ten ruch przywracania godności rodzimej muzyce tradycyjnej, który obserwuję i w którym poniekąd uczestniczę, się rozwijał. Aby jak najwięcej rodaków potrafiło śpiewać, tańczyć oraz grać po polsku i czerpać z tego radość. Naprawdę powinniśmy być z tego dumni i nie wyzbywać się dziedzictwa. Tym bardziej jest to dla mnie oczywiste i widoczne z miejsca, w którym obecnie mieszkam, Szmaragdowej Wyspy – Irlandii.

Dziękuję i życzę ich spełnienia.
Dziękuję również.

Skrót artykułu: 

Przemek Łozowski dziś mieszka w Dublinie, ale pochodzi z Lublina, gdzie brał udział w wielu projektach muzycznych związanych z muzyką folkową, tradycyjną i etniczną. Od zawsze śpiewa, aranżuje i komponuje. Jest założycielem Navan Road Music & Arts Society, The SuperTonic Orchestra i The Dulcis Polonia Choir oraz szefem polonijnej szkoły w Droghedzie. O animowaniu kultury muzycznej na emigracji i powrotach do Borówka na Zamojszczyźnie rozmawiała z artystą Agata Kusto.

Autor: 
Dział: 

Dodaj komentarz!