Kolberg na płytach kompaktowych

Z Marią Baliszewską, jedną z redaktorek serii "Polska muzyka źródeł" i kierownikiem Radiowego Centrum Kultury Ludowej rozmawia Marcin Skrzypek

Skąd wziął się pomysł na wydanie przez Polskie Radio szeregu płyt kompaktowych z archiwalną polską muzyką ludową?


Pomysł rodził się długo i wiązał się z tym, że zwiększała się w naszym archiwum liczba nagrań wspaniałych ludowych muzyków, świetnych skrzypków, zwłaszcza najstarszych generacji, pięknych pieśni dotyczących roku obrzędowego i obrzędów rodzinnych. W pewnym momencie zrozumiałam, że nie ma na rynku serii wydawnictw, która pokazywałaby cały polski folklor w jego barwności i okazałości. Stało się jasne, że należy się starać, aby znalazła się możliwość opublikowania takiego wydawnictwa. "Możliwość" czyli po prostu środki finansowe.

Koncepcja serii "Muzyka źródeł" z kolekcji muzyki ludowej Polskiego Radia zrodziła się w 1992 roku i pierwszy oparty na niej projekt trafił do Ministerstwa Kultury i Sztuki ówczesnego ministra. Potem ponawiałam swoje podania przy kolejnych nominacjach ministerialnych zakładając, że radio nie może samo sfinansować tak potężnego przedsięwzięcia. Całe wydawnictwo - w zamierzeniu płyt piętnaście - jest bowiem związane z dużymi kosztami, nawet jeżeli wziąć pod uwagę fakt, że posiadamy już nagrania i że nie trzeba będzie robić "dogrywek" - choć w praktyce okazało się, że dodatkowe sesje nagraniowe będą jednak konieczne. Za kadencji ministra Zdzisława Podkańskiego pojawiła się oczekiwana przez nas "możliwość" finansowa. Zadeklarował on, że może pokryć jedną trzecią kosztów.


Jego rola była więc tu decydująca.


Tak, bo radio po prostu nie zdecydowałoby się samo wydać tej serii. Jej całościowy koszt może nie zamknąć się nawet w kwocie 3 miliardów starych złotych.


Były jednak już wcześniej próby wydawnicze o podobnym charakterze - dwie płyty wydane przez Poljazz czy sławny dwupłytowy album "Grajcie dudy, grajcie basy" wydany potem na płycie kompaktowej pt. "Polish Folk Music. Songs and Music From Various Regions". [Recenzje tej płyty znajdziecie w "Gadkach" nr 6 - przyp. M.S.]


One także były oparte na nagraniach Polskiego Radia. Szczerze mówiąc, skoro radio włożyło tyle pracy w rejestrację i dokumentowanie ludowych twórców i śpiewaków, to niech ma też satysfakcję, że materiały te ukażą się w edycji radiowej. Mają one wtedy inny walor, są opracowywane pod jedna ręką. Całe wydawnictwo jest pod nadzorem Rady Naukowej Radiowego Centrum Kultury, a radzie tej przewodzi taki autorytet jak prof. Jerzy Bartmiński. Każda z płyt jest zaopatrzona w bogaty tekst informacyjny dotyczący danego regionu i poszczególnych kapel oraz jego anglojęzyczną wersję.

Muszę powiedzieć, że oddźwięk na te płyty przekroczył moje oczekiwania. Oczywiście miałam świadomość, że będzie to znaczące wydawnictwo - skoro nie było wcześniej żadnego innego o całościowym charakterze - ale ten oddźwięk jest naprawdę bardzo duży. Egzemplarze płyt porozsyłaliśmy do różnych instytucji i teraz cały czas odbieram albo e-maile, albo faksy - a to z British Library, a to z University of Columbia - w których wszyscy dopominają się o "polską muzykę źródeł", bo nie mieli wcześniej do niej żadnego dostępu.


Skoro mówimy o promocji tego wydawnictwa - dwie z wydanych już sześciu płyt ukazały się rok wcześniej ...


... I czekały na następne cztery, żeby można było zapakować wszystkie w pudełeczko i sprzedawać po sześć. Z tego co wiem można je kupować również pojedynczo, ale sześć - to już jest jakaś wizytówka.


A co z promocją nastawioną na szersze rzesze słuchaczy? W niektórych polskich sklepach muzycznych można kupić muzykę ludową z całego świata. Czy będzie więc na odwrót - że wydaną przez Polskie Radio serię będzie można kupić w sklepie płytowym np. w Paryżu?


Za to nie mogę gwarantować. Dystrybucją zajmuje się nie Polskie Radio, ale firma Pomaton EMI. Teoretycznie Pomaton ma możliwość takiej dystrybucji, natomiast jak to będzie wyglądało w praktyce - nie wiem. Po prostu sprawa ta wymknęła nam się z rąk i żyje teraz własnym życiem. Zachęcamy oczywiście do kupna naszych płyt na antenie. Ostatnio otrzymały one wspaniałe recenzje prasowe, jedną w "Rzeczpospolitej", drugą w "Tygodniku Powszechnym". Są to recenzje tak doskonałe, że aż oszałamiające. Recenzent "Rzeczpospolitej" napisał, że jest to jedno z najwartościowszych osiągnięć polskiej fonografii.


I chyba miał rację. Z których płyt ich autorki są najbardziej zadowolone?


Autorek jest trzy. Ja, Anna Szotkowska i Anna Szewczuk. Wydanie każdej płyty jest okupione jednak tak ogromną pracą, że nie umiem powiedzieć, z których konkretnie jesteśmy zadowolone najbardziej. Do każdej z nich przesłuchujemy po kilka tysięcy nagrań, żeby wybrać te 73 minuty. A w tej chwili już kolejne trzy są w przygotowaniu. Jesteśmy więc non-stop na etapie produkowania kolejnych tytułów. Chciałabym w przyszłym roku zamknąć całą serię. Oznacza to, że w tym czasie zostanie wydane kolejne sześć trudnych płyt, m.in. z muzyką Kaszub i Kujaw, z których nie mamy dostatecznie dobrych nagrań. Jest też planowana płyta mniejszości narodowych i etnicznych. Trzeba dograć np. muzykę żydowską w Polsce czy muzykę Niemów Polskich i to są osobne problemy. Jest wreszcie płyta "Śląsk" - być może łatwiejsza, ale trzeba pamiętać, że na płycie z "muzyką źródeł" nie może znaleźć się żaden folklor estradowy, nic komercyjnego, żadne naleciałości. Mają to być źródła, a nie zawsze i nie wszędzie można znaleźć wykonawców z tym najstarszym repertuarem. Na koniec mamy piękną płytę "Polacy na Kresach", na którą materiał już jest - plon naszych wypraw etnograficznych z ostatnich lat. Co będzie - zobaczymy. Wszystko zależy od nowej Pani Minister Kultury i Sztuki, Joanny Wnuk-Nazarowej - czy zdecyduje się kontynuować pomoc finansową.


Wybierając nagrania na płyty na pewno kierowałyście się konkretnymi kryteriami. Czy chodziło o teksty, melodykę, szczegóły wykonawstwa, walory etnograficzne?


Kryteria wyboru są różne i wszystkie one muszą się spotkać. Pierwszym z nich jest kryterium eliminujące - walory akustyczne. Ponieważ muzyka ta jednak musi ładnie brzmieć, odrzucamy nagrania, które mają różne wady.


Czasem z bólem serca?


Z wielkim! Niekiedy musiałyśmy odrzucać prawdziwe rarytasy, bo naprawdę nie nadawały się brzmieniowo. Następnym kryterium jest niezwykle mocne kryterium merytoryczne czyli repertuarowe. Staramy się żeby na każdej płycie był przedstawiany materiał obrzędowy, najlepiej z całego roku obrzędowego lub przynajmniej jego części. Limituje nas też czas płyty. Chciałoby się zmieścić więcej, a można tylko 73 minuty. Kolejnym ważnym kryterium są walory wykonawcze. Zakładamy, że muzyki tej musi się dobrze słuchać. Głosy muszą być ładne, a jeżeli nie "ładne", to posiadające inne walory wykonawcze, np. tradycyjny styl, melizmaty czy ornamenty, cechy charakterystyczne dla regionu. Ostatnim kryterium są założenia kompozycyjne płyt. Zależy nam na tym, aby udało się ułożyć nagrania kolejno od tych najbardziej archaicznych - pieśni, muzyki instrumentalnej - po jakiś ślad przemian współczesnych. Zwykle każdą płytę kończy nagranie jakiejś bardziej współczesnej kapeli - no, oczywiście nie disco-polo, nie do tego stopnia - ale np. z trąbkami czy klarnetami. Akordeon raczej nie wchodzi tu w rachubę. Wyjątek zrobiliśmy tylko w przypadku płyty kieleckiej. Kończy ją kapela z Lubczy i tam akordeon był używany w sposób niezwykle stylowy. Uznałyśmy więc, że ma prawo się znaleźć na płycie.


Wspomniałaś, że do każdej płyty przesłuchiwanych jest kilka tysięcy nagrań. Czy oznacza to, że wykorzystałyście już wszystkie możliwości radiowego archiwum?


Rezerwa jeszcze istnieje. Moim marzeniem jest, aby po zakończeniu tych piętnastu płyt powrócić np. do Mazowsza i wyprodukować płytę "Mazowsze II" bądź "Mazowsze III". Na pierwszej płycie mazowieckiej znalazła się głównie muzyka instrumentalna, a przecież mamy też potężny zbiór pieśni z tego regionu. Podobnie sytuacja ma się z lubelskim. Tam dokonywałyśmy wyboru z prawdziwym bólem serca odrzucając wielkie rarytasy. Do nich także chciałabym wrócić, bo warto, by każdy mógł się z nimi spotkać.


Czy to znaczy że celem tego wydawnictwa jest opublikowanie całości ...


... Kolberg na płytach kompaktowych! To jest cel naszego projektu.


Dla jakiego słuchacza są przeznaczone te płyty? Czy dla koneserów "do posłuchania"? Jaki jest Twój stosunek do tego, że zespoły folkowe będą z nich czerpać oryginalne ludowe motywy i je potem przerabiać?


Oczywiście jednym z celów tego wydawnictwa jest, aby służyło ono za źródło inspiracji. Po audycjach dostajemy wiele listów od radiosłuchaczy, którzy proszą o kopie różnych nagrań, bo chcą sami wykonywać muzykę ludową. Dostajemy też listy od kompozytorów, którzy są zainteresowani folklorem. Mam np. bogatą korespondencję z Henrykiem Mikołajem Góreckim, który czerpał natchnienie z naszych nagrań. Tak więc odbiorca naszych płyt jest moim zdaniem bardzo różny. Myślę, że jest nim każdy człowiek wrażliwy na tradycję, na muzykę, na poezję ludową, na pewien styl gry czy "tchnienie" przeszłości, które niewątpliwie w tych płytach jest, bo takie było nasze zamierzenie. Jest to muzyka przeszłości, nie muzyka współczesna, choć często współcześnie jeszcze rejestrowana. Ona przecież już nie funkcjonuje w życiu codziennym wsi - jest to już właściwie taka "pieśń skończona". Każdy więc, kto jest ciekaw muzycznej przeszłości czy korzeni, znajdzie na tych płytach coś dla siebie - zwłaszcza szkoły, dzieci i młodzież.


O to chyba będzie raczej trudno. Co prawda pamiętam, że były w podręcznikach do muzyki jakieś piosenki ludowe...


"A na mostku, na zielonym ..."


...ale teraz nie jestem pewien, czy mogą one znaleźć jakiś odzew.


To tylko jest kwesta podania i zainteresowania.


Na ile oceniasz procentowy udział archiwum muzyki ludowej Polskiego Radia w ogólnej sumie archiwalnych nagrań muzyki ludowej w Polsce? Są przecież także inne zbiory takich nagrań.


Jest to na pewno procent dość pokaźny. Nasze nagrania obliczam na jakieś 40 tys. utworów, a np. nagrania Instytutu Sztuki na 135-150 tys. Jest to więc jedna trzecia w sensie liczbowym, ale muszę tutaj jeszcze dodać, że w rozgłośniach regionalnych kryją się nieznane skarby i ich liczebność jest mi również nieznana. Trzeba pamiętać też o tym, że radiowe nagrania są po prostu dobre jakościowo, czego brakuje nagraniom prowadzonym w instytutach naukowych czy bibliotekach. W radiu zawsze pierwszym celem jest jednak antena. Do brzmienia przywiązuje się więc bardzo dużą wagę.


W każdym razie zbiory archiwalne muzyki ludowej w Polsce to wciąż teren w dużym stopniu nieogarnięty?


Zdecydowanie tak. Moim marzeniem jest stworzenie sieci komputerowej, w której w dowolnym miejscu w Polsce każdy będzie mógł się do nich dobrać. Jest to jednak jeszcze pieśń przyszłości.


Powiedziałaś, że w przygotowaniu są następne trzy płyty.


One są już skończone - Beskidy, Krakowskie oraz Suwalskie i Podlasie jako jedna płyta.


Pozostaje jeszcze sześć.


Rzeszowskie, Śląsk, Kujawy, Kaszuby i Pomorze, mniejszości narodowe i etniczne oraz "Polacy na Kresach".


Czy jakiś region pozostanie "niedopieszczony"?


Tak, np. Warmia i Mazury. Odkładamy go na przyszłość, jeżeli uda się nam kontynuować tę serię. Mamy poza tym wspaniałe nagrania z Sieradzkiego i Łęczyckiego, które też powinny zostać wydane. Sieradzkie mogłoby mieć nawet osobną płytę. Wszystko dlatego, że w tym regionie działa pewna przytomna i doskonale wykształcona etnografka, Małgosia Kaszubowa. Ponieważ trochę tych "niedopieszczonych" regionów jest, staramy się bardzo jeździć w teren, żeby złapać jeszcze w tych nagraniach co się da.


Dlaczego muzyka z terenów, o których wspomniałaś nie jest reprezentowana na płytach?


Są to tak zwane regiony "ciężkie", czyli takie, gdzie już żywego folkloru prawie nie ma. Najstarsi jeszcze trochę pamiętają, ale nie potrafią zaśpiewać, bo nie mają głosu, natomiast średnie pokolenie już nie traktuje tej muzyki jako swojej własnej. W takich wypadkach jest to naprawdę problem. Trudność polega przede wszystkim na znalezieniu wykonawcy. A jeżeli chcemy rejestrować "muzykę źródeł" to nie można tutaj nikomu niczego "zadawać", bo byłoby to oszustwo.


Jak jest z tą źródłowością w przypadku Niemców i Żydów?


Tak trudno, że szukamy pojedynczych sztuk pieśni i ludzi, którzy pamiętaliby ich chociaż kilka.


Polacy na Kresach - jakie tereny czy grupy będzie obejmowała ta płyta?


W latach 1992-96 zrobiliśmy kilka wypraw etnograficznych: na Wileńszczyznę, Grodzieńszczyznę, Żytomierszczyznę - której kontynuacją była wyprawa do Kazachstanu, bo tam po drugiej wojnie światowej przesiedlono część Polaków z Żytomierszczyzny. Była też wyprawa na Zaolzie oraz na Bukowinę rumuńską i ukraińską śladem Górali Czadeckich. Nagrania zrobione na tych wyprawach są po prostu fantastycznym, unikatowym materiałem, dla którego jedna płyta to tak mało, że żal serce ściska. Wileńszczyzna mogłaby być zupełnie swobodnie osobną płytą.


Pozostaje więc życzyć Wam, żeby po ministrze Zdzisławie Podkańskim nie nastąpił efekt "odbicia", przez który zaniedbane mogą być nie tylko orkiestry dęte, ale przede wszystkim Wasza bezcenna i pilna praca oraz jej efekty.


Skrót artykułu: 

Skąd wziął się pomysł na wydanie przez Polskie Radio szeregu płyt kompaktowych z archiwalną polską muzyką ludową?


Pomysł rodził się długo i wiązał się z tym, że zwiększała się w naszym archiwum liczba nagrań wspaniałych ludowych muzyków, świetnych skrzypków, zwłaszcza najstarszych generacji, pięknych pieśni dotyczących roku obrzędowego i obrzędów rodzinnych. W pewnym momencie zrozumiałam, że nie ma na rynku serii wydawnictw, która pokazywałaby cały polski folklor w jego barwności i okazałości. Stało się jasne, że należy się starać, aby znalazła się możliwość opublikowania takiego wydawnictwa. "Możliwość" czyli po prostu środki finansowe.

Koncepcja serii "Muzyka źródeł" z kolekcji muzyki ludowej Polskiego Radia zrodziła się w 1992 roku i pierwszy oparty na niej projekt trafił do Ministerstwa Kultury i Sztuki ówczesnego ministra. Potem ponawiałam swoje podania przy kolejnych nominacjach ministerialnych zakładając, że radio nie może samo sfinansować tak potężnego przedsięwzięcia. Całe wydawnictwo - w zamierzeniu płyt piętnaście - jest bowiem związane z dużymi kosztami, nawet jeżeli wziąć pod uwagę fakt, że posiadamy już nagrania i że nie trzeba będzie robić "dogrywek" - choć w praktyce okazało się, że dodatkowe sesje nagraniowe będą jednak konieczne. Za kadencji ministra Zdzisława Podkańskiego pojawiła się oczekiwana przez nas "możliwość" finansowa. Zadeklarował on, że może pokryć jedną trzecią kosztów.


Z Marią Baliszewską, jedną z redaktorek serii "Polska muzyka źródeł" i kierownikiem Radiowego Centrum Kultury Ludowej rozmawia Marcin Skrzypek

Dział: 

Dodaj komentarz!