Ko³ysanie i nie tylko

Mam dwie kasety Janusza Sikorskiego. Pierwsza, pod tytułem „Kołysanie” (niedawno wydana na płycie), ukazała się gdzieś w drugiej połowie lat osiemdziesiątych XX wieku. We wkładce do niej autor pisał:

„Kołysanie” – ten skrawek taśmy to dość intymny brudnopis. Nie ma w nim utworów skończonych, aranżacyjnie wycyzelowanych. Jest jakby kilka kartek z osobistego szkicownika. Pospieszne zapiski wrażeń, marzeń, zamyśleń, złudzeń, uniesień, zdarzeń. W większości powstały na morzu. Z wiatru, piany, jęków kadłuba, chłodu, rdzy, skwaru, lęku, tęsknoty, pleśni, samotności.... Kilka na lądzie. Z nostalgii za tym wszystkim. Może któryś z owych zapisków komuś do czegoś się przyda?

W połowie lat osiemdziesiątych, gdy rozwijał się ruch szantowy, Sikorski był w kraju osobą, której teksty poruszały struny zadumy. Autor grał i śpiewał w zespole Stare Dzwony, razem z Markiem Siurawskim, Jerzym Porębskim i Ryszardem Muzajem. Ci muzycy towarzyszyli mu także podczas nagrywania materiału na kasetę „Kołysanie”.

Co zawiera „Kołysanie”? Dziesięć utworów, z których każdy jest innym opowiadaniem, inną historią, zdarzeniem. Wiele z tych piosenek można czasami znaleźć w śpiewnikach żeglarskich. A takie utwory jak „Ballada o Morzu Sargassowym”, „Ballada o wszechżonie”, „Kołysanka dla Janka”, „Porty”, „Jak drzewa...”, „Nostalgia” czy „Kołysanie...” opowiadają o codziennych sprawach, ale przywołują też wspomnienie dawnych rejsów, górskich wypraw. Utwory warte posłuchania i przemyślenia. Nie są to piosenki lekkie, łatwe i przyjemne. Niektóre są dość trudne, inne lżejsze, dowcipne. Można powiedzieć, że – niemal jak w lustrze – w tych dziesięciu utworach odbijają się barwy życia.

Całość kasety jest dobrze zredagowana, utrzymana w podobnym stylu, przerwy między utworami wypełnia szum fal dobijających do brzegu. Okładkę zdobi rysunek autorstwa Marka Siurawskiego, przedstawiający Janusza Sikorskiego.

Drugą kasetą jest wydany na początku lat dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku „Morski Doktor”. Utwory na niej zawarte są nieco szybsze, bardziej rytmiczne, a tematyka podobna do „Kołysania”. Jednak tutaj więcej śpiewa się o pływaniu – o długich rejsach i o powstających podczas nich problemach, przyjaźni, tęsknocie. Słychać szum fal, czuć zapach morza.

We wszystkich piosenkach Janusza Sikorskiego, nieważne, czy mówią o dalekim rejsie, czy o dziewczynie z portowego baru, między wierszami (czy raczej nutami) wyczuwa się optymizm, przekonanie, że będzie lepiej – chociaż dziś jest problem, sztorm, niepogoda – jutro zaświeci słońce. Bardzo ciepłym, wyjątkowym utworem jest skierowana do synka „Kołysanka dla Janka”, która w prosty sposób mówi o sprawach dorosłego życia.

Twórczość pozostała po Januszu Sikorskim osadzona jest wokół spraw morskich, pływania, życia na morzu. To doskonały sposób na wewnętrzne wyciszenie albo inspirację do wyruszenia w góry wysokie lub niskie, wody bliższe lub dalsze.


Janusz Sikorski zmarł w 1995 roku.Janusz Sikorski „Kołysanie”, MC, Kliper 1987; „Morski doktor”, MC, Kliper 1990; „Kołysanie”, CD, MTJ 2001.

Skrót artykułu: 

Mam dwie kasety Janusza Sikorskiego. Pierwsza, pod tytułem „Kołysanie” (niedawno wydana na płycie), ukazała się gdzieś w drugiej połowie lat osiemdziesiątych XX wieku. We wkładce do niej autor pisał:

„Kołysanie” – ten skrawek taśmy to dość intymny brudnopis. Nie ma w nim utworów skończonych, aranżacyjnie wycyzelowanych. Jest jakby kilka kartek z osobistego szkicownika. Pospieszne zapiski wrażeń, marzeń, zamyśleń, złudzeń, uniesień, zdarzeń. W większości powstały na morzu. Z wiatru, piany, jęków kadłuba, chłodu, rdzy, skwaru, lęku, tęsknoty, pleśni, samotności.... Kilka na lądzie. Z nostalgii za tym wszystkim. Może któryś z owych zapisków komuś do czegoś się przyda?

Dział: 

Dodaj komentarz!