Katarzyna Gärtner

"Czar korzeni"
Polskie radio S.A. 2000 PRCD 216

Choć płyta ma niewiele wspólnego z korzeniami w folkowym sensie tego słowa, jest godna polecenia, gdyż podsumowuje historię ludowych inspiracji w ważnym rozdziale polskiej muzyki rozrywkowej - starych, dobrych lat 70-tych, czasów melodyjnych piosenek i niezapomnianych refrenów.

Choć mogłoby się wydawać, że mamy do czynienia z jeszcze jedną próbą "podczepienia" na siłę popu pod modę folkową, Katarzyna Gärtner, autorka muzyki do wszystkich utworów, potrafiła się uczciwie wytłumaczyć z każdej inspiracji. I kto by pomyślał, że aż tak wiele znanych piosenek ma ludową przeszłość? "Powiadają, że jestem ładna" - Podbeskidzie, "Na opolskim rynku" - opolskie, "Małgośka" - warszawskie, "Głowisia" - Górny Śląsk...

Oczywiście są to dalekie echa folkoru (jest może kilka cytatów), bo i nie o folklor tu chodzi. Sama autorka zastrzega: "Nie bójcie się - nie proponuję wam muzyki ludowej". Zamiast tego proponuje "coś swojskiego", feeling, z którym się urodziliśmy. Rzeczywiście jest w tych piosenkach owo "coś", co powoduje, że słucha się ich z przyjemnością. Jakaś życzliwość, ciepło, intuicyjne zrozumienie dla ludowej poetyki i mądrości, dystans i poczucie humoru, to przymrużenie oka, które u Brathanków zmienia się ironiczny grymas. Porównanie z tym zespołem nie jest zresztą przypadkowe, bo obie płyty prezentują ten sam poziom przetworzenia źródła i wtopienia go w nowy kontekst - ten sam a jakże inny.

Niewątpliwie dużym atutem płyty są słowa. Niełatwo w języku polskim napisać śpiewny tekst i niełatwo dopisać do niego muzykę. Ale tutaj się udało. A dodatkowo pojawiła się czysta gwara (np. góralska w "Na sianeczku sianie" i śląska w "Fiku, fik"), nie zatraciły się specyficzne smaczki ludowej poezji (w większości piosenek po trochu) i dosadności, które dodają niektórym utworom nieoczekiwanych zakamarków ("Czy pamiętasz Janku").

Oprócz miłych melodii i urozmaiconych aranżacji słuchacz znajdzie na płycie "Czar korzeni" kilka zaskakujących głosów - m.in. Ewę Szwajlik do złudzenia przypominającą Rodowicz, zadziwiającego Kukiza, uwodzicielską Aidę, Jana Trebunię-Tutkę w roli rasowego rockandrollowca i fachowo chrypiącego Andrzeja Papa-Gonzo z Gangu Olsena. Dużo różnych pomysłów, brzmień, stylów - a wszystko komponuje się w spójną, przemyślaną i przyjemną całość.


Skrót artykułu: 

Polskie radio S.A. 2000 PRCD 216

Choć płyta ma niewiele wspólnego z korzeniami w folkowym sensie tego słowa, jest godna polecenia, gdyż podsumowuje historię ludowych inspiracji w ważnym rozdziale polskiej muzyki rozrywkowej - starych, dobrych lat 70-tych, czasów melodyjnych piosenek i niezapomnianych refrenów.


Autor: 
Dział: 

Dodaj komentarz!