Joanna Słowińska z nowym zespołem

Zapału, muzycznego porywu, mocnego głosu i przekonującej kreacji scenicznej - nie mniej jak zawsze. Mając w pamięci jeszcze do niedawna koncertujących Muzykantów, można się było spodziewać, że małżeństwo Słowińskich w nowym wcieleniu przekona do siebie tak jury, jak i widzów. Tak się stało. Joanna Słowińska z zespołem zdobyła za jednym zamachem trzy wygrane konkursu kwietniowej "Nowej Tradycji" w Warszawie - Nagrodę Grand Prix Festiwalu, Złote Gęśle (nagroda specjalna, ufundowana przez TV Polonia) oraz Burzę Braw, czyli - przyznaną po raz pierwszy w historii festiwalu - nagrodę publiczności.


Skąd w Pani tyle energii?

Joanna Słowińska: Tego nie wiem. Może wtedy, kiedy odkryję źródło, ona zniknie? To energia przyrodzona.


Odnosi się wrażenie, że może Pani grać i śpiewać godzinami...

Mam dobrą zaprawę. Kiedyś cztery-pięć razy w tygodniu grywałam dla ludzi w knajpach po pięć-sześć godzin nieustannie lub z małą przerwą. Po miesiącu daje to sporą ilość przegranych godzin i oczywiście wzmacnia kondycję.


A teraz - jak często Pani koncertuje?

Z nowym składem i nowymi programami - pięć, sześć razy w miesiącu. Wcześniej, przez pewien czas, gdy rozpadł się zespół Muzykanci, mieliśmy niewiele zaproszeń; nikt nie wiedział, co się z nami dzieje, a i sami nie byliśmy pewni, co będzie dalej. Dzisiaj współpracujemy z wieloma doskonałymi muzykami z Krakowa, pojawił się świeży zapał i w ciągu roku powstało kilka nowych programów. Wierzę, że wszystko potoczy się w dobrym kierunku i będziemy grać coraz więcej udanych koncertów.


Czyli zespół Muzykanci już definitywnie nie istnieje?

Tak, nie istnieje i nie będzie koncertował.


Można zapytać, co spowodowało taki stan rzeczy?

Trudno tu wnikać w szczegóły. Po prostu porozchodziły się nasze drogi, głównie artystyczne. Zwyczajnie przestaliśmy grać ze sobą. I tyle.


W takim razie gdzie najczęściej można spotkać Joannę Słowińską z nowym zespołem? W Krakowie jest to zapewne "Scena w Bramie" Teatru im. Juliusza Słowackiego?

Na "Scenie w Bramie" gramy raz w miesiącu. Występujemy tam z programem łączącym pieśni Zygmunta Koniecznego (głównie twórczość teatralną, ale nie tylko) z piosenkami ludowymi w spójnych dla obu tych żywiołów aranżacjach. Aranżacji kompozycji Koniecznego dokonał Jarek Bester [muzyk The Cracow Klezmer Band - przyp. red.], a utworów ludowych Mikołaj Blajda, Michał Jurkiewicz i ja. Razem dało to właściwe spektakl parateatralny, poetycki. Do tego dochodzą teksty takich autorów jak Wyspiański, Osiecka, Bryll. Ten program wyraźnie pokazuje, jak bardzo muzyka Zygmunta Koniecznego inspirowana jest ludowością. Na "Scenie w Bramie" prezentujemy program "międzywojenny", gramy też koncerty okolicznościowe, jak w ostatni Wielki Czwartek "Pasję według Antoniego Rząsy", w scenografii rzeźb wybitnego artysty.


Kiedy zaczęła się Pani współpraca z Zygmuntem Koniecznym?

Dwa albo trzy lata temu zaprosił mnie do swojego dużego projektu "Serce moje gram". Jest to kompozycja powstała na stulecie premiery "Wesela" Wyspiańskiego w Teatrze Słowackiego - rozpisana na orkiestrę symfoniczną, chór i ośmiu solistów. W oratorium tym mam zaszczyt wykonywać partie solowe, komponowane z myślą o moim głosie i ekspresji. Rozsmakowałam się w tej muzyce i chciałam ją mieć przy sobie częściej. Dlatego zrobiliśmy program na mały skład, bez angażowania orkiestry.


Czy Zygmunt Konieczny ma swój udział w tym, co robi Pani zespół i co zaprezentował na przykład na tegorocznej "Nowej Tradycji"?

Nie. On nie ma żadnego udziału w aranżacjach. Czasem nas koryguje, nie wnika jednak w aranżacje. Występ na "Nowej Tradycji" jest już zupełnie autorski, bez współpracy Koniecznego.


To muzyka. A repertuar - teksty?

Repertuar opracowuję ja. To głównie Polska centralna i Podkarpacie. Kieruję się wyłącznie, ale to wyłącznie, wrażeniami estetycznymi i samym tekstem. Jeśli jakiś tekst mnie zauroczy, pozwalam sobie nawet zmieniać do niego melodię, jeśli istniejąca mi się nie podoba. Nie kieruję się kluczem etnograficznym.


Czy konkurs "Nowej Tradycji" to pierwszy, w jakim wziął udział Pani zespół?

Ten zespół tak. I zespół, i program. Gramy teraz premierowe koncerty. To był jeden z naszych pierwszych koncertów na dużej scenie, z profesjonalnym światłem i nagłośnieniem.


Mają Państwo w planach ponowne wzięcie udziału w tego typu przeglądach?

Właściwie, jeśli chodzi o przeglądy konkursowe, w Polsce nie ma tych, na które chcielibyśmy pojechać z takim repertuarem. A jeśli idzie o festiwale - mam nadzieję, że będziemy dostawać propozycje i że będziemy grać. Pomysł przyjazdu na "Nową Tradycję" pojawił się z dwóch powodów. Przez siedem lat jako "Muzykanci" graliśmy program dość zwarty stylistycznie; ciekawa byłam, jak nowy program przyjęty będzie przez publiczność, która już mnie zna. Poza tym po prostu chcieliśmy pokazać to, nad czym pracowaliśmy. "Nowa Tradycja" jest w kraju właściwe jedyną szansą pokazania w ramach konkursu tego, co się robi. Sytuacja na rynku muzycznym jest zła i nie pozwala na normalne funkcjonowanie.


Jestem ciekawa, jak ocenia Pani współkonkursowiczów?

Każdy ma prawo do grania takiej muzyki, jaką uważa za dobrą i właściwą sobie. To subiektywne i trudne, a właściwe niemożliwe do oceniania. Dlatego trudno porównywać, co jest lepsze. Po trosze znam zespoły, które wystąpiły w konkursie. Oczywiście, lubię tego rodzaju granie, choć najmniej bliskie są mi duże rockowe (czy w tę stronę idące) formacje, bo takiej muzyki nie znam i się w niej nie odnajduję. Z pewnością wszystkie te grupy, które przeszły do finału, to bardzo ciekawe propozycje. Wędrowiec robi kolejny eksperyment zupełnie inny od tego, co się dzieje na rynku z muzyką ludową. Propozycję pozostałych finalistów uważam za równie interesującą. Szkoda, że w Polsce tego typu muzyki wiąż jest tak mało.


Dziękuję za rozmowę.
Skrót artykułu: 

Zapału, muzycznego porywu, mocnego głosu i przekonującej kreacji scenicznej - nie mniej jak zawsze. Mając w pamięci jeszcze do niedawna koncertujących Muzykantów, można się było spodziewać, że małżeństwo Słowińskich w nowym wcieleniu przekona do siebie tak jury, jak i widzów. Tak się stało. Joanna Słowińska z zespołem zdobyła za jednym zamachem trzy wygrane konkursu kwietniowej "Nowej Tradycji" w Warszawie - Nagrodę Grand Prix Festiwalu, Złote Gęśle (nagroda specjalna, ufundowana przez TV Polonia) oraz Burzę Braw, czyli - przyznaną po raz pierwszy w historii festiwalu - nagrodę publiczności.

Dział: 

Dodaj komentarz!