Jesteśmy jak most...

Łotewski zespół Auli to w tej chwili jeden z najbardziej znanych przedstawicieli muzyki dudziarsko-bębniarskiej na świecie. Łotysze zbierają pochwały nie tylko za energiczne i widowiskowe koncerty, ale również za oryginalność prezentowanej przez nich muzyki. Ze swoim show dotarli nawet do Chin, gdzie zostali bardzo ciepło przyjęci przez miejscowych fanów. Polska publiczność mogła na żywo docenić smak i kunszt Łotyszów podczas koncertu, który grupa dała na XX Mikołajkach Folkowych, organizowanych co roku w Lublinie. Po koncercie udało mi się porozmawiać z Kasparsem, Normundsem i Mikusem - dwoma dudziarzami i bębniarzem tej łotewskiej formacji.

Wielu dziennikarzy chwali Was za nietypowe podejście do grania muzyki dudziarskiej. Często mawia się, że odświeżacie stylistykę i pokazujecie coś jeszcze nieznanego. Powiedzcie mi, na czym tak naprawdę polega fenomen Auli?
Kaspars Barbals: Odpowiedź wydaje się oczywista. Zwykle kiedy ludzie myślą o muzyce dudziarskiej, wyobrażają sobie Szkotów czy też Irlandczyków, ale my pochodzimy z Łotwy i inspiruje nas łotewska muzyka ludowa, która brzmi zupełnie inaczej niż zwykła muzyka na dudy i bębny. W naszej twórczości czerpiemy z pewnych tradycji dudziarskiej muzyki łotewskiej, której korzenie sięgają wiele wieków wstecz. Są pewne charakterystyczne muzyczne reguły dla tego regionu, które odróżniają go od innych miejsc. Oczywiście robimy wiele naszej własnej muzyki, sami ją komponujemy i tak naprawdę inspirujemy się wieloma różnymi rzeczami. W składzie jest nas 10 osób. Każdy dodaje coś od siebie, gdyż słuchamy naprawdę wielu różnych rzeczy: popu, rocka czy muzyki świata. Jest to też pewien specjalny czynnik, który powoduje, że nasza muzyka odróżnia się od innych zespołów grających w podobnym stylu.

Wasza najnowsza płyta zatytułowana jest "Etnotranss". Czym jest według Was ten etnotranss?
Mikus Čavarts: Nie mogliśmy znaleźć żadnego lepszego słowa, aby opisać nasze brzmienie, nasz image i energię, którą posiadamy na scenie. Nazwa została wymyślona przez jednego z naszych fanów, który użył tego słowa opisując w internecie nasz koncert. Termin ten okazał się początkiem pewnej idei dla naszej nowej płyty i rzeczy, które robimy w chwili obecnej. Tak swoją drogą myślę że ów chłopak trafił w dziesiątkę. "Etnotranss" to świetne słowo na określenie tego co gramy. Ma to także pewne koneksje z naszymi korzeniami i naszą historią, którą w jakiś sposób przekazujemy gdy jesteśmy na scenie.

Kaspars Barbals: Dla mnie z kolei słówko "etnotranss" miało spore znaczenie podczas komponowania i pisania materiału na nową płytę. Był to okres kiedy bardzo długo graliśmy nasze wcześniejsze piosenki, które w większości były utworami ludowymi. Pisanie nowego materiału wpłynęło na nas bardzo dobrze - w końcu mogliśmy trochę odpocząć od tamtych melodii i skupić się na czymś zupełnie nowym. Kiedy zaczęliśmy pracę, byliśmy niemalże jak w transie i myślę, że uczucie, które nam wtedy towarzyszyło można śmiało nazwać "etnotranssem".

Normunds Vaivads: Słowo trans posiada wiele różnych znaczeń. Jedno z nich mówi, że trans to pewien specjalny stan twojego umysłu i emocji. Jeśli dużo i ciężko pracujesz nad czymś i wkładasz w to całe swoje serce, znajdujesz się w pewnej specyficznej kondycji, w transie właśnie. Trans może właśnie oznaczać ten cały nasz wysiłek jaki włożyliśmy w to, żeby opowiedzieć ludziom poprzez muzykę o naszych korzeniach i naszej historii. Nasza muzyka nigdy nie będzie czystą muzyką ludową, ponieważ jest ona różnie rozumiana i niekiedy niesie ze sobą bardzo rozmaite treści - jest wielowątkowa. Znajdziesz tam nie tylko nasze korzenie, ale także nawiązanie do czasów dzisiejszych, ich powiązanie z przeszłością. I tu właśnie trans zaczyna oznaczać coś jeszcze: tak jak mamy trans-amerykę, trans-atlantyk, tak i my coś łączymy, jesteśmy jak most, który łączy wiele rzeczy, czasy dawne z teraźniejszością, kulturę ludową z kulturą dzisiejszą.

Powiedzieliście przed chwilą, że inspirują Was historia, Wasze korzenie i kultura. A jak jest z wykonawcami? Są jakieś grupy, muzycy, którzy wywierają na Was jakiś szczególny wpływ?
Kaspars Barbals: Raczej ciężko będzie nam wskazać inspirującego nas wykonawcę. Szczerze, to wydaje mi się, że nie podążamy za żadnym stylem, nie ma to z resztą według mnie większego sensu. Jesteśmy wierni naszym tradycjom bo tak naprawdę właśnie w naszych korzeniach tkwi ta niesamowita siła i dynamika, którą staramy się przekazać za pomocą muzyki.

Normunds Vaivads: Oczywiście to nie jest tak, że nie słuchamy żadnej muzyki, słuchamy różnego grania i mamy swoich ulubionych wykonawców, ale w naszej twórczości raczej staramy się nie kopiować i nie czerpać bezpośrednich inspiracji. Faktem jest, że na naszych płytach usłyszysz wiele muzycznych stylów, które łączymy, ale żadne raczej nie wynikają z bezpośredniej fascynacji danym wykonawcą.

Mikus Čavarts: Zdajemy sobie sprawę, że w Europie jest wiele zespołów podobnych do nas, które grają muzykę na dudy i bębny, ale prawda jest taka, że my mamy swój własny styl, który mimo iż korzysta z tych samych środków, to jest całkiem odmienny, na swój sposób oryginalny. Mamy wiele własnych ludowych utworów, które są mało znane, mamy również własną, dość charakterystyczną melodykę wywodzącą się z naszych tradycji i właśnie tą odmienność uznałbym za naszą podstawową inspirację.

Na Waszej poprzedniej płycie, "Aulos" z 2007 pojawił się utwór "Ligojami", gdzie prócz charakterystycznych dla Was brzmień pojawił się piękny, kobiecy, operowy wokal. Czy możecie zdradzić do kogo należy ten wspaniały głos i jak doszło do Waszej współpracy?
Kaspars Barbals: To całkiem ciekawa historia. W utworze "Ligojami" wspomogła nas swym głosem solitska z narodowej opery Sonora Vaice. Nasza współpraca wyszła trochę przypadkowo. Pewnego razu spotkaliśmy się w stolicy Łotwy, Rydze, gdzie na jednym z festiwali mieliśmy specjalnie wykonać jeden utwór razem. Po bardzo fajnym występie, trochę później, stwierdziliśmy, że super byłoby nagrać ten numer na płytę. Była to dla nas oczywiście mocno odmienna rzecz od tego co robiliśmy do tej pory, ponieważ jak zapewne wiesz, operowy śpiew w folkowym utworze nie jest czymś często spotykanym.

Normunds Vaivads: W jednym z łotewskich pism napisano o tym utworze, że jest cudowny i że to wspaniałe, że w dudziarskim zespole znalazło się miejsce dla kobiety, która tak fantastycznie operuje swoim wokalem. Na nowym albumie natomiast również współpracujemy z kobietą, tym razem z bardzo znaną pisarką Laimą Muktupavelą, która co prawda nie wspomaga nas swoim głosem, ale za to wspomaga nas swoim piórem.

Kaspars Barbals: To całkiem ciekawa rzecz, bo właśnie te opowieści napisane przez Laimę pozwalają jeszcze lepiej zrozumieć czym tak naprawdę jest etnotranss - nawiązując do Twojego wcześniejszego pytania. Nasza muzyka to spojrzenie na etnotranss 9 facetów i jednej kobiety. Z kolei wiersze i opowieści dołączone do etnotranssu to spojrzenie na to zagadnienie z jeszcze innej strony, ze strony kobiety, Laimy właśnie. Jeśli najpierw posłuchasz sobie muzyki, a potem zagłębisz się w teksty, możesz mieć dwa różne odczucia, ale założę się, że znów będziesz chciał posłuchać płyty, żeby to wszystko sobie ułożyć.

Kiedy jakiś czas temu rozmawiałem z wokalistką i lirnikiem Eluveitie, Anną Murphy, powiedziała mi, że z racji gry w zespole folk metalowym i ta muzyka cały czas jej towarzyszy, po przyjeździe do domu nie chce i nie może jej słuchać. Zastanawiam się jak to jest z Wami? Skoro gracie muzykę folkową, nie czujecie się nią w jakiś sposób znużeni?
Kaspars Barbals: To dość ciekawa kwestia. Ja sam słucham folk metalowej muzyki i jest ona dla mnie bardzo interesująca. Ten nurt wydaje się być w tej chwili bardzo na topie, poza tym jest coraz więcej kapel grających w tym stylu. Z drugiej strony nie dziwię się Annie, bo folk metalu jest teraz strasznie dużo i jeśli tak dalej pójdzie może stać się tak samo nudny jak i muzyka pop - konwencja się wyczerpie. Z muzyką folkową jest całkiem inaczej - to nie jest rodzaj muzyki, którego się słucha bo jest trendy. Nie. Folk po prostu jest. To muzyka bardzo prawdziwa i bardzo osobista. Wiesz, jeśli jest się Łotyszem to z przyjemnością słucha się łotewskiej muzyki ludowej, bo wiesz, że jest ci bliska, wiesz o czym są utwory i rozumiesz ich przesłanie, a te melodie masz po prostu we krwi. Podsumowując, nie wyobrażam sobie, żeby pewnego dnia przestać słuchać muzyki folkowej. Jest to niemożliwe.

Mikus Čavarts: Cóż, wydaje mi się, że pewne struktury i zwyczaje są mimo wszystko podobne: tak na Łotwie jak i w Polsce. Myślę że dzięki temu Polak bez problemu zrozumie i pojmie magię łotewskiej muzyki ludowej, tak samo Łotysz będzie potrafił zachwycić się polską muzyką. To nie tylko muzyka, ale życie, sposób komunikacji między ludźmi.

Normunds Vaivads: Myślę, że muzyka folkowa to pewna manifestacja swoich korzeni, swojego przywiązania do danej kultury. Być może granie muzyki folkowej nie jest zbyt opłacalne, ale jest za to szczere i niesie ze sobą wiele pozytywnych aspektów. To część systemu świata, bowiem każdy naród ma swoją muzykę dzięki której łączy się z innymi.

Odwiedziliście z Auli już wiele miejsc na świecie. Zastanawiam się czy jesteście w stanie wskazać miejsce, gdzie grało Wam się najlepiej i gdzie Wasza muzyka została najlepiej przyjęta?
Kaspars Barbals: Na chwilę obecną wydaje mi się, że najwspanialszą publicznością jaką spotkaliśmy, byli ludzie na Litwie. Litwini to naród bardzo mocno przywiązany do ludowości. Tam nawet młodzi ludzie dobrze znają swoje korzenie i kiedy dla nich grasz wydaje Ci się, że bardzo dobrze rozumieją twoją muzykę. Świetną rzeczą jest to, że są oni bardzo otwarci na różne kultury i brzmienia, są bardzo żywiołowi i spontaniczni, czuć podczas koncertu tą niesamowitą interakcję między zespołem a fanami. Muszę oczywiście dodać, że tutaj w Polsce, dziś wieczorem też było całkiem fajnie (śmiech).

Normunds Vaivads: Interesuję się historią, a w szczególności historią języka, chciałbym dodać, że zarówno Łotwa i Litwa to dwa jedyne kraje na świecie, które używają wciąż bałtyckiego języka. Wydaje się jednak że pomimo to Polacy lepiej znają Litwinów, w końcu kiedyś tworzyliście razem Rzeczpospolitą Obojga Narodów i jakby nie patrzeć to wciąż jest obecne w waszych korzeniach.

Mikus Čavarts: Ja z kolei twierdze, że na koniec każdego naszego koncertu, gdzie byśmy nie byli, jest zawsze fajna interakcja z publicznością. Tu w Polsce ludzie reagowali bardzo żywiołowo i naprawdę mamy nadzieję, że jeszcze nieraz tu wrócimy, aby zagrać razem z Auli.

Kaspars Barbals: Gdziekolwiek jesteśmy, zawsze ma miejsce jeden fenomen. Mianowicie, naszej muzyki chętnie słuchają zarówno dzieci jak i dorośli - tu w Polsce zresztą też tak było. To nie jest tak, że gramy muzykę dla ludzi z jakiegoś przedziału wiekowego. Nie. Gramy dla ludzi, którzy chcą nas słuchać i których interesuje to co robimy. W końcu folk jest bardzo otwartym i pojemnym gatunkiem muzycznym - jest dla każdego, kto zechce się nim zainteresować i go posłuchać.

Dziękuje za rozmowę!

Skrót artykułu: 

Łotewski zespół Auli to w tej chwili jeden z najbardziej znanych przedstawicieli muzyki dudziarsko-bębniarskiej na świecie. Łotysze zbierają pochwały nie tylko za energiczne i widowiskowe koncerty, ale również za oryginalność prezentowanej przez nich muzyki. Ze swoim show dotarli nawet do Chin, gdzie zostali bardzo ciepło przyjęci przez miejscowych fanów. Polska publiczność mogła na żywo docenić smak i kunszt Łotyszów podczas koncertu, który grupa dała na XX Mikołajkach Folkowych, organizowanych co roku w Lublinie. Po koncercie udało mi się porozmawiać z Kasparsem, Normundsem i Mikusem - dwoma dudziarzami i bębniarzem tej łotewskiej formacji.

Dział: 

Dodaj komentarz!