Jak zwykle w czerwcu nad Wisłą

Ogólnopolski Festiwal Kapel i Śpiewaków Ludowych w Kazimierzu nad Wisłą od lat jest największą i najważniejszą w Polsce imprezą dotyczącą muzyki tradycyjnej. Nie tylko dla etnografów, etnologów i innych teoretyków czy fanów, ale głównie dla samych wykonawców tej muzyki - tych wszystkich "babć i dziadków", wiejskich nauczycieli śpiewu i gry na instrumentach, dla lokalnych społeczności, domów kultury, kół gospodyń, które na festiwal czekają, przygotowują się, przechodzą sito eliminacji, aż wreszcie niosą zdobyte trofea na swoje podwórka, zyskując podziw sąsiadów i całej okolicy. W tym roku była to już 47. edycja festiwalu (27. - 30. czerwca) i jak zwykle w ostatni weekend czerwca zgromadziła tłumy w małym miasteczku nad Wisłą.

Były występy na scenie - ciągnące się godzinami przeglądy śpiewaczek, śpiewaków, kapel, zespołów śpiewaczych. Były widowiska obrzędowe, koncerty zaproszonych "gwiazd", był jak zwykle fantastyczny jarmark wyrobów sztuki ludowej i rękodzieła. Był też klub festiwalowy Tyndyryndy, który animował warsztaty muzyczne, zajęcia dla dzieci i wieczorne zabawy taneczne. Zabrakło tylko ogniska na Zamku, który przechodzi remonty i nie wiadomo czy jeszcze kiedyś ta tradycja powróci. No i nie było króla Kazimierza, który w poprzednich latach "tekturowo" uśmiechał się z wysoka do tłumów na rynku.

Festiwal rozpoczął się w czwartek kameralną potańcówką w klubie festiwalowym Tyndyryndy, a od piątkowego poranka ruszyły przesłuchania konkursowe. Dziesięcioosobowe jury pod przewodnictwem prof. Jana Adamowskiego wysłuchało 16 kapel, 28 zespołów śpiewaczych, 16 instrumentalistów, 22 solistów śpiewaków, 23 grupy w konkursie "Duży-Mały" oraz 12 wykonawców w stosunkowo nowej, bo bodaj 2-letniej kategorii folkloru rekonstruowanego. Przyznano nagrody, w tym najważniejszą - Basztę. To duma i honor, marzenie każdego muzykanta i śpiewaka ludowego - na zawsze świadczy o tym, że muzyka tego wykonawcy jest godna szacunku, bo "atestowana". Wśród nagrodzonych w tym roku znalazły się prawdziwe "sławy" środowiska folkowego i tanecznego.

Baszty kazimierskie przyznano w 5 kategoriach:

- wśród kapel wygrała Kapela Braci Tarnowskich z Janiszewa w woj. mazowieckim - wzbudzając gorący entuzjazm wśród fanów z kręgów Domu Tańca. Jest to kapela dobrze znana środowisku tanecznemu, jedna z najlepszych grających zabawy "oberkowe";

- Basztę w kategorii zespołów śpiewaczych dostały "Gałcunecki" - zespół śpiewaczy z Gałek Rusinowskich - również bardzo znany i uwielbiany przez młodzież. Panie z Gałek aktywnie włączają się w działania związane z Festiwalem Wszystkie Mazurki Świata i różnymi projektami młodych muzyków; nauczyły śpiewać połowę "domotańcowych" śpiewaczek;

- za najlepszego solistę instrumentalnego uznano pana Anrzeja Rozeja, skrzypka z Tomaszowa Mazowieckiego;

- Baszta dla solisty śpiewaka powędrowała do pani Michaliny Mrozik z Przejęsławia w woj. dolnośląskim, która wyśpiewała dwie niezwykłe ballady wojenno-obyczajowe i ujęła słuchaczy cudownym uśmiechem i pięknym głosem;

- natomiast w kategorii folkloru rekonstruowanego zwyciężyła Kapela "Młoda Harta" z Podkarpacia, która nie pierwszy już raz prezentowała się na kazimierskim festiwalu, ale chyba właśnie dopiero teraz trafiła w swoją kategorię - nareszcie wyszło na to, że folklor rekonstruują młodzi ludzie w miejscu, z którego wyrastają.

Baszty nie przyznaje się w kategorii Duży - Mały, gdzie w konkursie występują dzieci i młodzież wraz ze swoimi nauczycielami gry czy śpiewu - być może za wcześnie jeszcze na tak "honorne" tytuły, ale nagród zawsze i tu jest dużo. W tym konkursie przyznano cztery I nagrody: Krzysztof Trebunia-Tutka z uczniami z Zakopanego, woj. małopolskie, Maciej Karpuk z kapelą cymbałową "Mazurskie Kwiaty" z Ełku, woj. warmińsko-mazurskie, Czesław Pawlus z Kamilem Wiercigrochem z Żabnicy, woj. śląskie, Stanisław i Szymon Tadla ze Szklar, woj. podkarpackie. Tak więc i tu znanych nazwisk nie zabrakło. Zainteresowanych szczegółami protokołu jury odsyłam na stronę Wojewódzkiego Ośrodka kultury w Lublinie www.wok.lublin.pl

Pojawiły się w konkursie i zdobyły nagrody postaci z Żywiecczyzny, które szersza publiczność miała okazję poznać dopiero niedawno - na koncercie Muzyki ródeł festiwalu Nowa Tradycja. Okazuje się, że w centralnej Polsce niewiele wiadomo o tamtejszych artystach, a muzyka i tradycje tamtych terenów całkiem jeszcze dobrze się mają i odkrywają różne, dotąd nieznane ciekawostki.

Lista nagród na kazimierskim festiwalu co roku jest bardzo długa - przykro wyjeżdżać, niczego nieotrzymawszy. Z jednej strony już samo przejście eliminacji regionalnych to powód do dumy i pozytywna rekomendacja, a z drugiej jednak jadąc do Kazimierza każdy ma nadzieję, że zostanie wyróżniony. Jednak gdy tak się nie stanie, jest jeszcze możliwość startu w konkursie w kolejnych latach. Może lepiej byłoby przyznawać mniej nagród, za to wyższych, niż dziesiątki drobniejszych. Z drugiej strony tak trudno nie docenić tylu wspaniałych artystów, często nieznanych poza swoimi lokalnymi społecznościami.

Od kilku lat na festiwalu działa klub Tyndyryndy, wymyślony przez Remigiusza Mazur - Hanaja z warszawskiego Domu Tańca i animowany przez środowisko tancerzy skupione wokół tego stowarzyszenia. W namiocie przy małym rynku organizowane są zajęcia muzyczne i plastyczne dla dzieci (świetna zabawa w klimatach ludowych), targowisko instrumentów ludowych, warsztaty tańca i śpiewu, a wieczorem potańcówki - czasem do białego rana. Zabawy w klubie festiwalowym budzą we mnie sprzeczne uczucia, bo o ile w czwartek czy piątek nie mają konkurencji, to w sobotę nakładają się czasowo z tradycyjną pograjką na rynku pod sceną. Są tancerze, którym to nie przeszkadza, bo lubią tylko to co znają, doceniając tylko kapele grające w klubie i na rynek nawet nie zajrzą, jednak jest całkiem spore grono i takich, którzy byli na tym festiwalu zanim powstał klub Tyndyryndy i dla nich konieczność wyboru między tańcami na rynku i w namiocie stanowi poważny dylemat. I tu, i tu gra ciekawa muzyka, na rynku jest jedyna w swoim rodzaju atmosfera, której doświadczyć można tylko raz do roku. Z kolei w klubie grają dobrze i jest podłoga do tańca. A wystarczyłoby przesunąć sobotnią zabawę w klubie na dwie godziny później… Co prawda na scenie głównej atrakcje trwają do późna za sprawą zaproszonych gości - w tym roku "gwiazdą" uświetniającą festiwal była Kapela ze Wsi Warszawa, która zagrała świetny koncert z repertuarem z płyty "Nord" i wcześniejszych krążków. W czasie koncertu Kapeli na parkiecie tanecznym w Klubie zapanowała spora dezercja.

W niedzielę, po mszy w farze, festiwal dobiegł końca. Żegnał wszystkich paradą zespołów, rozdaniem nagród, krótkim koncertem laureatów oraz widowiskiem pt. "Lubelszczyzna żegna festiwalowych gości". Przeleciało jak z bicza trzasł. Pozostało jeszcze kupić na pożegnanie ostatniego glinianego kogutka i czekać na... tabor, Jarmark Jagielloński, Mazurki, ...? - coś co wypełni pustkę po "kolorowych jarmarkach".

Skrót artykułu: 

Ogólnopolski Festiwal Kapel i Śpiewaków Ludowych w Kazimierzu nad Wisłą od lat jest największą i najważniejszą w Polsce imprezą dotyczącą muzyki tradycyjnej. Nie tylko dla etnografów, etnologów i innych teoretyków czy fanów, ale głównie dla samych wykonawców tej muzyki - tych wszystkich "babć i dziadków", wiejskich nauczycieli śpiewu i gry na instrumentach, dla lokalnych społeczności, domów kultury, kół gospodyń, które na festiwal czekają, przygotowują się, przechodzą sito eliminacji, aż wreszcie niosą zdobyte trofea na swoje podwórka, zyskując podziw sąsiadów i całej okolicy. W tym roku była to już 47. edycja festiwalu (27. - 30. czerwca) i jak zwykle w ostatni weekend czerwca zgromadziła tłumy w małym miasteczku nad Wisłą.

Dział: 

Dodaj komentarz!