Jak wygina się wiklina

Plecionkarstwo jest jednym z najstarszych rzemiosł, jakich nauczyła się ludzkość. Stało się tak przede wszystkim ze względu na dostępność surowca oraz użyteczność wyrobów. Mimo sędziwego wieku plecionkarskie rzemiosło jest ciągle popularne. Wiklinowy fotel lub stojak na kwiaty, wykonana z rogożyny miseczka czy słomiana zabawka są nie tylko gustowne, ale także całkowicie ekologiczne, ponadto stają się modne. Dlatego Paweł Grunert, twórca nowoczesnych wyrobów plecionkarskich, pisze: "Wiklina wygina się i ludowo i designersko".

Plecionkarstwo było tematem przewodnim tegorocznej edycji Jarmarku Jagiellońskiego. W czasie festiwalu można było podziwiać wystawę "Niech się plecie", która została zorganizowana w ramach projektu "Plecionkarskim szlakiem Wisły" i opierała się na badaniach etnograficznych prowadzonym na tym terenie. Cel, jaki przyświecał organizatorom to pokazanie ludzi przez pryzmat ich dzieł, dlatego można było podziwiać nie tylko kunsztowne wytwory mozolnej plecionkarskiej pracy. Plotły się także opowieści twórców o ich życiu i zawodzie, w postaci zdjęć, cytatów, nagrań i filmu. Obok tradycyjnych wyrobów na wystawie zaprezentowano także etno-design, np. torbę wyplataną z papieru gazetowego i filcu, gazeciany koszyk z wełnianym wykończeniem czy tron patyczków. Tradycja splotła się wiec z modą i recyklingiem.

O tym, że plecionkarstwo było tematem przewodnim tegorocznej edycji Jarmarku Jagiellońskiego, można było przekonać się także za sprawą wiklinowych towarzyszek, która zyskała złota kura - symbolem imprezy. Pod Trybunałem Miasta stanęły dwie kury wykonanie z wikliny przez Marię i Ryszarda Machowskich z Rudnika nad Sanem.


Magdalena Wójtowicz: Czy może Pan opowiedzieć o kolejnych etapach powstawania kosza czy fotela?
Ryszard Machowski: To bardzo długa droga. Chodzi o wiklinę, musi być posadzona, musi być wiklin ścięta, wysortowana, wygotowana, wykorowana, wysuszona, później zrobiona. I pani zobaczy ten wyrób dopiero po tej długiej drodze. […] Nie może być nawożona, faszerowana chemią, bo będzie krucha, urośnie wysoko, ale będzie krucha.

MW: A kolory?
RM: Jasne wyroby to jest wiklina gotowana, korowana. Ciemne wyroby z kolei to wiklina sucha, zaparzana, niekorowana, ona jest bardziej odporna. Nadaje się na zewnątrz. […] Wpierw powstaje wzór. A później od tego wzoru, jeśli go zaakceptuję, wyrabia się formy… Ja dziś bardziej interesuję się wikliną artystyczną. […]

MW: Jak te kury powstały tak od początku do końca?
RM: Najpierw otrzymaliśmy zamówienie, później żona myślała jak zrobić.

MW: Pani rysuje pomysły?
Maria Machnowska: Tak. Później na podwórku na pisaku rysujemy tę kurę, jej kształt. Później przychodzi składanie konstrukcji metalowej, bo to jest wzmocnione, sama wiklina jest słaba. I tak się zaczyna od początku, wyplata się, wyplata, aż zdenerwuje się człowiek, kiedy mu coś nie wychodzi, odchodzi na trochę, potem z powrotem wraca, dalej robi. Tak powstała ta kura. To nie jest męczące, tylko trzeba myśleć, bo się popełni jeden błąd i już nie wyjdzie kształt. […]

MW: Czy to trudna sztuka?
RM: Ja nie mogę powiedzieć, czy jest trudna. Żona może powiedzieć, bo nigdy nie miała do czynienia z wikliną, ale teraz ma i może powiedzieć, czy jest trudna.

MW: Czy w Pana rodzinie ktoś wcześniej to robił?
RM: Rodzice od kiedy pamiętam. […] Od kiedy weszły te plastikowe kosze wiklina straciła, ale teraz znowu ludzie do niej wracają. Do sklepu wolą iść z koszykiem, nie idą już po reklamówkę.

MW: Pani Mario, czy to trudna sztuka?
MM: Kiedy wyszłam za mąż pracowałam, mąż to robił, ja nie miałam czasu. Próbowałam, uczyłam się. Można powiedzieć, że nie [trudna, przyp. MW] tylko trzeba trochę chęci.

MW: Cierpliwości?
MM: Dużo pracy, to jest naprawdę bardzo ciężka praca.

Plecionkarstwo to także wyroby ze słomy. Mistrzyni tej sztuki - Helena Kołodziej z Wielgolasu w czasie Jarmarku Jagiellońskiego prowadziła warsztaty, prowadziła także własne stoisko. Miałam więc niepowtarzalną okazję, by z nią porozmawiać:

Skąd pani posiada tę umiejętność wyrobów ze słomy i wykonywania plastyki obrzędowej?
Ozdoby, w ogóle wszystkie te na ścianę, jak robiło się kiedyś do mieszkania, to wszystko od babci. Babcia robiła, najwięcej czasu miała, to uczyła wnuczki. Bo mama to tam musiała gospodarować. Mama też umiała. Moja mama nawet rzeźbiła i brat rzeźbił, ale babcia najwięcej czasu miała i robiła z nami te ozdoby choinkowe. Sąsiadka znowu pisanki pisała na Wielkanoc, palmy robiła. I od tego się zaczęło w dzieciństwie. A potem zostałam przyjęta w 1974 do Stowarzyszenia Twórców Ludowych to już robiłam na konkursy, na kiermasze, na wystawy. I teraz też, nawet za granicą byłam z prezentacją. Byłam we Francji i w Niemczech z ozdobami choinkowymi. […]

Proszę mi opowiedzieć co znajduje się na stoisku i jak to pani tworzy? Może zacznijmy od tego, co pokazywała pani na warsztatach, czyli od aniołków i czarownic.
Tak, to właśnie czarownice, aniołki, bombki, sopelki, laleczki, takie Lubelanki w strojach niby tkanych z wełny, ale one są ze słomy całe. I szopki na Boże Narodzenie, kwiaty z kłosów, ozdoby na ścianę na słomie i na wiklinie też z suchych kwiatów.

Jak przygotowuje się słomę do tego, żeby zrobić z niej ozdoby?
Na ozdoby choinkowe i w ogóle na kapelusze najlepiej nadaje się słoma żytnia. Żyto się kosi albo sierpem, albo kosą, ale kosą to już jak więcej, najlepiej sierpem, bo się nie połamie. Garściami się układa cieniutko na słońcu, na ściernisku, na rosie i się przekręca te garście tak z tydzień, jeśli jest pogoda, bo jeśli zbraknie pogody i deszcz, to trzeba zbierać i pod stodołę, chociaż pod okap, żeby nie zmokło, bo na deszczu to się zepsuje. Sczerniałoby, a na słońcu i na rosie to tak ładnie wybieleje, jak tu widać. Tylko ja dużo przygotowuję tej słomy obecnie, bo już całą rodziną robimy, synowie robią i wnuczki robią, to dużo tej słomy. To już kosą kosimy to żyto, jeszcze zielonkawe i z zieloności właśnie musi wyschnąć na słońcu na rosie, a dopiero jak nie jest jeszcze takie bielusieńkie, z dużej garści tak nie wybieleje dobrze, to się wygotowuje. Trzeba pociąć, kolanka poodcinać, liście pościągać, kłosy pociąć osobno. Kłosy właśnie używamy na te kwiatki, żeby się nie marnowały, a tę słomę się posortuje, każdy kawałeczek osobno, od dołu na gwiazdki, na jakieś tam pająki, łańcuchy, bo jest grubsza i sztywniejsza. Ze środka na kapelusze, na uplotki do aniołków, te korony. A od kłoska znowu na aniołki, na bombki, na te sopelki plecione, to od kłoska ta część była. Kiedy to wszystko jest już posortowane, powiązane w pęczki, to jeszcze kładę do pęczka, dodaję wody utlenionej tak pół na pół z wodą i gotuję tak około dwóch godzin jeszcze tą słomę. No i potem wiesza się, suszy na słońcu i już jest gotowa do wyrobów. Także z samym przygotowaniem jest już bardzo dużo pracy.

A czy barwi się słomę?
Tak, a na laleczki czy jakieś gwiazdki to się barwi w barwnikach od bawełny, ale też gotuje się normalnie jak materiał. […]

A te koziołki?
To są lubelskie koziołki, to już robimy ze słomy, żeby tu w Lublinie nie brakło. To już ta słoma jest niewybielana w tych koziołkach, naturalna taka, jak na słońcu by wybielała.

Proszę powiedzieć po kolei jak zrobić takiego koziołka?
Najpierw robi się brzuch, bierze się pęk słomy, wiąże się brzuch i tylne nogi, ogon, potem przednie nogi, a potem na końcu szyje, głowę i rogi zaplata się w warkocze.

Czy cieszą się dużym powodzeniem?
Tak, bardzo dużym. […] A Dzidek nawet takie beczki szył [ze słomy, przyp. MW]. Spaliśmy nieraz w takiej beczce w lecie. Była położona, do połowy była pościelona słomą, no i te pasiaki, te kilimy robiło się lniane z pasków, szmatek z lnu i nici lnianych. Zaścielało się tym kilimem poduszkę, drugim się zaścielaliśmy i w troje dzieci, dwóch braci i ja i spaliśmy w tej beczce w nocy w stodole. Jaka to radocha była!

Dziękuję za rozmowę.
Skrót artykułu: 

Plecionkarstwo jest jednym z najstarszych rzemiosł, jakich nauczyła się ludzkość. Stało się tak przede wszystkim ze względu na dostępność surowca oraz użyteczność wyrobów. Mimo sędziwego wieku plecionkarskie rzemiosło jest ciągle popularne. Wiklinowy fotel lub stojak na kwiaty, wykonana z rogożyny miseczka czy słomiana zabawka są nie tylko gustowne, ale także całkowicie ekologiczne, ponadto stają się modne. Dlatego Paweł Grunert, twórca nowoczesnych wyrobów plecionkarskich, pisze: "Wiklina wygina się i ludowo i designersko".

Dział: 

Dodaj komentarz!