Jak chorobę "zaszeptać", czyli magiczne rytuały w medycynie ludowej

Od niepamiętnych czasów człowiek łączył wszelkie schorzenia z efektami działania demonów, czarownic, diabłów, które w sposób niewytłumaczalny dla prostych ludzi zsyłały na nich chorobę. Brak odpowiedniej opieki medycznej oraz katastrofalny stan higieny sprawiały, że ludność (zamieszkująca najczęściej tereny wiejskie) w walce z chorobami opierała się na lecznictwie domowym. W terapii stosowanej w obejściach leczono pospolite schorzenia, uznawane za uleczalne. Kiedy najprostsze sposoby nie pomagały, wierzono, że choroba pochodzi z zaczarowania lub jest karą za popełnione winy i grzechy, potrzebna była wtedy pomoc „specjalisty”.

„Specjalistami” mogącymi pomóc w niewytłumaczalnej chorobie byli wiejscy znachorzy, którzy będąc dobrymi psychologami znającymi się na leczniczej mocy ziół, zaklęciach, siłą sugestii oraz modlitwą pomagali przezwyciężyć choroby i dolegliwości. Wśród wiejskich znachorów z czasem rozwinęły się specyficzne „specjalizacje”, które zaspokajały wszelkie potrzeby związane z ludowym lecznictwem.

Na szczycie hierarchii stali guślarze, zwani też „wróżami”, obdarzeni zaufaniem i szacunkiem chłopów. Zajmowali się odprawianiem guseł, czarów oraz zażegnywaniem i zamawianiem wszelkich chorób. Tuż po guślarzach w hierarchii plasowali się owczarze, zajmujący się leczeniem ludzi i zwierząt. Posługiwali się różnymi formami zażegnywań, aby odpędzić burzę, zawieję, wichry, deszcz, pioruny, wściekliznę od zwierząt. W gronie wiejskich medyków znajdowali się również zielarze – leczący różnego rodzaju naparami i mieszankami ziół, akuszerki zajmujące się odbieraniem porodów i kobiecymi chorobami oraz domorośli dentyści i chirurdzy. W otoczeniu wymienionych znawców technik medycznych zaszczytne miejsce zajmowały szeptuchy.

Szeptuchy były to osoby zajmujące się leczeniem różnego rodzaju chorób i odczynianiem uroków. Nazwa szeptucha wzięła się od kobiet szepczących modlitwy i zaklęcia podczas magicznych rytuałów. Szeptuchy – w zależności od regionu – nazwane były także wiedźmami, babkami, starymi, czarownicami, zamawiaczkami lub wróżbitkami. Schorzenia, z którymi potrafiły sobie poradzić zamawiaczki są wszelakiego rodzaju. W czasie rytuałów dominował pierwiastek magiczno-religiny, połączony ze stosowaniem siły sugestii i ziołolecznictwa.

W dalszej części artykułu postaram się nieco przybliżyć działalność wiejskich znachorów, podając sposoby leczenia niektórych dolegliwości:


Odlewanie kolki:

Białko należało wylewać do wody przez witki brzozowe (często zawinięte w pierścień, bądź ułożone na krzyż), do trzeciego razu. Białko wlewali do pół szklanki wody i pokazywała się taka szpila, czynność należało powtórzyć trzy razy, a następnie wodę wylać na rozstajne drogi.


Zamawianie na łuszczkę (choroba oka, w pierwszej fazie zwana pieniążkiem):

Znachorka żegnała oko krzyżem świętym trzy razy i chuchała trzy razy na łuszczkę oka tak, aby nie weszła w źrenicę. Potem po cichu odmawiała:
„Sła Náświęcó Panięnka z Panem Jezusen druzką,spokała się z pieniążkiem i łuską.
Pyta się: –Kęj idziecie?
– Idziem ludziám ocy zasłaniać.
– Ludzie ocuw nie zasłániájcie,
idźcie na góry, na lasy,
w morzu wodę pijcie,
kamienie drobne zbijcie”.
Pacjent i znachorka odmawiali razem trzy razy „Zdrowaś Mario”.

Zamawianie żółwia (jest to choroba krowy – wrzód, czyrak, powiększone gruczoł):

Trzeba mieć skorupkę jaką bądź lub różaniec na pogotowiu, odmówić troje anielskiego pozdrowienia do świętego Mikołaja, a wreszcie tymi słowami zakląć:
„Jest tu żółw, co ma siedem głów?
Od siedmi do sześci,
od sześci do pięci,
od pięci do cztérech,
od cztérech do trzech,
od trzech do dwóch,
od dwóch do jednego
a od jednego do nic,
a ty, żółwiu, do ziemi kic”.
Po tym zaklęciu należy z lewej ręki członkami (od palców) trzy razy żółwia wyciąć (uderzyć) i określić różańcem lub skorupką, według tego, co się ma pod ręką.

Poza „leczeniem” różnych schorzeń, szeptuchy zajmowały się także odczynianiem uroków. Uroki rzucali najczęściej „obcy” z „nieludzkim poglądem”, czyli „złym spojrzeniem”. Zgodnie z wierzeniami dreszcze i nagłe bóle żołądka pochodziły zwykle „od urzeku”. Aby je zażegnać szeptucha wyciągała z ognia trzy żarzące się węgielki, odmawiała nad nimi tajemnicze zaklęcia i wrzucała pojedynczo do kubka z wodą. Potem wodą tą obmywała twarz pacjenta „od lewego do prawego” ucha „do trzeciego razu”, dając choremu do picia trzy razy tę wodę. Po zakończeniu zabiegu resztę wody z węgielkami wylewała do pieca w ogień i szybko stawiała kubek do góry dnem.

W czasie zażegnywania uroków stosowane były specjalne formułki magiczne mające pomóc w odczynieniu:

„Miała Święta Otolija trzy córki:
jedna przędła (tu zażegnywaczka zwija swój fartuch w jeden fałd)
druga motała (tu zwija drugi fałd)
a trzecia urok (tu zwija trzeci fałd)
świętym pańskim odczyniała.”

Po wymówieniu ostatniego wersu szeptucha przed oczami zauroczonej osoby niespodziewanie rozwijała z szelestem fałdy.

 

Choć wydawać by się mogło, że czasy leczenia się u babek przeminęły bezpowrotnie, to na Podlasiu ciągle można spotkać szeptuchy. Najwięcej kobiet znających się na zamawianiu mieszka w Grabowcu, Orli, Malinnikach, Torfiłowcach – wsiach położonych na południowy wschód od Bielska Podlaskiego. Najbardziej znaną znachorką na Podlasiu jest Wala mieszkająca w Orli. Przed jej domem zawsze ustawiony jest sznur samochodów, w których ludzie godzinami oczekują na spotkanie i zamówienie choroby. Szeptaniem modlitw zajmują się zazwyczaj kobiety, choć one same przyznają, że mężczyźni robią to lepiej. Do tych wyjątków należy pan Paweł, który dar zamawiania odziedziczył po matce; zmawia od wszystkich nieszczęść, ale specjalizuje się w różyczce.

Choć niesamowity postęp medycyny, który dokonał się przez ostanie stulecia pozwolił człowiekowi wytłumaczyć i przezwyciężać wiele schorzeń, nadal w mentalności niektórych ludzi pozostało przekonanie o magicznym pochodzeniu choroby. Kiedy konwencjonalne sposoby leczenia zawodzą na wschodnich krańcach naszego kraju ludzie nadal ustawiają się w kolejki do zamawiaczek, wierząc, że magiczna moc słowa i „szeptanie” modlitw pozwoli na przegonienie złego ducha lub odczynienie uroku.

 
Bibliografia:
Anna Engelking, „Rytuały słowne w kulturze ludowej. Próba klasyfikacji”, Język a kultura, t. 4 1991 s. 75-85.Jowita Flankowska, „Szepty na biesy”, Polityka nr 4 2008 s. 116.
Włodzimierz Piątkowski, „Naturalne sposoby leczenia”, Wrocław 1984.
Elżbieta Szot-Radziszewska, „Sekrety ziół. Wiedza ludowa, magia, obrzędy, leczenie”, Warszawa 2005.
Beata Walęciuk-Dejneka, „Magiczne sposoby leczenia w tradycyjnej medycynie ludowej. Symbolika słów i gestów w aktach zażegnywania, zaklinania i zamawiania choroby”, Między literaturą a medycyną. Red. nauk. Eugenia Łoch, Grzegorz Wallner, Lublin 2005 s. 67-76.
Skrót artykułu: 

Od niepamiętnych czasów człowiek łączył wszelkie schorzenia z efektami działania demonów, czarownic, diabłów, które w sposób niewytłumaczalny dla prostych ludzi zsyłały na nich chorobę. Brak odpowiedniej opieki medycznej oraz katastrofalny stan higieny sprawiały, że ludność (zamieszkująca najczęściej tereny wiejskie) w walce z chorobami opierała się na lecznictwie domowym. W terapii stosowanej w obejściach leczono pospolite schorzenia, uznawane za uleczalne. Kiedy najprostsze sposoby nie pomagały, wierzono, że choroba pochodzi z zaczarowania lub jest karą za popełnione winy i grzechy, potrzebna była wtedy pomoc „specjalisty”.

Dział: 

Dodaj komentarz!