Impreza z charakterem

Lubelski festiwal muzyki inspirowanej folklorem każdego roku, od jedenastu lat, przyciąga sympatyków folku z całej Polski. W swoich założeniach, od początku istnienia, ma na celu przybliżenie kultury ludowej, a szczególnie jej nowych muzycznych przejawów, współczesnemu odbiorcy. O „Mikołajkach Folkowych” 2001 opowiada Bogdan Bracha - współtwórca festiwalu, lider Orkiestry św. Mikołaja.


Jakie są Twoje refleksje po ostatniej edycji lubelskich „Mikołajków”?

„Mikołajki Folkowe” są oczywiście szczególnie ważnym miejscem i datą dla muzyki folkowej, ale to nie wszystko. Ta impreza, z charakterem i klasą, znalazła sobie miejsce w kalendarzu kulturalnym nie tylko Lublina. W tym roku na „Mikołajkach” działo się dużo, może więcej niż zwykle. Wprawdzie nie odbył się konkurs na Folkowy Fonogram Roku, pojawiły się za to takie inicjatywy jak Klub Filmowy czy Klub Festiwalowy – programowo niezależna scena, na której odbyło się kilka kameralnych, bardzo ciekawych koncertów.

A losy Folkowego Fonogramu Roku?

Konkurs na Fonogram został przekazany Radiowemu Centrum Kultury Ludowej w Warszawie i odbędzie się w tym roku na festiwalu „Nowa Tradycja”. Uznaliśmy, że będzie lepiej dla rozwoju tej idei, jeżeli zostanie ona osadzona w stolicy. Tak już jest w naszym kraju – wiele wydarzeń o charakterze ogólnopolskim, a taki zasięg ma ten konkurs, najlepiej realizuje się właśnie w Warszawie. Ludzie są przyzwyczajeni do tego, że centralne akcje powinny odbywać się w stolicy. Dla Fonogramu najważniejsze jest to, że oddaliśmy go w dobre ręce i że nastąpi jego rozwój, a na tym nam najbardziej zależy.

„Mikołajki Folkowe” mają jeszcze jeden konkurs – „Scenę Otwartą”.

„Scena Otwarta” została powołana do życia wiele lat temu po to, żeby stworzyć miejsce prezentacji dla zespołów muzycznych inspirujących się folklorem. Działo się to w czasach, gdy takich miejsc nie było. Teraz sytuacja jest inna. Konkurs jednak odbywa się swoim pędem, w podobnej formule, w której został powołany do życia. Biorąc za wyróżnik liczbę uczestniczących w nim podmiotów można było mówić o stałej tendencji wzrostu. To, że nie zaobserwowaliśmy tego w tym roku, nie jest, sądzę, powodem do zmartwień i twierdzeń, że zespołów nie przybywa, więc muzyka folkowa przeżywa jakiś kryzys. Tego typu zjawisko można będzie dopiero ocenić z perspektywy jeszcze jednej, dwóch edycji, albo w oparciu o analizę kilku różnych festiwali. Od początku swojego istnienia koncert Scena Otwarta był konkursem. Taki właśnie mieliśmy pomysł na animację ruchu folkowego. Z perspektywy dziesięciu lat, gdy patrzymy na muzyczne drogi grup, które debiutowały i zostały zauważone na poważnej scenie, właśnie u nas, na „Mikołajkach”, stwierdzamy, że był to pomysł trafiony. Konkurs zawsze stwarza dodatkową motywację. Duch współzawodnictwa staje się motorem rozwoju. Oczywiście, jeśli stających do oceny muzyków cechuje pewien dystans i zrozumienie mechanizmu konkursu, ponieważ zawsze, gdy ktoś wygrywa, ktoś musi przegrać. Gdy ktoś jest wyróżniany, czyjś występ musi przejść bez echa. Konkurs ma swoje brutalne zasady – trochę jak w sporcie.

Pojawiają się czasem kontrowersyjne opinie, co do celowości organizowania konkursów w sztuce. Mimo tego, takie „zawody” były i będą. Animatorzy ruchu folkowego ich nie wymyślili. To swobodna forma. Od wyników osiągniętych w czasie występów konkursowych właściwie nic nie zależy, ale jednocześnie może zależeć bardzo wiele. Skoro znajdują się ludzie chętni do grania, to widocznie są one potrzebne. My, ze swojej strony, mamy nowe pomysły, być może zaproponujemy rozszerzoną formułę konkursu, ale jeszcze za wcześnie, by o tym mówić.

Co sądzisz o tegorocznym werdykcie jury – rozdzieleniu wyróżnień i nieprzyznaniu nagród?

Odebrałem ten werdykt jako zbyt surowy. Czy narzędziem oceny stosowanym przez jurorów może być skala porównań do tego, co się dzieje na całej scenie folkowej w Polsce, czy też tylko to, co dotyczy konkretnie jednego koncertu? Na to pytanie musieli przede wszystkim odpowiedzieć sobie jurorzy, zanim przystąpili do jakiejkolwiek oceny. Niełatwo być jurorem. W końcu zdecydowano się jednak na porównania i stało się to, co się stało. Chyba była to słuszna droga, bo „Mikołajki Folkowe” i ich „Scena Otwarta” to również impreza kreująca kierunki rozwoju folku. Szkoda, że to wszystko, o czym mówię na podstawie swoich dyskusji z jurorami przeprowadzonych już po ogłoszeniu werdyktu, nie zostało wyraźnie zapisane w protokole konkursu. Myślę, że z tego mogło wyniknąć niezrozumienie i poczucie surowości, o którym mówiłem wcześniej. Z drugiej strony konkurs jest po to, żeby zachęcać ludzi do muzykowania. Wydaje mi się, że po tym konkursie mogli się młodzi muzycy nieco zniechęcić albo po prostu było im przykro.

Jury ma niezaprzeczalne prawo do subiektywnego osądu. Często werdykty są kontrowersyjne, publiczność ma swoich ulubieńców, dziennikarze swoich, a jurorzy jeszcze innych – takie spory to dodatkowa atrakcja wielu przeglądów.

Jak widzisz „Mikołajki Folkowe” w przyszłych latach?

Myślę, że wszyscy organizatorzy festiwali z ideą, a „Mikołajki” właśnie takie są, muszą przemyśleć sprawy programowe i odnieść je do ogólnej sytuacji. Uważam, że muzyka folkowa została już spopularyzowana i teraz trzeba myśleć nad dalszym etapem jej rozwoju i powinno się to przełożyć na dobór repertuaru festiwali. Jeżeli folk ma się dalej rozwijać, musi bronić się jako muzyka. Nie tylko o tym trzeba jednak pamiętać. Dla mnie i dla wielu ze środowiska Orkiestry św. Mikołaja folk jest tak naprawdę nie tylko samą muzyką, nie samymi dźwiękami. To przede wszystkim sposób życia i atmosfera spontanicznej twórczości. O tym, jak to wszystko pogodzić i zachować rozmawialiśmy dużo przed „Mikołajkami” 2001, a sam festiwal został zorganizowany już po tych przemyśleniach. Uważam, że słusznym było poszerzenie formuły festiwalu o dodatkowe elementy, jak Klub Festiwalowy, czy Filmowy – prezentowane w nim filmy pozwoliły wyjść gdzieś poza „Chatkę Żaka”, w odległe miejsca, które mogą zainspirować i czegoś nauczyć. Zamierzamy dalej iść w tym kierunku podczas przyszłych edycji „Mikołajków Folkowych”.

Skrót artykułu: 

Lubelski festiwal muzyki inspirowanej folklorem każdego roku, od jedenastu lat, przyciąga sympatyków folku z całej Polski. W swoich założeniach, od początku istnienia, ma na celu przybliżenie kultury ludowej, a szczególnie jej nowych muzycznych przejawów, współczesnemu odbiorcy. O „Mikołajkach Folkowych” 2001 opowiada Bogdan Bracha - współtwórca festiwalu, lider Orkiestry św. Mikołaja.

Dział: 

Dodaj komentarz!