Kaseta zawiera ponad 56 minut muzyki huculskiej w 24 porcjach - dużo jak na kasetę nagraną "fabrycznie". Nie jest to jednak jedyny powód, dla którego ktoś, kto kupi "muzyki i śpiewanki" będzie zadowolony. Wydawcy kasety, czyli Towarzystwo Karpackie i Orkiestra Świętego Mikołaja, dołożyli bowiem wszelkich starań, by pierwsze na polskim rynku wydawnictwo z huculską muzyką było bez zarzutu nie tylko pod względem ilości, ale i jakości.
Najstarsze z nagrań na kasecie pochodzą z Festiwalu Muzyku Ludowej "Mikołajki Folkowe", który odbył się w 1993 roku. Można na nich usłyszeć cały zespół huculskiej "muzyki troistej", czyli kapelę składającą się z cymbałów, skrzypiec, sopiłki i bębna. Bęben stąpa ciężko i stanowi rytmiczno-basową podstawę kapeli, zastępując w tej roli basy, które nigdy w huculskiej muzyce nie występują. Wspomaga go zagęszczając rytm niewielki talerzyk. Instrumentami solowymi w muzyce troistej są współcześnie skrzypce i sopiłka. One to na zmianę mogą pełnić rolę wiodacą; raz prowadzą skrzypce przy ptasim trylowaniu sopiłki, a innym razem sopiłka np. ze skrzypcowym sekundem w tle. Cymbały zwykle grają akordy wypełniając aranżacyjną i brzmieniową lukę między grzmotami bębna, a ćwierkaniem instrumentów solowych.
W odniesieniu do kapeli Romana Kumłyka to oczywiście jedynie teoria. Jego zespół jest bowiem rodzajem huculskiej "supergrupy", której każdy członek tak naprawdę jest solistą i fachowcem od gry na swoim instrumencie i każdy z nich na koncercie ma okazję to udowodnić. Aranżacje Kapeli są więc nieco bardziej rozbudowane i złożone niżby sugerował powyższy opis. Sam Mistrz jest przede wszystkim doskonałym skrzypkiem, ale słuchając innych nagrań na kasecie trudno to zauważyć, gdyż gra on świetnie także na wielu innych instrumentach.
Można więc na "muzykach i śpiewankach" znaleźć samodzielne nagrania tełenki (niewiarygodny instrument pasterski - zwykła rurka, gra się na niej jedna ręką), dwojnicy, drymby, flojyry, skrzypiec i kozy (to takie huculskie dudy), a nawet sygnałów sławnej trembity, której dźwięk na kasecie naśladują skrzypce. Dzięki technice wielośladowej udało się zmiksować niektóre z tych nagrań ze sobą tak, że splatają się ze sobą np. dwa motywy skrzypcowe albo dwie drymby. Obok tej rozmaitości brzmień instrumentalnych jest też na kasecie kilka piosenek; jest np. śpiewanka "bohadzka" śpiewana przez Romana z charakterystycznym "zacinaniem się", są kolędy z pauzą na wzięcie oddechu w środku wyrazu, są też kołomyjkowe przyśpiewki. Żywiołowe fragmenty mikołajkowego koncertu przeplatają się w dość przemyślany sposób z nagraniami studyjnymi, a te z kolei zaskakują swoją różnorodnością. Całości kasety dopełnia estetyczna okładka z obszernymi informacjami, starannie zredagowana tak, by zawrzeć rzeczy najpotrzebniejsze, a jednocześnie oddać - i uzupełnić - klimat jaki tworzy muzyka.
Nagrań studyjnych dokonano w studiu "Izabelin" w tym roku, zaraz po lipcowej wizycie Romana Kumłyka w Jaworniku, gdzie właśnie kończył się turnus rehabilitacyjnych wczasów dla muzyków folkowych. Może to złudzenie, ale chyba zostało na tej kasecie coś z klimatu jawornickiej bazy i tegorocznego kapryśnego - ale jednak - lata.
Kaseta zawiera ponad 56 minut muzyki huculskiej w 24 porcjach - dużo jak na kasetę nagraną "fabrycznie". Nie jest to jednak jedyny powód, dla którego ktoś, kto kupi "muzyki i śpiewanki" będzie zadowolony. Wydawcy kasety, czyli Towarzystwo Karpackie i Orkiestra Świętego Mikołaja, dołożyli bowiem wszelkich starań, by pierwsze na polskim rynku wydawnictwo z huculską muzyką było bez zarzutu nie tylko pod względem ilości, ale i jakości.