Gwiżdżący kogucik, konik na biegunach i inne trzeszczydła

Może warto na chwilę powrócić do magicznych czasów dzieciństwa, gdy jedną z rzeczy najbardziej nam bliskich były zabawki. Początkowo wykonywali je z nami rodzice. Łupinka orzecha służyła do zrobienia łódki, a z kasztanów i żołędzi, połączonych zapałkami, powstawał ludek...


Zastanawiające jest to, że w innych, odległych od Polski krajach, maluchy bawią się zabawkami podobnymi do naszych. Nie zostały one jednak zapożyczone z Europy, w różnych krajach ludzie potrafili wymyślić podobne rzeczy. Należą do nich chociażby, tak bardzo zbliżone wyglądem do polskich, indiańskie bączki, pochodzące z wenezuelskiej dżungli i z peruwiańskich wiosek. Niektóre z nich wykonano jeszcze przed przybyciem Europejczyków do Ameryki. Podobnie nie są zapożyczone z Europy meksykańskie i peruwiańskie piszczałki w formie zwierzęcych figurek, kształtem przypominające nasze dawne, odpustowe gwizdki. Wiele zabawek, oprócz dostarczania dzieciom rozrywki, pełni rolę edukacyjną. Za przykład mogą posłużyć lalki ubrane w stroje lokalne, które pełnią funkcję nośnika wiedzy o zróżnicowaniu regionalnym danego kraju. Z kolei miniaturowe naczynia, meble, sprzęty potrzebne w gospodarstwie domowym i podczas prac polowych przygotowują dzieci do zajęć dorosłych. Moda na określone zabawki często jest charakterystyczna dla danego obszaru, na przykład na Kaszubach popularnością cieszą się łódeczki, w rejonie nadmorskim – kutry, a na Kujawach – wiatraki.

Do zabawy dla tych maluchów, które dopiero co przyszły na świat, służy grzechotka. Za pomocą niej rodzice sprawdzają również, czy dziecko prawidłowo reaguje, widzi i słyszy. My znamy grzechotki plastikowe, ale wykonuje się je także z innych surowców, na przykład z twardej skorupy owocu z suchymi nasionami wewnątrz, zawieszonej na sznurku lub nasadzonej na patyk. Według legendy grzechotkę wynalazł – dla swoich licznych dzieci przeszkadzających mu w rozmyślaniach – grecki matematyk i filozof, przyjaciel Platona, Archytas z Tarentu (przełom VI na V wiek p.n.e.). Na terenie Polski wielką ilość zabawek odkryto w czasie prac wykopaliskowych w Biskupinie. Niektóre z nich, jak gliniane grzechotki, kształtem przypominające gruszkę, ptaka, stożek czy serce, wypełnione były wewnątrz drobnymi kamykami. Najprawdopodobniej swym dźwiękiem miały odpędzać złe moce, choroby i inne nieszczęścia, pełniąc przy tym funkcję magiczno-kultową. Dzieci bawiły się wtedy miniaturowymi narzędziami i naczyniami, glinianymi figurkami postaci ludzkich oraz zwierzęcych.

W XI i XII wieku wykonywano już zabawki ruchome. Materiał archeologiczny potwierdza popularność bąków o stożkowatych kształtach, zdobionych rytym ornamentem, a także drewnianych wózków i koników. Poza tym grywano na piszczałkach z ptasich kości piszczelowych i fujarkach z otworami palcowymi do regulacji wysokości słupa powietrza. Niektóre z instrumentów muzycznych zdobiono, wyciskając lub wypalając na ich powierzchni ornament w kształcie kółek.

Szczególny popyt na zabawki jest w Dzień Dziecka, który nie we wszystkich krajach przypada na dzień pierwszego czerwca. To święto w Meksyku obchodzi się w Boże Ciało i określa jako Dzień Małych Mułów. Nazwa ta pochodzi od sprzedawanych wtedy zabawek – malutkich figurek mułów, wykonanych ze słomy kukurydzianej, trzciny, trawy lub liści palmowych. Ten stary zwyczaj nawiązuje do targów na Święto Bożego Ciała w mieście Meksyk, na które jarmarczne towary przywożone są na grzbietach mułów i osłów. W wielu rejonach Meksyku dzieci, uczestniczące w procesji Bożego Ciała, mają na sobie stroje ludowe. Uliczni straganiarze sprzedają zabawki. Przed kościołami znajdują się specjalnie przygotowane stoiska. Są one stylizowane na wnętrza tradycyjnych, meksykańskich kuchni, stragany z owocami, wozy zaprzęgnięte w osły itp.

Polskie zabawki ludowe mamy okazję podziwiać jeszcze do 15 czerwca 2008 roku na wystawie „Kraków zaczarowany w zabawkach” zorganizowanej przez Muzeum Etnograficzne w Krakowie. Można na niej zobaczyć całe spektrum lajkoników, Pana Twardowskiego na kogucie czy księżycu, kiwających się Żydów, Smoka Wawelskiego, a także mnóstwo diabełków, dzwoneczków, ptaszków, gwizdków czy grzechotek. Tego typu tradycyjne, krakowskie zabawki, jakie zostały zgromadzone na ekspozycji, można jeszcze kupić na kiermaszach podczas Emaus (w Poniedziałek Wielkanocny), Rękawki (we Wtorek Wielkanocny) czy odpustu Na Skałce (8 maja, dzień św. Stanisława). Dodatkową atrakcję stanowią organizowane przez muzeum warsztaty artystyczne dla dzieci. Poza tym funkcję edukacyjną świetnie pełnią tu prace Zofii i Ludwika Postawów z Pychowic. Wykonali oni z masy chlebowo-kasztanowej całe zagrody chłopskie czy wiejskie wesela – wszystko to zostało odtworzone z niezwykłą skrupulatnością, weselnicy trzymają nawet w rękach szklanki. Na ekspozycji można także obejrzeć album „Czar zabawek krakowskich” z fotografiami Jacka Kubieny.

Szkoda, że drewnianego konia, motyla klaskającego skrzydłami czy glinianego, gwiżdżącego kogucika zastępują produkowane masowo zabawki z tworzyw sztucznych. Niegdyś zabawki wytwarzali dziadkowie, rodzice, a czasem i same dzieci. Niektóre z nich bywają odbiciem zwyczajów, obrzędów i legend. Poza tym oczarowują żywą kolorystyką, prostą, aczkolwiek pomysłową konstrukcją. Tradycje ich wyrobu sięgają początków XIX wieku i koncentrują się przede wszystkim w ośrodkach zabawkarstwa ludowego na południu Polski. Najważniejszymi są: żywiecki, myślenicki, kielecki i rzeszowski. Ośrodki wyspecjalizowały się w produkcji konkretnych typów zabawek, a w ich obrębie poszczególne wsie też słynęły ze swoich wyrobów. Powszechnie było wiadomo, że najładniejsze kołyski i łóżeczka dla lalek można kupić w Koszarawie, słynne bryczki z konikami w Lachowicach, a najpiękniejsze ptaki w Stryszawie. Wyrób drewnianych ptaszków zapoczątkował Teofil Mentel, który mając dwanaście lat odbywał służbę u pustelnika w Kalwarii Zebrzydowskiej. W nagrodę za dobrą pracę otrzymał album z kolorowymi ptakami i zachętę, żeby je wyrzeźbić. Próby powiodły się i wkrótce ptaki strugali również jego bracia i sąsiedzi. Zawód zabawkarza przechodził z ojca na syna, lecz wymagał od wykonawców nieprzeciętnej wyobraźni i zdolności manualnych. Niektórzy rzemieślnicy pilnie strzegą swoich sekretów w wyrobie zabawek. Do nich należy Stanisław Ciszek z Ostojowa, który twierdzi, że jest najstarszym i najdłużej je wykonującym wytwórcą w tej miejscowości. Doświadczony zabawkarz twierdzi, że dzieciom najbardziej podobają się zabawki w kolorze czerwonym. Żali się jednak, iż niektórzy podpatrują jego wzory w trakcie sprzedaży na targu, a jeden z sąsiadów stara się naśladować wykonywane przez niego koniki. Jednak Stanisław Ciszek zapewnia, że są one tylko słabą imitacją wyrabianych przez niego zabawek. Jego zdaniem: konie sąsiada są słabe, tandetne, bo wykonane z desek, nie z pełnego kawałka drewna i jak dzieciak usiądzie to koniowi nogi odpadną.

Obecnie, obok tradycyjnych, robi się zabawki ekologiczne, pozostawione w kolorze naturalnego drewna (przy czym są to gatunki łatwe w obróbce, jak: osika, lipa, olcha). Nadal bardzo popularną zabawką ludową jest koń (podobnie jak w Meksyku – muł). Dla najmłodszych produkowane są zabawki na patyku: ptaki klaskające skrzydłami, kręcące się karuzelki, dziobiące kurki. Polskie zabawki ludowe zyskują też uznanie za granicą, przede wszystkim w krajach skandynawskich, gdzie ceni się wyroby z naturalnych materiałów. Czasy, gdy pełne wozy trzeszczydeł zawożono na targ i sprzedawano każdą ich ilość, minęły. Myślę jednak, że i dziś niejednemu dziecku przypadnie do gustu karuzela na korbkę czy gwiżdżący kogucik, które to pamiętam z własnego dzieciństwa.


Literatura:

J. Bujak, Zabawki w Europie. Zarys dziejów – rozwój zainteresowań, Kraków 1998
T. Lewińska, Kolorowy świat zabawek. Zabawki ludowe w Polsce, Kielce 1995
B. Olszewska, Polska zabawka ludowa. Katalog wystawy, Toruń IV-IX 2000
T. Walendziak, Zabawki z krajów egzotycznych. Katalog wystawy, Warszawa V-XII 2002
Skrót artykułu: 

Może warto na chwilę powrócić do magicznych czasów dzieciństwa, gdy jedną z rzeczy najbardziej nam bliskich były zabawki. Początkowo wykonywali je z nami rodzice. Łupinka orzecha służyła do zrobienia łódki, a z kasztanów i żołędzi, połączonych zapałkami, powstawał ludek...

Dział: 

Dodaj komentarz!