Głos rewolucji goździków

José Afonso

W Portugalii nie byłem nigdy. Nie byłem nigdy i bardzo długo nie umiałem o tym kraju wiele powiedzieć. To była dla mnie taka druga, trochę mniejsza Hiszpania – pewnie też korrida i flamenco. Owszem, wiadomo – wielkie odkrycia geograficzne i Brazylia pachnąca rybami z Ukajali. Wiadomo – Piłsudski na Maderze i król Edward VIII w Lizbonie, a jeśli Lizbona, to trzęsienie ziemi 1755 roku i bezbożnik markiz de Pombal. Wiadomo – bosy Eusébio i te cztery bramki, które nam wpakował podczas pierwszego francuskiego mundialu czy jak to tam było... no i wiadomo – Józef Młynarczyk w bramce FC Porto. A tak na poważnie?
Coś mi zaczęło świtać po obejrzeniu „Lisbon Story” Wima Wendersa ze świetną muzyką grupy Madredeus, ale poza tym już fado mi nie podchodziło. Trudno powiedzieć dlaczego, skoro fado to taki portugalski blues. Początki tego gatunku podobne są przecież do tanga, do rebetiko i do cântece de mahala. Może chodziło o sam język portugalski, który przelewa się przez melodię? Zdarzały się jednak pojedyncze kawałki, które mi się podobały – „Lisboa, menina e moça” („Lizbono, dziewczynko i dziewczyno”) Carlosa do Carmo, którą to piosenkę artysta zaśpiewał wraz z publicznością festiwalu Dwa Brzegi w 2008 roku, „O pagem” („Paź”) Alfreda Marceneira, „Janelas enfeitadas” („Ozdobione okna”) Flory Pereiry, „Trova do vento que passa” („Pieśń o wiejącym wietrze”) Adriana Correi de Oliveiry czy „Canção de embalar” („Kołysanka”) José Afonsa. Ten ostatni utwór udało mi się przełożyć na polski:

Śpijże, moje dziecko, rannej gwiazdy
Ciągle wypatruję, nie ma jej.
Jeśli nie pojawi się o brzasku,
Inną, com ją poznał, przyjąć chciej.

Inną, com ją poznał w nocy mroku,
Znalazł gdzieś w kąciku twoich ust.
Słuchaj, jak śpiewają wzgórza wokół
Pieśni i piosenki, śpijże już.

Pieśni i piosenki tak urocze,
Że aż się ustawia od nich głos –
Gdy przestaje świecić się zza okien,
Blednie gwiazdka, taki już jej los.

Blednie gwiazdka, jeśli żadna inna
Nie chce płonąć tuż, by były dwie.
Śpij, bo w nocy zjawia się dziewczynka,
Spać się jej, jak tobie, pewnie chce.

Tak na marginesie – gwiazdka pojawia się też w „Gyöngyhajú lány” („Dziewczynie o perłowych włosach”) węgierskiego zespołu Omega, jeśli chodzi o sam tekst – nawet trochę podobnej w nastroju piosence z 1968 roku. Wracając jednak do tematu – José Manuel Cerqueira Afonso dos Santos, czyli po prostu José Afonso albo Zeca Afonso (Józek Afonso, choć on sam osobiście nigdy się tą ostatnią formą nie posługiwał), urodził się 2 sierpnia 1929 roku w Aveiro w północnej Portugalii jako syn sędziego. Dzieciństwo spędził w rozdarciu między rodzinnym miastem, gdzie wujek próbował wychowywać go na republikanina i antyklerykała, a Mozambikiem i Angolą – zamorskimi koloniami Portugalii, gdzie pracę znalazł jego ojciec. Dopiero w 1940 roku poszedł do liceum w Coimbrze. Za sprawą drugiego wuja przewinął się przez Mocidade Portuguesa (Młodzież Portugalską), organizację młodzieżową wspierającą reżim Salazara i jego Estado Novo, co wspominał później bardzo źle. Gdy w 1942 roku Japończycy zajęli Timor Wschodni, gdzie akurat trafili jego rodzice, stracił z nimi kontakt aż do 1945 roku.
Wtedy też zaczął śpiewać, jednocześnie włączając się w życie nieformalnych organizacji studenckich Uniwersytetu w Coimbrze, co dawało mu prawo do występowania bez narażania się na zarzuty wysuwane przez studentów, że pcha się na uczelnianą scenę, będąc jeszcze licealistą. Szkołę średnią zresztą skończył, choć nie bez przeszkód, w 1949 roku i rozpoczął studia historyczne i filozoficzne. Ożenił się w tajemnicy przed przeciwnymi temu pomysłowi rodzicami i wszedł w skład prestiżowego chóru studenckiego Orfeon Académico de Coimbra. W styczniu 1953 roku urodził się jego syn José Manuel, a niedługo potem córka Helena. Wtedy też José Afonso wydał swoje pierwsze nagrania, które się niestety nie zachowały. W Macau odbywał dwuletnią służbę wojskową, z której go jednak zwolniono ze względu na stan zdrowia. Najpewniej problemy finansowe były powodem jego rozwodu. W końcu udało mu się ukończyć studia, broniąc pracy magisterskiej o Jean-Paulu Sartrze.
Muzyka muzyką, a życie życiem – wprawdzie Afonsowi udało się zadebiutować w 1956 roku płytą „Fados de Coimbra” („Pieśni fado z Coimbry”), jednak wkrótce musiał podjąć pracę nauczyciela w południowej Portugalii, a z powodu biedy zmuszony był wysłać dzieci do Mozambiku, gdzie wtedy przebywali jego rodzice. Zaangażował się w nieudaną kampanię prezydencką liberalnego kandydata, generała Humberta Delgada, i być może to pchnęło go do podjęcia w piosenkach tematyki politycznej i socjalnej, a zdarzało się, że wybrzmiewała w nich również nuta antykolonialna. Razem z innymi artystami koncertował po całym kraju i z czasem stał się ulubieńcem publiczności robotniczej i chłopskiej. We wczesnych latach 60. zbliżył się do uczestników studenckich strajków zwróconych przeciw autorytarnemu reżimowi Salazara, brutalnie represjonowanych przez policję. Z czasem ożenił się po raz drugi. W Mozambiku, dokąd wyjechał na trzy lata jako nauczyciel, przyszła na świat jego kolejna córka. Po powrocie do Portugalii podjął pracę w szkole w Setubal, którą jednak stracił z powodów politycznych, a skoro tak, to zaczął więcej koncertować, zwłaszcza wspólnie z zespołami o jednoznacznie lewicowym zabarwieniu. Członkostwa w partii komunistycznej jednak odmówił, podpisał za to kontrakt z wytwórnią Orfeu, która od tej pory wyda większość jego płyt1.
Po odejściu Salazara w 1969 roku reżim Estado Novo nieco zelżał, zezwolono na tworzenie demokratycznych związków zawodowych. José Afonso przyłączył się zarówno do nich, jak i do protestów studenckich na uniwersytecie w Coimbrze. Urodziło mu się czwarte, najmłodsze dziecko, tym razem syn. W latach 1969–71 albumom Afonsa trzy razy z rzędu przyznawano tytuł „płyty roku”, nowością było to, że artysta dopuścił do głosu instrument inny niż gitara. W latach 70. Afonso jako pierwszy zaczął łączyć fado nie tylko z rockiem, ale również z tradycjami folkowymi, przede wszystkim z nueva canción, ówczesną latynoamerykańską muzyką protestu. W 1971 roku pod Paryżem nagrał „Cantigas do Maio” („Pieśni majowe”), uważane za jego najlepszy album. Cały czas jeździł po kraju, dając koncerty, z których część była zrywana przez władze. W końcu 25 kwietnia 1974 roku jego nadana w radiu piosenka „Grândola, Vila Morena” („Grândolo, śniada wsi”) stała się sygnałem do rozpoczęcia rewolucji goździków, która obaliła istniejący reżim.
Po przewrocie Afonso zaangażował się w poparcie nowej władzy, a także w liczne ruchy lewicowe. Niestety, we wczesnych latach 80. zaczęły się u niego objawiać symptomy stwardnienia zanikowego bocznego, w roku 1983 dał ostatni koncert (wtedy też, o dziwo, przywrócono go do zawodu nauczycielskiego), a w 1985 roku wydał ostatnią płytę. José Afonso zmarł 23 lutego 1987 roku, w niecały rok po tym, jak na stadionie w Monterrey Włodzimierz Smolarek umieścił piłkę w bramce, której z powodu złamania kości strzałkowej nie mógł bronić legendarny Manuel Bento2.
W 2007 roku w plebiscycie na „największego Portugalczyka” José Afonso zajął 29. miejsce3. Pieśni Afonsa są bardzo rewolucyjne, natchnione, przywodzą na myśl śpiewaka z „Murów” Jacka Kaczmarskiego (jak wiadomo – pierwotnie pieśni Lluisa Llacha). Do utworów, na które chciałbym zwrócić szczególną uwagę, zaliczyłbym „Grândola, Vila Morena”, „Vejam Bem” („Niech państwo zobaczą”), „Os Índios da meia praia” („Indianie z mojej plaży”), „Maria Faia” („Mario Faio”), „Traz outro amigo também” („Przyprowadź też innego przyjaciela”) i „Filhos da Madrugada” („Synowie świtu”).
Przypomina mi się moja rewolucyjna młodość, choćby sytuacja, gdy wybrałem się do Katowic demonstrować za „Europą Socjalną”, ramię w ramię między innymi z ludźmi z gliwickiego squatu „Krzyk”. Dla mnie było oczywiste, że demonstrujemy poparcie dla Europy jednoczącej się w ramach Unii Europejskiej, dla nich wprost przeciwnie. Na taką młodość długo się jednak nie zanosiło. Ze wstydem wyznaję, że ukończyłem podstawówkę bez znajomości „Międzynarodówki”. Oprócz obowiązku noszenia chałatów z obleśnego sztucznego tworzywa, przez które do niedawna czułem niechęć do strojów koloru niebieskiego, i mających przybliżyć nas do ludu zajęć praktyczno-technicznych, jedyną w szkole formą ideologicznej indoktrynacji były rozliczne apele. Mojej klasie, z racji tego, że naszą wychowawczynią była rusycystka, przypadał z reguły zaszczyt przypomnienia o rocznicy wielkiej socjalistycznej rewolucji październikowej. Wiele lat później na weselu mojego przyjaciela Krzyśka inny jeszcze kolega z naszej klasy, Przemek, przyznał się, czego w ogóle nie pamiętałem, że podczas jednego z takich przedstawień zmuszony był wystąpić w roli samego Lenina. W odpowiedniej chwili wychodził przed publiczność i deklamował: „Przedwcześnie byłoby wczoraj. Jutro za późno. Dzisiaj – właściwa pora!”. No i wylała fala wspomnień, przypomniały się nam te wszystkie okolicznościowe wiersze jak „Już z Aurory wystrzał padł…” czy „Kiedy ci mówią «październik», widzisz żółknące liście, ptaki odlatujące, noce dłuższe o świcie…”. Zgromadzona wokół nas nastoletnia młodzież wpatrzona była w nas jak w obraz4.
W Portugalii nigdy nie byłem, ale byłem w portugalskim niegdyś Koczinie, który chlubi się najstarszą na subkontynencie indyjskim świątynią katolicką – kościołem św. Franciszka z 1503 roku. Fasada kościoła wydała mi się wczesnobarokowa, choć rok 1503 to jak na barok zdecydowanie zbyt wcześnie, chyba że podziwiałem efekt jakiejś późniejszej przebudowy. No ale przecież – jak mnie uczono w szkole – przynajmniej samo słowo „barok” jest portugalskiego pochodzenia.

Maciek Froński

1 Warunki umowy były bardzo korzystne dla Afonsa – niebagatelna suma 15 tys. escudos miesięcznie pod warunkiem, że będzie nagrywał jedną płytę rocznie.
2 Warto odnotować, że Bento rozpoczął swoją reprezentacyjną karierę w 1976 roku od rozgrywanego w ramach eliminacji do argentyńskiego mundialu, przegranego meczu z Polską.
3 Zwyciężył Salazar, otrzymując 41% głosów osób dzwoniących do państwowej telewizji.
4 Teraz by się to już pewnie nie powtórzyło.

Skrót artykułu: 

José Manuel Cerqueira Afonso dos Santos, czyli po prostu José Afonso albo Zeca Afonso (Józek Afonso, choć on sam osobiście nigdy się tą ostatnią formą nie posługiwał), urodził się 2 sierpnia 1929 roku w Aveiro w północnej Portugalii jako syn sędziego. Dzieciństwo spędził w rozdarciu między rodzinnym miastem, gdzie wujek próbował wychowywać go na republikanina i antyklerykała, a Mozambikiem i Angolą – zamorskimi koloniami Portugalii, gdzie pracę znalazł jego ojciec. Dopiero w 1940 roku poszedł do liceum w Coimbrze. Za sprawą drugiego wuja przewinął się przez Mocidade Portuguesa (Młodzież Portugalską), organizację młodzieżową wspierającą reżim Salazara i jego Estado Novo, co wspominał później bardzo źle. Gdy w 1942 roku Japończycy zajęli Timor Wschodni, gdzie akurat trafili jego rodzice, stracił z nimi kontakt aż do 1945 roku.

Fot.:www.lounge.obviousmag.org

Dodaj komentarz!