Gladius Noctis w B65

11.02.2001 w stołecznym klubie B65 (czyli dawnych „Kotłach”) zagrali jako główna gwiazda, Gladius Noctis. Na ten koncert szedłem z przekonaniem, że będzie to jeden z wielu typowych koncertów metalowych (przed GN grali trashowi Remains i znani już od dawna w metalowym światku Unnamed). Gladius Noctis tworzy siedmiu kolesi, w tym skrzypek i wiolonczelista. Zaczęli instrumentalnym „Zwycięstwo”... i tu szok. Kapela nie ma wokalisty, natomiast zamiast partii wokalnych wyeksponowane na pierwszym planie są elektryczne skrzypce i nieprzesterowana wiolonczela! Następnie zapodali „Niespodziankę”, czyli miks Vivaldiego, deszczy niespokojnych, góralszczyzny i odrobiny Irlandii, a potem był już totalny odjazd: mieszanka folku, muzyki symfonicznej i starego, dobrego deathu, czyli między innymi „Walczyk” (z pięknym, rzewnym wstępem), „Ars Amandi” (symfonia, po prostu folkmetalowa symfonia!!!), coś, co kapela nazwała „Biały Miś” (ale nie mający nic wspólnego z tym, z czym może się kojarzyć, po prostu był to nieco wolniejszy, gotycki klimacik), „Arctica” (także folkmetalowa symfonia o zmiennym tempie). Nie zabrakło też coveru starego Theriona, z nieco... klezmerskim brzmieniem skrzypiec... Gladius Noctis jako jedyni tego wieczoru dwukrotnie zabisowali, a to z powodu żywiołowej reakcji publiczności. Kapela ta to, jednym słowem, metalowe The Cracow Klezmer Band. Byłoby bardzo klawo gdyby ta kapela wystąpiła kiedyś na „Nowej Tradycji” lub „Mikołajkach Folkowych” - ciekawe, jaka byłaby reakcja publiczności?

Skrót artykułu: 

11.02.2001 w stołecznym klubie B65 (czyli dawnych „Kotłach”) zagrali jako główna gwiazda, Gladius Noctis.

Autor: 
Dział: 

Dodaj komentarz!