Gdzie diabeł nie może

"Diabeł z ludowych wyobrażeń miał postać czarną, był kosmaty i osmalony wskutek wykonywanych piekielnych obowiązków. O jego obecności świadczył smolisty ślad, jaki po sobie zostawiał, a w oddechu dawało się wyczuć siarkę. Był niewielkiego wzrostu, krępy i barczysty, w czuprynie skrzętnie skrywał rogi, miał ogon i koźle kopyta."1 O tym, że niekoniecznie diabeł musiał tak wyglądać świadczy wystawa "Strachy na lachy. Wierzenia demoniczne w kulturze i sztuce ludowej" w muzeum Zamku Lubelskiego.

Diabeł może się świetnie kamuflować, ogon ukryć w spodniach, a rogi, gdy są niewielkich rozmiarów, schować pod bujną czupryną. Na wystawie wyrzeźbiony w polichromowanym drewnie posiada przede wszystkim różnorakie barwy. Twórcy przedstawiają wszelkie jego portrety. Artystycznie ukazane diabły błotne nie posiadały nawet tradycyjnych atrybutów w postaci rogów i wideł, ale za to mogły być zaopatrzone na przykład w worek, czy posiadać kadłub jak u osy w czarno-żółte pręgi. Diabeł może przybrać postać tego owada, jak również wielu innych zwierząt, zwłaszcza o czarnej sierści. Jednak nigdy nie zamieni się on w gołębia. To wcielenie zarezerwowane jest dla Ducha Świętego. Ponadto wizerunek diabła był różny u poszczególnych narodów. W wyobrażeniu Europejczyków miał postać czarnego mieszkańca Afryki, podczas gdy u niektórych plemion murzyńskich czart był Europejczykiem w stroju dawnych przybyszów holenderskich. Ponadto w przedstawieniach z ekspozycji pełni czasem niekonwencjonalne funkcje, jak na przykład Boruta w zacnym obowiązku strzeżenia skarbu Zamku Łęczyckiego. Jednak wystawa nie dotyczy opiekuńczej demonologii ludowej, przedstawia głównie duchy złośliwe, niekorzystnie oddziałujące na człowieka. Całą tę plejadę negatywnych istot demonicznych często określa się przymiotnikiem "zły", mówiąc o złych mocach, złych siłach, złych duchach. Do najbardziej znanych polskich diabłów należą właśnie Boruta, a obok niego Rokita. Ich imiona pochodzą od wiary w duchy zamieszkujące bory i rokicinę. Postać diabła wykorzystywano także do celów moralizatorskich i dydaktycznych, szczególnie w XIX wieku. Polskie bractwa trzeźwości przekonywały w wydawanych broszurkach, że wódka została wymyślona przez diabła, a żeby uniknąć jego zwierzchności nad sobą, należy zaniechać picia trunku, gdyż pijak łatwo dostaje się pod panowanie czarta. W utworze "Kwaternica piekielna", wydanym przez towarzystwo trzeźwości, pisano:
"Gorzałka jest rodem z piekła,
Lucyferowi uciekła."
2

Taka metoda walki z pijaństwem była dość skuteczna. Zwłaszcza, że bano się diabła do tego stopnia, że unikano nawet wymawiania słów: diabeł, szatan, bies, czart, czort, z obawy, że to spowoduje jego natychmiastowe przybycie. Za bezpieczniejsze uważano używanie wyrazów: zły, czarny, kusy, rogaty, pokuśnik, licho.

Wystawa nie ogranicza się jedynie do tych odgrywających istotną rolę w polskiej demonologii stworach. Prezentuje również pomocnice diabła - czarownice, a także wiedźmy, zmory (funkcjonujące jako mory, gnieciuchy, nocule), południce, strzygi, topielce, świcki mierniki, inaczej określane jako błędne ogniki (duchy nieuczciwych mierniczych). Wystawa dowodzi, że czarownice to nie to samo, co wiedźmy. Te pierwsze rzucały czary gospodarskie, miłosne i pogodowe, potrafiły zepsuć mleko czy piwo, sprowadzały nieurodzaj, wywoływały choroby u ludzi i zwierząt. Na Łysą Górę, na której spotykały się ze swoimi diabelskimi zwierzchnikami, dostawały się na miotle, ożogu lub pługu. Z kolei wiedźmy to starsze kobiety, mieszkające zazwyczaj na skraju wsi, zajmujące się ziołolecznictwem. Bano się ich, a jednocześnie radzono, gdyż znały się na chorobach i umiały wróżyć. Wystawa ukazuje również całe spektrum wykonanych z wosku lub drewna tzw. pomst - polskich odpowiedników laleczek voodoo. Na ekspozycji można także zobaczyć figurki przedstawiające sceny rodzajowe, zatytułowane: "Diabeł polski na usługach Pana Twardowskiego", "Przeprawa diabła i czarownicy na Łysą Górę", "Kto się modli pod figurą", "Gra o duszę", "Gdzie diabeł nie może tam babę pośle". Ostatnią z wymienionych nawet w kilku odsłonach. Najciekawszym punktem wystawy są jednakże "Czarownice w piekle", których przedstawienia oprócz plastycznej formy wzbogacone są wizualizacjami w postaci ruchomych płomieni spadających na te nieziemskie zjawy. Nastrój buduje dodatkowo półmrok sali, w której czarownice na miotłach wiszą u góry, a także z mroczne dźwięki wiejącego wiatru i wyjących wilków. Ponadto wystawa udostępnia instrukcję jak poradzić sobie z wampirem czy zapobiec uduszeniu podczas snu przez zmorę, ciężką jak kamień młyński gdy atakuje swoją ofiarę. Metody zawarte w instrukcji są bardzo ciekawe, często odwołujące się do praktyk magiczno-religijnych, w przeciwieństwie do niektórych podanych przez Bohdana Baranowskiego3, typu: "Dobrze jakoby było przed zaśnięciem włożyć palec do d…, gdyż zmora poczuwszy przykry dla niej zapach nie próbowała zbliżyć się do śpiącego". W większości chodzi jednak o to, by demona zwieść. Warto również wiedzieć, że zmora prawie zawsze była płci żeńskiej, choć niekiedy zdarzał się również mężczyzna tzw. zmór. Uważano także, że zmorą stawała się kobieta wskutek omyłki przy jej chrzcie. Gdy zamiast słów modlitwy "Zdrowaś Mario" wypowiedziane zostało "Zmoraś Mario". Podobnie południce, które najczęściej były płci żeńskiej, ale sporadycznie zdarzało się, że zamieniał się w nie ubrany na biało dziad. Te polne demony określano również jako "baby o żelaznych zębach", "żytnice", "żytnie baby" bądź "rżane baby". A jak wiadomo: "gdzie diabeł nie może tam babę pośle", stąd też często nazywano je "diablicami polnymi", "diablicami południowymi" lub "czarownicami południowymi", "czarownicami żytnimi".

Te wszystkie "strachy na lachy" można zobaczyć jeszcze do 18 września w muzeum Zamku Lubelskiego. Warto wybrać się na wystawę, choćby po to, by przekonać się, że "nie taki diabeł straszny, jak go malują". A malują w tak różny sposób, że powstała ich cała plejada: szlacheckie, chłopskie, leśne, wodne, górskie, polne, błotne. Ekspozycja przedstawia tylko ich część, ale przez to bardzo pobudza wyobraźnię.


Przypisy:
1 M. Soroka, Strachy na lachy. Wierzenia demoniczne w kulturze i sztuce ludowej. Folder wystawy, Lublin 2011.
2 B. Baranowski, Pożegnanie z diabłem i czarownicą, Łódź 1965, s. 28.
3 B. Baranowski, W kręgu upiorów i wilkołaków, Łódź 1981, s. 73.

Literatura:
B. Baranowski, Pożegnanie z diabłem i czarownicą, Łódź 1965.
B. Baranowski, W kręgu upiorów i wilkołaków, Łódź 1981.
L. J. Pełka, Polska demonologia ludowa, Warszawa 1987.
M. Soroka, Strachy na lachy. Wierzenia demoniczne w kulturze i sztuce ludowej. Folder wystawy, Lublin 2011.
Skrót artykułu: 

"Diabeł z ludowych wyobrażeń miał postać czarną, był kosmaty i osmalony wskutek wykonywanych piekielnych obowiązków. O jego obecności świadczył smolisty ślad, jaki po sobie zostawiał, a w oddechu dawało się wyczuć siarkę. Był niewielkiego wzrostu, krępy i barczysty, w czuprynie skrzętnie skrywał rogi, miał ogon i koźle kopyta."1 O tym, że niekoniecznie diabeł musiał tak wyglądać świadczy wystawa "Strachy na lachy. Wierzenia demoniczne w kulturze i sztuce ludowej" w muzeum Zamku Lubelskiego.

Dział: 

Dodaj komentarz!