Formy dźwiękowe w ruchu wirtualnym

Muzyka tradycyjna i folkowa a pandemia (2)

Fot. tyt. „Oberki dla Czesława Pańczaka”, źródło: www.youtube.com/watch?v=kc7GBJDvJ9Q; fot. w tekście: A. Broda, „Tango z Wirusem”, źródło: www.youtube.com/watch?v=UsyX_jE5q_E

Zainicjowane w Polsce działania wirtualne związane z muzyką tradycyjną, o których pisałam w poprzednim numerze, nie odnosiły się wyłącznie do muzyki celtyckiej. Wydaje się, że pierwszy koncert online przeprowadzono już 13 marca 2020 roku. Taką formę przybrało wystąpienie gwiazdy world music – Debashisha Bhattacharyi, multiinstrumentalisty grającego m.in. na skonstruowanym przez siebie chordofonie pushpa veena. Indyjski muzyk zagrał z towarzyszącymi mu polskimi instrumentalistami: Hubertem Zemlerem na perkusji oraz Wojciechem Traczykiem na kontrabasie. Koncert odbył się w radiowym Studiu S4 imienia Agnieszki Osieckiej, lecz nie było w nim ani jednego słuchacza (nie licząc niezbędnej obsługi technicznej). Co innego przed ekranami komputerów. Oglądanie Debashisha – zapowiadającego kolejne utwory do pustej sali, a później dziękującego po zagranym numerze – było dość osobliwym doświadczeniem.

Także wykonawcy rodzimej muzyki aktywnie działali w sieci podczas pandemii. Gros występów odbył się w Polsce. Regularnie w internecie koncertowała m.in. cymbalistka i wokalistka Ania Broda, która zamieszczała materiały na swoim profilu w mediach społecznościowych. Były to transmisje bądź publikacje pojedynczych utworów, jak „Wiwat z Olsztyna” (lira korbowa; 7 maja 2020) czy zaśpiewana i zagrana (pianino, dzwonki chromatyczne) piosenka skomponowana na podstawie legendy o mieście Jaśle, a nieraz całe koncerty: „Ania Broda – Pieśni i Słodycze” (7 maja 2020, Wirtualny Pub). Wokalistka dała także społeczny występ online dla ludzi z niepełnosprawnościami (15 maja 2020). Zapytałam artystkę o to, jak odbiera wystąpienia za pośrednictwem Internetu, czym różnią się od tradycyjnych wydarzeń?

„Trudno jednoznacznie odpowiedzieć. Nie do końca jestem przekonana, czy to jest kwestia nadająca się do rozważania w kategoriach lepiej czy gorzej. Na pewno trudniej, dlatego że są to dla mnie nieznane wody, na które muszę nagle wypłynąć i szybko się do tej sytuacji przyzwyczaić.

Wszystko w wirtualnym świecie dzieje się w trochę innym tempie, zdecydowanie szybszym. Z pewnością jest to forma, którą można rozwinąć i doskonalić. To możliwe, ale zależy trochę od charakteru muzyki i od osobowości artysty. W moim przypadku, ponieważ grałam koncerty solo i skupiłam się na bardzo bezpośrednim kontakcie, było mi trochę łatwiej złapać więź ze słuchaczem. Troszeczkę było to spowodowane tym, że nie mam profesjonalnego sprzętu, więc nie byłam okablowana mikrofonami i oddalona tak jak artysta na scenie. Ja w czasie koncertów online grałam do mikrofonu w telefonie, w związku z czym było to niemal tak, jakbym zaglądała przez to okienko w telefonie do okienek moich słuchaczy. Natomiast niezmiernie stresowało mnie to, że dźwięk, który jest zapisywany przez telefon, bardzo odbiega od akustycznego brzmienia instrumentów, na których gram. Trudno mi jest przekazać ulotny charakter mojej muzyki, ale postanowiłam zaryzykować i grać bez super sprzętu.

Dla mnie trudna jest powtarzalność takich wydarzeń – wielokrotne granie w niskiej jakości brzmienia, jedynie przez telefon, nie jest dla mnie satysfakcjonujące. W graniu online trudno jest technicznie przekazać wysokiej jakości dźwięk bez profesjonalnego streamu, który wiąże się jednak z kosztami. Jeśli jest możliwość korzystania ze świetnego sprzętu, to taki koncert może na słuchacza oddziaływać równie silnie jak tradycyjny występ z publicznością. Dla mnie zawsze ciekawe będzie oswajanie nowych form przekazu. Uważam, że nie unikniemy tego ze względu na cyfryzację naszego życia, niemniej jest to świat, który łatwiej jest zdobywać, mając odpowiednie do tego narzędzia, a tu mam na myśli profesjonalny sprzęt audio i video do streamów. Wiele się jednak nauczyłam i dziękuję za to doświadczenie”[i].

Problem jakości dźwięku oraz samej transmisji to kwestia złożona. Nie każdy z wykonawców miał takie szczęście jak Debashish Bhattacharya, któremu nie tylko nie odwołano koncertu z powodu pandemii, ale też profesjonalnie go przekazywano. Z uwagi na to, że Polskie Radio prowadziło już wcześniej tego typu transmisje, zmiana formuły koncertu nie okazała się problematyczna od strony technicznej[ii]. Dziś większość osób posiadających smartfon z dostępem do internetu jest w stanie zrobić live, choćby na swoim profilu w mediach społecznościowych. Nie potrzebują do tego specjalnego sprzętu, jednak jakość tych transmisji bywa różna i nieraz pozostawia wiele do życzenia. Wydaje się, że od momentu zamknięcia ludzi w domach wzrastały wymagania odnośnie do jakości. Stopniowo też w sieci zaczęły się pojawiać coraz bardziej profesjonalnie zorganizowane koncerty, tworzone przez ośrodki, które na co dzień zajmują się organizacją tego typu wydarzeń. To znacznie wpłynęło na jakość pandemicznych produkcji, transmitowanych online przez „okienko telefonu” wprost do domów słuchaczy. Pod koniec maja (23 maja 2020) w krakowskiej Strefie koncert online na żywo zagrał rodzinny zespół – Kapela Maliszów. Poza minusami wynikającymi z braku publiczności, powodującymi brak sprzężenia zwrotnego, skrzypek zespołu – Kacper Malisz zauważa także plusy nowego sposobu koncertowania:

„Granie bez publiczności to (przynajmniej dla mnie) wyzwanie większe niż zwyczajny koncert. Mogłoby się wydawać, że jest łatwiej, bo nie ma tremy, ale muzyka to przecież język, a artysta wychodzący na scenę prowadzi swego rodzaju dialog z publicznością. Ciężko jest prowadzić dialog, kiedy po tej drugiej stronie, przynajmniej na pierwszy rzut oka, nikogo nie ma. Mamy to szczęście, że póki co podoba nam się to, co gramy, i mimo braku publiczności jesteśmy w stanie zagrać w sposób żwawy i dynamiczny. Dużą rolę zawsze odgrywa tu Zuzia [Zuzanna Malisz – śpiew, baraban – przyp. E.G][iii], bo to właśnie współpracę barabanu ze skrzypcami uważam za główną siłę napędową w naszym graniu.

Nasza muzyka służy nie tylko do słuchania, ale również do tańczenia. Bardzo brakowało mi interakcji z tancerzami, bo zawsze było to dla mnie miłe wyzwanie. Stawiałem sobie za cel zagranie tak, żeby się dobrze tańczyło, bez szalonego tempa, bez przesadnych ozdobników, ale żebym również ja był z tego zadowolony. Zmuszało mnie to do subtelniejszej gry, co uważam za cenną lekcję. Jeśli ktoś tańczył w domu, przed komputerem, to cieszę się z tego niezmiernie”[iv].

Mimo że wirujących par na parkiecie nie było widać, Kacper Malisz zauważa, że granie online daje wykonawcy możliwość wniknięcia post factum w to, co odczuwali podczas koncertu słuchacze: „No właśnie, jest bardzo przyjemny plus koncertów online – można potem spokojnie w domu sprawdzić komentarze. Mam wrażenie, że w obecnej sytuacji ludzie są jakoś bardziej skłonni do pisania miłych słów, zresztą czasem wydaje mi się też, iż internet to swego rodzaju »alkohol« – rozwiązuje języki ludziom; jakoś chętniej i łatwiej jest brać udział w dyskusjach. Traktuję to trochę jak rozmowy lub szepty w środku utworu. Nigdy mi to jakoś szczególnie nie przeszkadzało, lecz zawsze zastanawiałem się, jaka jest ich treść i geneza? Czy zagrałem do kitu? A może właśnie dobrze? Oglądając zapis z koncertu i przeglądając komentarze, czułem się, jakbym miał jakiś wgląd w te szepty i rozmowy, według mnie to ciekawe doświadczenie. Życzyłbym jednak sobie jak najwięcej koncertów »w realu« i tych relacji zespół-publiczność, bo tego nic nie zastąpi”[v]. Co ciekawe, Kapela Maliszów miała okazję zagrać „zdalnie” do „Propozycji tanecznej dla par na czas kwarantanny”. Do ich utworu bowiem Bogumiła i Piotr Zgorzelscy zatańczyli „Mazurek Freestyle” w Akademii Tańca Tradycyjnego[vi]. Tancerze zaproponowali jeszcze jedną, zdecydowanie ciekawszą i bardziej oryginalną formę tańczenia na czas kwarantanny, przeznaczoną dla tych, którzy ten czas spędzają samotnie – była to internetowa lekcja jednej figury tanecznej z Łowickiego do „Mazurka Freestyle”. Wykonawcy nie tylko pokazali kroki, ale też to, jak radzić sobie z pandemicznym brakiem partnera bądź partnerki, tańcząc z ubraniami na wieszaku[vii]. W czasie zamknięcia urządzono też specyficzną potańcówkę „korona-wirówkę”, w której parom tańczącym w domu przygrywały: Kapela Fedaków, Hałasy, Rube Świnie (w duecie) czy WoWaKin Trio[viii].

Za jedną z cech wyróżniających folklor uważa się tzw. sprzężenie zwrotne. Mimo że współcześnie publiczność nie zawsze aktywnie się dołącza do wykonania – co jednak zdarza się jeszcze w Polsce na tradycyjnych potańcówkach czy w Bretanii podczas fest-nozów – to sama obecność widzów, co potwierdzają także powyższe wypowiedzi Ani Brody i Kacpra Malisza, zawsze daje pewnego rodzaju – wydawałoby się – niezbędną energię zwrotną. Każdy, kto w tej czy innej formie występował kiedykolwiek na scenie bądź choćby przemawiał do większej grupy osób, wie, że publiczność może być „trudna”, „niechętna”, „milcząca” albo wręcz przeciwnie: „responsywna”, „otwarta”, „dodająca energii”. Bez niej trudno się występuje, bo jest aktywnym (nawet jeśli z pozoru tego nie widać) uczestnikiem wydarzenia. Sytuacja zamknięcia w domach sprawiła, że muzycy zostali bez swoich odbiorców. Obydwu stronom brakowało spotkania, kontaktu, relacji, więc wkrótce, jak grzyby po deszczu, zaczęły wyrastać różnorakie transmisje online. Publika, zgromadzona razem, lecz osobno, u siebie, przed ekranem oglądała, słuchała, a czasem także komentowała na żywo pod emitowanym materiałem. To nowa sytuacja – bardziej dla nadawcy niż odbiorcy, bowiem już w czasach przed pandemią słuchać mogliśmy transmisji koncertów w radiu, telewizji bądź internecie. Jednak nadawcy-wykonawcy zawsze grali na sali koncertowej, na której, nawet jeśli nas tam bezpośrednio nie było, zawsze znajdował się ktoś inny. Być może warto w przyszłości przeanalizować sytuację grania bez publiczności i porównać ją także do organizowania meczów piłki nożnej bez kibiców.

Sprzężenie zwrotne pomiędzy wykonawcami i odbiorcami pośrednio widoczne jest także w sprzedaży płyt czy liczbie osób pojawiających się na koncertach. W obecnej sytuacji publika korzysta z tzw. zrzutek organizowanych przez muzyków w ramach podziękowania za koncert. Jednak niestety, pomimo tych zbiórek, wiadomo, że sytuacja nie jest łatwa dla wykonawców muzyki tradycyjnej i folkowej. Na co dzień ich twórczością i tak interesują się, w porównaniu z muzyką popularną, nieliczni pasjonaci – jest to nisza. Dziś wykonawcy są od tej niewielkiej publiczności odcięci, a ich sytuacja finansowa nie przedstawia się dobrze, choć niezbyt dobra kondycja materialna artystów w Polsce nie jest novum. Już przed wojną niestrudzony dokumentator i inteligentny obserwator polskiej rzeczywistości – Antoni Słonimski pisał: „[...] kultura nie może być tworzona przez pariasów, a życie pisarza, malarza czy muzyka w Polsce coraz bardziej przypomina życie pewnej kasty indyjskiej. Potrafią czarować, unoszą się łatwo w górę wbrew prawom grawitacji i jak fakirzy dają się za życia zakopywać pod ziemią. Artysta w krajach mniej od Polski biednych potrafi się utrzymać, kształcić i podróżować […]. W takim kraju jak Polska do wyjątków należy artysta, który może się utrzymać ze swojej sztuki”[ix]. Życie wykonawcy zajmującego się muzyką tradycyjną bądź folkową w Polsce w XXI wieku nadal jest podobne do tego opisywanego przez Słonimskiego. O ile sytuacja nie była dobra, o tyle w obliczu anulowanych koncertów i zakazów spotkań stała się, przynajmniej dla niektórych, tragiczna. Dlatego w internecie pojawiły się wspomniane już zrzutki dla artystów grających wirtualne koncerty. Z kolei z potrzeby oddania głosu polskim twórcom związanym ze sceną muzyki tradycyjnej i folkowej Polskie Radio oddało im do dyspozycji część swojego czasu antenowego w ramach trwającej miesiąc akcji „Folk w domu”, której pierwsza odsłona miała miejsce 16 kwietnia 2020 roku[x]. W akcji chętnie wzięło udział wielu polskich wykonawców, sporo było solistów i rodzinnych duetów, ale przemówiły i zagrały także całe zespoły. Prezentowali oni na antenie swoje nowe kompozycje, powstałe w czasach pandemii. Niektóre z nich bezpośrednio odnosiły się do obecnej sytuacji – „Tango z Wirusem” Ani Brody to doskonały przykład tego, jak otaczająca nas rzeczywistość inspiruje do tworzenia nowych utworów:

„Marzec i wiosenne przebudzenie, cały rok czekałam na Ciebie, aż tu nagle, stop, wirus COVID-19, zostań w domu i nie wychodź, porzuć plany i działanie, ale przecież ja mam granie, bez muzyki to do kitu jest ten świat” – śpiewa Ania Broda w utworze skomponowanym 15 kwietnia 2020 roku, a zarejestrowanym trzy dni później[xi].

W przeszłości w muzyce tradycyjnej także odnajdujemy przykłady śpiewania o zarazie. Ciekawa jest pieśń wykonywana przez Józefa Milera[xii]. W 1953 roku zarejestrowano w jego wykonaniu utwór „Już w gruzach leżom Maurów posady naród ich dźwiga żelaza brunium się jeszcze twierdze Gre(y)nady ale w Grynadzie zaraza”[xiii], którego tekst jest… wierszem Adama Mickiewicza o tym samym tytule, pochodzącym z poematu Konrad Wallenrod[xiv]. Sporadyczne informacje o zarazie pojawiają się także u Oskara Kolberga. Na Kujawach zanotował on przekleństwo idź do morówki, które oznacza „żeby cię morowe powietrze, zaraza zabiła”[xv]. Zauważył też, że na południowych krańcach Polski, w Tarnowskiem i Rzeszowskiem wierzono, iż jeśli „słoneczko przez trzy lub więcej dni czerwone jak krew, to znak, że będzie wkrótce głód, mór albo wojna”[xvi]. Z kolei Gloger wyliczał, że zjawiska, w których niegdyś upatrywano przyczyny szerzenia się zarazy, to: mgła, nadmiar deszczów, wiatry z południa i wschodu, grzmoty w styczniu, niezwykła obfitość gadów, jak również owadów, powodzie czy ucieczki wróbli ze wsi[xvii].

 

Wyzwania

Pod koniec lutego, ostatni raz przed pandemią wirusa COVID-19, byłam w terenie, dokumentując tradycyjne zakończenie karnawału – Cymper w Dąbrówce Wielkopolskiej. Wtedy wyzwaniem dla podtrzymania tradycji był deszcz – z jego powodu trasa pochodu została skrócona. Uczestnikom nie towarzyszyła również tradycyjna kapela koźlarska, choć w pobliskiej Chrośnicy muzycy nałożyli na kozły plastikowe worki na śmieci i jednak – z narażeniem instrumentów – zagrali, by tradycji stało się zadość. W Dąbrówce kapeli tym razem nie było, ale za to, jak co roku, wyobraźnia uczestników dopisała, reagując na współczesne wydarzenia. W korowodzie przebierańców znalazło się miejsce – obok tradycyjnych postaci jak młoda para, dziad, baba, diabeł, także dla…. koronawirusa. Wtedy był to jednak jeszcze „tylko” świat na opak i nikt nie przypuszczał, że za niecały miesiąc wszystko się zmieni aż tak bardzo. Odwołano bądź przełożono liczne wydarzenia, także duże festiwale związane z muzyką tradycyjną, folkową i world music, jak poznański Ethno Port czy stołeczna Nowa Tradycja.

Czas pandemii obfituje w wyzwania badawcze, artystyczne, a dla niektórych także „życiowe” (jak przeżyć bez pracy, bez koncertów?)[xviii]. Zanim popularny stał się hot16challenge2 muzycy tradycyjni i folkowi organizowali swoje „wyzwania”, m.in. był challenge dudziarski czy fletowy. Fleciści grający na drewnianych fletach poprzecznych nominowali siebie nawzajem do zagrania i nagrania utworów w czasie zamknięcia w ramach akcji „Quarantunes set”, do której z czasem zaczęli też dołączać muzycy grający na innych instrumentach. W ramach innej akcji, zainicjowanej przez Pawła Dziemskiego, na różnego rodzaju dudach zagrali liczni artyści polscy i zagraniczni[xix].

„Pomysł na akcję »Zostań w domu i graj na dudach«[xx] pojawił się w marcu – na początku epidemii COVID [mówi pomysłodawca akcji, Paweł Dziemski – przyp. E.G.]. Wtedy jeszcze nie było wiadomo, jak sytuacja się rozwinie, ale na przykładzie Hiszpanii i Włoch można było przewidywać, że jeśli radykalnie nie ograniczymy kontaktów, to skutki mogą być opłakane. Nagrałem pierwszy film, gdzie grałem na instrumencie w ogrodzie z przesłaniem, aby zostać w domu. Film zaczął zdobywać kosmiczną popularność. W pierwszym komentarzu Janek Gałczewski (Beltaine, Viral Sessions) zaproponował, żeby nominować dudziarzy, więc zacząłem nominować znajomych, począwszy od Janka. Do akcji włączyła się też strona dudziarze.pl. Z czasem przyłączyli także dudziarze spoza Polski: z Holandii, Szkocji, Irlandii, Niemiec, Stanów – nawet uznane gwiazdy jak Ross Miller czy wschodzące sławy jak Malin Lewis. Dziś, w końcu maja, kiedy krzywa przyrostu zarażeń jest już wypłaszczona i oprócz Śląska wskaźnik zarażalności wynosi poniżej 1, cieszę się, że dołożyłem do tego małą, dudziarską cegiełkę”[xxi].

Poza wyzwaniami muzycy nagrywali wspólnie, choć zdalnie, nowe utwory[xxii]. Niektórzy nawet... sami ze sobą. Patrycja i Paweł Betleyowie zagrali w duecie, ale każde z nich zrealizowało przynajmniej dwie partie (utwory „Hangowy”[xxiii], „Betley’s – journey to...”[xxiv]). Multiinstrumentalistka Maria Pomianowska nagrała kilka filmików, także w postaci popularnych w czasie pandemii split screen video, na których prezentuje swoją grę na suce biłgorajskiej i fidelach kolanowych. Podobnie uczynił Wojciech Lubertowicz, który zagrał sam ze sobą na duduku, neyu oraz instrumentach perkusyjnych: „Rzeczą którą najbardziej cenię sobie w graniu, jest wzajemna interakcja pomiędzy muzykami. Taki międzyludzki przepływ myśli, emocji, porozumienie bez słów. Jako że z wiadomych powodów trudno się teraz spotkać i pomuzykować, zmuszony byłem spróbować czegoś dla mnie nowego. Nie do końca wiedziałem, co z tego wyjdzie, a wyszła właśnie taka pandemiczna kołysanka”[xxv]. Część wykonawców zdecydowała się także na prowadzenie lekcji online bądź zdalne próby zespołów.

Dla tych artystów, mimo że był to czas pozbawiony kontaktu z publicznością, pandemia była okresem owocnym, mogli tworzyć nowe kompozycje czy grać koncerty przez internet. Niestety część wykonawców związana ze środowiskiem muzyki tradycyjnej nie tylko nie miała takiej możliwości, ale i, niestety, odeszła w trakcie pandemii. W Bretanii na COVID-19 zmarł gitarzysta Jacquess Pellen (1957–21.04.2020), jeszcze w ubiegłym roku koncertujący w Polsce na zaproszenie poznańskiego Domu Bretanii. Z muzyków związanych z polską tradycją odeszli w trakcie pandemii: multiinstrumentalista Stefan Nowaczek (1933–10.04.2020), harmonista Czesław Pańczak (1954–11.04.2020) i bębnista z kapeli Tadeusza Kubiaka – Andrzej Dobierzewski (1953– 26.03.2020).

Z uwagi na pandemię młodzi wykonawcy muzyki tradycyjnej pożegnali Czesława Pańczaka wyłącznie internetowo, poprzez (zdalne) nagranie i opublikowanie w sieci utworu „Oberki dla Czesława Pańczaka”[xxvi].

 

Zakończenie. Hałas zamiast ciszy

Pandemia wirusa COVID-19 pokazała, że muzyka tradycyjna i folkowa mają się w Polsce całkiem nieźle. Liczne przykłady działań artystycznych podejmowanych w czasie pandemii potwierdzają, że ta dziedzina sztuki jest żywotna i potrafi adaptować się do nowych warunków z rozmachem, głośno – nie po cichu. Zamknięcie w domach, odwołanie wydarzeń kulturalnych, połączone było z tym, że wielu ludzi nagle zyskało więcej czasu (także ci, którzy pracowali w domu, nie musieli już poświęcać czasu na dojazd do miejsca pracy), co sprawiło, iż jeszcze bardziej niż dotychczas zintensyfikowało się życie w sieci. „Bezrobotni” artyści, niezależnie od pobudek, jakie nimi kierowały (artystyczne, finansowe), poczuli potrzebę tworzenia sztuki i dzielenia się nią w sieci, ogarnął ich piękny szał tworzenia – furor poeticus[xxvii]. Powstające nowe inicjatywy, koncerty grane online, lekcje udzielane za pośrednictwem komunikatorów internetowych, razem z uwolnionymi dostępami do niektórych archiwów muzycznych, spektakli teatralnych czy koncertów sprawiły, że internet zapełnił się dźwiękami. Czy powodem tego jest wyłącznie imperatyw tworzenia, chęć bycia z ludźmi, czy może konieczność głośnego sprzeciwu wobec tego, co nas spotyka? Czy tak popularne dziś formy nagrań w postaci split screen video przetrwają próbę czasu? Na te i inne pytanie z pewnością odpowiemy sobie w przyszłości. Dziś warto pamiętać o tym, że cisza często utożsamiana jest z bezruchem, śmiercią, więc wszystkie transmisje na żywo dają znak odbiorcom, iż wykonawcy „nadal są w grze”, tworzą i działają. Transmituję, więc jestem. Dźwięk to życie, oznaka pozostawania w gotowości – widać to choćby poprzez analizę funkcji, jakie pełnili dawniej muzycy miejscy (tzw. muzycy wieżowi). Alarmowali oni, gdy działo się coś niedobrego, ale także dźwiękiem sygnalizowali określone godziny bądź po prostu dawali znak, że stoją na posterunku.

Dźwięk ma również siłę wypędzania niechcianego. Dawniej na Kaszubach istniał zwyczaj wywoływania wrzawy obrzędowej i odganiania Starego Roku. Używano kołatek, skrzypiec diabelskich, a także strzelano z batów czy z pistoletów. Podobnie postępowano w Dzień Zaduszny. W cmentarnej kaplicy hałasowano, używając tradycyjnych kaszubskich grzechotek – sznërë, knarë czy burczybasu, zwyczaj ten podtrzymywała głównie młodzież męska. Celem wytwarzanego przez nich zgiełku było odpędzenie złych duchów, by na cmentarz w atmosferze spokoju dostać się mogły dusze dotąd pokutujące[xxviii]. Dziś wiara w magiczną moc dźwięku bywa podobna, bo jak śpiewała Ania Broda w piosence „Tango z Wirusem”: „Ja nie zarażam proszę Pana, ja tylko jestem stęskniona śpiewania i grania. Siedzę w domu, ręce myję, czytam, piszę i gotuję. Celebruję ciszę głośno. Dzięki temu nie choruję”[xxix]. Na pokonanie wirusa muzyka ma wpływ niebezpośredni. Jednak celebrując głośno ciszę, artyści sprawiają, że ta walka jest zdecydowanie bardziej przyjemna.

Ewelina Grygier

 

Bibliografia

C. Dahlhaus, Estetyka muzyki, Warszawa 2014.

Z. Gloger, Mór, [w:] Encyklopedia Staropolska, red. tegoż, Warszawa 1974, s. 234–237.

O. Kolberg, Dzieła wszystkie, t. 3, Kujawy, cz. 1, Wrocław 1978.

O. Kolberg, Dzieła wszystkie, t. 48, Tarnowskie–Rzeszowskie, Wrocław–Poznań 1967.

B. Stelmachowska, Rok obrzędowy na Pomorzu, Toruń 1933.

 

Źródła pozyskane

A. Broda, Korespondencja prywatna, 27 maja 2020.

P. Dziemski, Korespondencja prywatna, 28 maja 2020.

K. Malisz, Korespondencja prywatna, 28 maja 2020.

 

Źródła internetowe

Akademia Tańca Tradycyjnego, Akademia Tańca Tradycyjnego w Czasach Zarazy jak tańczyć solo i w duecie: https://www.facebook.com/watch/?v=1328210934030134 [dostęp: 30 maja 2020].

Akademia Tańca Tradycyjnego, Mazurek Freestyle: https://www.facebook.com/akademia.tanca.tradycyjnego/videos/551956585756... [dostęp: 30 maja 2020].

P. Betley, Betley's – journey to...: https://www.youtube.com/watch?v=L7dF00fW0RQ [dostęp: 27 maja 2020].

P. Betley, Hangowy: https://www.youtube.com/watch?v=j1LGL6kOY1c [dostęp: 27 maja 2020].

A. Broda, Tango z wirusem: https://www.youtube.com/watch?v=UsyX_jE5q_E [dostęp: 30 maja 2020].

M. Drabik, Oberki dla Czesława Pańczaka: https://www.youtube.com/watch?v=kc7GBJDvJ9Q [dostęp: 27 maja 2020].

Wojciech Lubertowicz: https://www.facebook.com/wojciech.lubertowicz/videos/10217468778813371/ [dostęp: 27 maja 2020].

Z. Malisz, July - Noah Cyrus cover: https://youtu.be/Snrg5IB-m2Y [dostęp: 30 maja 2020].

Polskie Radio, Muzyka w czterech ścianach. Artyści dołączają do akcji #folkwdomu: https://www.polskieradio.pl/7/5612/Artykul/2492926,Muzyka-w-czterech-sci... [dostęp: 31 maja 2020].

Regulamin akcji antenowej #folkwdomu: https://static.prsa.pl/0f0911f5-38cb-45aa-b99b-01af6130d21d.file [dostęp: 31 maja 2020].

Stay At Home And Play Bagpipes: https://www.facebook.com/Stay-At-Home-And-Play-Bagpipes-100995024884825/ [dostęp: 27 maja 2020].

Śląsk Folkowy, Korona-wirówka na Józefa// Potańcówka Streamingowa #zostańwdomu: https://www.facebook.com/events/282543479394993/ [dostęp: 30 maja 2020].

Tamm-Kreiz: https://www.tamm-kreiz.bzh/ [dostęp: 20 kwietnia 2020]

Viral Sessions: https://www.facebook.com/ViralSessionsProject/ [dostęp: 20 kwietnia 2020].

Wirtualny Pub, Dzień Świętego Patryka on-line!: https://www.youtube.com/watch?v=ceZB1FpWqRQ [dostęp: 20 kwietnia 2020].

 

Sugerowane cytowanie: E. Grygier, Formy dźwiękowe w ruchu wirtualnym. Muzyka tradycyjna i folkowa a pandemia (2), "Pismo Folkowe" 2021, nr 152-153 (1-2), s. 8-12.

 

 

[i]              A. Broda, Korespondencja prywatna, 27 maja 2020.

[ii]    Także Bretończycy od wielu lat transmitują swoją kulturę za pośrednictwem nowych technologii na cały świat, w szczególności frankofoński, ale także wszędzie tam, gdzie ludzie słuchają, wykonują i tańczą po bretońsku. Cyber Fest-Noz to tradycyjny fest-noz (z bretońskiego oznacza świętą noc), przeniesiony do Internetu z oczywistych powodów – dużej popularności tej muzyki także poza samą Bretanią. Transmisje do Polski i z Polski (grały i tańczyły polskie zespoły wykonujące muzykę bretońską) odbywały się wielokrotnie w ramach tego wydarzenia. W sytuacji zamknięcia Bretończycy zaczęli organizować kolejne koncerty i fest-nozy w sieci.

[iii]           W czasie pandemii Zuzanna Malisz pokazała także swoją inną, zdecydowanie niefolkową twarz, nagrywając cover utworu „July” z repertuaru Noah Cyrus; Strona www: https://youtu.be/Snrg5IB-m2Y [dostęp: 30 maja 2020].

[iv]           K. Malisz, Korespondencja prywatna, 28 maja 2020.

[v]             Tamże.

[vii]          Strona internetowa: https://www.facebook.com/watch/?v=1328210934030134 [dostęp: 30 maja 2020].

[viii]         Strona internetowa: https://www.facebook.com/events/282543479394993/ [dostęp: 30 maja 2020].

[ix] A. Słonimski, Kroniki tygodniowe 1936–1939, Warszawa, b.r., s. 57

[x]             Strona internetowa: https://www.polskieradio.pl/7/5612/Artykul/2492926,Muzyka-w-czterech-sci... [dostęp: 31 maja 2020]. Niestety, poza wysłuchaniem i możliwością zaistnienia w eterze wykonawcom nie przysługiwało za przesłany utwór bądź utwory (będące wymogiem uczestnictwa w akcji) żadne wynagrodzenie: „Z chwilą wysłania Utworu do Akcji Uczestnik udziela bez wynagrodzenia nieograniczonej czasowo i terytorialnie niewyłącznej licencji do korzystania z Utworu (licencja w zakresie autorskich praw majątkowych i praw pokrewnych) na następujących polach eksploatacji…” – głosi 6 punkt akcji antenowej #folkwdomu; strona internetowa: https://static.prsa.pl/0f0911f5-38cb-45aa-b99b-01af6130d21d.file [dostęp: 31 maja 2020]. Możliwość promocji artysty jest tu bezdyskusyjna, chociaż Antoni Słonimski prawdopodobnie miałby nieco inne zdanie w tej kwestii.

[xi] A. Broda, Tango z wirusem, [online], [dostęp: 30 maja 2020]: https://www.youtube.com/watch?v=UsyX_jE5q_E

[xii] Józef Miler, ur. w 1880 r. w Piekarach Śląskich (pow. Tarnowskie Góry), zamieszkały w momencie nagrania w Chorzowie.

[xiii]         Nagranie ze Zbiorów Fonograficznych IS PAN, sygn, nagrania T1130/07.

[xiv]         Nagrano wyłącznie pierwszą strofę utworu, ciężko jednak dziś orzec, z czego to wynikało – czy wykonawca nie znał dalszej części tekstu, czy też może oszczędzano taśmę. Dość wspomnieć, że tekst wiersza wydrukowany został w popularnym zbiorze Bukiet pieśni światowych wydanym przez Józefa Chociszewskiego w 1901 roku w Poznaniu. To powszechne wydawnictwo już nieraz było „dawcą” tekstów dla niższych warstw społecznych.

[xv] O. Kolberg, Dzieła wszystkie, t. 3, Kujawy, cz. 1, Wrocław 1978, s. 53.

[xvi] Tenże, Dzieła wszystkie, t. 48, Tarnowskie–Rzeszowskie, Wrocław–Poznań 1967, s. 258.

[xvii] Z. Gloger, Mór, [w:] Encyklopedia Staropolska, red. tegoż, Warszawa 1974, s. 236.

[xviii]       Warto zauważyć, że na tzw. branżę muzyczną, poza wykonawcami, składają się także przedstawiciele innych zawodów, np. liczni pracownicy techniczni (nagłośnieniowcy, realizatorzy, zaopatrzeniowcy, kierowcy i inni), nie wszyscy oni mogli w czasie pandemii transmitować online swoją pracę i otrzymać za to wynagrodzenie zebrane w ramach zrzutki.

[xix] Jeroen de Groot, Michael Vereno, Anton Korolev, Tomasz Hałuszkiewicz, Paweł Szymiczek czy zespół Wałasi.

[xxi] P. Dziemski, Korespondencja prywatna, 28 maja 2020.

[xxii] Szczególnie chętnie utwory takie nagrywał flecista Michael McGoldrick (w poszczególnych nagraniach towarzyszyli mu m.in. gitarzysta Tim Edey („Larkin’s Beehive”/„Andy McGann’s”/„The Amazing Adventures of Dr Moriarty”), saksofonista Graeme Blevins i pianista Donald Shaw („Paddy Fahey’s”) czy tablista Parvinder Bharat („The Waterman’s”). Codziennie solowe utwory na skrzypcach prezentował natomiast Chris Chisholm.

[xxiii]       P. Betley, Hangowy, [online], [dostęp: 27 maja 2020]: https://www.youtube.com/watch?v=j1LGL6kOY1c

[xxiv]       Taż, Betley’s – journey to…, [online], [dostęp: 27 maja 2020]: https://www.youtube.com/watch?v=L7dF00fW0RQ

[xxv]        Strona internetowa: https://www.facebook.com/wojciech.lubertowicz/videos/10217468778813371/ [dostęp: 27 maja 2020].

[xxvi] M. Drabik i in., Oberki dla Czesława Pańczaka, [online], [dostęp: 27 maja 2020]: https://www.youtube.com/watch?v=kc7GBJDvJ9Q

[xxvii] C. Dahlhaus, Estetyka muzyki, Warszawa 2014, s. 46)

[xxviii] Por. B. Stelmachowska, Rok obrzędowy na Pomorzu, Toruń 1933.

[xxix]       A. Broda, dz. cyt.

Skrót artykułu: 

Zainicjowane w Polsce działania wirtualne związane z muzyką tradycyjną, o których pisałam w poprzednim numerze, nie odnosiły się wyłącznie do muzyki celtyckiej. Wydaje się, że pierwszy koncert online przeprowadzono już 13 marca 2020 roku. Taką formę przybrało wystąpienie gwiazdy world music – Debashisha Bhattacharyi, multiinstrumentalisty grającego m.in. na skonstruowanym przez siebie chordofonie pushpa veena. Indyjski muzyk zagrał z towarzyszącymi mu polskimi instrumentalistami: Hubertem Zemlerem na perkusji oraz Wojciechem Traczykiem na kontrabasie. Koncert odbył się w radiowym Studiu S4 imienia Agnieszki Osieckiej, lecz nie było w nim ani jednego słuchacza (nie licząc niezbędnej obsługi technicznej). Co innego przed ekranami komputerów. Oglądanie Debashisha – zapowiadającego kolejne utwory do pustej sali, a później dziękującego po zagranym numerze – było dość osobliwym doświadczeniem.

Fot. „Oberki dla Czesława Pańczaka”, źródło: www.youtube.com/watch?v=kc7GBJDvJ9Q

Dział: 

Dodaj komentarz!