Folkowe top 2019

Czym żył ruch folkowy? Wydarzenia, koncerty, płyty, debiuty…

Ten rok eksplodował jak trzęsienie ziemi, tsunami, Wejście Smoka, wywracając wszystko do góry nogami. Kogo więc interesuje miniony? Tym bardziej że mógł to być ostatni czas względnego status quo. Od 2020 roku nikt i nic już nie będzie takie samo. Ale rok ubiegły zaczął się dla polskiej muzyki rewelacyjnie! A dokładnie dla ekipy Kroke. Oto już w styczniu krakowski zespół niespodziewanie trafił na pierwsze miejsce prestiżowej World Music Charts Europe (www.wmce.de), czyli selekcji najlepszych albumów z muzyką świata! Każdego miesiąca gremium, skupiające dziennikarzy muzycznych radiofonii publicznych Unii Europejskiej, wybiera dziesięć z około pięćdziesięciu premier płytowych z całego świata. Top 20 co miesiąc prezentowane jest w rozgłośniach krajów UE, a także Rosji czy USA (w Polsce audycja „Wschodni Front” w Jedynce Polskiego Radia – https://www.facebook.com/Wschodni-Front-231347990223440/). Wcześniej na podium trafiali z Polski: Trebunie Tutki z Twinkle Brothers („Higher Heights”), Kapela ze Wsi Warszawa („Nord”) czy Maria Pomianowska („Chopin na 5 kontynentach”). Ale nigdy nie było to miejsce pierwsze. Zajął je Kroke z tuwińską śpiewaczką, Urną Chahar-Tugchi, za wspólny album – „Ser”. Muzycy udowodnili swą wielkość i pokazali, że można powalczyć o najwyższe światowe laury. Warto tu wspomnieć inny mariaż z naszymi artystami, mianowicie wirtuozerskich Vołochów z szamanem skrzypiec, Felixem Laiko z Węgier. Dwukrotnie ich wspólny album plasował się na miejscu drugim, a w podsumowaniu roku 2019 trafił na miejsce ósme (Kroke na jedenaste, „Re:Akcja Mazowiecka” Kapeli ze Wsi Warszawa – czterdzieste, „Po Śladach” grupy Janusz Prusinowski Kompania – osiemdziesiąte drugie, „Joy!Guru” Bhattacharyi, Traczyka, Zemlera – sto dwudzieste ósme, „Wolność Serc” zespołu Strojnowy – sto siedemdziesiąte trzecie, „Bossa E Outras Nova” Grażyny Auguścik i Paulinha Garcii – sto osiemdziesiąte pierwsze).
Rok 2019 to bodaj szczyt i rekord festiwalowy. Prawdziwe igrzyska. Najstarsi kamraci w wełnianych swetrach nie pamiętają takiej obfitości i różnorodności w temacie etno. Znakomicie wypadły nasze imprezy olimpijskie – Nowa Tradycja z kilkoma brawurowymi odsłonami konkursowymi (brawo Lumpeks i kakofoNIKT & Chór Pogłosy), poznański Ethno Port (tu respekt za pierwszy w Europie występ Nooran Sisters z Indii, choć wiem, że organizatorzy przypłacili to nerwicą i dużymi kosztami), Folkowisko w Gorajcu, Z Wiejskiego Podwórza w Czeremsze, gdyńska Globaltica, urastający do najbardziej energetycznego w tej części Europy – Pannonica Festival w Barcicach (rewelacyjne Angelite, Luiku z Ukrainy, już nie tak czarujący Bregović), stołeczne Skrzyżowanie Kultur (olśniewające koncerty m.in. Rabiha Abou-Khalila czy Tony’ego Allena) czy wreszcie nasze kochane Mikołajki Folkowe (w nowych przestrzeniach m.in. Centrum Spotkania Kultur – czekamy na powrót do Chatki Żaka!). Dodajmy do tego Wszystkie Mazurki Świata i wspaniałe Targowisko Instrumentów – Korzenie Europy czy debiutujący Festiwal Mniejszości Narodowych i Etnicznych RP Milo Kurtisa. To wystarczy, by uczynić Polskę potęgą festiwalową świata. Szczególnie miło wspominam pierwszą w naszym kraju trasę koncertową Namgar, zjawiskowej śpiewaczki z Tuwy, która pokazała swą wielkość i ogromny talent, tak w małych salach klubowych, jak i na dużym Mikołajkowym festiwalu. Czy ta znakomita passa potrwa dłużej? Już wiemy, że ci, którzy grymasili na zbytnią obfitość wydarzeń muzycznych, w tym roku już nie załapią się na wiele z nich. Pandemia zbiera żniwo. Odwołano Nową Tradycję, a wraz z nią dziesiątki innych imprez (w tym świetnie rokujące African Beats). Wygląda na to, że po okresie karnawału weszliśmy w czas wielkiego postu koncertowego. Kiedyś folkowi kronikarze odnotują w swych memuarach: „Dobry był to rok 2019... bardzo dobry”...

Maciej Szajkowski
Muzyk, politolog, producent, wydawca, dziennikarz, menadżer. Założyciel Kapeli ze Wsi Warszawa oraz zespołów R.U.- T.A., Lelek. Autor audycji „Folk Off” na antenie radiowej Czwórki PR i „Wschodniego Frontu” w Jedynce PR.

 

To był ciekawy rok na polskiej scenie. Ukazało się kilka bardzo dobrych płyt (w tym mocne debiuty), odbyły się kolejne edycje znaczących festiwali (niektóre z wręcz legendarną obsadą), ugruntowały się mocne nurty na folkowym podwórku.
Zacznijmy od fonograficznych ciekawostek. Bardzo ciekawy był debiut projektu DYM, który stanowi kolejną odnogę Studium Instrumentów Etnicznych z mocnym wkładem dźwięków i tematyki neoludowej. Myślę, że dopiero w 2020 roku na dobre usłyszymy o tej załodze. Mam nadzieję, iż będzie okazja, by częściej zobaczyć tę grupę w pełnej odsłonie na żywo.
Kolejna solidna pozycja od Jazz Bandu Młynarski-Masecki – „Płyta z Zadrą w Sercu” – ich koncept i profesjonalne wykonanie stało się już marką samą w sobie. Mamy kolejny produkt eksportowy na miarę Kapeli ze Wsi Warszawa, Kroke, Dikandy… Brawo!
Ciekawy debiut w pełnym wymiarze – „Szplin” Eweliny Grygier – to dowód na to, że fleciści też mogą stanąć na czele autorskiego projektu, mogą dobierać ciekawych artystów, z którymi potrafią złożyć bardzo oryginalny materiał. Oby Ewelinie udało się zrealizować koncertowe plany związane z tym albumem.
Śląska Krzikopa z okolicznościowym, wirtualnym wydawnictwem „Śląskie Powstaje” na stulecie powstań śląskich – to genialny muzycznie i merytorycznie materiał, który powinno się włączyć do programu lekcji historii w szkołach, najlepiej z prezentacją na żywo przez samych muzyków. Tak powinno się prezentować historię – rzetelnie, ale i autorsko – brawo!
W temacie festiwali i koncertów udało się (często bez dodatkowego wsparcia z centralnych środków) zorganizować kolejne świetne edycje największych w kraju festiwali muzyki świata, czyli Ethno Portu, Skrzyżowania Kultur czy Globaltiki. Program tych imprez ponownie był na światowym poziomie, głównie dzięki osobistemu zaangażowaniu i kontaktom niestrudzonych organizatorów wydarzeń – co roku robicie kapitalną robotę – dziękujemy!
Bardzo ciekawa była kolejna edycja najważniejszego festiwalu muzyki bałkańskiej w Polsce, czyli Pannoniki. W roku 2019 do Barcic nad Popradem zjechały legendy tego gatunku (m.in. Kočani Orkestar, EtnoRom, Stefan Mladenović Orkestar, Bulgarian Voices Angelite czy Goran Bregović), a impreza pokazała, że po przegląd tego, co najlepsze, wcale nie trzeba zawsze jechać do Gucy. Dzięki ekipie Pannoniki mamy w Polsce bałkański festiwal, którego mogą nam zazdrościć praktycznie wszyscy nasi sąsiedzi!
Na pewno warto poruszyć przy takiej okazji dwa tematy. Nie słabnie popularność stylistyki retro – była już mowa o nowej płycie Jazz Bandu Młynarski-Masecki, ale mamy przecież jeszcze w doborowym gronie Warszawską Orkiestrę Sentymentalną, Warszawskie Combo Taneczne, zespół Hańba! oraz kilka projektów z powodzeniem nawiązujących do tamtych czasów. Nie przez przypadek to właśnie dwudziestolecie międzywojenne było tematem zeszłorocznej edycji Olandia Etno Festiwalu w Prusimiu, który mam przyjemność od kilku lat programować (w koncercie finałowym pięknie zagrała nam wspomniana wcześniej Warszawska Orkiestra Sentymentalna).
Nie kończy się renesans muzyki tradycyjnej. Mamy regularne potańcówki, tabory i warsztaty w tym nurcie. Popularność tych klimatów ciągle rośnie, powstają nowe wydarzenia i wydawnictwa. Dla przykładu w moim rodzinnym Poznaniu na stałe odbywają się już cykliczne spotkania i imprezy, a Dom Tańca Poznań wydał niedawno dwupłytowy album na dwudziestolecie swojej znakomitej działalności, w którym znaleźć możemy przegląd muzyków, którzy obecnie brylują na tej scenie. Oby rok 2020 był co najmniej tak ciekawy jak 2019!

Marcin Piosik
Dziennikarz radiowy, od ponad dziesięciu lat co tydzień prezentujący folk i muzykę świata w dwóch poznańskich rozgłośniach. Poza radiem – jako DJ EMPE popularyzator nurtu worldbeat, czyli klubowego oblicza world music (ma na koncie dziesiątki imprez w kraju i za granicą, w klubach, na festiwalach world music jak np. Ethno Port, Skrzyżowanie Kultur, Pannonica, Globaltica). Współpracownik „Pisma Folkowego”.

 

Długo będę pamiętać tę sondę, bo przyszło mi ją pisać w warunkach przymusowego odosobnienia (pocieszające jest to, że nie jestem jedyna i ponoć nic nie cieszy Polaka tak jak nieszczęście drugiego). Przed chwilą (mamy piątek, 20 marca) odwołana została tegoroczna Nowa Tradycja, a kilka minut później w świat poszła informacja o przeniesieniu na jesień (trzymam kciuki!) poznańskiego Ethno Portu. Tym bardziej zatem długo jeszcze przyjdzie karmić się wspomnieniami z zeszłego roku (czyż nie po to ta sonda?) i odgrażać się, co będziemy robić i na jakie koncerty chodzić, kiedy 2020 rok wystartuje na dobre…
Bez fałszywej skromności śmiało zacznę od wypunktowania obchodów dwudziestopięciolecia Radiowego Centrum Kultury Ludowej, mojej macierzystej jednostki, która wciąż (mam nadzieję) spaja różne odsłony folkowego świata. Z ogromnym odzewem publiczności i samych artystów spotkała się nasza sonda „25/25”, mająca wyłonić najlepsze folkowe płyty ostatniego ćwierćwiecza (dziękujemy!). Dzień uroczystych obchodów uświetnił znakomity projekt Michała Fetlera i zespołu Fanfara Awantura „Prawdziwie Polskie Techno”, który już niedługo (sic!) ukaże się także na płycie. Czekam!
Prawie co roku poznański Ethno Port boryka się z niełaską ministerialnych urzędników, dla których z jakiegoś powodu festiwal nie zasługuje na dotacje. Niemniej jednak organizatorzy robią swoje, a nawet dokonują rzeczy pozornie niemożliwych, do jakich zaliczyć można chociażby sprowadzenie w ubiegłym roku słynnych sióstr Jyoti i Sultany Nooran, sufickich śpiewaczek z Indii. I choć sam koncert może odbiegał nieco od wyobrażeń wielu z nas o muzyce sufickiej, to chapeau bas dla organizatorów! Ale dla mnie prawdziwym świętem było wysłuchanie po raz kolejny na żywo świetnego The Garifuna Collective z Belize – zespołu, który absolutnie każdy powinien zobaczyć i usłyszeć na scenie! Plus niespodzianka, czyli Baul Meets Saz, koncert zaskakujący swoim pięknem.
No, a kiedy wydaje się, że odkrywanie nieznanych kompozytorów czy wykonawców to rzecz dla poszukiwaczy winylów z egzotycznych krajów, to pojawia się Radical Polish Ansambl i niejaki Sri Tadeusz Sielanka. Opatrzenie tej muzyki i albumu wymęczoną etykietką awangardy byłoby dla niej trochę niesprawiedliwe, bo to płyta, która niesie słuchacza i wyobraźnię daleko, jednocześnie sięgając do sedna tego czegoś, radykalnego, archaicznego. Bardzo przekonuje mnie ta przemyślana droga, którą chcą iść Maciek Filipczuk i jego współtowarzysze.
I tym oto marzeniem o przeniesieniu się gdzieś daleko pozdrawiam z kolejnego dnia kwarantanny. Jeszcze się spotkamy w koncertowym tłumie!

Magdalena Tejchma
Muzykolog, muzyk, od 2015 roku dziennikarka Radiowego Centrum Kultury Ludowej. Jurorka festiwali i konkursów fonograficznych, członek grupy roboczej ds. folku i muzyki tradycyjnej przy Europejskiej Unii Nadawców. Na antenach radiowej Dwójki i Jedynki prowadzi magazyny „Źródła” i „Kiermasz pod kogutkiem” oraz audycje „Zagrane po polsku” i „Nokturn”.

 

Czym żył świat(ek) folkowy w minionym 2019 roku? Sporo się działo w różnych zbiorach i podzbiorach, zatem ja mogę mówić tylko za siebie. Mimo olbrzymiego braku czasu związanego z pracą zawodową udało mi się „dorwać” i pokochać co najmniej kilkanaście zacnych krajowych wydawnictw płytowych, miłych dla ucha wykonawców, takich jak: „Widziadło” (Dziewanna), „Czary” (Diaboł Boruta), „Pływut’ Roky” (Werchowyna), „Szplin” (Ewelina Grygier), „Dym” (DYM), „Czary Modły” (Derwana), „Dziwadła” (Velesar), „Kipikasza i całe to dziadostwo” (Kipikasza), „Oj Dolo” (Łysa Góra), „Ciemnienie” (Mehehe) i „Płyta z zadrą w sercu” (Jazz Band Młynarski-Masecki)… Ale folk to nie tylko płyty – to granie na żywo! W poprzednim roku byłem na trzydziestu ośmiu koncertach, przeważnie folkowych i metalowych. To mniej niż w 2018 roku, ale jakościowo było bardzo dobrze. Najbardziej i najmilej zapamiętałem te koncerty, które odbyły się w Polsce podczas festiwali: Słowiańska Noc Folk-Metalowa w Brennej (z udziałem legendarnej Bucoviny oraz Velesara, Radogosta i Silent Stream of Godless Elegy); Z Wiejskiego Podwórza w Czeremsze (m.in. Fanfara Transilvania, Csangalló); Mikołajki Folkowe w Lublinie (załapałem się tylko na Namgar, ale nie żałuję niedzielnej wyprawy do „Lublyna”); koncerty z cyklu Folkowo Bemowo i Energia Źródeł – Folkowe OKO w Warszawie (m.in. Tołhaje, Werchowyna, Čači Vorba). Z imprez okołofolkowych i dalekich od głównego rdzenia folkowego wspominam Ektomorf (thrashowi węgierscy Cyganie) w Bielsku-Białej (specjalnie wolne w pracy brałem na ten gig), folkowo grające KSU w krakowskim Kornecie oraz neofolkowe Death in Rome w stołecznej Hydrozagadce. Poza tym warte wspomnienia są również Sacred Reich w Proximie (zagrali „Surf Nicaragua” z folkowym motywem na sam koniec gigu – taka podróż sentymentalna do czasów licealnych) oraz dwa duże koncerty Festiw
Progresji: czerwcowy pustynno-bluesowy Tinariwen i listopadowy Sandry. Ten ostatni gig był swoistym sentymentalnym spełnieniem marzeń z podstawówkowego dzieciństwa, a przy okazji to był kawał dobrego... pop/folk rocka zagranego na żywo.

Witt Wilczyński
Chemik z wykształcenia, pracownik Instytutu Biotechnologii. Poza tym ludowy żerca, groundhopper, miłośnik i propagator szeroko rozumianej muzyki folkowej, turbofolkowej, folkrockowej i folkmetalowej – w szczególności środkowoeuropejskiej i wschodniej, rumunofil. W latach 2007–2014 związany z internetowym RadioWidem, w którym prowadził wieczorne środowe audycje „Słowiańska i nie tylko Podróż Muzyczna”, a wcześniej zdobywał szlify radiowe pod okiem Wojciecha Ossowskiego w Polskim Radiu BIS („Mocne Nocne”). Ma na koncie liczne publikacje w mediach zajmujących się kulturą ludową, folkiem, folk metalem i tematyką społeczną (m.in. „Pismo Folkowe”, „Folk24.pl”, „Gniazdo”, „Pest Webzine”, „Kwartalnik Romski”).

 

To był kolejny udany muzyczny rok – z ciekawymi koncertami, wydarzeniami muzycznymi, ubogacony płytowymi perełkami. W swoim dorocznym podsumowaniu jak zwykle uwzględniłem najważniejsze płyty sceny folkowej w ramach „NAJ 2019”. Dla niniejszego periodyku przygotowałem krótkie omówienie trzech wyjątkowych pozycji z minionych dwunastu miesięcy.
Madrugada w języku hiszpańskim oznacza „świt”. W języku polskim jest to muzyczna fuzja rodzimej muzyki ludowej z flamenco, wzbogacona o muzykę elektroniczną, a nawet jazz. Jest to bez wątpienia pierwszy tego typu projekt muzyczny w Polsce.
Sam zespół został nagrodzony podczas XXVII Międzynarodowego Festiwalu Muzyki Ludowej „Mikołajki Folkowe”, zdobywając wyróżnienie w Konkursie „Scena Otwarta” za zjawiskową prezentację i trafną fuzję kulturową w 2017 roku.
Poprzez debiutancki album pt. „Sombre” artyści pokazują zarówno piękno polskiej muzyki ludowej, jak i niezwykłą energię płynącą z flamenco. Na krążku tym usłyszymy biały śpiew czy hiszpańskie cante jondo. Gitary w stylu flamenco romansują nie tylko z jazzem, ale również – uwaga – oberkiem, a nawet…polskim big beatem. Pojawiają się muzyczne inspiracje tradycyjnymi pieśniami z regionu Kurpiów, Lubelszczyzny, a także z Wielkopolski. Obok elektronicznych beatów doskonale funkcjonują hiszpańskie rumby, tangosy czy bulerias.
Każda nowa płyta Marii Pomianowskiej od lat wzbudza wielkie zainteresowanie fanów world music i zdobywa liczne pozytywne recenzje zarówno w Polsce, jak i na całym świecie. Kompozycje zawarte w albumie „Moniuszko z 1000 i jednej nocy” są zaaranżowane bez słów, a głos ludzki wykorzystany jest w postaci wokaliz. W dwóch pieśniach wokalizy te wykonuje światowej sławy śpiewaczka jazzowa Grażyna Auguścik.
Sama Pomianowska opracowała na głos, instrumenty smyczkowe i beatbox „Arię Skołuby” ze „Strasznego dworu” znaną również jako „Aria z kurantem”. Najbardziej popularne wykonanie tej arii w Polsce to interpretacja Bernarda Ładysza. W albumie „Moniuszko z 1000 i jednej nocy” utwór „Ten zegar stary...” zaśpiewał syn Bernarda Ładysza, Aleksander Czajkowski-Ładysz. Notabene wspomniana „Aria” przeżywa istny renesans wykonawczy, bowiem całkiem niedawno swoją interpretację dzieła pokazał muzycznemu światu Michał Jelonek z wokalnym wsparciem samego Piotra Fronczewskiego...
Płyta matki suki biłgorajskiej w naturalny sposób wróciła do pewnego projektu sprzed dziesięciu lat, którego pierwszą częścią był album „Chopin na 5 kontynentach”. Dzieła kompozytora zostały sklasyfikowane jako muzyka etniczna z różnych stron świata. Każdy utwór Chopina był przyporządkowany innemu rejonowi, wykonany na tamtejszych instrumentach. W „Moniuszce z 1000 i jednej nocy” w każdej pieśni instrumenty z różnych kontynentów są łączone ze sobą ze względu na brzmienie. Kolejnym świadectwem wyjątkowości dzieła jest to, że album tworzyło dwudziestu trzech muzyków, m.in. z Polski, Indii, Iranu, Burkina Faso, są to m.in.: wokalistka Natalia Kovalenko (sopran), Fei Jenron grający na phipie (czterostrunowej lutni), Alina Mleczko na saksofonie.
Na końcu tego zestawu – Huraban, który tworzy muzykę z gatunku world music opartą o oryginalne tematy ludowe z całego świata. Pojawiają się motywy bałkańskie, żydowskie, latynoskie, ale także polskie. Zespół oprócz znanego kontrabasu, skrzypiec czy gitary używa na koncertach dość wyszukanych i egzotycznych instrumentów, takich jak perska kamancha (którą wykorzystuje w polskich kujawiakach), energetyczne bębny obręczowe, egipska darbuka, riq, castagnet, tambora czy garnki. W skład formacji wchodzą Fabiana Raban, Hanna Włodarczyk i Monika Zapaśnik.
Drugi album zespołu „Czy to chrząszcz?” został wydany dzięki nagrodom finansowym zdobytym przez zespół w 2018 roku – wymienię tu Grand Prix Festiwalu FAMA w Świnoujściu oraz pierwsze miejsce na Mikołajkach Folkowych w Lublinie. Najnowsza płyta zawiera mieszankę kompozycji zespołu i melodii ludowych z całego świata z tekstami Anny Podczaszy oraz Moniki Zapaśnik. Jazda obowiązkowa dla każdego fana muzyki folkowej w naszym kraju.

Adam Dobrzyński
Dziennikarz muzyczny, konferansjer, organizator koncertów, animator. Od 14 lat współpracuje z antenami Polskiego Radia. Prowadzi blog muzyczny „Ale Muzyka”. Firmuje swoim nazwiskiem trzy cykle koncertowe: w Domu Kultury OKO na warszawskiej Ochocie – „Premiera w Oku” i „Folkowe OKO – Energia Źródeł”, a w Milanowskim Centrum Kultury – „Jazz w Milanówku”.

 

Sugerowane cytowanie: M. Szajkowski, M. Piosik, M. Tejchma, W. Wilczyński, A. Dobrzyński, Folkowe top 2019, "Pismo Folkowe" 2020, nr 146-147 (1-2), s. 4-7.

Skrót artykułu: 

Ten rok eksplodował jak trzęsienie ziemi, tsunami, Wejście Smoka, wywracając wszystko do góry nogami. Kogo więc interesuje miniony? Tym bardziej że mógł to być ostatni czas względnego status quo. Od 2020 roku nikt i nic już nie będzie takie samo. Ale rok ubiegły zaczął się dla polskiej muzyki rewelacyjnie!

(Maciej Szajkowski)

Dział: 

Dodaj komentarz!