Kolejna próba rozwiązania Radiowego Centrum Kultury Ludowej wydawać by się mogła, jeszcze parę miesięcy temu, tyleż irracjonalna co samobójcza. Nie wydaje się, by wobec gigantycznych środków, jakie wykorzystują pozostałe media publiczne, głównie telewizja koszt funkcjonowania RCKL (tak jak i w nieco większej skali Programu 2 Polskiego Radia) był na tyle znaczący, by opłacał się „zamach” na niego. Zwłaszcza, że w obu przypadkach (RCKL i Pr.2 PR) działalność tych instytucji jest (jednym z niewielu?) przygniatającym argumentem za istnieniem mediów publicznych, a przy okazji swego rodzaju listkiem figowym wobec wybitnie komercyjnych i tandetnych widowisk np. TVP.
Trudno wyobrazić sobie miejsca, w których w bardziej dosłowny sposób realizowana jest tzw. misja mediów publicznych (może jeszcze TVP Kultura dopóki trwa). Szacunek dla słowa i dbałość o język polski, „praca” z tradycją rozumianą zarówno jako archiwizowanie oraz przypominanie kultury tradycyjnej, jak i inspirowanie nią młodych, współczesnych twórców, mecenat nad seriami wydawniczymi, koncertami, konkursami, nieustanne, dzień za dniem pielęgnowanie tego, co najpiękniejsze w muzycznej tradycji i współczesności. To rzeczy nie do przecenienia. A to wszystko tylko skróty, hasła, skojarzenia z działalnością, RCKL (bo przecież w przypadku całego Pr. 2 PR trzeba by jeszcze kilkadziesiąt podpunktów dopisać). Patrząc więc z najbardziej merkantylnego, cynicznego (czy jak kto woli pragmatycznego) punktu widzenia dla działaczy wysokiego szczebla, zarządów, rad, a wreszcie polityków, działalność RCKL i Radiowej Dwójki powinna być wręcz wygodnym potwierdzeniem, że wspierają kulturę, która nie wymaga dodatkowych uzasadnień.
Chcę przy tym abstrahować od problemów stricte politycznych. Szkoda na nie czasu, a wszystkie po kolei polskie partie polityczne pokazują nam nieustannie, gdzie mają kulturę (chyba że można sobie zrobić gustowne zdjęcie do folderu wyborczego). Stwierdzam jedynie fakt, że cokolwiek byśmy o nich nie myśleli wszystkim decydentom działalność RCKL (i Pr. 2 PR) powinna być na rękę. Nie, nie zakładam, żeby politycy, ani radiowi zarządcy mieli skłonność do słuchania propozycji Pr. 2 w tym RCKL. Zakładam, że powinni rozumieć elementarną prawdę że tu jest realizowana misja.
Dlaczego więc po raz kolejny przeżyliśmy komunikat o likwidacji Radiowego Centrum?
Nie wiem. Może właśnie ktoś czegoś nie doczytał, może ktoś nie wie, albo nie rozumie, czym się RCKL zajmuje, może ktoś się przed kimś chciał wykazać? Nie wiem. Krzepiące, że wkrótce po złej wiadomości pojawiła się lepsza. Radiowe Centrum Kultury Ludowej ma powrócić / pozostać w strukturze Radia jak do tej pory. Swoją drogą, ciekawe, czy ktoś się po fakcie zreflektował, dał przekonać, a może zrozumiał, jak ważna dla kultury jest działalność tej skromnej instytucji? Wiem, że pewnie znów zabrnąłem do krainy baśni, ale może, może? Bo to przecież prawda, że bez RCKL nie byłoby Nowej Tradycji i Muzyki ródeł. Że RCKL z jednej strony „zajmuje się” tradycją: od wspomnianej Muzyki ródeł i festiwalu w Kazimierzu po niezliczone mniejsze aktywności, to RCKL jest patronem, mecenasem, inspiratorem, dobrym duchem polskiej sceny folkowej: od neotradycjonalistów po najbardziej współcześnie także elektronicznie interpretujących ową tradycję. O gigantycznej pracy skromnej ekipy, zebranej przez lata pod przywództwem Marii Baliszewskiej, a od kilku lat Piotra Kędziorka nie piszę, bo miejsca by nie wystarczyło.
I jakkolwiek nie da się w żaden sposób zabezpieczyć przed tym, by za jakiś czas znów kolejny urzędnik-polepszacz-naprawiacz nie wpadł na pomysł usunięcia RCKL z radia, mam dwa przeczucia graniczące z pewnością. Po pierwsze gdyby nawet to się stało, można z urzędnikami walczyć z sukcesem po raz kolejny. Po drugie gdyby nawet to się stało nikt nie odbierze już tej muzyki, tych wspomnień, wzruszeń i zaskoczeń, dziesiątek nagrań i płyt, które mamy dzięki Radiowemu Centrum Kultury Ludowej.
Nie lubię laurek. Nie potrafię ich pisać, a tym bardziej czytać. Życzmy więc po prostu RCKL-owi nadal dużo pracy!
Kolejna próba rozwiązania Radiowego Centrum Kultury Ludowej wydawać by się mogła, jeszcze parę miesięcy temu, tyleż irracjonalna co samobójcza. Nie wydaje się, by wobec gigantycznych środków, jakie wykorzystują pozostałe media publiczne, głównie telewizja koszt funkcjonowania RCKL (tak jak i w nieco większej skali Programu 2 Polskiego Radia) był na tyle znaczący, by opłacał się „zamach” na niego. Zwłaszcza, że w obu przypadkach (RCKL i Pr.2 PR) działalność tych instytucji jest (jednym z niewielu?) przygniatającym argumentem za istnieniem mediów publicznych, a przy okazji swego rodzaju listkiem figowym wobec wybitnie komercyjnych i tandetnych widowisk np. TVP.