Fatamorgana z Węgier

Felieton. Maria Baliszewska

Pierwsze moje spotkanie z muzyką folkową, czyli zjawiskiem muzycznym odmiennym od wówczas powszechnego folkloru „zespołowego”, miało miejsce w 1976 roku na Międzynarodowym Festiwalu Folkloru Ziem Górskich. Termin „folk” kojarzył się wtedy raczej z balladami Joan Baez niż z jakąkolwiek muzyką ludową tej strony świata. Do Zakopanego z Węgier przyjechał zespół Delibab (czyli „fatamorgana”) z Debreczyna. Przez pomyłkę na festiwal wytypowano stamtąd właśnie tę grupę muzyczną. To w odniesieniu do tej formacji po raz pierwszy użyliśmy określenia „folk”, żeby jakoś odróżnić ją od innych. Zespół nie tańczył, nie przedstawiał żadnego obrzędu, a tylko jego sześciu członków grało i śpiewało. Grali na zrekonstruowanych instrumentach ludowych – cytrach, dudach, lirze korbowej, piszczałkach, a pieśni nauczyli się od starych muzykantów z okolic Debreczyna. Wykonawcy byli nauczycielami muzyki z dyplomami akademii muzycznej. Już wtedy takich utworów na Węgrzech uczono w szkołach. Odtworzenie tej muzyki nie było całkiem wierne, instrumenty były zestawione dowolnie, niezgodnie z tradycją, pieśni śpiewane z dawnymi manierami, ale w dowolnej interpretacji czy wręcz z przetworzeniem artystycznym. Jurorzy zakopiańscy postawili zespół poza konkursem, a dla nas, redaktorów radiowych stał się objawieniem, zjawiskiem, które trzeba promować na antenie, bo być może stanowić będzie wzór do powstania takich formacji w Polsce. U nas pokutował wówczas jeszcze zużyty obraz „folkloru” – w cudzysłowie. „Folklor” w tamtych latach nie był wiedzą o ludzie, jego zwyczajach, poezji, bajkach, pieśniach, tańcu, ale instrumentem propagandy z dyżurnymi tańcami i przyśpiewkami, których celem było umocnienie łączności partii z narodem. Nie odbieram ludziom, którzy takie zespoły tworzyli, dobrych intencji, ale ich praca była używana w celach propagandowych, wyrządzając niesłychaną szkodę całej sprawie kultury ludowej w Polsce. Nie przyczyniała jej szacunku, a słuchaczy odstraszała tak skutecznie, że do dziś odrabiamy tamten czas. Dla wielu odbiorców słowo „folklor” oznaczać zaczęło coś gorszego, niższego, a i dzisiaj częściej kojarzone jest z folklorem politycznym, a więc ośmieszającym zachowanie polityków, niż z samą istotą kultury narodowej i tą jej częścią, którą jest tradycja ludowa. Wtedy, w końcu lat 70. XX wieku nieżyjący już Antoni Kania, niezapomniany Antek, usłyszał muzykę Delibabu na antenie ówczesnego Programu II Polskiego Radia. Ta muzyka i jej wykonawcy zainspirowali go do własnych prób i tak powstali Syrbacy.
Od czasu pierwszego koncertu Delibabu w Polsce minęło ponad czterdzieści lat. Muzyka folkowa – a właśnie od czasu premiery tego zespołu na antenie Polskiego Radia używamy tego terminu – rozwinęła się w Polsce znakomicie, a lata jej rozkwitu są właśnie teraz! Odmian stylistycznych folku jest mnóstwo, co najmniej kilkanaście. Tworzący go muzycy nie mają właściwie żadnych barier, jedni głęboko sięgają do korzeni, inni szukają swojej drogi w jazzie, są znakomite zespoły folk-rockowe, znakomicie brzmi muzyka tradycyjna w aranżacji klasycznej, obserwuję liczne eksperymenty dźwiękowe z wykorzystaniem komputera, ale i wszelkich możliwych technik, jakie oferuje dzisiaj nowa technologia. Doskonałym polem obserwacyjnym była przez lata Nowa Tradycja, radiowy festiwal dla poszukujących. Przewinęło się przez to spotkanie kilkaset zespołów czy solistów, podobnie jak przez Mikołajki Folkowe, lubelski festiwal szeroko otwierający się na wszelkie próby w tej materii.
A wszystko zaczęło się od Delibabu…

Maria Baliszewska

 

Sugerowane cytowanie: M. Baliszewska, Fatamorgana z Węgier, "Pismo Folkowe" 2020, nr 148 (3), s. 20.

Skrót artykułu: 

Pierwsze moje spotkanie z muzyką folkową, czyli zjawiskiem muzycznym odmiennym od wówczas powszechnego folkloru „zespołowego”, miało miejsce w 1976 roku na Międzynarodowym Festiwalu Folkloru Ziem Górskich. Termin „folk” kojarzył się wtedy raczej z balladami Joan Baez niż z jakąkolwiek muzyką ludową tej strony świata. Do Zakopanego z Węgier przyjechał zespół Delibab (czyli „fatamorgana”) z Debreczyna. Przez pomyłkę na festiwal wytypowano stamtąd właśnie tę grupę muzyczną. To w odniesieniu do tej formacji po raz pierwszy użyliśmy określenia „folk”, żeby jakoś odróżnić ją od innych.

Dział: 

Dodaj komentarz!