Etniczny (?) Annalist

w Proximie

Koncert grupy Annalist poprzedzony krótkim (za krótkim!) występem Unnamed odbył się 23 lutego w warszawskiej "Proximie". W "Metropolu" napisali, że Annalist przeplata muzykę rockową, elektroniczną i etniczną. Miałem nadzieję, że może po dziewięciu latach muzykowania Annalist wreszcie nagrał coś fajnego. Przeliczyłem się.

Etno było głównie z samplera w postaci krótkich wstawek, a szkoda, bo z tego co wiem, bębniarz tej kapeli jest specem gry na tzw. "bębenkach etnicznych". Poza tym w jednym kawałku było słychać jakieś wpływy bałkańskie, potem jeszcze coś arabskiego. I tyle, nic więcej. Annalist zapodał klimaty nowego The Cure - Beltaine - artrocka i trochę obecnego Depeche Mode. Technicznie niby dobrze (bębniarz nawet bardzo dobrze), ale wokalista tragiczny! Podkreślam - tragiczny! Wszystko popsuł. Z kolei poprzedzający ich Unnamed zagrał całkiem klawo, ale za krótko. Niestety nie było coveru Kata "Śpisz jak kamień" (czysty folklor metalowy), ponoć dlatego, że Annalist zażyczył sobie, by support zagrał kawałki pasujące do ich wypocin. Szkoda, bo Unnamed gra dużo ciekawszy repertuar niż plastikowy i patetyczny Annalist, który praktycznie przez ostatnie dziewięć lat nie zaprezentował nic ciekawego.

Doszło do tego, że i tak nieliczna publiczność zaczęła w trakcie występu Annalista wychodzić (sam to w końcu zrobiłem). Dziennikarzom "Metropolu" proponuję najpierw posłuchać kapeli, której koncert na swoich łamach reklamują.

Dział: 

Dodaj komentarz!