2001, CD Pan Records 196
Główną siłą tej białoruskiej formacji jest Iwan Kirczuk.Brzmienie jego głosu to najważniejsza część płyty, muzyka jest raczej tłem.A ta bazuje na wszelkich tradycyjnych klimatach, nie tylko z Europy - przetykająsię tu klimaty słowiańskie, celtyckie, nordyckie, jak i dalsze echa orientalneutrzymane w klimacie improwizowanego etno jazzu oraz akustyczny blues podbarwiony białoruską rzewnością. Dzięki temu zabiegowi tradycyjne białoruskie pieśni zebrane na krążku stały się zupełnie nowymi utworami.Jest w tym albumie coś, co ciągnie rdzennością. Już sam motyw z okładki (przywodzący na myśl Stonehenge)przywołuje klimat odległej dawności. Mimo wielu źródeł inspiracji, od pierwszego "Dobry Weczar" (w oryginale tradycyjna szcziedriwka,tu etno jazz), po ostatni, piętnasty kawałek - zatytułowany "Sonca" - płyta jest spójna. Granena instrumentach współczesnych, z przewagą gitary akustycznej i przeszkadzajek, brzmieniaprzypominają transowe dźwięki generowane przez szamanów. Gdy improwizacja przekracza granicęfolku i zbliża się do jazzu, Iwan Kirczuk powraca do źródeł, do folkloru i cała muzyczna podróżzaczyna się od nowa. Jest puls, jest trans, jest cykliczność nierozerwalnie związana z pierwotną ludowością. |
2001, CD Pan Records 196
Główną siłą tej białoruskiej formacji jest Iwan Kirczuk.Brzmienie jego głosu to najważniejsza część płyty, muzyka jest raczej tłem.A ta bazuje na wszelkich tradycyjnych klimatach, nie tylko z Europy - przetykająsię tu klimaty słowiańskie, celtyckie, nordyckie, jak i dalsze echa orientalneutrzymane w klimacie improwizowanego etno jazzu oraz akustyczny blues podbarwiony białoruską rzewnością. |