Emisariusze kubańskiej tradycji

Droga do międzynarodowej sławy zespołu Orishas była kręta, gdyż wiodła z Kuby, gdzie urodzili się panowie Roldán, Ruzzo i Yotuel, poprzez francuskie zaułki, gdzie doszło do spotkania i zapadła decyzja o połączeniu tradycyjnej muzyki kubańskiej z awangardowym hip-hopem. Na efekty takiej piorunującej mieszanki nie trzeba było długo czekać. Po wydaniu pierwszego albumu "A lo Cubano" (1999) przyszedł czas na pierwszą Platynową (Hiszpania) i Złotą Płytę (Francja i Szwajcaria). Po wydaniu drugiego albumu "Emigrante" (2002) zespół mógł już mówić o podboju światowej sceny, gdyż Magazyn "Time" uznał ich za jedną z najważniejszych grup zagranicznych obok U2, Radiohead i Pulp, a Rolling Stones. W 2003 roku zespół zdobył nagrodę "Latin Grammy" w kategorii Najlepszy Album Rap/Hip-Hop oraz został nominowany do nagrody Grammy w kategorii Najlepszy Alternatywny Rock Latynoski.

Trzeci album "El Kilo" (2005) zdobył hiszpańską nagrodę Premio de la Música w kategorii Najlepszy Album Hip-Hopowy, uzyskał status Złotej Płyty w Szwajcarii, Portugalii i Hiszpanii oraz został nominowany do Nagrody Grammy i Latin Grammy. W 2007 roku zespół wydał pierwszą kompilację swoich największych przebojów i najbardziej popularnych piosenek pt. "Antidiótico". Był to dla grupy kolejny dobry rok, który przyniósł trzy nominacje do "Latin Grammy" (w kategoriach Najlepszy Album Muzyki Miejskiej, Najlepsza Piosenka Miejska i Najlepsze Wideo) oraz nagrodę "Latin Grammy" w kategorii Najlepsza Piosenka Miejska za utwór pt. "Pal norte" nagraną we współpracy z Calle 13.

Kolejna płyta Orishas, Cosita Buena, była kontynuacją idei muzycznej fuzji stylów. To idealnie naoliwiona muzyczna maszyna napędzana popularną tradycją i miejską awangardą. W tym roku we wrześniu mogliśmy słuchać Orishas na warszawskim Skrzyżowaniu Kultur.

Z Kuby wyjechaliście już jakiś czas temu, czy docierają do Was wiadomości, czy coś się tam zmieniło? A jeśli tak, to - wedle Waszej wiedzy - na lepsze, czy na gorsze?
Yotuel: Już od wielu lat mieszkamy poza Kubą. Jest to niezwykle trudne zadanie, by w takich okolicznościach śledzić zmiany w naszym kraju. Tak naprawdę, tylko życie codzienne z Kubańczykami może naświetlić ich sytuację i zweryfikować prawdziwość informacji. Dotychczas znaczącą zmianą była zmiana prezydenta i teraz jest nim Raúl. Lud kubański ciągle czeka na przełom i wydaje się, że są jakieś nowe propozycje ze strony rządu. Coś się powoli rusza, zniesiono pewne ograniczenia, np. wcześniej Kubańczycy nie mogli korzystać z hoteli, nie mogli kupować samochodów. Jednak z wydawanych zezwoleń może korzystać jedynie grupa zamożnych bogaczy, a dla zwykłych ludzi te dobra nadal są niedostępne.

Jesteście z Kuby i dużą rolę w Waszym życiu odgrywa tradycja. Czy Santería (ceremonie ku czci przodków, składanie darów i rytualne tańce, przyp. red.) jest dla Was ważna?
Ruzzo: Santería jest ważna na płaszczyźnie duchowej, jednak propagowanie religijnych wierzeń nie jest naszym celem. Staramy się oddzielać działalność zespołu Orishas od nurtów czysto afrokubańskich. Interesuje nas bardziej tradycja, el son (taniec i rytm wywodzący się ze wschodniej części Kuby, kiedyś grany jako nieskomplikowana muzyka portowa mówiąca o niedoli życia i samotności, ze względu na swoją prostotę i ładunek emocjonalny porównywany do amerykańskiego bluesa. przyp. red.), inne oblicze kubańskiej wsi w połączeniu z rapem. Nazwa zespołu Orishas wzięła się od słowa orishe, które pochodzi z języka plemienia Yoruba z Afryki Zachodniej i oznacza emisariuszy Olodumare'a lub Boga Wszechmogącego, który rządzi prawami natury i sprawami ludzkości. Pierwsza zaproponowana przez nas nazwa była zbyt długa, by umieścić ją na okładce, a chcieliśmy w tej nazwie zawrzeć to, co jest nam bliskie. Chcieliśmy, żeby nazwa zespołu odzwierciedlała nasze tradycje i wierzenia.

Skąd wziął się pomysł, by połączyć trzy kraje w jednym zespole?
Roldán: To był przypadek, jaki czasami przytrafia się marynarzom. Mieszkałem już we Francji, kiedy dołączyli do mnie Ruzzo i Yotuel, tak więc zespół rozpoczął swoją działalność w 1997 roku w Paryżu. W 1999 roku wydaliśmy pierwszą płytę "A lo Cubano" i - już jako Orishas - wyruszyliśmy w trasę koncertową po całej Europie. I tak, jak to bywa z marynarzami, każdy z nas został w innym porcie. Ruzzo ma syna i swoje życie w Milanie we Włoszech. Yotuel mieszka w Madrycie i tam realizuje swoje artystyczne projekty. Chłopaki po kolei zakochiwali się, opuścili Paryż i teraz zostałem sam. Nie były to zamierzone decyzje. C`est la vie!

Jaki wpływ miała na Was kubańska muzyka ludowa?
Roldán: Wszyscy urodziliśmy się na Kubie, ja mieszkałem tam przez 25 lat. Jest oczywiste, że kontakt z tradycyjną muzyką kubańską miał na nas ogromny wpływ. Ważną rolę odegrała także muzyka, która docierała do nas z innych krajów. Chodzi o muzykę, której słuchaliśmy w radiu. Na Kubie nie ma radiostacji, która emitowałaby wyłącznie jeden rodzaj muzyki; możesz usłyszeć Compay Segundo, za chwilę Beethovena, a następnie Metallicę. W naszym zespole wszyscy podlegaliśmy różnorodnym wpływom muzycznym, właściwie można powiedzieć, że każdy Kubańczyk jest naznaczony bardzo bogatą kulturą muzyczną a nasza twórczość odzwierciedla te wszystkie wpływy. Zespół Orishas miesza muzykę nowoczesną z tradycyjną muzyką kubańską.

W tym roku zespół Orishas obchodzi 10-lecie działalności pod tą nazwą. Jak w tym czasie rozwinęła się Wasza muzyka? Jak oceniacie - na którym etapie kariery obecnie jesteście?
Ruzzo: Ciągle się rozwijamy. Do naszych projektów wprowadzamy elementy typowo kubańskie, takie jak clave cubana - kubański rytm, nasz charakterystyczny son, jak również elementy rapu. Również osobiste, życiowe doświadczenie każdego z nas, z innych krajów i kultur oraz współpraca z różnymi artystami wzbogacają naszą twórczość i stają się częścią naszej muzyki.

Wydaliśmy już cztery płyty i składankę "The Best Of". W każdym razie będzie nam potrzebna przerwa, żeby nie stracić inspiracji i być ciągle kreatywnym. Musimy się zatrzymać i naładować baterie, wyjechać na wakacje, aby chociaż na chwilę zapomnieć o Orishas. Musimy przestać myśleć i pozwolić, by zrodził się nowy, świeży produkt. Najważniejsze jest, by odbiorcy naszej muzyki byli zadowoleni. My też chcemy czerpać radość z tego, co robimy i przede wszystkim - nie powtarzać się.

Jest Pan cantante del son. Skąd zrodził się pomysł na stworzenie grupy hip-hopowej?
Roldán: Pomysł zrodził się w Paryżu w 1997 roku. Rozpoczęliśmy wówczas pracę nad pierwszym projektem tzw. Maqueta. Chodziło o stworzenie pomysłu, przestrzeni, które umożliwiłyby nadanie tożsamości rapowi kubańskiemu. Wydawało się, że jedynym sposobem było pomieszanie rapu z takimi elementami muzyki kubańskiej jak perkusja, instrumenty dęte, una voz sonera - charakterystycznym głosem, który w naszym przypadku ja wprowadzam.

Kiedy rozpoczynaliśmy naszą pracę, nie wiedzieliśmy dokładnie dokąd dojdziemy. Rap był już obecny na Kubie przed 1997 rokiem, ale charakteryzował się ogromnym wpływem Amerykanów. Większość zespołów rapowych całkowicie odtwarzała rap amerykański, a my chcieliśmy to zmienić. To była nasza decyzja, całkowicie dla nas naturalna - połączenie rapu z tradycyjną muzyką kubańską.

Gracie fuzję tradycyjnej muzyki kubańskiej, muzyki świata z rapem, z hip-hopem. Z którą sceną się utożsamiacie - tą rapową, hip-hopową, czy raczej ze sceną muzyki świata?
Roldán: Dobre pytanie. W naszej grupie są dwa nurty. Ja jestem właśnie tym tradycyjnym głosem w zespole - el sonero del grupo. Chociaż śpiewam też inną muzykę i uczyłem się w akademii gry na gitarze klasycznej. Ruzzo i Yotuel reprezentują nurt rapowy. Na Kubie byli członkami zespołu Amenaza. Sami o sobie mówią, że życie ulicy było ich prawdziwą szkołą. Potrafią opowiedzieć o problemach życia codziennego i o tym, co przytrafia się przeciętnemu Kubańczykowi. Żadnemu z kierunków nie nadajemy większej wartości. Nasz projekt nie byłby tym, czym jest, gdyby zabrakło któregoś z tych elementów.

Na Waszej ostatniej płycie występuje wielu muzyków sesyjnych. Czy zdarzało się Wam również występować w większym składzie live, z większą ilością muzyków?
Ruzzo: Od samego początku zespół Orishas współpracował zarówno z muzykami sesyjnymi, jak i z kubańskimi artystami, którzy przyjęli nasze zaproszenie. Niektórzy z nich - wyjątkowe kubańskie talenty muzyczne są z nami do dziś, jak np. Vladimir, który gra na perkusji.

Podczas trasy koncertowej promującej płytę "El Kilo" przez kilka miesięcy występowaliśmy z większą ilością muzyków w składzie: skrzypce, perkusja, DJ, saksofon, puzon, trąbka. W pewnym momencie pojawiły się trudności. Uznaliśmy, że formuła najwyżej pięciu muzyków na scenie najbardziej się sprawdza. I jeszcze na dodatek, żyjemy teraz w czasie kryzysu!


Czy zdarzyło się Wam grać na dużych imprezach na Kubie? Jak podchodzicie do tego typu występów? Jakie znaczenie ma dla Was granie w ojczyźnie?
Yotuel: Dotychczas nie udało nam się grać na dużych imprezach na Kubie. Ostatnio graliśmy w 2000 roku, ale nie był to koncert na dużą skalę. Jesteśmy zaproszeni na koncert do Hawany pt. "Cuba por la paz" czyli "Kuba dla pokoju", by zagrać cztery piosenki i przedstawić show. Mamy nadzieję, że wiele osób przyjdzie nas zobaczyć, ponieważ chcemy również stać się częścią historii. Wśród artystów pojawią się: Juanes, Victor Manuel, Luis Eduardo Aute, Los Van Van, Silvio Rodríguez.
Roldán: Według nas ten koncert będzie wydarzeniem historycznym. Toczy się wokół niego polemika. Kubańczycy z Miami uważają, że nie powinien się odbyć. Podobnie jak zespół Juanes uważamy, że jest to koncert, który absolutnie nie powinien zostać upolityczniony. Jego przesłanie jest bardzo proste: gramy o pokój na świecie i w darze dla kubańskiego narodu.

Wywiad z zespołem Orishas, przeprowadzony w czasie konferencji prasowej po koncercie na Festiwalu Skrzyżowanie Kultur 2009. Pytania były zadawane przez dziennikarzy z różnych mediów, min. Radia dla Ciebie, Radia Euro, Radia Poznań, Radia RadioWid.
Tłumaczenie: Katarzyna Martyniak
Specjalne podziękowania dla Pani Alicji Leszczyńskiej, rzecznika prasowego Festiwalu Warszawskiego Skrzyżowanie Kultur za zaproszenie na konferencję.

Opracowanie: Anna Wilczyńska i Małgorzata Kacprzak-Kamińska
Skrót artykułu: 

Droga do międzynarodowej sławy zespołu Orishas była kręta, gdyż wiodła z Kuby, gdzie urodzili się panowie Roldán, Ruzzo i Yotuel, poprzez francuskie zaułki, gdzie doszło do spotkania i zapadła decyzja o połączeniu tradycyjnej muzyki kubańskiej z awangardowym hip-hopem. Na efekty takiej piorunującej mieszanki nie trzeba było długo czekać. Po wydaniu pierwszego albumu „A lo Cubano” (1999) przyszedł czas na pierwszą Platynową (Hiszpania) i Złotą Płytę (Francja i Szwajcaria). Po wydaniu drugiego albumu „Emigrante” (2002) zespół mógł już mówić o podboju światowej sceny, gdyż Magazyn „Time” uznał ich za jedną z najważniejszych grup zagranicznych obok U2, Radiohead i Pulp, a Rolling Stones. W 2003 roku zespół zdobył nagrodę „Latin Grammy” w kategorii Najlepszy Album Rap/Hip-Hop oraz został nominowany do nagrody Grammy w kategorii Najlepszy Alternatywny Rock Latynoski.

Dział: 

Dodaj komentarz!