Dziewczyna z Helsinek

Maija Kauhanen

Kiedy zaczyna grać i śpiewać, sala kipi od dźwięków, które wybiegają daleko poza fińską tradycję. Żartuje na swój temat, że ma muzyczne ADHD. Grając na kantele, śpiewa i używa elektroniki. Współpracuje m.in. z Mari Kalkun, gra w zespołach Rönsy, Folk'Avant czy Okra Playground. Potrzebuje też przestrzeni na własne, muzyczne poszukiwania, czego wyrazem jest jej solowy album „Raivopyörä”. O inspiracjach, czadowym graniu na instrumencie o starym rodowodzie, drodze ze współczesnych Helsinek w czasy dawnych eposów i z powrotem z Maiją Kauhanen rozmawia Jolanta Kossakowska.

Jolanta Kossakowska: Co Cię inspiruje?
Maija Kauhanen:
Uczucia, historie, dźwięki i rytmy.

Jesteś muzykiem tradycyjnym czy współczesnym?
Myślę, że współczesnym. Grywam muzykę tradycyjną. Studiowałam ją, ale moja twórczość solowa i zespołowa jest współczesna. Są w niej elementy tradycyjne, natomiast jest to muzyka nowa. Tylko taka mnie interesuje.

Dlaczego wybrałaś akurat kantele? Co cię ujęło w tym instrumencie?
Zaintrygował mnie jego dźwięk, zwłaszcza saarijärvi kantele, na którym zaczęłam grać jako nastolatka. To było prawdziwe olśnienie. Dźwięki kantele są przyjemne, ale nie czadowe. Aż tu – odkryłam szczególny rodzaj tego instrumentu. Wielu wykonawców gra na nim pałką. Poczułam, że to jest to. Gram na różnego typu kantele, ale czuję, że technika palcowa nie wystarcza mi, żeby wyrazić wszystko, co czuję.

Czy uderzanie pałką w struny to klasyczny sposób gry na kantele?
Muzycy grają w ten sposób jazz, folk czy utwory współczesne, ale zwykle używa się palców lub plektronu. Rzadko gra się pałkami.

Zatem w Finlandii jest wiele rodzajów kantele. Czy istnieje jeden, najbardziej klasyczny typ?
Jest wiele odmian kantele. Zwykle muzycy tradycyjni grają na małych, pięcio- czy dziesięciostrunowych. Są także odmiany diatoniczne, które mają piętnaście lub dwadzieścia cztery struny. Dziś buduje się też nowoczesne instrumenty. Największe, koncertowe, mają około czterdziestu strun i są chromatyczne, więc można na nich zagrać wszystko. Są jak harfy koncertowe, ze stalowymi strunami.

Opowiedz o swoim ulubionym instrumencie.
To saarijärvi kantele. Mój instrument ma dwadzieścia cztery struny i został zbudowany specjalnie dla mnie, dlatego jest dostosowany do moich potrzeb. To kantele diatoniczne i ma ograniczone możliwości, jeśli chodzi o skale. Ale uwielbiam jego spektrum barwowe. Dźwięk może być delikatny, a kiedy indziej – bardzo surowy. Poza tym moje kantele jest bardzo lekkie: dwa i pół kilo. Dla porównania, duże kantele chromatyczne waży do szesnastu kilogramów.

Wspomniałaś w czasie koncertu, że Twój ojciec buduje instrumenty. Zamawiasz je u niego?
Teraz już tak. Mówię mu, czego dokładnie potrzebuję. Pracujemy razem.

Czy buduje też inne instrumenty?
Obecnie pracuje nad nyckelharpą. Stworzył harfy, gitarę basową, lutnie i wiele innych instrumentów. Obiecałam mu, że wypróbuję je wszystkie.

Czy w Twojej rodzinie przekazuje się z pokolenia na pokolenie tradycję muzyczną?
Nie. Tylko ja poszłam na lekcje gry na kantele. Moi rodzice nie grają na żadnym instrumencie. Nawet w dalszej rodzinie nie ma muzyków. Rodzice zauważyli, że kocham muzykę i wysłali mnie do szkoły muzycznej. Odtąd trzymam się tej drogi życiowej.

Czyli jesteś muzykiem z miasta, który poszukuje muzyki wiejskiej?
Właśnie tak. Słucham wielu nagrań archiwalnych. Nie miałam szansy uczyć się od tradycyjnych mistrzów ani od starszych członków mojej rodziny. Jestem dziewczyną z Helsinek. Poszłam do szkoły muzycznej i los chciał, że mój nauczyciel specjalizował się akurat w muzyce tradycyjnej. Mogłam trafić na muzyka klasycznego. Słuchałam muzyki tradycyjnej, grałam z innymi utwory ludowe i rozbudziło to moją ciekawość.

A gdzie szukasz inspiracji do tekstów swoich utworów?
Jest w nich wiele wersów z tradycyjnych utworów i poezji runicznej, najstarszych pieśni fińskich. Inspiruje mnie ich rytmika oraz formy zaczerpnięte z muzyki ludowej. Sama piszę teksty. Kiedy mam już temat, o którym chcę opowiedzieć, składam słowa z wersów różnych pieśni. Mam w głowie historię i rozbudowuję ją przy pomocy swoich słów i tekstów dawnych utworów.

Jesteś więc muzykiem współczesnym. Nie odtwarzasz tradycji.
Tak. Ja rozwijam tradycję.

Tematyka utworów, które wykonałaś na koncercie, jest raczej współczesna. Śpiewasz o sprawach, które Cię poruszają.
W moim solowym projekcie starannie dobieram tematy i teksty piosenek. Chcę śpiewać o tym, co mnie porusza.

Twoje piosenki są bardzo osobiste.
Kiedy śpiewam solo, koncentruję się na rzeczach dla mnie ważnych, takich, o których nie mogę milczeć. Nie byłam zdecydowana, czy niektóre z piosenek zaśpiewam przed publicznością. Ale potrzeba wyrzucenia czegoś z siebie była silniejsza – jak w przypadku tekstu o małych dziewczynkach zmuszanych do zamążpójścia. Wiele razy budziłam się w środku nocy i myślałam o tych dzieciach i o tym, że to się wciąż dzieje gdzieś na świecie. Musiałam napisać o tym piosenkę.

Na scenie potrafisz robić wiele rzeczy naraz – grasz palcami u rąk, u nóg, nogami – i jesteś przez to samowystarczalna. Wolisz występować solo czy z zespołem?
Potrzebuję obu tych rzeczy. Wykonywanie jednej czynności na scenie to dla mnie za mało. Pomyślałam więc sobie, że mogę grać solo. Wtedy sama podejmuję decyzje. Jeżdżenie w trasę koncertową w pojedynkę jest prostsze, ale z drugiej strony muszę znaleźć siłę i ogień tylko w sobie, na scenie mogę liczyć tylko na siebie. A ja lubię też grać i podróżować z innymi muzykami. Owszem, trzeba wtedy ciągle iść na kompromis. Zarówno występowanie solo, jak i z zespołem ma swoje plusy i minusy.

Jakie gatunki muzyczne lubisz krzyżować?
Słucham dużo folku, muzyki elektronicznej, współczesnej, hip-hopu i jazzu. Z czasem też zaczęłam słuchać częściej klasyki. Szukam inspiracji i tworzę swoje listy inspirujących utworów. Lubię takie, które mają wyraźne riffy, są minimalistyczne i same płyną.

Hip-hop?
Naprawdę lubię hip-hop. Ale nie jestem wielkim fanem rapu. Lubię rytm. Od hip-hopu wolę techno, muzykę klubową.

To słychać czasem w Twojej muzyce.
Wiem. Progresja jest dla mnie inspirująca.

Jesteś wokalistką akompaniującą sobie na kantele czy jednoosobowym zespołem muzycznym?
Teraz czuję się bardziej muzykiem, ale kilka lat temu przeżywałam kryzys. Czy jestem grającą na kantele instrumentalistką, czy raczej wokalistką? Kim jestem? Myślę, że po prostu multiinstrumentalistką. Jestem wokalistką, ale to, co gram na kantele, to nie jest tylko akompaniament. Oba elementy są równie ważne. Czasem górę bierze wokal, a czasem kantele. A ja mieszam te elementy.

Zdobyłaś wykształcenie jako instrumentalistka. A jak to było ze śpiewem?
Ludzie grający na kantele przeważnie też śpiewają. Cieszę się, że nauczyciele każą swoim studentom śpiewać, bo ten instrument jest trochę jak fortepian czy gitara. Można łatwo stworzyć na nim akompaniament. Ja śpiewałam od dziecka i to było dla mnie naturalne. Kiedy miałam około dwudziestu lat, zaczęłam siebie postrzegać jako wokalistkę.

Czy sądzisz, że artyści powinni nawiązywać w swojej twórczości do problemów dzisiejszego świata?
Niektórzy twierdzą, że to jedyna droga. Jak dla mnie, to osobisty wybór każdego artysty. Nie widzę w tym problemu. Ale jeśli ktoś tworzy utwory zaangażowane na siłę, to brzmią one fałszywie. Jeśli ktoś czuje głęboką potrzebę zaangażowania, powinien o tym śpiewać. Artysta może wszystko. To wybór każdego z osobna.

A Ty? Co wybierasz?
Nie postrzegałam niektórych moich piosenek jako zaangażowanych w sprawy polityczne czy społeczne. Napisałam je po prostu. Kiedy wydałam mój solowy album, zorientowałam się, że jest na nim wiele piosenek o problemach kobiet i o przemocy.

Trudno udawać, że ten temat nie istnieje.
Zdałam sobie sprawę, że to jest mój wybór na obecnym etapie twórczości. Nie wiem, o czym będą moje piosenki w przyszłości. Jestem bardzo pogodną osobą, ale miewam też bardzo mroczne myśli i są sprawy, które mnie smucą. Wtedy czuję, że muszę je wyśpiewać.

Czy planujesz jeszcze przyjechać do Polski? Jakie masz plany i marzenia?
Marzę o tym, żeby jak najwięcej koncertować na całym świecie. Bardzo bym chciała znów przyjechać do Polski. Mam nadzieję, że to się uda.

Tekst powstał w ramach programu „Krytyka Muzyczna 2.0” realizowanego przez Instytut Muzyki i Tańca we współpracy z Katowicami Miastem Ogrodów – Instytucją Kultury im. Krystyny Bochenek oraz „Pismem Folkowym”.

Skrót artykułu: 

Kiedy zaczyna grać i śpiewać, sala kipi od dźwięków, które wybiegają daleko poza fińską tradycję. Żartuje na swój temat, że ma muzyczne ADHD. Grając na kantele, śpiewa i używa elektroniki. Współpracuje m.in. z Mari Kalkun, gra w zespołach Rönsy, Folk'Avant czy Okra Playground. Potrzebuje też przestrzeni na własne, muzyczne poszukiwania, czego wyrazem jest jej solowy album „Raivopyörä”. O inspiracjach, czadowym graniu na instrumencie o starym rodowodzie, drodze ze współczesnych Helsinek w czasy dawnych eposów i z powrotem z Maiją Kauhanen rozmawia Jolanta Kossakowska.

fot. tyt. E. van Nieuwland: M. Kauhanen, WOMEX 2017 w Katowicach

Dział: 

Dodaj komentarz!