Płyta "Czarny koń" jest interesującą propozycją dla wszystkich, którym bliska jest muzyka cygańska i motoryczne brzmienie nadawane przez perkusję i gitary akustyczne. Od razu uprzedzam, że poprawną politycznie nazwę "Romowie" będę używał zamiennie z "Cyganie". Myślę, że słowa "Cygan" czy "cygański" nie są nacechowane aż tak "niepozytywnie", żeby z nich rezygnować. A poza tym, choć muzycy grający na płycie są Romami, to nie da się ukryć, że grają jednak muzykę cygańską.
Tak więc krążek otwiera cygański rap ("Ne, ne, ne" czyli "tak, tak, tak"), ostra punkowa rąbanka, a zamyka oparty na podobnej aranżacji instrumentalny "Kanarek" (znany również jako "Słowik"), popularna popisowa partia skrzypcowa z charakterystyczną solówką naśladującą śpiew ptaszka. Amatorzy klasyki znajdą też na płycie "Czajorije (Dziewczynkę)", znaną np. z wykonania Kaji oraz "Paszo wesz (Pod lasem)", które przeradza się w znany wszystkim motyw "Ore, ore, szaba-daba-da". Zawiedzeni mogą być trochę miłośnicy cygańskich pasaży, których zostało akurat "na smak".
Dziani dysponuje głosem o ciekawej, lekko "przydymionej" barwie, co sprawia, że bardzo dobrze brzmi w wolnych, nostalgicznych piosenkach w stylu zahaczającym o bossanovę i klimaty portugalsko-brazylijskie. Takim utworem jest moim zdaniem najlepszy na płycie "Szun tu (Słuchaj)", z selektywną, naturalnie i ciekawie brzmiącą sekcją rytmiczną i przejrzystą aranżacją instrumentów melodycznych.
Latynoskich nastrojów doszukać się można w rytmie wielu innych piosenek, np. "Czarny Orfeusz", "Dżelem, dżelem (Wędrówka)" czy "Na da ra (Nie bój się)", który przywodzi na myśl pewien przebój Santany. Dość sugestywnym utworem jest "Dorokina", ze swoim jakby trochę uroczystym, marszowo-tanecznym rytmem i wciągającą melodią. Słuchając go można się zabawić w reżysera teledysku i wyobrazić sobie Dzianiego idącego na czele roztańczonego tłumu wypełniającego jakąś starą uliczkę, w którym migają kolorowe stroje i nagie ramiona Cyganek.
Tak, jak napisał na wkładce Baro Cyrikło, Romowie wkraczają w nowe tysiąclecie i ich muzyka brzmi współcześnie. Słuchacz może mieć jednak wrażenie, że tak naprawdę, na tej płycie Romowie nie grają i nie śpiewają swoim głosem. Aranżerami muzki byli Piotr "Jackson" Wolski i Mateusz Pospieszalski. Oni to nadali główny wyraz muzyce cygańskiej na tych nagraniach starając się dogonić Gipsy Kings i tym podobne brzmienia znane z MTV. Może to i dobrze, ale efekt jest jednak pewną kalką, której nie można ustawić w jednym szeregu ani z Gipsy Kings, ani też Kalyi Jag, ani z cygańskimi zespołami z krajów bałkańskich, Rumunii czy Bułgarii, które grają może nie zawsze współcześnie, ale za to oryginalnie.
Znając rozwagę firmy Pomaton EMI, nagranie tej płyty było inspirowane chęcią wstrzelenia się w zapotrzebowanie rynku i do tego celu zostało dostosowane. Nadzieję można wiązać ze zdaniem, że, jak napisał Baro Cyrikło, ten "kawałek cygańskiego złota" jest zaledwie małą częścią skarbu Romów z kasty Czokeszti - Złotników. Czekamy na następne kawałki.
Płyta "Czarny koń" jest interesującą propozycją dla wszystkich, którym bliska jest muzyka cygańska i motoryczne brzmienie nadawane przez perkusję i gitary akustyczne. Od razu uprzedzam, że poprawną politycznie nazwę "Romowie" będę używał zamiennie z "Cyganie". Myślę, że słowa "Cygan" czy "cygański" nie są nacechowane aż tak "niepozytywnie", żeby z nich rezygnować. A poza tym, choć muzycy grający na płycie są Romami, to nie da się ukryć, że grają jednak muzykę cygańską.