22 lutego 2018 r. w Domu Kultury Kadr na warszawskim Mokotowie zaśpiewały Południce. Zespół żeński z Białegostoku śpiewa pieśni tradycyjne – polskie też, ale głównie wschodnie – po ukraińsku, białorusku, „po swojomu”, czyli w dialektach zasłyszanych od babuszek na wsiach. Czasami łączy te melodie z elektroniką, jednak tym razem wystąpił z repertuarem czysto wokalnym. Pięć dziewczyn w fartuszkach gospodyń domowych zaśpiewało prosto, naturalnie i dzięki temu bardzo pięknie. Uderzało perfekcyjne zgranie wokalne. Widać, ze dziewczyny są wzajemnie osłuchane i dużo śpiewają. Nawet jeśli czasem jakiś ton wyskoczył z szeregu, natychmiast był zestrajany z harmonią dźwięków – wbrew pozorom nieczęste to zjawisko w amatorskich zespołach śpiewających a capella. Dzięki takiemu dopracowanemu zharmonizowaniu nawet polskie pieśni jednogłosowe brzmiały pięknie, wcale nie mniej „bogato” od kawałków ukraińskich. Z kolei w tych wschodnich wszystkie przedniojęzykowe „ł” i twarde „h” nie pozostawiały nic do życzenia. To, co pierwsze przychodzi mi na myśl, kiedy wspominam koncert, to zupełnie naturalna maniera śpiewacza – bez wysiłku, bez namaszczenia, bez niepotrzebnej mocy dźwięku – całość zupełnie niesztuczna i sympatyczna. Dziewczęta śpiewały w różnych składach – po dwie, po trzy, w komplecie – co dawało możność odpoczynku tym, które akurat nie były na scenie.
Dziewczyn scena nie peszyła, poruszały się po niej swobodnie, naprzemiennie tłumaczyły słowa pieśni, zwyczaje, prowadziły konferansjerkę – w duchu idealnej demokracji.
Pod koniec koncertu Południce poprosiły o światła na widownię i rozdały karteczki z tekstem piosenki „Dolina, dolinuszka” o sercowych dylematach młodego dziewczęcia – po to, by zaśpiewać ją razem z publicznością. Wyszło nadspodziewanie dobrze i gromko! Do tego od razu na dwa głosy – nie ma to jak dobrze zebrana publiczność!
Warto śledzić poczynania i koncerty tej sympatycznej formacji z Białegostoku.
Joanna Zarzecka
22 lutego 2018 r. w Domu Kultury Kadr na warszawskim Mokotowie zaśpiewały Południce. Zespół żeński z Białegostoku śpiewa pieśni tradycyjne – polskie też, ale głównie wschodnie – po ukraińsku, białorusku, „po swojomu”, czyli w dialektach zasłyszanych od babuszek na wsiach. Czasami łączy te melodie z elektroniką, jednak tym razem wystąpił z repertuarem czysto wokalnym. Pięć dziewczyn w fartuszkach gospodyń domowych zaśpiewało prosto, naturalnie i dzięki temu bardzo pięknie. Uderzało perfekcyjne zgranie wokalne. Widać, ze dziewczyny są wzajemnie osłuchane i dużo śpiewają.
Fot. G. Zegier