Czerwcowy weekend w Warszawie

W sobotę (24.06) rozpoczął się festiwal Perkusja 2000. Otwierała go grupa The Drum Freaks. Zgodnie z zasadą Milo Kurtisa, że zespół nigdy nie występuje dwa razy w tym samym składzie i tym razem pojawiło się kilka nowych osób. Obecnie jego trzon to chyba Kurtis, Ania Patynek, India Czajkowska i Piotr Iwicki. Tym razem na kongach grał Mikołaj Wielecki, a na saksofonie Łukasz Kluczniak. W końcu pojawił się Janusz 'Yanina' Iwański na gitarze i jeszcze dodatkowo na basie grał niejaki Rafaello. Muzyka nie odbiegała zbytnio od tego, co można było usłyszeć w Hybrydach. Dodatkowo pojawiły się elementy melodyki afrykańskiej grane przez Iwańskiego. Bardzo ciekawie brzmiał grany na lekko przesterowanej gitarze akustycznej (brzmiała niczym fender stratocaster) fragment oparty momentami na wschodnich skalach, a do tego Milo na djembe wybijał jakiś nieparzysty rytm. Nie wiem czy to wina zbyt wczesnej pory czy nieodpowiedniego miejsca, ale wszystko nie brzmiało tak efektownie jak koncert majowy. A może to nieobecność freaka Kiniorskiego? Nie wiem, ale koniec końców nielicznej jeszcze publice koncert chyba się podobał.

Po koncercie trochę powłóczyłem się miedzy Starym a Nowym Miastem. Na Nowym Mieście obywały się jakieś koncerty w ramach Warsaw Summer Jazz Days. Po drodze z rynku Nowego Miasta dziwnie znajome dźwięki dobiegły mnie z okolic Barbakanu. Po chwili wszystko stało się jasne. Zupełnie przypadkowo trafiłem na koncert DesOrientu. Ciekawe było to, że koncert ów odbywał się w ramach koncertów muzyki dawnej. DesOrient słyszałem swego czasu na koncercie w NOKu i mam nagrania sprzed roku z koncertu w Trójce. I ów koncert na Barbakanie i owe poprzednie niestety niczym się nie różniły. Zespół gra na pierwszy rzut ucha ciekawie, ale jeśli wsłuchać się dokładnie, to może to nudzić. Utwory macedońskie i ukraińskie prawie się nie różniły między sobą. Jako że prawie nic nowego nie było słychać w muzyce zespołu szybko się zmyłem na rynek Starego Miasta. I chyba trafiłem na najciekawsze koncerty tych dni.

Koncert "Mazowsze" Warszawie odbywał się od godz. 12.00, ale początkowo nic mnie na scenie na Starym Mieście nie przyciągało, na pewno nie "wspaniałe" zespoły pieśni i tańca. Pojawiłem się ponownie przed godz. 18.00 - właśnie się kończył koncert Kapeli Stefana Kozby. Zespół znałem wcześniej tylko z jednego utworu z radia z Nowej Tradycji. Zaprezentował bardzo ciekawe utwory z charakterystycznym brzmieniem dud wielkopolskich. Następnie grali: zespół Pies Szczeka i Kapela Brodów z Węgajt. I co tu dużo mówić - dla mnie te koncerty to było coś niesamowitego. Żadnego z zespołów nie słyszałem wcześniej, a ich muzyka wręcz mnie poraziła. Pierwszy raz usłyszałem polską muzykę graną w taki sposób - bez perkusji i basu, bez sitaru i darabuki - a nic jej nie brakowało. Coś wspaniałego. Pod sceną dużo osób, zabawa była przednia. Chyba najlepiej bawili się liczni tancerze. Oprócz powyższych grały także kapele: Franciszka Racisa i Zdzisława Marczuka. Początkowo nie mogłem skojarzyć skąd znam osobę pana Racisa (a na pewno nie z koncertów). Przecież na Wielkanoc w Dwójce był bardzo ciekawy program poświęcony właśnie tej postaci. Pan Franciszek, pięciokrotny laureat festiwalu w Kazimierzu (nie wiem jakiej kategorii), wspaniały skrzypek grał razem ze swoimi wnukami. W kapeli pana Marczuka natomiast grała na skrzypcach dziesięcioletnia dziewczynka (i to w kilku utworach, o ile dobrze widziałem grała skrzypce prym!). Zespoły kilkakrotnie pojawiały się na scenie - wszystko razem tworzyło bardzo udaną prezentację tego jak można grać muzykę najwyższej jakości, która nie jest ani folkiem, ani folklorem tylko po prostu polską muzyką. Rewelacja!

No i podziękowania dla organizatorów. Oczywiście nie obyło się bez konkursów dla pań i panów. Panowie mieli jak najgłośniej zawołać (nie krzyczeć) słowa "Kupało, kupało", a panie miały coś do czynienia z świętojańskimi wiankami.

W niedzielę (25.06) byłem "jedynie" na koncercie Słomy i Bębnolubów. Koncercie niesamowitym. Niestety całego składu nie znam więc wspomnę tylko niektórych muzyków: Słoma - perkusja, bębny, śpiew, Ania Patynek - bębny, Jacek "Łoś" Osior - gitara, Mikołaj Wielecki - bębny, Konrad Iwan - bas. Co tu dużo mówić koncert był świetny. Zespół zagrał trochę starszych kawałków, była Mukunda, była Niebójka, pojawiły się także swingujaco-sambujace motywy do poruszania biodrami. Łosiowi w pewnym momencie pękła struna i w czasie jej zmieniania reszta zespołu przesiadła się wyłącznie na bębny i zaserwowała nam podróż do Afryki. Publiczność dopisała, mnóstwo osób szalało w tumanach kurzu pod sceną. Szkoda, że koncert trwał tylko godzinę. Warto chyba przy okazji wspomnieć o dość licznej grupie osób, które przed koncertem z pasją oddawały się wspólnemu bębnieniu. Mnóstwo djembe, mniejszych większych, bongosy, darabuki, sporych rozmiarów bęben basowy - wszystko razem tworzyło bardzo fajne brzmienie.

Skrót artykułu: 

W sobotę (24.06) rozpoczął się festiwal Perkusja 2000. Otwierała go grupa The Drum Freaks. Zgodnie z zasadą Milo Kurtisa, że zespół nigdy nie występuje dwa razy w tym samym składzie i tym razem pojawiło się kilka nowych osób.

Dział: 

Dodaj komentarz!