Obecnie cytra w Polsce jest ciągle mało znana. Zespoły folkowe sięgają chętniej po arabskie instrumenty strunowe niż po pochodzącą z Alp cytrę. Dlaczego tak się dzieje?
Gra na cytrze w Polsce po drugiej wojnie światowej nie natrafiła na sprzyjające warunki rozwoju i zaczęła stopniowo zanikać. Przed drugą wojną światową silnymi ośrodkami gry na tym instrumencie były Lwów i Wilno, po wojnie natomiast żadne z miast polskich nie przejęło cytrowej pałeczki. Chociaż gra na cytrze nie była zabroniona (jak np. w Słowenii) i udawało się przemycić utwory do radia zmieniając tytuły z niemieckich na polskie albo rosyjskie, to w efekcie brak poparcia, zwłaszcza ze strony jakiejkolwiek instytucji kultury, spowodował marginalizację tego instrumentu.
Gra na cytrze za bardzo kojarzyła się komunistycznym władzom, realizującym politykę kulturalną, z siermiężną kulturą kraju okupanta z jednej strony, a z drugiej z rozrywką zbyt elitarną, nie dla szerokich mas. Z tego drugiego powodu likwidowano także inne mieszczańskie rozrywki, np. w Wągrowcu po wojnie zamknięto kręgielnię. W tym miejscu władze komunistyczne wykazały daleko idącą ignorancję. Jak dowodzi bowiem austriacki profesor Gert Last, cytra przed wstąpieniem na salony, jak i po nim, była instrumentem proletariackim. Orkiestry cytrowe, jak pisze Last, były wyrazem proletariatu „do chęci przebywania razem”. Tak popularne dzisiaj w krajach alpejskich tria i kwartety cytrowe są wynikiem ewolucji orkiestr w kierunku zmniejszenia składu i podziału głosów.
Wracając na nasze podwórko, w 1981 roku Bronisław Leszczyński, jeden z trzech braci łódzkiego cytrowego tria, był bliski otwarcia klasy gry na cytrze w Łodzi, jednak wprowadzenie stanu wojennego skutecznie zapobiegło tej „oddolnej inicjatywie kulturalnej”. W ten sposób, po przerwaniu ciągłości w nauczaniu gry na tym instrumencie, po wydrenowaniu w latach 60. 80. XX w. z rynku używanych, ale dobrych instrumentów przez pseudoturystów zagranicznych zostaliśmy... no właśnie, z czym? Z kilkoma cytrzystami koncertującymi kilka razy w roku, z rozproszonymi nagraniami nieutrwalonymi na płytach i kasetach i z ogromną niewiedzą na temat tego instrumentu, nawet wśród osób po wyższych studiach muzycznych. Aby wpuścić trochę światełka w mrok „cytrowej niewiedzy” pozwolę sobie opisać bohaterkę tego artykułu.
Wśród wielu rodzajów cytr najważniejsze dla naszych rozważań są dwie: cytra koncertowa i cytra akordowa, innych bowiem w Polsce raczej się nie spotyka. Obie należą do rodziny cytr skrzynkowych, gdzie pudło rezonansowe jest płaskie, kształtem zbliżone do trapezu. W przypadku cytry akordowej (na której jak mawiają niektórzy cytrzyści grający na cytrach koncertowych „grają tylko dzieci”) melodie gra się palcami, piórkiem lub smyczkiem na nieskracalnych strunach melodycznych strojonych diatonicznie lub chromatycznie. Do akompaniamentu używa się akordów (od czterech do ośmiu), na każdy akord przypada od pięciu do ośmiu strun. Cytry akordowe, produkowane seryjnie przed wojną, osiągnęły szczyt popularności w latach 1880 1940. Do rodziny cytr akordowych należy m.in. fidola Fischera, czteroakordowa cytra z piętnastoma strunami melodycznymi strojonymi diatonicznie z dokręcaną klawiaturą i możliwością wzbudzania strun melodycznych smyczkiem, (co przewidział producent bowiem w cenę zakupu cytry wliczony był krótki smyczek). Została ona spopularyzowana w latach 80. w Polsce przez Jana A. P. Kaczmarka oraz niedawno zmarłego we Francji polskiego jazzmana Czesława Gładkowskiego.
Bywalec praskiej starówki, w pogodne letnie dni, z pewnością dostrzeże na Moście Karola grającego na cytrze akordowej Jiri Klenha. Sprzedawane przez niego płyty to dość typowe produkcje „cytrzysty akordowego” kilkadziesiąt krótkich utworów, często w tej samej tonacji. Sądzę, że ograniczenie akompaniamentu do kilku gotowych akordów, których w trakcie wykonywania utworu nie można przestrajać, jest powodem dość krytycznego stosunku muzyków grających na cytrach koncertowych do „cytrzystów akordowych”.
Cytra koncertowa to w uproszczeniu skrzyżowanie harfy i gitary. Melodie wygrywa się na niej zarywając pierścionkiem założonym na kciuk prawej ręki. Struny melodyczne rozciągnięte są nad gryfem podobnym do gitarowego. Akompaniament buduje się szarpiąc pozostałymi palcami prawej ręki (za wyjątkiem ostatniego) struny akordowe, basowe i kontrabasowe, których jest w zależności od modelu cytry od 31 do 35. Do historii przeszło słynne powiedzenie F. Liszta, że „cytra jest instrumentem marzenia, na którym powinno się grać o zmroku, w ścisłym gronie przyjaciół”. Co ciekawe, jak zauważył Leszczyński, Liszt nie wypowiedział się tak pięknie o fortepianie. Z kolei Austriak Franz Knotzinger pisze („Insaiter” 3/2002): „kompozycje na cytrze wywodzą się z prostych ludowych i tanecznych melodii, a prostota i naturalność to cechy dobrej muzyki granej na tym instrumencie”. Według niego „cytra koncertowa sama w sobie jest kompletną (samowystarczalną) dźwiękową bryłą, która żadnego uzupełnienia, akompaniamentu innego instrumentu nie potrzebuje”.
Popularność cytry koncertowej rośnie stopniowo przez cały wiek XIX, a istotnym czynnikiem jej powodzenia jest uznanie cytry przez cesarzową Sisi (około 1850 roku) za instrument godny dworu. Choć od tego momentu cytra jest zarówno dworskim, jak i proletariackim instrumentem, to jak dowodzi chociażby historia życia jednego z bardziej znanych nauczycieli gry na cytrze Georga Meiningera (1815 1905) pokaźna liczba spośród jego dziewięciuset uczniów wywodziła się z austriackiej arystokracji. Muzyka wykonywana na cytrze kojarzyć się raczej będzie z przestronnym i bogatym mieszczańskim domem niż np. z osiedlem górniczym. Być może najbardziej pasuje do wiedeńskich kawiarni. W Wiedniu ciągle można się uczyć gry na tym instrumencie w konserwatorium, w klasie Hannelore Laister i przekonać się przy okazji, jak wiele kompozycji zadaje kłam szkodliwemu twierdzeniu Mieczysława Drobnera zawartemu w książce „Instrumentoznawstwo i akustyka”, że cytra to instrument amatorski.
Przyszłość cytry nie przedstawia się różowo. W czasach, kiedy, jak pisze Knotzinger „muzyka z CD wciska się do ostatniego alpejskiego szałasu”, cytrze coraz trudniej jest przetrwać. Jednak wśród cytrzystów nie brakuje ludzi, którym zależy na zachowaniu tego instrumentu. Należy do nich m.in. Jan Folprecht z Ostrawy, który niedawno otworzył w tym mieście prywatne muzeum cytr; Lorenz Mühleman ze Szwajcarii, muzyk i założyciel ośrodka, w którym można uczyć się gry na cytrze i poznać historię rozwoju tego instrumentu w Szwajcarii. Sytuacja w naszym kraju zostanie niebawem dość dokładnie opisana w pracy magisterskiej jednej ze studentek Akademii Muzycznej w Łodzi.
Cytra w sieci:
www.citera.cz
www.zither.ch
www.zitherbund.de
www.konzertzither.de
www.wiener-zitherensemble.at
Budowniczowie cytr:
www.zitherbau-spohn.de
www.muernseer-harps.com
www.zitherbauer.de
Muzycy:
http://home.t-online.de/home/arie.temerson
www.zolltisch.com
Grzegorz Tomaszewski w latach 1992-2002 muzyk zespołu White Garden, obecnie gra w duecie Szymanowski Tomaszewski; uczestnik kongresów i spotkań cytrzystów Rożnov pod Radhostem (1998) i Wiedeń (2000).
Obecnie cytra w Polsce jest ciągle mało znana. Zespoły folkowe sięgają chętniej po arabskie instrumenty strunowe niż po pochodzącą z Alp cytrę. Dlaczego tak się dzieje?