Co to jest muzyka folkowa?

Od ukazania się pierwszego z cyklu artykułów pod tym tytułem minęło już kilka miesięcy, dlatego jestem winien Czytelnikom kilka słów ponownego wprowadzenia do tematu. Za co z góry przepraszam.

Tytułowe pytanie sugeruje, że będę na nie odpowiadał, podając jakąś swoją definicję folku, co nie jest do końca prawdą. Nurt muzyki współczesnej czerpiący inspirację z muzyki ludowej jest tak różnorodny stylistycznie i związany z tyloma rozmaitymi zjawiskami kulturowymi, że trudno tu o jakieś uogólnienia poza jednym, że muzyka folk czerpie inspiracje z muzyki ludowej. Z drugiej jednak strony w odniesieniu do tej rozmaitości stylów i zjawisk używa się w języku polskim drugiej rozmaitości różnych określeń i nazw jak np. "muzyka etniczna", "cepeliada", "muzyka świata", "roots" itd., przy czym określenia te stosuje się bardzo dowolnie, a rozumie intuicyjnie. Część z nich pokrywa się ze sobą, inne istnieją w izolacji, a wciąż natrafia się na zjawiska, do których nie pasują żadne z tych określeń. Snując rozważania wokół pytania "co to jest muzyka folkowa?" staram się więc po prostu wprowadzić nieco porządku do tego bałaganu opisującego zjawisko współczesnej muzyki - a nawet całej kultury - inspirowanej folklorem. Staram się przy tym opierać na czymś więcej, niż intuicja.

Tym "czymś więcej" jest między innymi wspomniana w poprzednim artykule "Lubelska rozmowa o folkloryzmie", która odbyła się 13 grudnia 1983 roku w Wojewódzkim domu kultury, a opublikowana została w "Twórczości Ludowej". Porusza ona problem podstawowego dla pytania o folk rozgraniczenia pomiędzy folklorem, a folkloryzmem. Według tego rozróżnienia folklor jest "określoną wiedzą i twórczą artystyczną umiejętnością" używaną "nieświadomie" przez jakąś społeczność. W swych treściach i formach, folklor musi być ponadto odbiciem życia tej społeczności. Folkloryzm zaś, polega na "celowym stosowaniu w poszczególnych sytuacjach bieżącego życia wymaganych treści i form folkloru" (Józef Burszta). Folkloryzm przypomina więc rosyjską babuszkę; jest to "kultura w kulturze" - kultura ludowa użyta świadomie jako element innej kultury. Definicje te wydały mi się dość jasne i praktyczne więc w poprzednim artykule spróbowałem wyprowadzić z nich pierwsze dwa pojęcia z kręgu muzyki folk; "czystego" folkloru muzycznego i muzyki etnicznej.

"Czysta" muzyka ludowa to taka, którą wykonuje się, ponieważ ciągle pełni ona swoją pierwotną funkcję kulturową, będąc w jakimś folklorze jedynym znanym muzycznym środkiem wyrazu lub narzędziem dla tworzących go ludzi. Przykładem takiej muzyki może być zapis wiejskiej zabawy czy śpiewów szamana podczas obrzędu wyganiania złego ducha. Oba te zdarzenia mają miejsce niezależnie od obecności na nich gościa z magnetofonem czy kamerą, ponieważ są konkretnymi reakcjami ludzi, wytworzonymi przez stulecia rozwoju ich kultury, na ich konkretne, aktualne w danym momencie, realnie istniejące potrzeby.

"Muzyka etniczna" zaś to taka muzyka ludowa, którą celowo i świadomie "stosuje" się w sytuacji należącej do innej, "obcej" kultury, ale która pod względem estetycznym nie odbiega wcale, lub tylko nieznacznie, od swojego ludowego pierwowzoru. Sytuacją w której "powstanie" muzyka etniczna może być np. koncert muzykanta ludowego dla "obcej" publiczności czy nagrania tegoż muzykanta specjalnie zorganizowane przez etnografa. Tak ów koncert, jak i sesja nagraniowa nie należą do kultury muzykanta, lecz są zaaranżowane sztucznie przez "parlamentariuszy" obcej kultury. Za pomocą takich sytuacji odmienna kultura ingeruje w życie muzykanta, a przez nie - także w "czysty" folklor.

Nietrudno zauważyć, że według ścisłego rozumienia definicji folkloru i folkloryzmu muzyka etniczna należy już do folkloryzmu, ponieważ jej wykonywanie bierze się z celowego stosowania w sytuacjach takich jak koncert pewnych wybranych treści i form muzycznego folkloru. Czyli np. ludowy muzykant z wymienionych wyżej sytuacji zagra to, o co obcy ludzie go poproszą, za co zapłacą, dadzą nagrodę w konkursie lub co - jak sam sądzi - owa publiczność chce lub powinna usłyszeć. Jego zachowanie i muzyka nie będą już w każdym bądź razie niezależnym przejawem jego własnej kultury, ale reakcją na spotkanie z kulturą innych. Nie będzie on już sobą, ale przejmie rolę "prezentera".

Wypada jeszcze sprecyzować, jakie właściwie "treści i formy" folkoru są wybierane do prezentacji muzyki etnicznej. Wydaje mi się, że jest nimi wszystko to, co w pojęciu przedstawicieli odmiennej kultury świadczy o "autentyczności" kultury prezentowanej. Cóż to jest owa "autentyczność? Powiedzmy, że do sklepu płytowego wchodzi mówiący łamaną polszczyzną klient i prosi o płytę z polską muzykę ludową, bo chciałby zawieźć ją znajomym jako prezent. Wiadomo, że chodzi mu o czysto subiektywny "autentyzm" tej muzyki, czyli coś, co po powrocie do domu pozwoliłoby mu powiedzieć znajomym: "Tak mniej-więcej grało się na wsi w Polsce". I ma w nosie, co na ten temat sądzą etnografowie.

Chciałbym podkreślić za pomocą powyższego przykładu, że słuchaczy interesuje głównie strona estetyczna muzyki oraz indywidualny odbiór konkretnych dźwięków, a nie ich geneza. Na tej podstawie zaś folklor muzyczny w większości przypadków nie różni się wiele od muzyki etnicznej. W praktyce "muzyka etniczna" jest po prostu określeniem szerszym zawierającym w sobie "folklor muzyczny", który jest terminem zarezerwowanym dla dociekliwych. Poza tym nawet dociekliwi nigdy do końca nie stwierdzą, co to znaczy, że jakaś muzyka odbiega w "sposób nieznaczny" od ludowego pierwowzoru. Każdy sądzi o tym według własnego mniemania, czyli osobistej wiedzy, doświadczenia, intuicji, gustu i czego tam jeszcze sobie chce. Proponuję więc nie roztrząsać, do której nutki dany utwór jest ludowy, a od której już nie, lecz polubownie zgodzić się, że istnieje w naszym odbiorze muzyki coś takiego jak "etniczność" lub "autentyczność", która jest naszym "wrażeniem" i tak do końca nie da się zmierzyć.

Podsumowując, myślę, że można nazwać "etnicznymi" każde nagrania czy występy, których organizatorzy uznali ową autentyczność muzyki ludowej - cokolwiek byśmy przez to nie rozumieli - jako wartość samą w sobie, zasługującą na prezentację i ochronę. Na podstawie tych nieostrych ustaleń do czystej, "zgrzebnej, przaśnej i razowej" muzyki etnicznej zaliczyłbym np. archiwalne zapisy "na żywo" przebiegu ludowych obrzędów, większość występów na Festiwalu Kapel i Śpiewaków Ludowych w Kazimierzu nad Wisłą, czy łemkowską kapelę Dumka, a do "przybrudzonej" i ugrzecznionej np. ludową twórczość Zamfira.

O tym, jak ciekawie - i chyba też absurdalnie - można rozumieć etniczność w muzyce świadczy pewna wiadomość (nie sprawdzona, przyznaję), która dotarła do mnie przez radio. Ktoś za granicą wpadł na pomysł wydania płyty z muzyką "etno-punk", a Polskę miał reprezentować na niej zespół Raz Dwa Trzy. Pomijam punkowość Raz Dwa Trzy - jeżeli słuchają go polskie punki, nie ma sprawy. Ale czym sobie ten zespół zasłużył na określenie "etno"? Użyciem kontrabasu? Akustycznym brzmieniem? Chrapliwym głosem wokalisty i specyficzną melodyką jego śpiewu? Coś czuję, że to chodzi jednak głównie o akordeon, który spełnia rolę takich miejsko-wiejskich ludowych "klawiszy" i w wielu zespołach grających akustycznie służy do podbarwiania i podstylizowywania aranży, często właśnie kierunku folku. Jeżeli mam rację, to jest to jeden z większych paradoksów historii: lekka, głośna i wszechstronna cyja, która wymordowała starodawną muzykę ludową w większości krajów Europy współczesnym symbolem etniczności! Chociaż z drugiej strony patrząc, jeżeli ktoś nasłucha się MTV to akordeon rzeczywiście może stać się dla niego prawdziwą laguną korzennych dźwięków.


P.S. Odcinka "1,75" nie będzie, przyrzekam.

Skrót artykułu: 

Tytułowe pytanie sugeruje, że będę na nie odpowiadał, podając jakąś swoją definicję folku, co nie jest do końca prawdą.

Dodaj komentarz!