Chłopaki z Wojwodiny

Garavi Sokak

Każdy jest skądś – gdzieś się urodził, gdzieś wychował, jakieś miejsce mniej lub bardziej chętnie wybrał sobie do życia. Bywa tak, że to miejsce jest tylko adnotacją w dowodzie osobistym, ale bywa też tak, że stanowi ono istotny składnik czyjejś tożsamości. Adam Mickiewicz bardziej był przecież z Litwy niż Juliusz Słowacki z Podola, a Bitelsi bardziej byli z Liverpoolu niż Rolling Stonesi z Londynu. Bułat Okudżawa był Gruzinem z Arbatu, a Włodzimierz Wysocki – po prostu człowiekiem, no akurat tak się złożyło, że Rosjaninem z Moskwy. Zmarły niedawno Charles Aznavour był Ormianinem, a Georges Moustaki – niby greckim Żydem z Aleksandrii, ale w sumie jakie to miało znaczenie? Czesław Miłosz już prawie, prawie ogłaszał się Litwinem, przyjął zresztą nawet obywatelstwo litewskie po upadku II Rzeczpospolitej, a Wisława Szymborska pochodziła z Wielkopolski, ale nic z tego właściwie nie wynikało, oboje zresztą dożyli swoich dni pod Wawelem[1].

Obszarem, gdzie pochodzenie z konkretnego miejsca szczególnie się podkreśla, może nawet czasem prowokując do tego podkreślania samych zainteresowanych, wydają się być kraje byłej Jugosławii[2]. Tam się o tym po prostu śpiewa i dlatego nie tylko zawsze było wiadomo, które zespoły rockowe pochodzą z Belgradu, a które z Zagrzebia. Grupa Laibach, jak sama nazwa wskazuje, pochodzi z Lublany, Tedi Spalato za pseudonim przyjął włoską nazwę swojego rodzinnego Splitu, poza tym Goran Bregović jest z Sarajewa, Tomislav Ivčić z Zadaru, a grupa Garavi Sokak z Wojwodiny – i to przecież jest jasne, że z Wojwodiny i znikądinąd.

Wojwodina stanowi część Wielkiej Niziny Węgierskiej z głównymi miastami Nowym Sadem i Suboticą. W Jugosławii była, z uwagi na silną mniejszość węgierską[3], regionem autonomicznym Serbii. Pod względem produktu krajowego brutto należała do bogatszych części składowych Jugosławii i ze swoimi 119% średniej krajowej wyraźnie ustępowała Słowenii (196%), ale już tylko odrobinę Chorwacji (126%), znacznie dystansując się od reszty Serbii (92%)[4]. Wojwodina to tradycyjnie region rolniczo-pasterski z istotną komponentą w postaci drobnego przemysłu różnego rodzaju. Zamieszkuje ją duża mieszanka narodowościowa, ale relatywne bogactwo sprawiało zawsze, że obszar ten był raczej spokojny. Niepokoje pojawiły się podczas ostatniej wojny w latach 90. XX wieku, bo region graniczy z Chorwacją – szczególnie z tą jej częścią, która była miejscem najcięższych walk. Po wojnie w Bośni przybyło też do Wojwodiny wielu bośniackich Serbów, którzy obecnie popierają stronnictwa nacjonalistyczne.

Wracając do grupy Garavi Sokak – jej niekwestionowanym liderem jest Bane Krstić, autor melodii i słów chyba wszystkich piosenek. Gdyby formacja występowała jako „Bane Krstić z zespołem”, nie byłoby to krzywdzące w stosunku do pozostałych muzyków, których skład się zresztą zmienia – jedynym członkiem grającym od początku jest Milan Trifunović. Branislav „Bane” Krstić urodził się w Nowym Sadzie 15 lutego 1960 roku i wychował w peryferyjnej dzielnicy Klisa. Jego ojciec był mechanikiem samochodowym, a matka krawcową, oboje też uprawiali ziemię. Ukończył Technikum Mechaniczne, a potem prawie że studia na Wydziale Rolnictwa. Wzorem był dla niego dziadek, który dobrze śpiewał i grał na harmonijce. Wpływ miał też na niego stryj, biskup budziński z ramienia Serbskiej Cerkwi Prawosławnej – to z nim młody Branislav prowadził długie rozmowy o poezji, estetyce, językach, historii, filozofii i religii. Na siedemnaste, a może na osiemnaste urodziny dostał Bane „Czerwony Album” Bitelsów i wtedy postanowił, że będzie tę muzykę grał. Jego pierwsza formacja nazywała się Pa, šta i wykonywała właśnie piosenki Czwórki z Liverpoolu. Chłopaki objechali całą Wojwodinę, wykonując po wsiach tylko utwory Bitelsów. Zdarzało się, że przyjeżdżali zwykłym autobusem z instrumentami i plakatami pod pachą, na poczekaniu dogadywali występ z sołtysem, a wieczorem grali. Wszystko było wtedy rock and rollem. Bane jednak stanowczo dementuje plotkę, jakoby sprzedał rodzinną ziemię, by wydać pierwszą płytę. Ziemia jest święta i się jej nie sprzedaje, a poza tym należała do ojca.

Grupę Garavi Sokak założył Bane Krstić w Nowym Sadzie już w 1982 roku, ale pierwszą płytę („Garavi Sokak”) nagrał dopiero w 1989, a to dlatego, że długo nie mógł odnaleźć własnej drogi twórczej. Przez dwa lata zespół w ogóle nie grał, był to najtrudniejszy okres w życiu artysty. Przedstawiciele Jugotonu, państwowej wytwórni płytowej, dostrzegali w nim talent i potencjał, ale woleliby, by w jego piosenkach było więcej Wojwodiny. Aż pewnego razu, gdy zrezygnowany Bane przechodził przez most, widok rzeki podpowiedział mu słowa: „Teci, teci Dunave, teci Dunave...” („Płyń, płyń Dunaju, płyń Dunaju…”). Rymy wiły się jak bańki wody. „To jest to!”. Pierwszy album sprzedał się w ponad stu tysiącach egzemplarzy.

Obecnie Bane Krstić ma z małżeństwa z Ivaną Pejčić, aktorką lat 80., trójkę dzieci i skomponował muzykę do dwóch filmów, a w jednym serialu telewizyjnym nawet sam zagrał. W sumie albumów ma na koncie blisko dwadzieścia, z czego jedenaście studyjnych, trzy składanki i dwie płyty koncertowe, wydał też płytę z piosenkami dla dzieci. Jego znakiem rozpoznawczym są wąsy i słomiany kapelusz na bakier, o którym zresztą śpiewa w utworze „Perlez”[5]. Wydaje się, że nie doszedł do wielkich pieniędzy, dzieli czas między mieszkanie w Nowym Sadzie a dom we wsi Vrdnik, ale kocha to, co robi, i to uważa za swój sukces.

Garavi Sokak to grupa, której można słuchać godzinami, kolejne piosenki są coraz piękniejsze. Akustyczne[6] dźwięki muzyki pop wzmacnianie są etnicznymi motywami z Wojwodiny, często cygańskimi. Teksty cechuje ludowość, sympatyczny aintelektualizm. „Nie uczę się geografii, […] nie czytam gazet i nie włączam telewizora” – śpiewa Bane Krstić w utworze „Da li me voliš ili ne” („Czy mnie kochasz, czy nie”). „Skeledžija” to wesoła ballada złodziejska, łotrzykowska, tytuł mówi sam za siebie. Największym przebojem chłopaków jest „Ko te ima, taj te nema” („Kto cię ma, ten ciebie nie ma”), inne, które bardzo lubię, to m.in. „Plavi svitac” („Niebieski świetlik”), „Emotivna greška” („Pomyłka emocjonalna”), „Neko, neko ko je daleko” („Ktoś, ktoś, kto jest daleko”) i „Biče bolie ako budeš tu” („Będzie lepiej, jeśli tu będziesz”). Dużo piosenek traktuje o miłości, muzykę zespołu można porównać z twórczością Jaromíra Nohavicy, chociaż „Garavi Sokak” gra pogodniej, jakby wbrew swojej nazwie, która oznacza przecież „Ciemną uliczkę”[7]. Z kolei „Ćiribu-ćiriba” stała się nieoficjalnym hymnem kibiców Vojvodiny Nowy Sad. Jakkolwiek znaczna część utworów mówi o Wojwodinie czy o przepływającym przez nią Dunaju (w którym ryby biorą najlepiej od strony Petrovaradinu), o jej koniach, gospodarstwach[8] i czardach, to Bane Krstić, jak mówi, z jej równin widzi cały świat. Na wsi może tworzyć – znalazł tam natchnienie i wszystko, czego mu potrzeba. Wojwodina jest w pozytywny sposób konserwatywna – jej mieszkańcy chodzą długimi ścieżkami, jako sportowcy byliby pewnie co do jednego maratończykami. Krstić posługuje się miejscowym dialektem, ale śpiewa o rzeczach, które dotyczą każdego człowieka. Przyroda jest dla niego księgą, która trwa wiecznie – nie ma słów, ale widzi się wszystko.

Moją ulubioną piosenką Garavog Sokaka pozostaje „Kad sunce noćas zažmiri” („Gdy słońce zajdzie dzisiaj w nocy”), którą udało mi się przełożyć na polski:

 

Gdy, jak na prośbę „oczy zmruż”,

Przestanie słońce rzucać blask,

Z fochami spokój dasz mi już,

Czy milcząc, będziesz tracić czas?

 

Gdy zaś popłynie pierwsza z nut,

Uśmiechu, myślę, będzie dość,

By odpuściło morze ciut,

A wiatr powściągnął swoją złość.

 

Iść tam, gdzie cel – i ta żagli biel.

Gniadosza puścić, co mi tam,

Wszak wóz pociągnąć umie sam,

Iść tam, gdzie cel – piersi twoje dwie,

Gniadosza puścić, co mi tam,

Wszak wóz pociągnąć umie sam.

 

Czy to przez czerwień twoich warg,

Czy to przez ogień twoich słów,

Najlepiej skończmy już ten targ,

Chodź się tu połóż przy mnie znów.

 

Gdy zaś popłynie pierwsza z nut,

Uśmiechu, myślę, będzie dość,

By odpuściło morze ciut,

A wiatr powściągnął swoją złość.

 

Iść tam, gdzie cel – pełnych żagli biel.

Gniadosza puścić, co mi tam,

Wszak wóz pociągnąć umie sam,

Iść tam, gdzie cel – piersi twoje dwie,

Gniadosza puścić, co mi tam,

Wszak wóz pociągnąć umie sam.

 

A gdy dzwon północ zacznie bić,

Jakby kto w ścianę wbijał gwóźdź,

Faceta, niby nigdy nic,

Do swego serca wreszcie wpuść.

 

Gdy zaś popłynie pierwsza z nut,

Uśmiechu, myślę, będzie dość,

By odpuściło morze ciut,

A wiatr powściągnął swoją złość.

 

Iść tam, gdzie cel – pełnych żagli biel.

Gniadosza puścić, co mi tam,

Wszak wóz pociągnąć umie sam,

Iść tam, gdzie cel – piersi twoje dwie,

Gniadosza puścić, co mi tam,

Wszak wóz pociągnąć umie sam,

Gniadosza puścić, co mi tam,

Wszak wóz pociągnąć umie sam.

 

Pamiętam, że gdy w 1981 roku jechaliśmy z rodzicami do Grecji, zatrzymaliśmy się na chwilę w Nowym Sadzie, żeby rozprostować nogi i coś przegryźć. Potem minęliśmy Belgrad i na nocleg zostaliśmy na kempingu pod Skopje. Jak już kiedyś wspominałem, nie mogliśmy z bratem wyjść z podziwu, widząc zaparkowane tam tiry – te wszystkie mercedesy, volvo, dafy, iveco… Tej Europy już nie ma – albo raczej nie ma już tej Polski, na tle której Europa była tak intrygująca. Zużyte zapalniczki marki Bic, puste puszki po piwie czy napojach gazowanych też nie są już tak kolorowe, jak wtedy, gdy zbieraliśmy je porzucone na greckiej plaży.

Dziękuję poecie ukrywającemu się pod pseudonimem Alx z Poewiki za rzucenie światła na pozycję Wojwodiny w Jugosławii.

 

[1] Mało kto zdaje sobie sprawę z tego, jak wielu znanych krakowian pochodziło spoza Grodu Kraka, co zadaje kłam popularnej opinii o tym, że jest to miasto hermetycznie zamknięte. W Warszawie urodzili się Władysław Podkowiński, Tadeusz Boy-Żeleński, Irena Solska, Maciej Słomczyński, Piotr Skrzynecki, Konrad Swinarski, Adam Boniecki, Krzysztof Niemczyk, Michał Zabłocki i Jaś Kapela; szerzej w dzisiejszym województwie małopolskim – Karol Wojtyła, Ludwik Solski, Sławomir Mrożek, Józef Baran, Adam Ziemianin i bracia Grabowscy; w Wielopolu urodził się Tadeusz Kantor, we Lwowie – Stanisław Lem, w leżących pod Lwowem Przemyślanach – Leopold Kozłowski, w Wiśle – Jerzy Pilch, w Tarnobrzegu – Marian Stala, w Zamościu – Marek Grechuta, w Puławach – Jerzy Harasymowicz, w Sosnowcu – Jacek Majchrowski, w Legnicy – Anna Dymna, w Szreńsku – Jan Peszek, a w Łodzi –  Bronisław Maj; nawet piewca Krakowa Leszek Mazan urodził się i wychował w Nowym Sączu. Popatrzmy zresztą na jeszcze wyższe szczeble drabiny społecznej – Kazimierz Wielki urodził się w Kowalu na Kujawach, Władysław Jagiełło gdzieś na Litwie, Zygmunt Stary w Kozienicach. Zachowując wszelkie proporcje skromny autor tych słów jedynie z kronikarskiego obowiązku podaje, że urodził się w Gliwicach, następne dwadzieścia pięć lat życia spędził w Krakowie, po czym po epizodzie warszawskim wrócił na szeroko pojęty Śląsk.

[2] No i we Włoszech wiadomo było, że Luciano Pavarotti jest z Modeny, choć z powodów podatkowych teoretycznie rezydował w Monako. Z tychże samych powodów Gérard Depardieu porzucił Słodką Francję na rzecz znanej z surowszego klimatu Rosji.

[3] Węgierką z Wojwodiny jest m.in. była tenisistka Monika Seleš.

[4] Dejan Jović, Yugoslavia: A State that Withered Away, West Lafayette – Indiana 2009, s. 145.

[5] Perlez to wieś w środkowym Banacie, w Wojwodinie.

[6] Gwoli ścisłości grupa przestawiła się w pełni na instrumenty akustyczne dopiero w 1994 roku, wcześniej korzystała z bardziej rockowego instrumentarium.

[7] Nazwę grupy zaczerpnięto z tytułu tomiku serbskiego poety Miki Anticia.

[8] Na określenie wolno stojących, oddalonych od siebie gospodarstw język serbski używa słowa „salaš”, ale z naszymi szałasami nie ma to chyba wiele wspólnego.

Skrót artykułu: 

Obszarem, gdzie pochodzenie z konkretnego miejsca szczególnie się podkreśla, może nawet czasem prowokując do tego podkreślania samych zainteresowanych, wydają się być kraje byłej Jugosławii. Tam się o tym po prostu śpiewa i dlatego nie tylko zawsze było wiadomo, które zespoły rockowe pochodzą z Belgradu, a które z Zagrzebia. Grupa Laibach, jak sama nazwa wskazuje, pochodzi z Lublany, Tedi Spalato za pseudonim przyjął włoską nazwę swojego rodzinnego Splitu, poza tym Goran Bregović jest z Sarajewa, Tomislav Ivčić z Zadaru, a grupa Garavi Sokak z Wojwodiny – i to przecież jest jasne, że z Wojwodiny i znikądinąd.

Fot. pcpress.rs

Dodaj komentarz!