Była Tradycja. Bedzie Tradycja?

[folk a sprawa polska]

Tegoroczny festiwal Nowa Tradycja wniósł zapewne sporo argumentów i interesujących przykładów do nigdy nie zakończonej dyskusji o tym, czym jest folk. Nie planuję tu jednak toczyć rozważań dotyczących pochodzenia gatunków i ich dalszego rozwoju. Faktem jest, że kilkoro wykonawców wychylało się ze swą twórczością już to w stronę piosenki poetyckiej, już to nawet aktorskiej. Inni na nowo definiowali wzajemne stosunki między ludowymi fascynacjami a jazzem/improwizacją. Czy to wszystko jeszcze folk? Kto ma uszy do słuchania…

Powiem tylko, że usłyszałem w trakcie tego konkursu wiele interesujących rzeczy. I że jestem nieustającym zwolennikiem przełamywania barier (bardziej tego, niż zamykania się w jakichkolwiek gettach), zwłaszcza (to istotny warunek) gdy owo przełamywanie nie brnie w stronę taniej rozrywki.

Czy więc i werdykt tegorocznej NT był słuszny? Cóż, być może wypada jurorowi bronić swoich wyborów, choćby dla lepszego samopoczucia i pewności, że zawsze ma się rację. Ja tak nie mam. Zdarzało mi się parokrotnie po fakcie nabierać wątpliwości co do słuszności niektórych werdyktów, w których podejmowaniu brałem udział. Dlatego też każdorazowo koncert laureatów Nowej Tradycji wiąże się z lekką niepewnością: czy potwierdzi on choć w jakiejś mierze słuszność podjętych dzień wcześniej decyzji? Czy nie okaże się, że któraś z decyzji była pomyłką?

W tym roku - moim zdaniem - potwierdził. Potwierdził, że Agata Siemaszko ma zjawiskowy głos, ciekawą sceniczną osobowość, a w niebanalnym duecie z basistą Kubą Bobasem Wilkiem potrafiła stworzyć dzieło poruszające. Tak, bo poza wszelkimi argumentami, którymi moglibyśmy się tu zasypywać jest jeszcze poruszenie serca, przejmujące poczucie, że mamy do czynienia z głęboką opowieścią, w dodatku pięknie opisaną językiem muzyki. Tylko tyle? Aż tyle?

Podobnie, niemal podobnie było w paru momentach występu zespołu Babooshki, ale także podczas występu grupy Vidlunnia. Wrażliwość, która przekłada się na piękno. Że czasem liryczne czy refleksyjne? I dobrze! A przy okazji odświeżająco.

To zresztą tylko przykłady, bo inne zespoły, także te nagrodzone, poruszały częstokroć inne struny, inne emocje. No tak, w sensie estetyki ten konkurs pokazał nieco odmienne oblicze tzw. folku niż konkursy z poprzednich lat. Czy to źle? Ja już jestem ciekaw co będzie się działo z tymi zespołami dalej.

I jeszcze coś - jak mi się wydaje - nieoczywistego. Tylko pozornie a propos tegorocznej Nowej Tradycji...

Być może powinienem rozpisać konkurs: kto powiedział te słowa albo przynajmniej z jakim nurtem muzycznym jest kojarzony. Ale oszczędzę trudu ewentualnym Czytelnikom. A więc: Wacław Zimpel. Tak, wiem, postać może szerzej nieznana, choć z entuzjazmem witano jego koncerty np. w Chicago, a są nawet tacy zagraniczni recenzenci, którzy uważają go za muzyka roku 2010, a jego płyty za najważniejsze albumy tegoż roku. Zimpel kojarzony jest z nurtem free jazzowym.

W rozmowie, którą miałem przyjemność z nim niedawno przeprowadzić opowiadał jednak głownie nie o jazzie, ale o swojej fascynacji muzyką tradycyjną różnych stron świata. O sobie i swoich kolegach z kwartetu Hera artysta mówił na przykład tak: znajdujemy w muzyce ludowej coś bardzo osobistego, czego często brakuje współczesnej muzyce, a co dla nas jest istotą sztuki. Bardzo organiczne wejście w kontakt z publicznością, ze sobą wewnątrz zespołu. Szalenie ważne jest dla nas przekroczenie podziału między publicznością i zespołem. Zależy nam żeby to było wydarzenie, w którym wszyscy uczestniczą. Oczywiście jedni grają, a inni słuchają, ale przepływ energii jest w obie strony. I dalej: zwrot w stronę sztuki ludowej wynika z tego, że tam znajduję istotę twórczości, która często się wymyka w naszym nowoczesnym świecie. W muzyce ludowej chodzi o medytację dźwięku, zagłębienie się w brzmienie, w rytm, wejście w trans I jeszcze: W muzyce ludowej […] nie jest ważne, kto utwór skomponował, on po prostu istnieje, ma funkcję, towarzyszy rytuałom, opowiada historię. Grając muzykę zaczynam coraz lepiej rozumieć istotę sztuki. Ot, świadomy, poszukujący i pełen pokory artysta. Tylko tyle? Aż tyle…

Skrót artykułu: 

Tegoroczny festiwal Nowa Tradycja wniósł zapewne sporo argumentów i interesujących przykładów do nigdy nie zakończonej dyskusji o tym, czym jest folk. Nie planuję tu jednak toczyć rozważań dotyczących pochodzenia gatunków i ich dalszego rozwoju. Faktem jest, że kilkoro wykonawców wychylało się ze swą twórczością już to w stronę piosenki poetyckiej, już to nawet aktorskiej. Inni na nowo definiowali wzajemne stosunki między ludowymi fascynacjami a jazzem/improwizacją. Czy to wszystko jeszcze folk? Kto ma uszy do słuchania…

Autor: 

Dodaj komentarz!