Bobowe Berdo na żywo

Dobrze się dzieje, jeśli zespoły będące wiele lat na scenie, próbują eksperymentować i tworzą jakieś nowe projekty. Czasem zdarza się, że powstają one przypadkowo, ale są kontynuowane w sposób świadomy. Krakowski koncert (jeszcze na wiosnę) zespołu Gdańska Formacja Szantowa, w którym nieobecnego kpt. Waldemara Mieczkowskiego zastępował Mariusz Kamper (grający z innym muzykiem Formacji - Krzysztofem Jurkiewiczem w grupie Słodki Całus od Buby) przerodził się w happening, podczas którego skrzyżowały się klimaty żeglarskie z miejsko-folkowymi brzmieniami Słodkiego Całusa. Wówczas po raz pierwszy utwory te zabrzmiały z towarzyszeniem akordeonu, mandoliny i skrzypiec, a nie tylko (jak do tej pory) dylanowskiej harmonijki. Zadowoleni z udanego eksperymentu muzycy postanowili go powtórzyć, ale w innym składzie, w Warszawie (co miało miejsce latem). Tym razem jednak zapowiadany był koncert Słodkiego Całusa od Buby. Oprócz Jurkiewicza i Kampera zagrał (dla odmiany na gitarze basowej) elektryczny gitarzysta tej formacji - Mariusz Wilke, zaproszono też "praktykantów" z Gdańskiej Formacji, czyli Józefa Kanieckiego (skrzypce, mandolina) i Jacka Jakubowskiego (akordeon). Koncert udał się ponoć wyśmienicie, a samych muzyków zaskoczył fakt, że realizator nagrał ich występ na dobrym sprzęcie. Po selekcji i korektach okazało się, że materiał nadaje się do wydania. Powstała w ten sposób płyta "Bubowe Berdo".

Wrześniowy koncert Słodkiego Całusa od Buby w gdyńskim klubie "Anawa" to jeden z serii koncertów, które promują płytę. Tym razem zagrał mocny skład, z Aleksandrem Rzepczyńskim (gitara basowa) i Adamem Skrzyńskim (perkusja). Wilke wrócił do elektrycznej gitary, a "praktykanci", rozsadzeni po bokach, dodawali do bubowych piosenek barwy, których nigdy wcześniej w nich nie słyszałem. Akordeon dodawał miękkiego tła, czasem wybijał się bardziej, kiedy przychodziła kolej na bardziej solowe granie. Dużo więcej było mandoliny, prawdopodobnie zbyt głośno ustawionej. Kaniecki miał jednak tego wieczoru wyśmienity humor, co słychać było w jego muzyce. Wśród utworów sporo było nowości - nic dziwnego, w końcu koncert odnosił się do nowej płyty. "U Maleho Glena", "Słuchając Kellusa" czy "Dobrze, że jesteś", to piosenki, które mają szansę stać się stałymi punktami koncertowego repertuaru zespołu. Nie zabrakło też staroci, w tym świetnej piosenki "Miasto", czy największego przeboju grupy - utworu "Środa".

Wszystko wskazuje na to, że za jakiś czas Słodki Całus od Buby powróci do normalnego grania. Na razie jednak można go spotkać w różnych klubach w całej Polsce, w serii takich koncertów, jak ten gdyński.

Skrót artykułu: 

Dobrze się dzieje, jeśli zespoły będące wiele lat na scenie, próbują eksperymentować i tworzą jakieś nowe projekty. Czasem zdarza się, że powstają one przypadkowo, ale są kontynuowane w sposób świadomy.

Dział: 

Dodaj komentarz!