Bobo, macek, bizia bizia

Imiona strachu

Bobo, Paweł Zych.
Rysunek pochodzi z książki Pawła Zycha i Witolda Vargasa „Bestiariusz słowiański”, wyd. BOSZ, 2014

To, jak opisujemy świat, który nas otacza, mówi zwykle najwięcej o nas samych, o tym, co daje nam radość, poczucie bezpieczeństwa i o tym, czego się boimy. Dziś posługujemy się wieloma nazwami różnych, bardziej lub mniej wyimaginowanych strachów, nie mając często świadomości informacji, jakie niosą te zadomowione od pokoleń w polszczyźnie określenia. Na marginesie, samo słowo strach etymologicznie łączy się z tym, co srogie, surowe, ostre i groźne1, jest więc się czego bać.

Tytułowe bobo – kim lub czym było, a może nadal jest? Jak podają opracowania, bobo to (pra)słowiański demon znany także jako bobok (Wielkopolska, Małopolska), babok czy bebok (Górny Śląsk)2. To, jak się nadal wierzy, mała, brzydka i złośliwa istota, którą straszy się dzieci, gdy te nie są grzeczne, nie chcą jeść albo spać. Nadal można usłyszeć: Jak nie będziesz spać, to przyjdzie Bobo, wydłubie ci oko i zje z ketchupem i marmoladą. Oskar Kolberg odnotował w XIX wieku podobne groźby: Cicho bądź, bo cię bobok weźmie albo Jak nie bedzies jot, to ciebie bobo zjy.
W tym kontekście czytelna staje się etymologia słowa bobo, które niesie znaczenia ‘dziecko’ i ‘strach’ (obecnie już tylko ‘małe dziecko; niemowlę’). Zdaniem Franciszka Sławskiego, to ekspresyw z tzw. mowy dziecinnej dający się wyłożyć jako ‘boli’, por. ros. bobó ‘boli’ (SE Sław 1/88). W tym kontekście nazwa uzasadnia wyobrażenie tego demona jako okrutnego, sprawiającego ból potworka wzrostu małego dziecka (Kop SMiTK 106).
To, jak bobo ma dręczyć, utrwalił folklor dziecięcy, a szczególnie zabawy, podczas których straszymy dzieci (a one lubią się bać). Jak to robimy?

Idzie bobo, złapie kogo? I tu mówimy imię dziecka i łaskoczemy dziecko.
Idzie bobo z da-le-ka, po małego czło-wie-ka! Dawaj go! W tym momencie łaskoczemy dziecko.
Idzie bobo po żelazie, co napotka to przelezie! Powtarzając rymowankę, „kroczymy” palcami, „wspinając się” na kolana, łokcie, nos itp.
Idzie bobo i dotknie tu kogo... tu, tu, tu...
Idzie bobo – pogłaszcze tu kogo.... mizi, mizi, mizi....
Idzie bobo – uszczypnie tu kogo... szczypu, szczypu, szczyp...
Idzie bobo – podrapie tu kogo... drapu, drapu, drap...
Idzie bobo – całuje tu kogo... cmoku, cmoku, cmok...
Idzie bobo – utuli tu kogo... luli, luli, lu.

Mamy też kołysanki-straszanki:

Pójdźmy Jasiu oba,
nie bójmy się boba,
bo bobo malutkie,
zbijemy go oba.

A nawet taką dość zagadkowo brzmiącą:

Dodo moje, dodo,
ścigało mnie bobo,
Ręce, nogi miało,
ukochać mnie chciało.

Zagadkowo do czasu, gdy nie zdamy sobie sprawy, że słowo kochać etymologicznie nie dotyczyło tak abstrakcyjnego pojęcia jak uczucie, ale czegoś absolutnie realnego – dotyku. Argumentów znów dostarcza etymologia, bowiem psł. *kosati (od którego wyprowadza się słowo kochać) znaczyło pierwotnie zapewne ‘dotykać, poruszać’, też ‘lekko, delikatnie dotykać, głaskać’, stąd później ‘pieścić (> całować, obejmować ramionami, ściskać)’ (Bor SEJP 241).
Wszystkie dotychczas przytoczone teksty, których bohaterem jest bobo, pokazują, że to wprawdzie mała istota, ale niebezpieczna – ściga, łapie, dotyka, głaszcze, szczypie, bije, drapie, czasem całuje i tuli, może zabrać ze sobą dziecko, a nawet je zjeść. Hm...
Wśród demonów i istot półdemonicznych mających nas dręczyć ciemnymi nocami są też zmory i upiory. Jak je sobie wyobrażano?
Zmora to – wedle wierzeń ludowych – zwykle kobieta, która podczas snu przeistacza się w demona. Może nią być na przykład porzucona kochanka lub siódma córka gospodarza. Mniej popularne są przekonania, wedle których zmory to dusze pokutujące, które pod postacią łasicy, kota, myszy, tasiemki, nocnych motyli dręczą śpiących. Karłowicz odnotował także przekaz, zgodnie z którym zmorą ma zostać trzymająca dziecko do chrztu kobieta, która, powtarzając za księdzem pacierz, powie zamiast „Zdrowaś Marjo” – „Zmoraś Marjo“ (Karł SGP 6/398).
O tym, kim miała być zmora, jak miała się zachowywać, bardzo dużo mówią jej nazwy3
Nazwy mora – też morzyszcze, morzysko, umorzysko, a w wersji męskiej morus i zmór pochodzą od inde. *mer- ‘gnieść’ (Bor SEJP 742) – bo zmory gnieść mają bez opamiętania i ograniczeń – i ludzi we śnie, i zwierzęta, i drzewa, i ciernie, i wodę, i ogień. Inne rodzime nazwy tego demona to: gniotek, gniotka, gnietek, gnieciuch, gniećko – już bezpośrednio od czasownika gnieść. Analogi semantyczne to – w Małopolsce dusiołek, dusiciel (od dusić), a na Kaszubach ugardlëca (od ugardlëć ‘dusić’). W Tatrach i południowej Małopolsce spotkać natomiast możemy siodło, siodełko, siodlisko, siadlisko – bo na piersiach śpiącego siadać ma i dusić het. Duszenie przychodzi zmorze łatwo, bowiem wedle wierzeń ma być ona strasznie ciężka, stąd też jej sanocka nazwa boży wór – w wielu relacjach ciężar zmory leżącej na nogach czy piersiach dręczonego porównuje się właśnie do ciężaru worka piasku.
Oczywiście, zmorze najłatwiej jest zdławić śpiących, dlatego też musi ich najpierw uśpić (np. śpiewając i kołysząc). Do tych przekonań nawiązują nazwy odnotowane na Lubelszczyźnie w okolicach Biłgoraja, tj. bizia, biża, bieża (por. też kasz. ub’že ‘kołysze’). Znamienne słowa rodem z lubelskich dziecięcych kołysanek:

Biziu, biziu do wieczora,
mamula przyjdzie z pola.

Wśród zmór były i murysie – zakłócały dzieciom sen. Szczególnie skutecznie odbierały go tym, które szły spać bez pacierza. Takie zmory nazywano też umorzyskami, nocnicami, płaczkami, marudami4. By odzyskać spanie dziecka, chwytano się różnych praktyk, np. najstarszy syn obiegał dom dookoła, krzycząc: „Są tu nocnice?”. Na co matka odpowiadała: „Są!”. Wtedy chłopiec odpędzał je, wykrzykując trzykrotnie zdanie: „Niech zginą, niech przepadną”. Też „[a]by odgonić marudę, demona niedającego dziecku spać, należało zrobić z gałganków dziewięć lalek i obsadzić nimi kolebkę dziecka, poczynając od główek, [...] następnie położyć dziecku pod głowę kłębek nici, igiełkę, trochę [ziaren] maku i kawałeczek bułki, mówiąc: »Marudy, marudziska, idźcie na psiska i żyjta, i idźta, i zabawiajta, i memu dziecku spać dajta«”5 albo „[b]iorą trzy wrzeciona (dlatego, że marud w dziecku może być także trzy), dalej trzy łyżki i kłębek nici i wkładają to wszystko w miskę z wodą, a to dlatego, żeby marudy bawiły się zwijaniem nici i zostawiły dziecko w spokoju”6.
Morfem rdzenny mac- zawierają takie nazwy zmory, jak: mac, macek, macka, omacnica. O czym informują? O dotykaniu, fakt. Ale to specyficzny dotyk, bowiem, jak wiemy, macać to ‘rozpoznawać, wyczuwać coś za pomocą dotyku’ (SJP Szym 2/84), z czego dawny omacek ‘niemożność widzenia czegokolwiek; ciemność’, więc jeśli coś robimy po omacku, to znaczy, że ‘nie widząc (z powodu ciemności), kierujemy się dotykiem, na ślepo’ (SJP Szym 2/517). Zmora dotyka nas zatem, gdy jest ciemno. Odnotowane przez dialektologów nazwy gmac i gmocek to połączenia form gnieść i macać – nazwy te w swoisty sposób kumulują informacje o działaniu zmory. A że przychodzi ona w nocy – nazywano ją także nocnicą, noclicą czy noculą.
O czym jeszcze mówią jej imiona? Otóż nazwą zmory w okolicach Myślenic jest stodolanka – wskazuje, rzecz jasna, na miejsce grasowania tego demona, ale warto przy okazji zwrócić uwagę na sufiks -anka zdradzający jej panieństwo. Małopolska koga, według Poniatowskiego7, to zmora, która pod postacią młodej dziewczyny wysysa nocą krew z ust swej ofiary. I zapewne dzieje się to w stajni, albowiem w dial. koga to ‘prymitywne łóżko zawieszane w stajni pod sufitem albo na podłodze’ (SE Sław 2/327).
Na Pomorzu znano wodną zmorę, która wieczorem przychodzi do wsi znad wody, napada na rybaków i dusi ich wodą, której nigdy jej nie zabraknie. Bo zmora jest nienasycona, dlatego zmorzeńcem nazywano tego, co dużo jada i nigdy nie może się najeść (Karł SGP 6/398).
Podsumujmy, kim miała być zmora? Kobietą, panną, niekiedy piękną, jak choćby sotona – chyba najgroźniejszy typ zmory kobiecej (analog szatana?). Ale jak to z demonami, zwykle tylko bywają urocze. W istocie mają przecież naturę szkaradną i takie właśnie jest ich prawdziwe oblicze. I tym właśnie można tłumaczyć sanocką nazwę hurbósz, hurboszcze, hurborze (z j. słowackiego hrboš ‘garbus’) – niekiedy bowiem przedstawiano zmorę jako brzydkiego, garbatego człowieczka z dużą głową.
Nazwa kikimora/kicimora, występująca na terenach będących pod wpływem języka rosyjskiego8, to spolszczona forma połączenia kici-kici (onomatopeiczne przywołanie kota) i mora. Bo zmora miała przecież także zdolność przybierania postaci kota. Wierzono, że gdy dusiła swą ofiarę... mruczała.
W pięknej czy szpetnej postaci zmora, dręcząc nocą, odbiera albo życie, albo siłę. I ten skutek jej „działalności” oddaje nazwa wiek*vekъ pierwotnie ‘siła’, dopiero potem ‘lata życia’, a jeszcze później ‘sto lat’ (Bor SEJP 692) – czego wszystkim życzymy.
Ze zmorą często kojarzymy upiora, aczkolwiek to zupełnie inna postać demoniczna. Różnica jest zasadnicza. Upiór to żywy trup, który nocą opuszcza mogiłę i błądzi po ziemi, przyprawiając innych o śmierć. Jego podstawowa polska nazwa to właśnie upiór (wraz z licznymi wariantami jak np.: upier, wypier, opol, lupirz). Wielość odmian fonetycznych i morfologicznych tej nazwy spowodowana jest zapewne lękiem przed przywołaniem tej istoty (tabu językowe skutkuje w tym przypadku celowym przekształceniem nazwy). Demon ten występuje też w damskiej wersji jako upiorzyca, upierzyca, opica.
Etymologia słowa upiór nie jest jasna. Próbowano je wywodzić od turkotatarskiego ubyr ‘czarownica’ i wiązać z dawną germańską nazwą małpy9. Brückner proponował, by wyprowadzić je od formy prasłowiańskiej (demon ten był przecież znany Słowianom – na co wskazują badania archeologiczne) *pyr-, *per- ‘latać’ i przypomniał, że upiór miał mieć postać nocnego ptaka, który wysysał krew. Jego zdaniem *ąpir znaczy ‘nielatający’ albo ‘prawie latający’ (Brüc SE 594). Kazimierz Moszyński10 za pierwotną postać tego słowa uznał psł. *ǫpir od czasownika *píriti ‘wydęty przez wypitą krew, napełniony krwią’, przypominając ludowe przeświadczenie, że ciało upiora składa się tylko ze skóry i krwi, i że jest, tak jak balon, wypełnione krwią. Leszek Moszyński11 natomiast opowiedział się za formą *ọ-pir-jь lub *ọ-pyr-jь w znaczeniu ‘byt – dusza zmarłego – zamknięty w demonicznej istocie pokrytej pierzem’. Zdaniem tego badacza „upiór jest romańską sową-strzygą przyodzianą w słowiańską szatę językową”12. Wiesław Boryś z kolei wyprowadzał nazwę od czasownika *vъ-pirati ‘wbijać, wciskać’, bowiem upiór miał być tym, który się wbija w ciało, by wypić krew. Badacz opowiedział się przy tym za wschodnim rodowodem tego słowa (Bor SEJP 668).
I jeszcze jeden drobiazg – słowo upiór bywa używane wymienne z nazwą wampir czy, jak na Lubelszczyźnie, wąpirz i wampirz, choć to jeszcze inny typ demona. Pamiętajmy też, by nie mylić go z wampem.
Jako że jest to trup, który wstaje z grobu nazywano go martwcem, umarlakiem, umrzykiem, nieboszczykiem. Do tej grupy zaliczyć można chyba też potępieńca – skoro skazany został na taką pośmiertną karę. Na traktowanie go w kategoriach duszy ludzkiej wskazują nazwy: dusza pokutująca, nocny duch pokutujący.
Do polskich nazw tego demona należą także strzygi, strzygonice i strzygonie. Nazwa ma mieć praźródło w grece, gdzie strix, strigis to ‘sowa’ (Bor SEJP 584), co nawiązuje do wyobrażenia go jako postaci opierzonej czy, jak niektórzy opowiadają, mającej pióra pod pachami.
Krążą również upiorne wieszcze, wieszczki i wieszczyce. Etymologia tych form tłumaczy się dwojako: a) po wyjściu z grobu wieszczy ma wchodzić na wieżę kościelną i wrzeszczeć – a jak daleko będzie słychać jego krzyki, tak daleko ludzie umrą; i to jest tzw. etymologia naiwna; b) upiorem-wieszczym mieli być ci, którzy urodzili się z zębami (tak zresztą rozpoznawano potencjalne upiory) – i ci ludzie mieli znać przyszłość, czyli wiedzieć13.
Niełap – bo i tak bywa nazywany upiór – ta nazwa ma zabezpieczyć człowieka przed złapaniem przez demona, podobnie jak używane na Kaszubach: łopi, połap. Ale już łupi ma nawiązywać do odgłosu kroków upiora łup, łup – nie zbliża się on bowiem bezszelestnie... Bardziej jednak prawdopodobne, że jest to przekształcenie gwarowego łupior, łupiór.
Odnotowano też i inne nazwy, np. Warmię i Mazury nawiedzał szpuk, czyli „duch domowy, potępieniec pokutujący pod strychami domów mieszkalnych; podczas dnia kryje się pomiędzy rupieciami, a nocą daje znać o sobie szpukowaniem, tj. plądrowaniem pomiędzy gratami; nikt nigdy szpuka nie widział i nie wie, jak wygląda”14. Od tejże czynności urobiono wtórne znaczenie czasownika szpukować ‘straszyć, łomotać, chrobotać, hałasować po nocach’, a dopuszczać miał się tego szpuknal. Ze swojego dzieciństwa pamiętam tylko szpunka (brzmi podobnie), którego poszukiwała Pippi Pończoszanka.
Jak więc widać z tego krótkiego przeglądu, imiona strachu to imiona ciemności, bólu, słabości, lęku przed zamknięciem. Lęku, którego obawiamy się najbardziej wtedy, gdy czujemy się najsłabsi – czyli przed snem. Ale nie bójmy się, przecież „Formacja Nieżywych Schabuff” przekonuje:

Posłuchaj i zaśnij!
Posłuchaj i śpij!
Bo nie ma baboków,
jestem ja i ty,
jestem ja i ty.

Skróty:
Bor SEJP W. Boryś, Słownik etymologiczny języka polskiego, Kraków 2005.
Brüc SE A. Brückner, Słownik etymologiczny języka polskiego, Warszawa 1985.
Karł SGP J. Karłowicz, Słownik gwar polskich, t. 1-6, Kraków 1911.
Kop SMiTK W. Kopaliński, Słownik mitów i tradycji kultury, Warszawa 2003.
SE Sław Słownik etymologiczny języka polskiego, red. F. Sławski, t. 1-5, Kraków 1952-1982.
SJP Szym Słownik języka polskiego, red. M. Szymczak, t. 1-3, Warszawa 1979.

dr Joanna Szadura
adiunkt w Instytucie Filologii Polskiej UMCS

1 Wiesław Boryś pisze: „psł. *strachъ ‘strach, przerażenie, lęk’, przypuszczalnie z wcześniejszego *strōg-s- [...], w związku z psł. *strogъ ‘surowy, ostry, groźny’ (zob. srogi),
od pie. *(s)terg-/*(s)treg-. Od tego straszny” (Bor SEJP 579).
2 Zob. m.in.: B. i A. Podgórscy, Wielka księga demonów polskich – leksykon i antologia demonologii ludowej, Katowice 2005, s. 54; B. Baranowski, W kręgu upiorów i wilkołaków, Łódź 1981, s. 306-307.
3 Szeroko o tym: W. Budziszewska, Polskie nazwy zmór i niektóre wierzenia z nimi związane, „Studia z Filologii Polskiej i Słowiańskiej” 1991, t. 27, s. 17-22; R. Dźwigoł, Polskie ludowe słownictwo mitologiczne, Kraków 2004, s. 56-63 (z tego opracowania pochodzą przywołane nazwy zmory i upiora, tam też zob. szczegółowe analizy).
4 Marudy to zapewne nazwa przeniesiona na zmorę z demonów, które mają dręczyć dzieci w kołyskach i nie pozwalają im spać. Jak podają Podgórscy w Wielkiej księdze demonów polskich (dz. cyt.), wierzono, że mogą ukrywać się w lalkach, dlatego zabraniano dziewczynkom bawić się tymi zabawkami. Może to także tłumaczyć podejmowane zabiegi magiczne.
5 J. Bogdanowiczówna, Poszukiwania. I: Lecznictwo ludowe, „Wisła. Miesięcznik geograficzno-etnograficzny” 1896, t. 10, s. 346.
6 S. Witkoś, Bajdy i Moderówka, Poznań 1977, s. 59.
7 S. Poniatowski, Etnografia Polski, [w:] Wiedza o Polsce, t. 5/3, Warszawa 1931/1932, s. 268.
8 B. Baranowski, dz. cyt., s. 66.
9 L. Malinowski, O niektórych wyrazach ludowych polskich. Zapiski porównawcze, Kraków 1892, s. 81.
10 K. Moszyński, Kultura ludowa Słowian, z. 3, Kraków 1939/1967, s. 616.
11 L. Moszyński, Prasłowiańskie duchy w oczach slawisty-filologa, „Acta Universitatis Nicolai Copernici”, Filologia Polska XXXVI, Nauki Humanistyczno-Społeczne 1991, z. 230, s. 161.
12 R. Dźwigoł, dz. cyt., s. 66.
13 R. Dźwigoł, dz. cyt., s. 69.
14 Tamże, s. 70, zob. też Karł SGP 5/317.

Skrót artykułu: 

To, jak opisujemy świat, który nas otacza, mówi zwykle najwięcej o nas samych, o tym, co daje nam radość, poczucie bezpieczeństwa i o tym, czego się boimy. Dziś posługujemy się wieloma nazwami różnych, bardziej lub mniej wyimaginowanych strachów, nie mając często świadomości informacji, jakie niosą te zadomowione od pokoleń w polszczyźnie określenia. Na marginesie, samo słowo strach etymologicznie łączy się z tym, co srogie, surowe, ostre i groźne1, jest więc się czego bać.

Dział: 

Dodaj komentarz!