Baśnie z dwóch i jednej nocy i... trzech dni

IX Festiwal Muzyki Folkowej Era GSM w Ząbkowicach Śląskich (10-12.07.98) przeszedł do historii. Energia wytworzona przez rasowych muzyków i (tradycyjnie) wspaniałą publiczność uleciała w kosmos ku uciesze muzykalnych duszków, które czuwały nad przebiegiem imprezy. Działały one przez trzy dni i noce ściągając nad miasto (wbrew prognozom) sprzyjającą pogodę i wspaniały, folkowy klimat . Wspierał ich w tym czarnoskóry wokalista Galago Band obchodząc teren Zamku z afrykańskim instrumentem służącym do zaklinania deszczu.

Na Folk Fieście wystąpiło w tym roku 32 wykonawców reprezentujących 15 krajów z Europy i świata. Na czterech scenach festiwalowych wystąpiło 200 artystów prezentujących najróżniejsze gatunki folk i world music. Wysłuchało ich około 20 tysięcy wiernych fiestujących.

Wielobarwność kultur, bogactwo etnicznej muzyki łączonej wielokrotnie z jazzem, rockiem i innymi gatunkami, tworzonej w sposób oryginalny na unikatowych często instrumentach, właściwa współczesnej cywilizacji mieszanka wartości kulturalnych - to wszystko zaistniało w Ząbkowicach w pełnej krasie. Obok niezapomnianej atmosfery zbratania i przyjaźni, z całą pewnością jest to jeden z najważniejszych efektów tegorocznej Fiesty. Jeszcze raz potwierdzona została siła tkwiąca w folku - muzyce pełnej prawdziwej ekspresji, nieskażonej komercją.


Noc pierwsza ... folk'n'rollowe bujanki


Fiestę zainaugurowała tradycyjnie szybka, głośna muzyka, której charakter oddaje znakomicie tytuł piątkowego koncertu: "Folk'n'Roll". Takie gustowne połączenie znakomicie się sprawdza. Potwierdziły to niezliczone tłumy szturmujące Zamek. Nie sposób stwierdzić, który z zespołów występujących tej nocy był najlepszy. Szkiełko i oko mędrca zostało zamglone przez wrażenia przez duże W. Pewne jest jedno - doskonale zabrzmiał irlandzki Mahones. Brawurowe połączenie irish music z rockowym wykopem gitar i sekcji rytmicznej, ekspresja wokalna pracującego wspaniale "paszczą" frontmena, otwartość i żywiołowość spektaklu dowiodły raz jeszcze tezy o wspólnych cechach mentalności Polaków i Irlandczyków. Rozgrzana, niczym irlandzką whisky, publiczność zgotowała kapeli gorące przyjęcie tym bardziej, że reggae`wa, polska Jafia Namuel, grająca wcześniej, solidnie ludzi rozbujała. Jest to niewątpliwie jedna z najlepiej rokujących na przyszłość grup czerpiących z transowych, marlejowskich nutek gęsty, smakowity nektar. Reggae zawsze mnie ruszało, ale to, co zrobiła Jafia da się określić: it`s all O.K.!

Wcześniej na Dużej Scenie pojawił się czeski Fleret z rewelacyjną, wiekową wokalistką. Oj! Czapki spadały, gdy zaśpiewała Jarmilka mając w tle doskonale brzmiącą, dobrze naoliwioną maszynę (czeski Jethro Tull) do produkcji rockendrollowo- folkowych fikołków.

Wreszcie Kukiz i Piersi ... bronię i bronić będę w dalszym ciągu tezy o "folkowości" tego wykonawcy. Choćby nie wiem jak kto się krzywił widząc go na fiestowym plakacie, to musiał skapitulować wobec (folkowej przecież) reakcji publiczności. Kukiz szalał na scenie, chłopcy w tle zagrali rewelacyjnie, przekaz od początku był czytelny - bezpretensjonalna, wesoła zabawa z dużym okiem puszczonym w stronę intelektualistów. Folk ulicy w wykonaniu Piersi, ich nieraz wręcz sztajmesowskie grepsy, bezpośredniość i bezmiar autentycznej energii ocierającej się momentami (i świadomie) o kicz, spowodowała, że Kukiz zapanował w sposób bezwzględny nad publicznością. Dość powiedzieć, że biustonosze fruwały .....


Gorączka sobotniej nocy ..... dla każdego coś miłego


Trwające od sobotniego ranka koncerty na ulicach miasta i na Małej zamkowej scenie to przegląd folkowych rozmaitości z kraju i ze świata. Wystąpiło szesnastu wykonawców w najróżniejszym stylistycznie repertuarze. Przyjęci zostali bardzo ciepło i tak już było do końca festiwalu. Z całą pewnością byli tacy, którzy dzięki zmyślnie ułożonemu programowi obejrzeli wszystkie festiwalowe koncerty. Jednak, co by nie mówić o "okolicach" (broń Boże nie mówimy tu o poziomie wykonawczym, a jedynie o umiejscowieniu akcji), najważniejsze były występy na Dużej Scenie na Zamku .

Sobotę zapamiętamy głównie dzięki znakomicie brzmiącą Hora Colora wspaniale łączącej bałkańskie klimaty z tureckimi podkładami bębenków i dużą dawką jazzu. Jest to niewątpliwie jedno z odkryć tegorocznej Fiesty. Polecam tę grupę wszystkim fanom niestandardowego, wysmakowanego folku. Szukajcie w "dobrych sklepach muzycznych !" Grające rewelacyjnie (turecko - węgiersko - niemieckie) trio przedstawiło program, w którym tkwiła kwintesencja tzw. modern world music. Przy tym - wszystko accoustic !! Pychota !

Bardzo przyjemnie słuchało się tego dnia również polskich grup. Kapela ze Wsi i Się Gra przedstawiły wszystkie walory słowiańskiej, etnicznej muzyki, bardzo przemyślanej i na wysokim poziomie. Jeśli w tę stronę zmierza to, co najlepsze w polskim folku, to spać można spokojnie. Towar pierwszej klasy!

Osobnym, dobrze doprawionym, pikantnym daniem dla smakoszy etno - rytmów był niewątpliwie koncert (legendarnej już ponoć w kręgach wtajemniczonych) zambijsko-turecko-niemieckiej grupy Radio Ethiopia. Odjazdowo brzmiąca sekcja rytmiczna, charyzmatyczny, czarnoskóry wokalista, smakowite, soczyste brzmienia i niepowtarzalny "drajw" kreuje ten (młody przecież) zespół na jedno z wybitnych zjawisk tegorocznej Fiesty. See you later in Poland !

Nie sposób pominąć zespołu kończącego sobotnie koncerty. Galago Band z Gdańska z czujnym, wesołym, czarnoskórym wokalistą dał popis szerokiego reggae'wego brzmienia w najlepszym tego słowa znaczeniu. Regałowe falowanie nie dało publiczności chwili wytchnienia, a energia dobrych wibracji długo krążyła nad Zamkiem nie pozwalając zmęczonym ludziom iść spać. Jeśli dodać do tego absolutnie profesjonalny, olśniewający pokaz sztucznych ogni zafundowany Fieście przez tytularnego sponsora (Era GSM), to naprawdę, noc była za krótka na sen. A spać należało bowiem ......


Niedzielna noc kusiła .....


Zagrały legendy polskiego folku - Chudoba, Sierra Manta, Varsovia Manta - obchodzące na Fieście znaczące jubileusze (poświęcono temu specjalny "set" nazwany "Koncert jubileuszowy 5 -10 -15"). Był to z całą pewnością jeden z jaśniejszych momentów na Festiwalu. Znakomicie zabrzmiała szczególnie (wiekowa, acz odmłodzona stylistycznie) Varsovia Manta oraz ząbkowicka 10-letnia Sierra Manta. Po okresie wzajemnej "gonitwy" stylistycznej obie grupy obrały swoiste, myślę, że właściwe drogi. Varsovia podąża w stronę rajcownej, mocnej muzyki klezmersko - słowiańsko - "podpubliczkowej " (w dobrym tego słowa znaczeniu). Profesjonalna, jak zwykle, Sierra Manta wkracza z powodzeniem na żyzny grunt słowiańskiego, akustycznego folku przełamując stereotypy i obiegowe opinie krążące na jego temat. Dobrze to wróży polskiej drodze do wiarygodności i oryginalności w folkowej stylistyce. Nie odbiegała od tych dwóch zespołów wrocławska Chudoba prezentując wysoki poziom wykonawczy. Gromkie "Sto lat" odśpiewane chóralnie przez publiczność niosło się długo po zamkowym dziedzińcu.

W tym czasie w garderobie szykowała się do występu gwiazda niedzielnej nocy - grupa Africa Mma. Nagradzana prestiżowymi nagrodami w Niemczech pokazała "z czym to się je". Afrykański show w ich wykonaniu zwalił dosłownie z nóg fiestowiczów. Był przysłowiowym gwoździem do ... udanej imprezy. Czarnoskórzy muzycy wycisnęli ostatnie soki z festiwalowej publiczności "zapodając" jej to co w african-dance najważniejsze - błyskotliwe popisy bębniarzy, "powtarzalne", pogodne refreny i miłe oczom, barwne stroje. To naprawdę był finał trzydniowych spotkań z folkiem!

Tradycyjne zakończenie Folk Fiesty, czyli jam-sessions w wykonaniu wszystkich obecnych zespołów był na tyle udany, że telewizja rejestrująca całość koncertów nie zgasiła "świeczek " (co bywało niestety na poprzednich Fiestach) i rejestrowała całość tej efemerydy. Zresztą wszystkie koncerty Folk Fiesty zobaczycie na antenie regionalnej "piątki" (TVP Wrocław), a może i na antenie ogólnopolskiej.

Folk Fiesta się rozwija, plany są ambitne, oferty wciąż napływają, ludzie to lubią, czyli ... jubileuszowa 10 Folk Fiesta już w przyszłym roku!

Nocne wspomnienia pozwolą nam przetrwać zimę, a jak jest zapowiedziane, i w zimie w Ząbkowicach nie zapomną o folku.

Skrót artykułu: 

IX Festiwal Muzyki Folkowej Era GSM w Ząbkowicach Śląskich (10-12.07.98) przeszedł do historii. Energia wytworzona przez rasowych muzyków i (tradycyjnie) wspaniałą publiczność uleciała w kosmos ku uciesze muzykalnych duszków, które czuwały nad przebiegiem imprezy. Działały one przez trzy dni i noce ściągając nad miasto (wbrew prognozom) sprzyjającą pogodę i wspaniały, folkowy klimat . Wspierał ich w tym czarnoskóry wokalista Galago Band obchodząc teren Zamku z afrykańskim instrumentem służącym do zaklinania deszczu.

Dodaj komentarz!