Antonina Krzysztoń

w Teatrze Małym

Warszawski koncert Antoniny Krzysztoń miał miejsce 10 kwietnia. Kilka minut po siódmej zgasły światła i wokalistka wyszła zza kulis, dołączając do oczekujących na nią dwóch gitarzystów. Pierwszy kawałek „Czarny Kruku” wykonała a capella, po czym rozbrzmiało gitarowo płynące i reggae’ujace „Wołam, ja Cię wołam...” a po nim bardzo nastrojowe, trochę clannadowe „Jest inny świat...”. Aż nadszedł czas na śpiewanie z publiką –”Światłość w ciemności świeci...”.. Następnie Krzysztoń zagrała bardziej folkowe, madziarskie rodem piosenki, najpierw szybkie i grane pałeczkami na gitarze „Przytul mnie, zlituj się...” oraz wolniejsze „Nie płyń, wodo, nie płyń z mojej dłoni...”. Kontynuując klimaty folkowe rozbrzmiało „Tam gdzie idziesz...”, trochę celtyckie a trochę bliskowschodnie. I mocniej - z tamburynem i grającą pauzami (jak stare AC/DC) gitarą „Pasterz strzeże swego stada...”. Następnie zagrali utwór pochodzenia greckiego, ale o tematyce kosowskiej - „Ciemność, która trwała w tych dniach...” - o uciekinierach i matce śpiewającej kołysankę malutkiemu synkowi - bardzo przejmujące, po mistrzowsku zagrane i zaśpiewane. Kolejno zabrzmiało brawurowo wykonane „Ojcze Nasz” i nieco spokojniejsze „Dziękuję Ci, Boże...”, czyli „My jesteśmy razem” („... a noc przecież szybko mija, by dać miejsce dniowi...”) - reggae’ujace z bluesowo brzmiącą solówką oraz czikaczikujący latynosko „Spadają płatki kwiatów...”. Krzysztoń i jej gitarzyści zebrali masę braw.

To jeszcze nie koniec. Był też utwór dla „zdołowanych” o tym, że słońce i tak zaświeci oraz - najlepszy moim zdaniem - kawałek Tośki Krzysztoń „Kiedy przypłynie perłowa łódź, jak o tym śpiewa serce...”, rytmicznie wspomagany brawami oraz tłumionymi, rootsowymi gitarami „Takie moje wędrowanie”. Bisowali dwukrotnie - najpierw majowym „Pada deszcz”, które przekształciło się w jam session z publiką, a potem (także z zebranymi) „Śmiechu mój” i już na sam koniec, mantrowo i lekko reggae’owo „Psalm 23”. Koncert trwał półtorej godziny. Antonina Krzysztoń i jej gitarzyści wypadli wspaniale. Pomysł, żeby wokalistce towarzyszyło dwóch gitarzystów jest bardzo trafiony - te same utwory brzmią dużo pełniej.

Dział: 

Dodaj komentarz!