Dnia pewnego wybrałam się na koncert do lubelskiego "Art-Bis-CLUB-u". Pomimo wszelkich starań - ze strony obsługi klubu - popsucia atmosfery (m.in. zapalono światło i włączono głośną muzykę tuż po wykonaniu ostatniego utworu, nie dając tym samym szansy muzykom na "art-bis"), koncert wypadł znakomicie. "Almoraima" to gitarowe duo, w którego grze objawiał się głęboki profesjonalizm. Wykonywali flamenco, a bijąca z ich gitar ekspresja przeszyła do szpiku kości kameralnie zgromadzoną publiczność. Po koncercie poprosiłam jednego z muzyków o wywiad.
Katarzyna Maćkiewicz: Przedstaw skład waszego duetu.
Andrzej Lewocki: Nazywam się Andrzej Lewocki, kolega, z którym gram to Piotr Czyżewski. Obaj gramy na gitarach flamenco.
Skąd jesteście?
Piotr jest z Siedlec, ja z Białegostoku. Spotkaliśmy się na KUL-owskiej filozofii i od tej pory gramy.
Czy długo to już trwa?
Cztery lata.
Sądząc z perfekcji wykonywania utworów posiadacie wykształcenie muzyczne.
Tak. Mój kolega Piotr jest po Wychowaniu Muzycznym, ja uczyłem się w Średniej Szkole Muzycznej II stopnia.
Skąd się wzięła nazwa zespołu?
Almoraima wzięła się z naszej fascynacji Paco de Lucia. Tak nazywa się jedna z jego płyt ("Al Moraima") i utwór tytułowy na niej. Jest to podobno nazwa jakiegoś hiszpańskiego miasteczka. Nie zdołaliśmy doszukać się w żadnym ze słowników etymologii tego słowa. Być może jest to jakiś archaizm.
Dlaczego gracie właśnie flamenco?
"Friday Night in San Francisco" była jedną z pierwszych płyt z tego gatunku, którą usłyszałem (choć nie jest to flamenco sensu stricte), i która nie dawała mi spokoju przez długi czas. Były to początki mojej edukacji gry na instrumencie. Wydaje mi się, że w pewnym sensie do dzisiaj pozostał we mnie ów niepokój, który nie pozwala mi przejść obok tego fenomenu obojętnie. Chcę grać flamenco - chcę tak żyć.
Czy to znaczy, że inna muzyka w ogóle was nie interesuje?
Słuchamy dużo różnej muzyki. Bardzo lubimy np. trash, death metal, jazz. Ogólnie to, co nazwać można dobrą muzyką.
Co takiego jest we flamenco, że postanowiliście właśnie tą muzyką wypełnić swój repertuar?
Nie gramy wyłącznie flamenco. Nieźle bawimy się grając sambę, czy bossa novę. Faktem jest jednak, że flamenco wypełnia grubo ponad 80% naszego repertuaru. Jest tak między innymi dlatego, że ta muzyka kryje w sobie obecnie szeroką gamę stylów, asymilując coraz to ciekawsze zdobycze muzyczne.
Czy interesuje cię taniec flamenco?
Jest on niesamowicie żywiołowy, powiedziałbym nawet dziki, jak np. buleria. To mnie fascynuje. Na początku flamenco nie było wykonywane instrumentalnie, był to wyłącznie taniec i śpiew. W tańcu są więc korzenie tej sztuki. Gitara to hiszpański instrument narodowy, ale do flamenco został zaadoptowany dopiero około100 lat temu. Wprowadził ją do tej sztuki Ramo Mantoya akompaniując na niej do tańców. Tak się zaczęło, ale na początku był taniec.
Co odnajdujesz w tej muzyce dla siebie?
Co odnajduję? Jak na razie odnalazłem w niej siebie, no i poznałem dzięki niej Piotra. Chciałbym by była ona ekspresją wszystkiego, co w życiu mnie zaskoczyło i zafascynowało.
Dzięki za miłą rozmowę.
Wywiad z "Almoraimą" został przeprowadzony w marcu bieżącego roku. Zupełnie niedawno, bo pod koniec maja, umówiłam się z Andrzejem na jego autoryzację. Ku mojemu zaskoczeniu gitarzysta stwierdził, że obecnie tworzą już kwartet i skład nie jest jeszcze ostatecznie zamknięty. Duo poszerzyło się podobno nie tylko o nowych członków, ale także o nowy program. Dominują oczywiście utwory flamenco, choć zdarzają się też inne.
Poszerzony skład zespołu:
Andrzej Lewocki - gitara
Piotr Czyżewski - gitara
Janusz Biegaj - bongosy, konga, kajon
Agnieszka Karakula - śpiew
Dnia pewnego wybrałam się na koncert do lubelskiego "Art-Bis-CLUB-u". Pomimo wszelkich starań - ze strony obsługi klubu - popsucia atmosfery (m.in. zapalono światło i włączono głośną muzykę tuż po wykonaniu ostatniego utworu, nie dając tym samym szansy muzykom na "art-bis"), koncert wypadł znakomicie. "Almoraima" to gitarowe duo, w którego grze objawiał się głęboki profesjonalizm. Wykonywali flamenco, a bijąca z ich gitar ekspresja przeszyła do szpiku kości kameralnie zgromadzoną publiczność. Po koncercie poprosiłam jednego z muzyków o wywiad.