[...]

[Folk a sprawa polska)

Nie da się uciec przed tonem funeralnym, przed łzą smutku. Przełom roku 2003 i 2004 upłynął wszak pod znakiem wydarzeń wielce przygnębiających. Śmierć Ani Kiełbusiewicz, a potem Czesława Niemena, stały się ponurymi, najważniejszymi wydarzeniami tego czasu.

Jak to skomentować? Czy słowa mogą tu coś zmienić? Uleczyć? Ukoić? Wyłażą z zakamarków pamięci przelotne spotkania, rozmowy, koncerty. Ania śpiewająca solo swoje piosenki i jako wspaniała wokalistka Orkiestry. Jej piękny koncert na „Nowej Tradycji” 2001. Ania biegająca po „Chatce Żaka” w grudniowe wieczory 2003, kiedy podczas „Mikołajków Folkowych” żyła myślą o mającej się w ciągu kilkunastu dni ukazać debiutanckiej płycie własnego zespołu. Ania skromna i pełna pokory, a zarazem na scenie jakże dynamiczna, żywiołowa, naturalna. O jak pięknym głosie...

I Pan Czesław – jeden z Mistrzów i jakże nielicznych prawdziwych Autorytetów muzycznych w tym kraju. Jego muzyka – ze wszystkich okresów działalności – która towarzyszyła mi od lat. Ucząc, ciesząc, poruszając. Głębia i wartość jego twórczości, Jego nieczułość na blichtr. Koncert sprzed lat na poznańskim Starym Rynku. I szczęście jakim była współpraca z Nim podczas obrad Jury „Nowej Tradycji”...(a potem medialne wydarzenie uczynione z jego śmierci; kolorowe pisma prześcigające się w „ostatnich wywiadach” z nagle odkrytym mistrzem; gest rozgłośni radiowych, które w dzień pogrzebu o jednej godzinie odtwarzają Jego najsłynniejszą piosenkę – ale z kilkuminutowym opóźnieniem, bo jednak najpierw wiadomości...)

Być może jest prawdą, że ludzie rozpaczający po czyjejś śmierci płaczą również nad sobą. Nad pustką, nad stratą, z którą teraz będą musieli próbować żyć. W tym sensie jest to okrutnie banalna prawda, że pozostały Ich nagrania, ta Ich cząstka, która żyć będzie w nas o tyle, o ile jej pozwolimy. Niełatwo było mi włączyć płytę z piosenkami Ani. Z utworami Pana Czesława było łatwiej – raptem przypomniały sobie o nich i o Nim wszystkie radiofonie i telewizje. Radiofonie zapomną pewnie w pogoni za nowymi hitami – ich prawo. Dla mnie pozostaną, nie tylko z powodów sentymentalnych.

Coś jeszcze? Tak, tekst Czesława Niemena z płyty „Katharsis”:


Jakie imię nosi ten
co w półuśmiechu myśli
w zaledwie rozpoczętej
pieśni
w półkroku drogi
przeciął nić
uwitą z miłości...
Czyim kaprysom
w ofierze
zawlekliśmy ciebie
na stos pogrzebny
i w pejzażu cmentarnym
stoimy osłupieni
nad nowo wyciosanym

krzyżem

Świętemu prawu
świętych czynów urąganiem
zwracam się do ciebie
c y w i l i z a c j o
pełna pychy opiekunko
co ty uczynisz
jakim narzędziem
wyrwiesz
ostrze bolesne
z serc bijących
w żałobne dzwony
jak jeszcze długo
skrzypiący frazes

takie jest życie

jedynym będzie
usprawiedliwieniem
niedorzecznej
śmierci
C Z Ł O W I E K A
...

Tomasz Janas – absolwent polonistyki UAM. Recenzent muzyczny „Gazety Wyborczej” w Poznaniu, członek redakcji „Czasu Kultury”; publikował m.in. w „Jazz Forum”. Ma na swoim koncie współpracę z Radiowym Centrum Kultury Ludowej oraz poznańskim „Rock Radio”. Uczestnik rady artystycznej festiwalu „Poznań Jazz Fair”. Juror festiwali folkowych – „Nowa Tradycja”, „Mikołajki Folkowe”, „Folkopranie” („Ethnosfera”), a także konkursu na Folkowy Fonogram Roku. Laureat stypendium artystycznego Miasta Poznania za rok 1999.
Skrót artykułu: 

Nie da się uciec przed tonem funeralnym, przed łzą smutku. Przełom roku 2003 i 2004 upłynął wszak pod znakiem wydarzeń wielce przygnębiających. Śmierć Ani Kiełbusiewicz, a potem Czesława Niemena, stały się ponurymi, najważniejszymi wydarzeniami tego czasu.

Autor: 
Dział: 

Dodaj komentarz!