Irlandia

Między pubem, glenem a bogiem Irlandia

160 (3 2022) Autor: Anna Śliwa Dział: Podróże

Kiedy wchodzi się do pubu w Irlandii, pierwszym, co rzuca się w oczy – a właściwie w uszy – jest szum. Jak w ulu. Szum rozmów, prowadzonych głośniej i ciszej, mieszany z wybuchami śmiechu albo rzuconym od czasu do czasu przekleństwem. W tle brzękają szklanki, napełniane przy barze ciemnym Guinnessem, bursztynowym, mocnym ale lub złocistym lagerem.

 

(fot. W drodze na Carrantuohill, A. Śliwa

Próba budowania mostów Irlandia Północna

142 (3 2019) Autor: Anna Śliwa Dział: Podróże To jest pełna wersja artykułu!

Pod koniec lata 2018 roku siedzieliśmy ze znajomym, mieszkającym od kilku lat w Irlandii Północnej, w jakimś fish and chips w Bushmills. Byliśmy po wycieczce na Groblę Olbrzyma i do miejscowej destylarni whisky. Zawieszony nad ladą telewizor pokazywał migawki z kolejnego szczytu dotyczącego brexitu. Głos był wyłączony, pojawiały się jednak krótkie urywki tekstu z konferencji prasowej premier May i Donalda Tuska. Mówiono o wzmożeniu działań, konieczności znalezienia kompromisu… Wiele okrągłych zdań, z których niewiele dało się wywnioskować.

Fot. A. Śliwa: Mural republikański przypominający o strajku głodowym w brytyjskim więzieniu w 1981 roku, podczas którego zmarło dziesięciu więźniów

Kolędować obcemu Przemysław Łozowski

127 (6 2016) Autor: Agata Kusto Dział: Wykonawcy To jest pełna wersja artykułu!

Przemek Łozowski dziś mieszka w Dublinie, ale pochodzi z Lublina, gdzie brał udział w wielu projektach muzycznych związanych z muzyką folkową, tradycyjną i etniczną. Od zawsze śpiewa, aranżuje i komponuje. Jest założycielem Navan Road Music & Arts Society, The SuperTonic Orchestra i The Dulcis Polonia Choir oraz szefem polonijnej szkoły w Droghedzie. O animowaniu kultury muzycznej na emigracji i powrotach do Borówka na Zamojszczyźnie rozmawiała z artystą Agata Kusto.

The Irish Rovers – irlandzki mit

124 (3 2016) Autor: Maciej Froński Dział: Wykonawcy

Pamiętam, jak podróżowałem po Irlandii z niejakim Radkiem z Łodzi i za Kilkenny nocowaliśmy na dziko na cudzej łące. Jako że leżała ona dość blisko wylotowej drogi na zachód, a więc – jak to się mówi – była na widoku, musieliśmy poczekać z rozbiciem namiotów prawie do zmierzchu. Gdy jednak nastąpił odpowiedni moment, szybko się uwinęliśmy i zaczęliśmy się szykować do snu. Wtedy go właśnie ujrzeliśmy: zbliżał się ku nam typowy irlandzki wieśniak w podeszłym wieku, w gumiakach, w kraciastej koszuli, w jakiejś kamizelce i na nieszczęście ze strzelbą w ręku. Po grzecznym powitaniu spytaliśmy go, czy aby przypadkiem nie jest właścicielem gruntu.

fot. theirishroversmusic.com