Z pałacowych krużganków

(Epistoła pofestiwalowa)

Raz do roku peregrynują przez bramę pałacu Paca w Dowspudzie miłośnicy muzyki celtyckiej, do której coraz więcej z nich dociera zwijając nici z internetowego kłębka Ariadny.

Sam Pac wywodzi się po mieczu z włoskiego rodu, który w średniowieczu wyemigrował z Florencji, zaś po kądzieli - z rodziny hrabiowskiej Tyzenhauzów.

Muzyka celtycka nie ominęła - już po raz czwarty w tym roku - nieistniejących komnat Paca. Gdyby sam Pac był mecenasem Festiwalu, muzyka salonowa zagroziłaby celtyckiej. Nie przewidziałby również specyfiki i wymagań publiczności początków XXI wieku. Sama analiza komparatystyczna publiczności tegorocznej i zeszłorocznej choćby wymagałaby skrupulatności doświadczonego komparatysty. Tegoroczna publiczność - znacznie bardziej internetowa (i młodsza) klikała w tańcu całą sobą, szczególnie podczas warsztatów tanecznych irlandzkich, bretońskich i szkockich. Pokorny miłośnik muzyki celtyckiej cytowałby inkunabuły zawierające listy gości, zespołów i sponsorów. Czy głośna laudacja nie zagłaska na śmierć występujących celtozespołów, wszak na naszych czasach tylko krytyka potrząsa muzycznym sumieniem?

Za czasów Paca damy w sposób bardziej powściągliwy wyrażały swój zachwyt podczas salonowych koncertów. Bywalczyniom festiwali początku XXI wieku podobna powściągliwość nie przystoi...

Nad opustoszałymi (niestety!) przez kolejny rok ruinami Pałacu Paca unosić się będą utwory najbardziej bretońskiego z bretońskich "Bal Kuzest", arturiańskiego w duchu "Shannon" oraz "Kwartetu Jogri", którego wysoka temperatura celtyckich uczuć przeskoczyła w tym roku skalę termometru. Jeszcze wyżej, między narysowanymi na niebie obłoczkami w kształcie herbu króla Artura a blankami wieży bocianiej unosić się będzie taniec szkockich tancerzy z grupy "Gailarde" oraz fragmenty wierszy Justyny Grabskiej, zapisanej w pamięci ruin Pałacu Paca jako fruwającą w szkockim tańcu poetessa (w szkockim stroju oczywiście), autorka emanujących niewidzialną muzyką erotyków tak przekonywujących, że drży w posadach dumna pieśń truwerów i trubadurów. Choć tytuł zbioru wierszy Justyny, datowany na maj A. D. 2000 brzmi "List do Latynosa", jest on zarazem uniwersalną epistołą miłosną, wdzięcznie na wiersze podzieloną. Już wkrótce wieść o poezji Justyny Grabskiej dotrze do Celtów współczesnych i zachodnioeuropejskich (Dowspuda wykształciła już model Celta wschodnioeuropejskiego).

Czy portretowanie festiwalu jest ucieczką przed pejzażem, jaki roztacza Dowspuda przez senny rok? A może oszałamiającą tęsknotą za muzycznym wspomnieniem: pieśni celtyckie nie pożółkną, codziennie skrapiane pachnidłem z wiciokrzewu.

Skrót artykułu: 

Raz do roku peregrynują przez bramę pałacu Paca w Dowspudzie miłośnicy muzyki celtyckiej, do której coraz więcej z nich dociera zwijając nici z internetowego kłębka Ariadny.

Dział: 

Dodaj komentarz!