Wirtuoz harfy

rozmowa z Tomem Daunem

Tom Daun ukończył studia w Szkocji jako Mistrz Muzyki Uniwersytetu w Edynburgu w dziedzinie muzyki tradycyjnej i historii notacji. Po powrocie do Niemiec założył grupę „La rotta”, a od roku 1992 coraz częściej współpracował z wieloma muzykami z całej Europy, co zaowocowało ciekawymi projektami muzycznymi. Wydał trzy płyty z muzyką średniowiecza, renesansu i baroku. Jest artystą obdarzonym talentem improwizatorskim, który nie tylko odtwarza muzykę dawnych czasów i tradycyjną z różnych stron Europy, ale także komponuje utwory oparte na wątkach „zapomnianej” muzyki. Z Tomem Daunem rozmawia Łukasz Talarek.


Kiedy rozpoczęła się twoja przygoda z harfą? To nie jest jedyny instrument, na którym grasz...


Uczyłem się grać na klasycznej gitarze w konserwatorium w Kolonii. Dodatkowo grałem na fortepianie. Początek przygody z harfą wiąże się z moim bratem, świetnym saksofonistą i dudziarzem. Brat brał udział w kursie konstruowania instrumentów, zbudował na nim harfę i przyniósł ją ze sobą. Po kilku dniach powiedział mi: "Zrobiłem harfę, ale nie umiem na niej grać. Grasz na gitarze, na fortepianie. Dlaczego miałbyś nie spróbować na harfie?" Zacząłem grać, okazało się, że nie jest to takie trudne. Harfa zawiera po części cechy gitary i fortepianu. Ma struny jak gitara, ale każda z nich odpowiada pojedynczemu dźwiękowi, tak jak w fortepianie. Właśnie dlatego gra nie sprawiała mi kłopotów. Nigdy nie uczestniczyłem w żadnych kursach. Sam nauczyłem się grać i wypracowałem własny styl. Współcześni harfiści uważają, że mój sposób grania na harfie przypomina bardziej grę na gitarze, twierdzą, że gram zabawną techniką, ponieważ zarywam struny używając paznokci.


Przecież paznokciowy sposób gry jest bardziej wiekowy niż technika palcowa.


Owszem, to bardzo stara technika. W średniowieczu grano używając paznokci. Weźmy pod uwagę choćby Amerykę Południową - mają tam bardzo ciekawe tradycje grania na harfie - w Peru, Paragwaju, Wenezueli czy Meksyku gra się na tradycyjnych, starych harfach właśnie paznokciami. W Europie używa się dużych harf koncertowych, których struny są bardzo grube i potrzeba dużo siły, aby na nich grać. Nie można grać na nich paznokciami.


Na jakiej harfie grałeś koncert podczas ostatniej "Nowej Tradycji"? To harfa celtycka?


Nie, czeska (bohemian harp). Była powszechna w Europie Środkowej. Swoją nazwę zawdzięcza pochodzeniu, uważa się, że powstała w okolicach Pragi, a następnie rozprzestrzeniła się na całą Europę Środkową. Istnieje wiele obrazów z XVI i XVII wieku przedstawiających muzyków grających właśnie na tego typu instrumencie.


Jak wyglądają Twoje koncerty?


Koncerty często rozpoczynam od bar-dzo starej XII-wiecznej muzyki, grając na małej średniowiecznej harfie. Potem przechodzę do muzyki renesansu, baroku, aby zakończyć współczesnymi kompozycjami swojego autorstwa.


Jaki wpływ na twoją grę miał pobyt w Szkocji?


Jako student wyjechałem do Szkocji, lecz nie w celu nauki gry na harfie. Tym niemniej uczestniczyłem w zajęciach poświęconych szkockiej muzyce tradycyjnej. Prowadziliśmy zajęcia w terenie, robiliśmy wywiady z mieszkańcami małych wiosek rybackich, śpiewaliśmy z nimi ich pieśni... Miałem także szczęście poznać wielu wspaniałych harfistów. I choć nie brałem u nich lekcji, to słuchałem koncertów, obserwowałem jak używają harfy, podpatrywałem ich styl.


Turlough O'Carolan, wybitny kompozytor, harfista, pozostawał pod wpływem muzyki baroku. Znał osobiście najważniejszych kompozytorów swoich czasów, co znalazło wyraźne odbicie w jego twórczości. Czy uważasz, że dziś istnieje we współczesnej muzyce coś wartego połączenia z muzyką harfową?


Trudne pytanie... Obecnie mamy do czynienia z tak niezwykle szerokim spektrum najróżniejszych trendów muzycznych. Przykładowo granie współczesnej muzyki awangardowej na harfie jest prawie niemożliwe. Harfa jest instrumentem diatonicznym i nie da się na niej zagrać muzyki atonalnej. Jeśli chodzi o jazz, jest kilku muzyków, głównie ze Stanów Zjednoczonych, którzy z całkiem dobrym rezultatem improwizują na harfie. Jednak jest to możliwe tylko na harfie koncertowej, która ze względu na specyficzną konstrukcję umożliwia grę w pełnym zakresie skali.


A co z tak zwaną muzyką świata? Według ciebie takie eksperymenty jak granie melodii z Zachodniej Afryki na harfie celtyckiej mają jakąś wartość?


Trzeba z tym być bardzo, bardzo ostrożnym. Przecież muzyka afrykańska, tak jak indyjska czy chińska, ma swoją długą historię i tradycję. Jeśli zacznie się grać muzykę afrykańską na harfie bez próby jej zrozumienia, bez pracy nad nią, to będzie to działanie bardzo powierzchowne. Łatwo jest podjąć coś, co jest na po-wierzchni, same melodie, a bardzo trudno poznać prawdziwe znaczenie muzyki. Problematyczny jest dla mnie fakt, że europejscy muzycy podejmują wszystko, co tylko zechcą i skądkolwiek zechcą, mieszają wszystko w jednym tyglu, a następnie grają tę dziwną mieszankę. Znam ludzi, którzy grają muzykę indyjską na harfie. Według mnie to nieporozumienie, przecież harfa nie posiada chociażby ćwierćtonów, które są wykorzystywane w Indiach. Ale jeśli ktoś jest szczęśliwy eksperymentując w ten sposób to czemu nie. Inna, zdrowsza sytuacja występuje, gdy np. niemiecki harfista gra wspólnie z afrykańskim i obaj mogą dać coś od siebie, swój własny wkład.


Wnioskuję więc, że nie podjąłbyś się zagrania muzyki celtyckiej na korze, zachodnioafrykańskiej harfie?


Być może na krótką metę mogłoby to przynieść ciekawe rezultaty i dać trochę satysfakcji, lecz wolę zachować więcej szacunku dla innych kultur. To raczej nie dla mnie. Nie chciałbym zbyt łapczywie rzucać się na dziedzictwo innej kultury.


Udzielałeś się w wielu projektach muzycznych, ostatnio współpracowałeś z muzykami skandynawskimi. Muzyka celtycka, wydaje się nie być jedynym obszarem Twojego zainteresowania. Jakie są twoje plany na przyszłość?


Gram muzykę celtycką, szkocką i irlandzką, napisaną na harfę, ponieważ byłem w Szkocji, lecz nie jest to główne pole mojej działalności. Oprócz koncertów solowych występuję w trio barokowym. Gramy muzykę z okresu od wczesnego średniowieczna aż do baroku. Staramy się nadać jej wyraz możliwie najbardziej autentyczny. Występuje z nami wspaniała wokalistka, która śpiewa stare pieśni hiszpańskie z XIV i XV wieku. Kilka miesięcy temu wydaliśmy płytę z tym materiałem.


Czy są wśród tych pieśni Cantigas de Santa Maria?


Tak, również one, a także inne utwory zapisane w manuskryptach z okolic Barcelony oraz Montserrat, pieśni maryjne z XIV i XV wieku. To bardzo ciekawy, a zarazem ograniczony projekt. Normalnie, gdy pracuję np. z Anną Linblom, szwedzką wokalistką, każdy wnosi swoje pomysły, co jest procesem niezwykle twórczym i otwartym. Projekt muzyki dawnej jest krańcowo odmienny. Poruszamy się wąskim zakresie, prostymi środkami staramy się jak najwierniej od-dać charakter muzyki średniowiecznej. Na harfie z trzynastoma strunami można zagrać kawał porządnej muzyki. To naprawdę fascynujące.


Dziękuję za rozmowę

Skrót artykułu: 

Tom Daun ukończył studia w Szkocji jako Mistrz Muzyki Uniwersytetu w Edynburgu w dziedzinie muzyki tradycyjnej i historii notacji. Po powrocie do Niemiec założył grupę „La rotta”, a od roku 1992 coraz częściej współpracował z wieloma muzykami z całej Europy, co zaowocowało ciekawymi projektami muzycznymi. Wydał trzy płyty z muzyką średniowiecza, renesansu i baroku. Jest artystą obdarzonym talentem improwizatorskim, który nie tylko odtwarza muzykę dawnych czasów i tradycyjną z różnych stron Europy, ale także komponuje utwory oparte na wątkach „zapomnianej” muzyki. Z Tomem Daunem rozmawia Łukasz Talarek.

Dział: 

Dodaj komentarz!