Werchowyna na Politechnice

10. stycznia 2012 r. w auli głównej Politechniki Warszawskiej Werchowyna wykonała swój doroczny koncert kolędowy. Jak zawsze było tłumnie i nastrojowo, paliły się świece, a występ można było obserwować z krużganków na 3 piętrach gmachu. Wprawdzie akustyka auli Politechniki nie jest najlepsza do śpiewu a capella, bo wiele subtelności brzmienia i słów ginie w echu, ale z pewnością nie można jej odmówić klimatu wizualnego. Ale kiedy początkowa trema przebrzmiała, słychać było lepiej.

Gościnnie wystąpiła Sylwia Świątkowska z Kapeli ze Wsi Warszawa, otwierając koncert ładnym solo na skrzypcach, a potem popłynęły pieśni. W tym roku było ich 17, nie licząc bisów, w tym nie tylko kolędy, ale i psalmy, pieśni liryczne i kupalne z Ukrainy, Rosji, Białorusi i Polski (np. koladka z Wólki Terechowskiej). Większość pieśni śpiewał cały zespół, czasem sami mężczyźni, czasem same kobiety. Śpiew męski - jako tony raczej niskie - niknął niestety w przestrzeni akustycznej, lepiej było w zmniejszonych składach żeńskich. Najpiękniej dla mego ucha zabrzmiały "Zabiliły sniżki", ukraińska pieśń liryczna o śmierci burłaka oraz "Try sławnyje cari", ukraińska kolęda o Trzech Królach. Nową jakość - poprzez ciekawy aranż - zyskała dość popularna kolęda "Nebo jasne zirky wkryły". A na bis pojawiła się oczywiście nieśmiertelna "Zariuszka"!

Skrót artykułu: 

10. stycznia 2012 r. w auli głównej Politechniki Warszawskiej Werchowyna wykonała swój doroczny koncert kolędowy. Jak zawsze było tłumnie i nastrojowo, paliły się świece, a występ można było obserwować z krużganków na 3 piętrach gmachu. Wprawdzie akustyka auli Politechniki nie jest najlepsza do śpiewu a capella, bo wiele subtelności brzmienia i słów ginie w echu, ale z pewnością nie można jej odmówić klimatu wizualnego.

Dział: 

Dodaj komentarz!