W kazimierskim ogrodzie natury

Etnobotanika

Spacerując po okolicach Kazimierza Dolnego i podziwiając tamtejszą bogatą przyrodę, przenoszę się w czasie do lat dzieciństwa. Kazimierz stanowi miejsce wypoczynku dla mieszkańców puławskich blokowisk, wśród których i ja dorastałem. To w tej okolicy pokochałem przyrodę, w tym fascynujący świat roślin, a miłość ta przetrwała do dziś. Obecnie również wracam tam regularnie, obserwując cykl pór roku i podążające w jego rytm zmiany roślinności. To jeden z najciekawszych botanicznie zakątków Lubelszczyzny, wyróżniający się swoim bogactwem również na florystycznej mapie Polski. Jednym z pionierów badań tej roślinnej różnorodności był wybitny polski botanik prof. Dominik Fijałkowski z UMCS w Lublinie, założyciel lubelskiego Ogrodu Botanicznego.
Szata roślinna okolic Kazimierza zawdzięcza swoje bogactwo charakterystycznej rzeźbie terenu, rozciętego w wielu miejscach wąwozami lessowymi, wapiennym i nadrzecznym glebom o wysokiej żyzności oraz położeniu na skraju odmiennych krain geograficznych, Wyżyny Lubelskiej i Niziny Środkowomazowieckiej. Wędrując urokliwymi szlakami tych okolic, co chwilę napotkać można coś ciekawego. Na szczególną uwagę zasługują nasłonecznione murawy kserotermiczne o ekspozycji południowej, które znajdziemy w rejonie samego miasteczka (np. Góra Trzech Krzyży), Bochotnicy, Męćmierza, Dobrego czy Janowca. Są to zbiorowiska wielu rzadkich i interesujących roślin, część z nich obejmuje ochrona rezerwatowa. Cała okolica znajduje się pod ochroną Kazimierskiego Parku Krajobrazowego, założonego w 1979 r. Był on pierwszym tego typu obiektem w województwie lubelskim.
Jesień to w okolicach Kazimierza Dolnego niezwykle malowniczy okres dzięki przebarwiającym się krzewom, gęsto porastającym wapienne wzgórza. Karminowy odcień nadają zwłaszcza liście derenia świdwy, nie brakuje też dzikich róż, śliwy tarniny, głogów, kaliny koralowej czy ligustru.
Ligustr pospolity (Ligustrum vulgare L.), wbrew nazwie, nie jest pospolity w stanie dzikim, występując głównie w południowej Polsce, w pasie wyżyn i pogórza. Często spotkamy go natomiast w śródmiejskich żywopłotach całego kraju. To krzew ciepłolubny, jeden z rodzimych przedstawicieli rodziny oliwkowatych. Młode pędy tej rośliny stosowano kiedyś w produkcji koszyków, czarne owoce dostarczały ciemnego barwnika. Jest rośliną trującą, jednak owoce spożywane są chętnie przez wiele gatunków ptaków.
Róża dzika (Rosa canina L.) to jeden z moich ulubionych krzewów, roślina o bogatej symbolice. Już w starożytnej Grecji krzew różany ofiarowany był bogini miłości, Afrodycie. Okolice Kazimierza to dobre miejsce, by nazbierać jesienią czerwonych owoców o znacznie wyższej zawartości witaminy C niż porzeczka czarna czy cytryna. Z owoców tych można przyrządzić znakomite przetwory, jak aromatyczne konfitury czy wino. Jedna z gwarowych nazw dzikiej róży to szypszyna, a na pędach krzewu dość często spotkamy galasy, „kosmate” narośla szypszyńca różanego, o intensywnym, nieco jabłkowym zapachu po roztarciu. Stanowią schronienie dla larw błonkówki, które w takim osobliwym „domku” dojrzewają przez zimę, oczekując na młode różane pędy rozwijające się na wiosnę. Jednak nie tylko róża dzika jest wpisana w tutejszy krajobraz. Zachodnią Lubelszczyznę określa się największym polskim „zagłębiem” uprawy róż hodowlanych, których produkuje się tu około sześć milionów rocznie! Polską „stolicą” róż jest Końskowola pod Puławami, gdzie każdego roku od końca lat dziewięćdziesiątych organizowane jest lipcowe Święto Róż z bogatym programem.
Kalina koralowa (Viburnum opulus L.) nie wszędzie w Polsce należy do licznie występujących krzewów, na Lubelszczyźnie jest jej jednak pod dostatkiem. Również i jej owoce można przerabiać na przetwory, np. konfitury czy nalewki. Jadalne w stanie surowym są jednak dopiero po przemrożeniu. To ważny krzew w naszej kulturze ludowej, dawniej symbol dziewictwa i czystości, opiewany w wielu pieśniach. Przez wieki kalina znajdowała zastosowanie w ludowym lecznictwie, np. w schorzeniach ginekologicznych czy w infekcjach gardła.
Wiosna przynosi duże ożywienie murawom. Jako jedne z pierwszych zakwitają pierwiosnki lekarskie. W kwietniu przychodzi czas na miłki wiosenne, w maju murawę zdobią zawilce wielkokwiatowe. Tu i ówdzie wyrasta krzyżownica czubata, szałwia łąkowa czy leczniczy krwiściąg mniejszy. Owady zwabia zaś woń kwiatów wisienki stepowej.
Miłek wiosenny (Adonis vernalis L.), w nazewnictwie gwarowym nazywany niekiedy gorzykwiatem, jest jednym z najcenniejszych gatunków muraw kserotermicznych pod Kazimierzem Dolnym. Jest rośliną południowoeuropejską, ciepłolubną, bardzo rzadką w Polsce i figurującą na czerwonej liście gatunków zagrożonych, jak również na liście roślin ściśle chronionych. Miłek rozkwita pięknymi żółtymi kwiatami, a walory dekoracyjne były jedną z przyczyn jego przetrzebienia. Według mitu greckiego ozdobne kwiaty miłka wyrosły z kropli krwi pięknego młodzieńca Adonisa, który padł ofiarą rywalizacji dwóch zakochanych w nim bogiń – Afrodyty i Persefony. Do historii tej nawiązuje do dziś łacińska nazwa rośliny. Kwitnące miłki często można podziwiać w wiosennych ogródkach, okolice Kazimierza są natomiast już jednym z niewielu miejsc w naszym kraju, gdzie spotkamy go w siedliskach naturalnych. To prawdziwy botaniczny „skarb” Lubelszczyzny, poza rejonem Kazimierza znany z zaledwie kilku innych okolic. Warto pamiętać, że jest też rośliną trującą. Ziele miłka z upraw znajduje ponadto zastosowanie w medycynie, gdyż m.in. wzmacnia pracę serca. Ze względu na właściwości trujące rośliny powinno być jednak stosowane wyłącznie pod kontrolą lekarza specjalisty.
Bardzo interesującą rośliną jest szałwia, której dwa gatunki odnajdziemy także w okolicach Kazimierza. Szałwia łąkowa (Salvia pratensis L.) zaczyna kwitnąć w maju i nie sposób przegapić wtedy jej okazałych ciemnofioletowych kwiatostanów, szałwia okręgowa (Salvia verticillata L.) kwitnie zaś latem i jest bardziej pospolita. Pierwsza z nich znajduje zastosowanie w lecznictwie (napar z liści, m.in. w regulacji pracy układu pokarmowego), jednak jej działanie jest słabsze niż znanej i chętnie uprawianej krewniaczki, szałwii lekarskiej (Salvia officinalis L.). W dawnej kulturze ludowej szałwie miały znaczenie magiczne, a dymem z ich palonego ziela okadzano pomieszczenia. Szałwie to również bardzo ważne rośliny miododajne, więc zwykle spotkamy na ich kwiatach uwijające się przy pracy pszczoły, a także inne owady, zwabione słodkim nektarem.
Latem w rozgrzanym powietrzu łatwo wyczuwa się woń jałowca pospolitego (Juniperus communis L.), który często towarzyszy nawapiennym murawom. Także i tej roślinie przypisywano na naszych ziemiach właściwości chroniące przed wszelkiej maści złymi duchami i również stosowano ją do okadzania. Do dziś jałowiec znajduje zastosowanie w ziołolecznictwie. Latem warto stanąć na dłużej przy jałowcowych krzewach i pooddychać świeżym, żywicznym powietrzem. Roślina ta wydziela związki lotne z grupy fitoncydów, które wykazują działanie bakteriobójcze czy grzybobójcze, naturalna inhalacja może więc mieć funkcję prozdrowotną. Szczególnie wiele jałowców znajdziemy na wzgórzach okolic Męćmierza, w tym w punktach z rozległym widokiem na dolinę Wisły. Możemy tam zatem napełniać nozdrza aromatycznym powietrzem, oczy zaś atrakcyjnymi widokami.
Letnie murawy kserotermiczne zachwycają kwieciem. Omany, astry, pajęcznice, mikołajki, wrotycze, macierzanki, dzika marchew czy lebiodka tworzą wielobarwny dywan.
Oman wąskolistny (Inula ensifolia L.) jest rośliną ciepłolubną i rzadką w Polsce, choć częstą na murawach w okolicach Kazimierza. Nie ma zastosowań praktycznych, warto jednak wspiąć się w drugiej połowie lipca np. na wzgórze Albrechtówka ponad Męćmierzem, aby podziwiać kwitnące na żółto, gęste „łany” omanów. Przy odrobinie szczęścia natkniemy się na roślinę z tej samej rodziny, astrowatych – jest to aster gawędka (Aster amellus L.) o ładnych, fioletowych kwiatach. Nie wszyscy wiedzą, że w Polsce występują w naturze dzikie astry (poza gawędką jest jeszcze parę innych gatunków), Lubelszczyzna jest zaś jednym z regionów, gdzie najłatwiej je spotkać. Gatunek ten traci w Polsce na liczebności, więc objęto go ścisłą ochroną. Podziwiajmy zatem, lecz nie zrywajmy!
Pajęcznica gałęzista (Anthericum ramosum L.) jest byliną o dekoracyjnych, powabnych, białych kwiatach, a na niektórych murawach rośnie w szczególnej obfitości, tworząc w lipcu, w porze kwitnienia, „łąki pajęcznicowe”. Jest to rzadki i szczególnie piękny widok, który na długo zostaje w pamięci każdego miłośnika przyrody. Na murawach i ich skrajach wypatrzymy również w dzikiej postaci inną roślinę z tej samej rodziny, szparagowatych – szparag lekarski (Asparagus officinalis L.). Obecność dzikich szparagów w Polsce również nie jest powszechnie znanym faktem, tymczasem ich dość delikatne, ale wybujałe pędy łatwo wypatrzyć pośród innych roślin. O tej porze roku w okolicach Kazimierza znajdziemy łatwo jeszcze inną roślinę o znaczeniu użytkowym – lebiodkę pospolitą (Origanum vulgare L.), potocznie nazywaną oregano, szeroko znaną przyprawę i lekarstwo. Narody południowej Europy chętnie zbierają ziele oregano prosto z łąk, w Polsce tymczasem najczęściej go nie znamy, mimo że nie należy u nas do roślin rzadkich. Zbiór polecam tylko w miejscach, gdzie rosną licznie, aby nie narazić równowagi siedlisk, na których występują. Nie wolno też zbierać roślin w rezerwatach przyrody. Jeśli więc nie chcemy ścinać pięknych ziół lebiodki, potrzyjmy przynajmniej palcami o jej liście: zapach, który pozostanie na naszych dłoniach, umili nam dalszą część wędrówki.
Zapomnianą rośliną użytkową, którą w fazie kwitnienia łatwo wypatrzymy latem na przydrożach i łąkach, jest pasternak zwyczajny (Pastinaca sativa L.) z rodziny selerowatych, o zielonawożółtych kwiatach zebranych w baldachy (stąd dawna, ale nadal używana nazwa rodziny: baldaszkowate). Dawniej często uprawiano w Polsce jedną z jego odmian, dostarczającą dość słodkich korzeni przypominających pietruszkę. Są one bogate w substancje odżywcze, w tym w witaminę C, warto więc by to niedoceniane warzywo powróciło na nasze stoły. Na razie nadal pozostaje w naszej pamięci głównie dzięki powiedzeniu „figa z makiem z pasternakiem”.
Nie wszystkie dzikie rośliny są rodzime. Niektóre z nich na przestrzeni wieków przybyły z różnych stron i zadomowiły się w naturalnych siedliskach. Wiele z nich, takie jak nawłoć późna czy przymiotno kanadyjskie, to gatunki wszędobylskie. Wśród innych, które warto znać, jest przestęp biały (Bryonia alba L.), pochodzący z południa i zachodu naszego kontynentu. Ta roślina pnąca, łatwa do spotkania w zaroślach w okolicach Kazimierza, przybyła do nas przed kilkoma wiekami. Czasem uprawia się ją też w ogrodach. W porze owocowania długie pędy przestępu zdobią czarne jagody, należy jednak wiedzieć, że – podobnie jak cała roślina – są one silnie trujące.
Na koniec naszego botanicznego spaceru po okolicach Kazimierza wypada wspomnieć o roślinie pospolitej w stanie dzikim, lecz tutaj również chętnie uprawianej, o chmielu zwyczajnym (Humulus lupulus L.). Dziko spotkamy go często w lasach, zaroślach czy nad rzekami. Jednym z najważniejszych rejonów upraw chmielu w Polsce jest Lubelszczyzna, a charakterystyczne plantacje z podporami, po których pną się chmielowe pędy, spotkamy np. między Puławami a Kazimierzem, ale przede wszystkim w okolicach pobliskiego Wilkowa. Warto wiedzieć, że uprawa tej rośliny sięga w Polsce początków państwowości. Spoglądając na uprawy chmielu, miłośnicy folku i kultury ludowej zanucą być może naszą prastarą weselną pieśń obrzędową „Oj chmielu, chmielu”. Niejedno polskie wesele do dziś zakrapiane jest produktami z chmielu uprawianego właśnie w tych stronach. Warto jednak wiedzieć, że znajdziemy tu także coraz więcej winnic, z których pochodzą ciekawe, rodzime wina. To tu powstało Stowarzyszenie Winiarzy Małopolskiego Przełomu Wisły, które co roku w maju organizuje Święto Wina w Janowcu.
W tekście tym z konieczności mogę wspomnieć tylko o nielicznych ciekawych roślinach okolic Kazimierza. O botanicznym bogactwie tego obszaru najlepiej przekonać się samemu, przyjeżdżając do tego malowniczego miasteczka i wyruszając na pieszy szlak… Przemierzyć grabowe lasy, lessowe wąwozy, przystanąć przy sadach jabłoniowych czy orzechowych, ukrytych pośród wzgórz. Zajrzeć na ciepłolubne murawy, spojrzeć z wysoka na majestat Wisły. Zakochać się w naszej bujnej przyrodzie, o której zbyt często zapominamy pośród miejskiego zgiełku i pośpiechu codzienności…

Tomasz Kozłowski
biolog, etnobotanik, etnomuzykolog, absolwent Wydziału Biologii Uniwersytetu Warszawskiego oraz Podyplomowych Studiów Etnomuzykologicznych, kontakt: tomaszkozlowski1@gmail.com

Skrót artykułu: 

Dolnego i podziwiając tamtejszą bogatą przyrodę, przenoszę się w czasie do lat dzieciństwa. Kazimierz stanowi miejsce wypoczynku dla mieszkańców puławskich blokowisk, wśród których i ja dorastałem. To w tej okolicy pokochałem przyrodę, w tym fascynujący świat roślin, a miłość ta przetrwała do dziś. Obecnie również wracam tam regularnie, obserwując cykl pór roku i podążające w jego rytm zmiany roślinności. To jeden z najciekawszych botanicznie zakątków Lubelszczyzny, wyróżniający się swoim bogactwem również na florystycznej mapie Polski. Jednym z pionierów badań tej roślinnej różnorodności był wybitny polski botanik prof. Dominik Fijałkowski z UMCS w Lublinie, założyciel lubelskiego Ogrodu Botanicznego.

fot. tyt. Ligustr pospolity, T. Kozłowski

Dodaj komentarz!