W Altance w PraCoVni

12 marca w warszawskiej "PraCoVni" zagrała białoruska Altanka. Koncert ten nieco zaginął w ogólnobiałoruskiej zadymce tego dnia -imprezę (będącą wyrazem solidarności ze wschodnimi sąsiadami) na starówce odwiedziły tłumy, natomiast w "PraCoVni" było kameralnie.Niemniej koncert tej formacji był moim zdaniem ciekawszy. Tu Białorusini grali swoje i nikt im nie kazał śpiewać "polskich przebojów"po białorusku.

Panowie zaczęli klimatami raczej smutnymi - białoruskie pieśni połączone z bluesowo-jazzową melancholią płynęły powoli, a tembr głosuwokalisty dodawał im uroku. Klimat kojarzył się z Ethno Trio Troitsa z tym, że tu był bardziej rockowy. Z czasem zmieniło się instrumentarium,pojawiły się mandolina i bałałajka, a później cymbałki. Członkowie zespołu zaśpiewali też na głosy (jedynie z wtórującym bębnem) tworzącnastrój czasów przedchrześcijańskich. Rzecz jasna bisowali.

Altanka tworzy ciekawą muzykę - prostą, ale mającą w sobie białoruskiego ducha. Chociaż muzycy występują w dżinsach i grają na współcześniejszychinstrumentach, nie brakuje też elementów ludowych w postaci chociażby mandolin czy wspaniałych, białym głosem zapodawanych zaśpiewów. U Altankinowoczesność wspaniale łączy się z tradycją.

Skrót artykułu: 

12 marca w warszawskiej "PraCoVni" zagrała białoruska Altanka. Koncert ten nieco zaginął w ogólnobiałoruskiej zadymce tego dnia -imprezę (będącą wyrazem solidarności ze wschodnimi sąsiadami) na starówce odwiedziły tłumy, natomiast w "PraCoVni" było kameralnie.

Autor: 
Dział: 

Dodaj komentarz!