Varsovia Manta

Muzyka andyjska przywędrowała do Polski przed kilkunastoma laty. Ktoś z warszawskiego środowiska folklorystycznego przywiózł płytę z tą muzyką, która zainspirowała trzech przyjaciół: Bogdana Kupisiewicza, Jacka Tratkiewicza i Marka Kaima. Wkrótce poznali oni boliwijskiego multiinstrumentalistę Ernesto Corteza i to on wymyślił nazwę dla zespołu. Od 1982 roku, kiedy to właściwie powstała formacja muzycy wiele koncertowali. Podczas jednej z takich podróży zastanawiali się wszyscy nad nazwą. Cortez zaproponował wtedy, aby byli po prostu "Varsoviakami", gdyż są z Warszawy. Od tej pory Varsovia Manta, która powstała zupełnie spontanicznie, dzięki chęci tworzenia czegoś razem, grała muzykę Indian andyjskich. Dlaczego tę? To także przypadek - właśnie te a nie inne melodie, z Peru, Boliwii, Ekwadoru i północnej Argentyny, zafascynowały Kaima i jego przyjaciół. Słuchając jej wyczuwa się klimat Ameryki zamieszkiwanej przez Indian jeszcze przed 500 laty.

Trzej muzycy - Kaim, Tratkiewicz i Kupisiewicz to trzon zespołu, który pozostał niezmienny do dziś. Później już tylko przybywali do nich inni. Teraz grają w siedmioosobowym składzie: Witold Vargas, Marcin Kudełka, Mariusz Puchłowski, Piotr Witwicki i oczywiście założyciele grupy. Niezwykle bogate i zróżnicowane jest instrumentarium, jakim posługuje się formacja. Obok klasycznych gitar, perkusji, saksofonów, akordeonu czy klarnetu, są też egzotyczne, rodem z południowego zachodu Ameryki: quena, zampona, tiple, ronroco, bombo, bongos, rondador i mandolina oraz wiele innych, równie interesująco brzmiących instrumentów.

14 lat działalności artystycznej Varsovii Manty to ponad 3000 koncertów. Zaczynali od małych, kameralnych wystąpień w klubach studenckich i domach kultury. Dziś grają w największych salach koncertowych Polski i Europy. Występowali we wszystkich filharmoniach w kraju i wielu liczących się teatrach. Oprócz tych instytucji, sensu stricto kulturalnych, koncerty odbywały się też w przedszkolach, szkołach, sierocińcach, szpitalach, kościołach, zakładach poprawczych, więzieniach, a nawet na ulicach, gdzie teatr życia wyraża się najpełniej. A wszystko to miało jeden cel - pokazać jak najszerszym kręgom ludzi piękno i niesamowitość muzyki andyjskiej. Posłuchajcie jej i wyobraźcie sobie na przykład ludowego pieśniarza Harawela, który podczas obchodów święta bogini księżyca Mama Kilia, stał na środku placu obrzędowego i po złożeniu ofiar śpiewał pieśń o czarnej pumie miłującej księżyc, albo też tańce i śpiewy rytualne zaklinające deszcz.

Od 10 lat Varsovia Manta występuje na festiwalach, przeglądach, pokazach i innych imprezach kulturalnych. Różnorodność imprez, na których występują jest ogromna: od świnoujskiej FAMY, warszawskiego Festiwalu Życia czy koncertu "Tolerancja", poprzez Międzynarodowy Festiwal Pieśni Chóralnej "Vratislavia Cantans" i Dni Muzyki Religijnej "Musica Sacra" w Szczecinie, aż po Wielką Orkiestrę Świątecznej Pomocy i Festiwal Muzyki Rockowej w Jarocinie. Przede wszystkim jednak zespół można zobaczyć i posłuchać na prawie każdym z coraz liczniejszych w Polsce festiwali i koncertów folkowych. "Varsoviacy" grali i śpiewali bowiem na Festiwalu Kapel i Śpiewaków Ludowych w Kazimierzu, Legnickich Spotkaniach Zespołów Folklorystycznych, Festiwalu Folkloru Ziem Górskich w Zakopanem, Andyjskiej Fieście w Ząbkowicach ŚL, Festiwalu Kultury Amerykańskiej w Warszawie i oczywiście na lubelskich Mikołajkach Folkowych. Oprócz tego zespół występował na wielu mniejszych imprezach, gdzie popularyzował muzykę andyjską, a także folklor polski. Od kilku lat bowiem Varsovia Manta wykonuje też muzykę ojczystą, której źródła i inspiracje pochodzą z letnich ich wędrówek po górach czy Kurpiach i spotkań z twórcami ludowymi.

"Varsoviacy" jako jedni z pierwszych wprowadzili muzykę folkową do filharmonii. Stało się to za sprawą Ariela Ramireza i jego przepięknej "Mszy kreolskiej", która już 10 lat gości na polskich scenach. Po raz pierwszy Varsovia Manta zagrała ją w towarzystwie Warszawskiego Chóru Międzyuczelnianego, z którym odbyła trzykrotne tournee po Europie Zachodniej wykonując oczywiście "Misa criolla". Utwór ten, to jak określił Marek Kaim", wspaniała, muzyczna fuzja pomiędzy folklorem a klasyką, pomost między chrześcijańskim przesłaniem z Europy a niedostępną nam indiańską wizją świata."

Varsovia Manta gra muzykę folkową polską i andyjską, bo folk to "własny kawałek nieba opisany bardzo indywidualnie, jak komu w duszy gra". A gra przecież bardzo dużo i bardzo różnie. Muzyka zawiera w sobie nie tylko mnóstwo wiedzy ale i tajemnic. Czy pamiętacie starą legendę o ostatnim królu Inków, który po podboju Ameryki przez Hiszpanów schronił się w polskich Pieninach. Tutaj także, w jednej z jaskiń ukrył olbrzymi skarb i zapisał to pismem węzłowym na sznurku, który szybko rozsypał się w proch. Nikt więc nie wie, gdzie ukryte jest całe: bogactwo Inków. A może rozwiązanie tej zagadki znajduje się w muzyce?


DYSKOGRAFIA:
"Varsovia Manta" - LP 1987
"Misa criolla, navidad nuestra" - MC 1987
"Varsovia Manta" - MC 1988
"Karallanta" - MC 1989
"Los encuentros" - MC 1991
"Misa criolla, navidad nuestra" - MC 1991

Skrót artykułu: 

Muzyka andyjska przywędrowała do Polski przed kilkunastoma laty. Ktoś z warszawskiego środowiska folklorystycznego przywiózł płytę z tą muzyką, która zainspirowała trzech przyjaciół: Bogdana Kupisiewicza, Jacka Tratkiewicza i Marka Kaima. Wkrótce poznali oni boliwijskiego multiinstrumentalistę Ernesto Corteza i to on wymyślił nazwę dla zespołu.

Dodaj komentarz!